↬6↫
Min, jak się okazało, wszedł do sypialni przedszkolaka. Chłopczyk siedział zakryty kołdrą na swoim łóżku. Mężczyzna zaśmiał się, widząc to.
-- Gdzie jest ten Kim Moo Yeong...?
Pytał, wielkimi, powolnymi krokami zbliżając się do niego. Usiadł na brzegu mebla. Patrzył na malucha, w głowie powtarzając plan. Złapał go razem z nakryciem i podniósł. Kim wyłonił odkrył twarz. Patrzył na dorosłego wielkimi oczami. Yoongi postawił szatyna na podłodze na korytarzu, jednak nie odszedł.
-- Kto to zrobił?
Wskazał na harmider. Chłopczyk nieśmiało wskazał na siebie.
-- Dlaczego?
-- Bo się zdenerwowałem... -- odpowiedział prawie niesłyszalnie.
-- A dlaczego tego nie posprzątałeś?
-- Nie umiem! -- krzyknął rozzłoszczony.
-- Jak to nie umiesz? Skoro narobiłeś takiego bałaganu, powinieneś też potrafić go posprzątać. Musisz po prostu odtworzyć swoje ruchy, tylko że od tyłu. -- mówił spokojnie. Praca z dziećmi na co dzień nauczyła go, iż w takich chwilach należy być cierpliwym.
-- Nie chcę sprzątać. -- fuknął obrażony.
-- Chcesz czy nie chcesz, musisz to zrobić. -- kucnął przed nim. -- W przeciwnym wypadku będzie kara.
-- Kara? -- źrenice czterolatka się zwęziły.
-- Kara -- wzruszył ramionami. -- Może gdybyś postał trochę w kącie, nauczyłoby cię to czegoś, hm? -- zachowywał poważną minę.
-- A mogę posprzątać po powrocie z przedszkola? -- zapytał cicho.
-- Spytaj swojego...
W tym momencie się zawiesił. Nie miał pojęcia, kim dla Hoseoka był Yeong. Na szczęście chłopczyk podszedł do mężczyzny i po wymienieniu ze sobą kilku zdań, odetchnął z ulgą. Kilka minut później szatyn siedział u blondyna w samochodzie, ponieważ zmierzali do tego samego miejsca. Hoseok natomiast pojechał w przeciwnym kierunku, z nadzieją że zdąży jeszcze do pracy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro