Prolog
- Maya, musimy pogadać.
Przerwałam rozmowę z koleżanką i odwróciłam się w stronę mojego chłopaka. Miał poważną minę. Trochę dziwne jak na niego. Zawsze był wyluzowany, prawdziwa dusza towarzystwa. Jeszcze chichocząc z żartu mojej towarzyszki, przeprosiłam ją, po czym ruszyłam za nim. Między nami panowała drętwa cisza. Jego mina była poważna. Nim dłużej szliśmy, tym bardziej zaczęłam się przejmować tym, co ma zamiar mi powiedzieć. Czy on może chce ze mną zerwać? Co prawda ostatnio nie układało sie nam najlepiej... Zaczęły mi się przypominać wszystkie Nad moją głową panowały niezbyt przychylne myśli.
Gdy przystanęliśmy w kącie, popatrzył na mnie i i ze zmartwionym tonem powiedział:
- Dasz sobie radę w tej szkole?
Odetchnęłam z ulgą. A więc oto mu chodziło! Z uśmiechem kiwnęłam głową. Niedawno dostałam zaproszenie do prestiżowej szkoły prywatnej, do której ciężko się dostać, jeśli nie pochodzisz z zamożnej i wpływowej rodziny. Trzeba mieć naprawde szczęście by się do niej dostać, chyba że masz średnią praktycznie celującą, wtedy dyrekcja szkoły zaprasza cię na spotkanie. Dziś po południu wybieram się do nich by się przekonać, czy mnie przyjmą czy odeślą z kwitkiem. Przyznam, że ucieszyłam się tym, że tak sie o mnie martwił. To takie urocze... Dereck spojrzał na mnie nerwowo przegryzając wargę. Posłałam mu pytające spojrzenie, po którym odwrócił głowę i rzekł:
- Myślę, że to nie ma sensu.
W pierwszej chwili nie wiedziałam o co mu chodzi. Co nie ma sensu? Spojrzałam na niego jeszcze raz tym samym wzrokiem co poprzednio. Chłopak oblał się rumieńcem.
- Założę się na sto procent że dostaniesz się do tej szkoły. Więc myślę... Że nie ma sensu tego ciągnąć.
Tępo wpatrywałam się w twarz mojego chłopaka. Za nic nie potrafiłam skumać o co mu chodzi. Z moich ust wydobył się marny dźwięk:
- Co?
- Rany, jak ty możesz mieć wysoką średnią, skoro tak ciężko myślisz.
Mimo że zaśmiał się, w jego oczach można było ujrzeć smutek. Zupełnie jakby nie wierzył w to co mówi lub odczuwał poczucue winy. Powoli zaczęłam rozumieć o co mu chodzi... Ale wciąż miałam nadzieję, że coś źle zinterpretowałam, że to tylko wyobraźnia płata mi figle. Może chce bym po prostu nie szła na to spotkanie? Może chce bym nie opuszczała go? Jeśli przyjmą mnie do tego ogólniaka, będę musiała zamieszkać w internacie i nie będę mogła go opuszczać kiedy zechce. Już teraz rzadko się widujemy. A co będzie wtedy? Do moich oczu napłynęły łzy. Niezależnie od sytuacji nie chciałam rozstawać się z Dereckiem. Bardzo go lubiłam. Można powiedzieć nawet, że byłam w nim straszliwie zakochana. Gdy zauważył stróżki słonego płynu spływającego na moich policzkach, przestraszył się i cicho szepnął:
- Proszę, nie płacz. Sama dobrze wiesz, że tak będzie lepiej. Poza tym, uważam, że powinniśmy skupić się na sobie. I tak prędzej czy później nasze drogi się rozstaną. Chciałbym zaznać wolności... Życia bez nas. A tak czuję, że jestem zależny od ciebie i od twojego życia. W związku chodzi o słowo "my", a ostatnio skupiałem się na "ty". Proszę - przełknął ślinę, spojrzał w bok i ponownie zawiesił na mnie wzrok - nadal możemy być przyjaciółmi. Nadal możemy się przy...
Jednak dalej nie słuchałam. Szybko obróciłam się na pięcie i z opuszczoną głową oraz rękami na twarzy pobiegłam przed siebie, nie zwracając uwagi na idących ludzi przede mną. Za plecami słyszałam jak krzyczy moje imię. Jak powtarza je raz za razem. Ale nie obchodziło mnie to. Zerwał... Wiedziałam, że coś się psuje między nami, ale nigdy bym się nie spodziewała, że to tak łatwo zostanie przerwane. Ta cała nasza więź. Spędziliśmy tyle pieknych chwil razem.. Ja tak go kochałam... Tak bardzo ufałam... A teraz... Wszystko jest bez znaczenia co z nim jest związane. Czułam się tak okropnie...
Patrzyłam przed siebie. Włócząc nogami o chodnik, powoli zmierzałam w stronę szkoły w której miało odbyć się przesłuchanie. Nie byłam pewna czy dam radę. Czułam załamanie. Głęboko zastanawiałam się czemu mnie to spotkało. Zawsze chciałam by moje życie było udane, żeby mnie nie spotkało nic złego. Myślałam, że jeżeli będę żyć sprawiedliwie, to świat też będzie sprawiedliwy. Jakże się myliłam. Usiadłam na ławce przed szkołą i zaczęłam płakać. Czułam się tak pusto... Nie mogłam znieść myśli, że to już jest koniec... Że nie będzie się do kogo przytulić... Nie będzie pocałunków... Wygłupów... Nie chciałam o tym zapominać... Chciałam pamiętać... Ale ta pamięć tak bardzo bolała. Każda chwila, każdy taniec, każda rozmowa... Pragnęłam, aby przybiegł do mnie i powiedział że wszystko to tylko dowcip, że to kawał i to dość marny.
- Maya?
Spojrzałam przed siebie. Przede mną stał wysoki, brązowowłosy chłopak, ubrany w mundurek szkoły Słodki Amoris, który na oko miał metr osiemdziesiąt a może i więcej. Nie wiem. Byłam zbyt druzgotana by zastanawiać się nad jego wzrostem. Z resztą, zdawało mi się, że nawet go nie znam. Kim on jest?
Brunet zdawał się czytać w mych myślach albo po prostu miałam tak oczywistą minę. W każdym razie uśmiechnął się i przedstawił:
- Kentin.
Wpatrywałam się w niego tępo. Chłopak się zaśmiał.
- Nic dziwnego ze nie pamiętasz. A pamiętasz może Kena?
Oczami wyobraźni ujrzałam Kena. Niskiego chłopaka z okularami grubymi jak porządna książka. Który był moim przyjacielem, do czasu... Dwa lata temu wyprowadził się poza miasto, do szkoły wojskowej z internatem. Przyznam, że nie było łatwo mi się z nim rozstać. Nigdy nie miałam za wielu przyjaciół. No co prawda, teraz się trochę zmieniło, jak poznałam Dere... Znaczy, tęskniłam za nim... Ciekawe co u niego?
Kiwnęłam głową i czekałam na reakcję.
Chłopak się zaśmiał i wyznał:
- To ja.
Gdy to powiedział, myślałam że ktoś sobie ze mnie kpi? Jak to do cholery MOŻLIWE? Przecież był niższy ode mnie, przy tym wcale nie miał mięśni, a ten tu przede mną wygląda jak model z gazety. Ze zdziwienia otworzyłam usta tak szeroko, jak tylko moja szczęka na to pozwalała. Wyraźnie jego to rozbawiło. Powiedział do mnie:
- Wojsko czyni cuda. Sam nie wierzyłem, że to możliwe.
- Normalnie level up - szepnęłam zadziwiona. Ponownie się zaśmiał.
- Nieźle, nie? A w ogóle co tu porabiasz?
Próbuje dostać się do szkoły, przeszło mi w myślach... ale pomyślałam o sytuacji która się wydarzyła. Gdy byłam zajęta myślami o tym cudzie wojskowym, nie myślałam o moim Derecku. Wraz z tym pytaniem, wielka fala wspomnień z dzisiejszego dnia zawładnęła moją głową. Posmutniałam. Łzy, które przed paroma minutami spływały po policzkach, znów zaczęły płynąć poprzednią trasą. Kentin przestraszył się.
- Co się stało?
Mogłam tylko wyszeptać:
- Przytul mnie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro