Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

No to zostało nam 14 rozdziałów moi kochani :(

Przez te 14 części możecie płakać, krzyczeć i umierać z rozkoszy. Chociaż nie... jeszcze nie umierajcie bo przecież musicie dotrwać do końca.

Trzymajcie kciuki za Jimina i jego biedne serduszko.

P.S. CZEKAJCIE NA PRZEDOSTATNI DZIEŃ BO BĘDZIEMY CHYBA UMIERAĆ RAZEM.

postaram się tego nie zjebać

LICZĘ NA DUŻO KOMENTARZY ZROZUMIANO?

***

~14 dni~

Jeżeli powiedzieć by, że życie Jimina właśnie legło w gruzach, byłaby to najszczersza prawda. Mógłby popaść w depresje i ostatnie 14 dni swojego życia spędzić płacząc w poduszkę. Jednak nie taki był jego cel. Mimo tego, że czuł się coraz gorzej, nie mógł wykonywać gwałtownych czynności i za dużo się ekscytować on zaplanował te dwa tygodnie, tak aby były najlepszymi w całym jego życiu.

Mimo, że jego stan zdrowia wskazywał na to, aby został w szpitalu, Jimin uparł się że chce wrócić do domu, dlatego wypisał się na własne żądanie. Musiał zrobić to wszystko, czego nie zrobił przez całe życie.

Jungkook i Jimin stali właśnie w windzie, próbując dostać się na szpitalny parking. Jednak atmosfera między nimi była dosyć dziwna. Jungkook nadal nie wiedział co dzieje się miłością jego życia, a Jimin wciąż nie był pewien czy powiedzieć mu prawdę. Nie chciał, żeby Jungkook się nad nim litował. Chciał, żeby traktował go jak Jimina sprzed ostatniej wizyty w szpitalu, całował go tak samo, tak samo przytulał i dotykał. Uznał, że nie powiedzenie mu tego jest najlepszym wyjściem. Postanowił, że to będą najlepsze dwa tygodnie w jego życiu, ale też w życiu tego wysokiego bruneta, w którym zakochał się po uszy.

Kiedy w końcu winda pokazała na wyświetlaczu poziom 0, wysiedli z niej w ciszy i skierowali swoje kroki w kierunku samochodu. Jimin nie mógł chodzić zbyt szybko, a o wchodzeniu po schodach nie było praktycznie mowy, dlatego szedł swoim wolnym tempem obserwując wszystko dookoła. Naciągnął na swoje drobne dłonie, rękawy bluzy Jungkooka i wtulił w nią nos. Spośród wszystkiego na świecie, zaraz po ustach swojego chłopaka, uwielbiał jego zapach. Był dla niego jak najlepszy afrodyzjak, kochał jego zapach bardziej niż woń kwiatów. Kochał, każdy kawałek tego chłopaka, który wywrócił jego życie do góry nogami i sprawiał, że budził się z uśmiechem na ustach i ze świadomością, że na świecie jest ktoś, kto naprawdę go kocha.

Nawet nie zwrócił na to uwagi, ale przez ten czas kiedy pochłonięty był swoimi myślami, Jungkook powoli zbliżał się do ich mieszkania. W głowie Jimina stwierdzenie ich mieszkanie brzmiało jak anielski śpiew, bo jakiś czas temu uważał że do końca życia towarzyszyły będą mu tylko jego roślinki. Dlatego dzielenie z kimś mieszkania, łóżka i serca było dla niego czymś wspaniałym.

-Jesteśmy. – Powiedział cicho Jungkook, uśmiechając się delikatnie kiedy spojrzał na chłopaka siedzącego na miejscu pasażera.

-Oh.. okej. – Jimin odwzajemnił uśmiech i powoli wyszedł z samochodu. Jego twarz otulił chłodny listopadowy wiatr, dlatego skulił się odrobinę, owijając mocniej bluzą.

-Jak wejdziemy do domu to pójdziesz się położyć, dobrze? Ja zrobię herbatę i do ciebie przyjdę. – Odezwał się Jungkook, owijając swoje ramię dookoła drobnego ciała swojego chłopaka. Uwielbiał czuć przy sobie jego bliskość, z resztą Jimin też mógłby oddać wszystko, za odrobinę ciepła, której Jungkook jak na razie dostarczał mu bardzo dużo.

Brunet otworzył drzwi, wpuszczając Jimina do środka po czym sam do niego wszedł.

-Idź się połóż, kochanie. Zaraz przyjdę. –Powiedział młodszy, całując swojego chłopaka w skroń.

-Dobrze, Kookie. – Przytaknął Jimin, rumieniąc się odrobinę na ten czuły gest, którym obdarzył go Jungkook. Takie momenty kochał chyba najbardziej. Czuł się wtedy naprawdę kochany.

Różowowłosy poszedł do swojej sypialni, od razu otwierając szafę aby wyciągnąć z niej jakieś wygodniejsze i czyste ubrania. Nienawidził zapachu szpitali, a teraz był nim cały przesiąknięty. Musiał go jak najszybciej z siebie zdjąć. Wygrzebał z głębi szafy parę luźniejszych dresów i białą koszulkę z głębokim dekoltem i kiedy chciał już ją założyć coś przykuło jego uwagę.

Na jego szyi widniał duży ciemnofioletowy ślad. Przyłożył do niego dłoń i syknął cicho kiedy, przez ten dotyk odrobinę go zabolało. Jednak podszedł bliżej do lustra, aby przyjrzeć się tajemniczemu śladowi, który zdobił jego szyję. Nigdy przedtem czegoś takiego nie widział, dlatego zaczął wewnętrznie panikować, gdyż pierwsze co przyszło mu na myśl było to, że to jakieś zewnętrzne oznaki jego choroby. Ale potem sobie przypomniał. Przypomniał sobie jak Jungkook go wczoraj całował, jak dobrze mu było i jak błagał o więcej, dlatego przyłożył dłoń do ust uświadamiając sobie, że to co widnieje na jego szyi to po prostu malinka. Albo raczej nie po prostu malinka. To była, aż malinka. Ślad, który oznacza że jest się kogoś. Miłosne oznaczenie, którym obdarzył go Jungkook, jakby chciał zaznaczyć że Jimin należy właśnie do niego. Stał tak przez chwilę z uchylonymi ustami, przewijając w głowie obrazy z poprzedniego wieczoru, który mógłby skończyć się tak dobrze, gdyby nie to, że serce Jimina zaczęło się buntować.

Jego przemyślenia przerwane zostały, przez cichy stukot szklanek dochodzący z kuchni. Szybko założył przygotowane wcześniej ubrania i ułożył się wygodnie na łóżku, czekając aż jego chłopak w końcu pojawi się w ich sypialni. Nie musiał czekać szczególnie długo, bo po około 3 minutach w drzwiach stanął Jungkook, z dwoma kubkami parującej herbaty. Tym razem Jimin miał zamiar ją wypić, nie mdlejąc w połowie, albo nie daj boże umierając.

Różowowłosy uśmiechnął się ciepło, kiedy obserwował jak brunet odkłada kubki na stolik nocny i siada na łóżku z lekkim sapnięciem. Nie mógł uwierzyć, że ten piękny chłopak naprawdę był jego. Dlatego wykorzystując moment, kiedy Jungkook sprawdzał coś w telefonie, skupił się na jego twarzy. Obserwował jego profil, który sprawiał że serce Jimina robiło fikołki, co nie było zbyt bezpieczne ale to właśnie była miłość. Jungkook był naprawdę piękny, jego duże czekoladowe oczy były łagodne i czułe, a usta słodkie i miękkie. Idealne.

Młodszy odłożył swoją komórkę na małą szafkę i odwrócił się do Jimina. Wzdychając, na piękny widok przed sobą. Różowowłosy wydawał się taki delikatny i kruchy. Gdyby tylko mógł uwięziłby go już na zawsze w swoich ramionach, żeby tej wspaniałej istocie już nigdy nie stała się krzywda. Wczorajszego wieczoru tonął we łzach, kiedy obserwował jak jego miłość cierpi. Jednak to co bolało go najbardziej, było to że nie potrafił mu pomóc, bo nawet nie wiedział co mu jest. Stwierdził, że mimo wszystko nie będzie na niego naciskał, gdyż uznał że może być to dla niego bardzo delikatny temat i gdyby tylko chciał powiedziałby mu o tym. Na ten moment nie miał wyjścia i musiał cieszyć się z tego, że znów ma go przy sobie i może podarować mu tyle miłości ile jest w stanie. Dlatego bez zastanowienia ujął w dłoń jego rumiany policzek i bez słowa złączył ich wargi razem. Delikatnie muskał jego słodkie usta, napawając się ich nieziemskim smakiem. Z każdym razem kiedy się całowali, Jungkook czuł w swoim żołądku stado motyli, a to że każdy kolejny ich pocałunek był jeszcze lepszy dostarczało mu więcej emocji. Nigdy nie sądził, że można kogoś tak kochać, a jednak miał teraz przy sobie Jimina, który był jego całym życiem.

Ich pocałunek był delikatny. Wargi ocierały się o siebie spokojnie, a serca biły tym samym rytmem. Nie potrzebowali żadnych słów, aby okazać sobie całą tą miłość, która buzowała w ich żyłach. Byli sobie po prostu przeznaczeni i nic, ani nikt nie było w stanie ich rozłączyć.

Jimin podniósł powoli dłoń i dotknął policzka swojego chłopaka, pogłębiając odrobinę pocałunek. Wszystko czego chciał, było właśnie przy nim, a tym wszystkim był Jungkook. Poczuł jak po jego policzku spływa pojedyncza łza, ponieważ w jego umyśle błądziły teraz myśli o tym, że za jakiś czas straci te wspaniałe usta, który sprawiały że właśnie tak się czuł, że czuł się specjalny i ważny. Gorąca łza zetknęła się z dłonią Jungkooka, przez co ten przerwał pocałunek i spojrzał na Jimina.

-Dlaczego płaczesz, kochanie? – Zapytał cicho, z zatroskanym spojrzeniem.

-Po prostu tak bardzo cię kocham, Jungkookie. Nie zostawiaj mnie jeszcze. – Powiedział, równie cicho Jimin, czując jak powoli zalewa się łzami. Nie mógł tego kontrolować, po prostu wizja śmierci była dla niego zbyt wielka, aby zostawić ją gdzieś z tyłu głowy. Kochał Jungkooka tak bardzo i tak bardzo nie chciał go zostawiać, że gdyby tylko mógł cofnąłby czas aby nigdy się nie spotkali, żeby nie musieć go ranić.

Jungkook nie odpowiedział na wyznanie Jimina, zamiast tego ponownie go pocałował. Starał się włożyć w ten pocałunek wszystkie swoje uczucia, tak aby ta najważniejsza osoba w jego życiu to poczuła. I Jimin to poczuł. Poczuł to całe uczucie i desperacje miłości, która przemawiała przez usta Jungkooka. (a.n. w tym momencie szczerze się popłakałam, dodajcie sobie tutaj high note Jimina z 'let me know')

-Nigdy cię nie zostawię, Jiminie. –Szepnął w jego usta, składając na nich ostatni motyli pocałunek.

Ale ja ciebie tak. Pomyślał Jimin wtulając się klatkę piersiową Jungkooka. Jungkooka, którego kochał całym sercem, które już niedługo przestanie bić.

***

Jungkook obserwował jak słabe światło lampki nocnej oświetlało twarz Jimina. Każdy szczegół jego twarzy był widoczny i mimo, że wiedział on jak piękny był ten chłopak leżący obok niego, nie mógł się na niego napatrzeć. Za każdym razem, dostrzegał w nim jeszcze więcej piękna i gdyby tylko potrafił namalowałby go, aby je uwiecznić. Jimin był jak sztuka, jak obraz na który można by patrzeć godzinami, a i tak nadal wzbudzałby zachwyt. Taki właśnie był ten chłopak z jasnoróżowymi włosami, czekoladowymi oczami i pulchnymi ustami. Jego drobne ciało, aż prosiło się o dotyk i obdarowywanie go pocałunkami. I Jungkook mógł przysiąc, że gdyby mógł robiłby to aż do śmierci, a nawet jeden dzień dłużej, aby być pewnym że Jimin otrzymał tyle uczucia i miłości na ile zasługiwał. Nie wyobrażał sobie jakby mogło go zabraknąć na tym świecie. Ziemia straciłaby anioła, który przechadzał się jej ścieżkami i którego Jungkook tak bardzo kochał.

Sam nie wiedział jak to się stało. Jak się stało to, że jeszcze jakiś czas temu nie potrafił powiedzieć komuś 'lubię cię' i bawił się czyimiś uczuciami, a teraz wpadł po uszy. Był w stanie ofiarować mu wszystko, tylko po to aby ta różowa, urocza istotka była szczęśliwa. Jeon Jungkook, łamacz serc oficjalnie się zakochał i chciał dzielić z tą osobą resztę swojego życia.

Wszystko działo się bardzo szybko. Pierwsze spotkanie, pierwszy pocałunek, wyznanie miłości. Wszystko to stało się w przeciągu trzech miesięcy, ale Jungkookowi wydawało się jakby znał Jimina już kilka dobrych lat, jak nawet nie wieczność. Odgarnął zbłąkane kosmyki, opadające na spokojną twarz chłopaka i pocałował go delikatnie w czoło, tak aby go nie obudzić. Wiedział, że Jimin potrzebował teraz przede wszystkim spokoju, dlatego nie miał serca wyrywać go ze snu.

Powoli wstał z ciepłego łóżka i wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi. Przed tym zostawił na łóżku małą karteczkę, informującą Jimina, że niedługo wróci w razie gdyby ten obudził się przed jego przyjściem.

Wziął głęboki oddech i wyszedł z mieszkania. Zimny listopadowy wiatr owiał jego ciało lecz ruszył przed siebie, zamykając oczy w przemyśleniu i na jego ustach wykwitł delikatny uśmiech.

***

Jimin uchylił zaspane powieki i pierwsze co poczuł to zimno. Nie czuł ciepła Jungkooka, dlatego rozejrzał się po pomieszczeniu lecz nigdzie nie zauważył chłopaka. Na początku trochę spanikował, bo miał to w zwyczaju, ale kiedy położył z powrotem głowę na miękkiej poduszce zauważył na pościeli małą karteczkę. Chwycił ją delikatnie w palce i przeczytał jej treść.

Nie martw się skarbie, niedługo wrócę. Kocham cię, Jungkook. Uśmiechnął się, kiedy przeczytał ostatnie słowa. To naprawdę się działo. Naprawdę miał przy sobie kogoś kto kocha go mimo jego niedoskonałości i dziwactw i był w tym momencie szczerze szczęśliwy. Miał ochotę krzyczeć, skakać i piszczeć z radości, bo nigdy przedtem czegoś takiego nie doświadczył. Przy Jungkooku mógł zapomnieć o wszelkich problemach, a nawet o tym że czekał już na niego wyrok.

Poczuł jak ciepło rozlewa się po jego brzuchu, na samą myśl o jego dotyku i głosie.

-Dobrze, Jungkookie. Będę czekał. – Powiedział do siebie, odpowiadając na karteczkę zostawioną przez bruneta.

Wtulił swoją twarz w poduszkę, która przesiąknięta była jego zapachem i mógł poczuć się prawie, jakby jego chłopak był tuż obok. To dodawało mu otuchy, bo przez te trzy miesiące ich znajomości nie był w domu sam. Zawsze był przy nim Jungkook więc odzwyczaił się już od uczucia jakie towarzyszy, cichemu, pustemu domowi. Zamknął oczy lecz po kilku minutach usłyszał dźwięk odkluczanych drzwi, dlatego usiadł na łóżku, czekając aż za moment w drzwiach pojawi się Jungkook. Tak jak myślał, po chwili drzwi od sypialni się uchyliły, a przez szparę zaglądał brunet.

-Oh, już nie śpisz? – Uśmiechnął się i wszedł w głąb pokoju.

-Właśnie się obudziłem. – Odpowiedział Jimin, odwzajemniając uśmiech. – Gdzie byłeś?

-Musiałem coś załatwić, ale już jestem. Cały twój. – Zachichotał Jungkook, patrząc na tego zaspanego aniołka, który właśnie przecierał oczy.

-Cieszę się, że już wróciłeś, Jungkookie.

Jungkook tylko się uśmiechnął, podchodząc do łóżka z rękoma za plecami.

-Mam coś dla ciebie, Jiminie. – Powiedział cicho, wyciągając zza pleców ogromny bukiet czerwonych róż. Oczy Jimina szeroko się otworzyły, kiedy zobaczył te piękne kwiaty, które właśnie podarował mu Jungkook. Były naprawdę przepiękne, a ich woń roznosiła się po całym pokoju. Tak bardzo uwielbiał róże, że mógłby oglądać je godzinami, a to że miał okazję z nimi pracować było dla niego czymś wspaniałym.

Ujął bukiet w dłonie, nie wiedząc co powiedzieć. Jeszcze jakiś czas temu, wybrał bukiet kwiatów jako broń przez Jungkookiem, a teraz sam go od niego otrzymał jako dowód miłości. Jak komicznie to brzmi. Jednak nie przejmował się tym, przykładając róże do nosa i zaciągając się ich zapachem.

-Naprawdę dziękuję, nie wiem co powiedzieć. Dziękuję, naprawdę. – Plątał się Jimin nadal będąc w szoku.

Jungkook obserwował, jak oczy starszego błyszczą w zachwycie i wzruszeniu. Jednak Jimin nie zdawał sobie sprawy, że bukiet jest tylko dodatkiem.

Różowowłosy podniósł wzrok znad bukietu i prawie zachłysnął się powietrzem na widok przed sobą.

-Nie ma chyba słów, które opisałby jak bardzo cię kocham Jiminie. Twoje piękne oczy, uśmiech który rozjaśniłby nawet najciemniejsze zakamarki tego świata i drobne dłonie, tak delikatne i kruche jak ty. Kocham każdy szczegół ciebie, twój głos, wszystkie twoje małe rzeczy, które robisz na co dzień, a przede wszystkim kocham to jak mnie uszczęśliwiasz. Jak sprawiasz, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Bo wszystko to przez to, że jesteś obok mnie. Dlatego czy ty, Park Jimin sprawisz mnie jeszcze szczęśliwszym i wyjdziesz za mnie?

Po policzkach Jimina spłynęły łzy i jedyne co mógł zrobić, to tylko przytaknąć.

***

KTO PŁACZE RĘKA DO GÓRY

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro