🏠🍭FLAT FOR TWO🍭🏠
Od samiutkiego ranka pod jedną ze zwykłych, śmiesznie tanich kamienic krążył niewiele większy od jeepa samochód transportowy. Gdyby wynajęli ciężarówkę wszystkie potrzebne graty przewieźliby za jednym razem, no ale czego to człowiek nie zrobi dla oszczędzenia paru groszy?
Min Yoongi i Park Jimin nawet mieszkanie kupili razem, żeby podzielić się kosztami. Ktoś by zapytał, czemu nie mogli wynająć pokoju? Yoongi odpowiedziałby, że jako introwertyk nie uśmiecha mu się dzielić domu z debilami, a Jimin... cóż, Jimin po prostu poszedł za nim.
Obaj z nich byli pracującymi studentami. Te dwa słowa mówią same przez się, więc nie trzeba tłumaczyć jak bardzo muszą oszczędzać na wszystkim na czym się da. Oni jednak zdecydowali się zamieszkać razem również z paru innych powodów.
Znali się od samego urodzenia. I nie, nie jest to żadna uroczo brzmiąca koloryzacja; bo dwuletni Yoongi naprawdę był przy porodzie matki swojego przyjaciela i sam proponował dla niego wszystkie zniewieściałe imiona, jakie wpadły mu akurat do głowy.
Od tego czasu stali się nierozłączni jak bliźniaki syjamskie i zawsze powtarzali, że w przyszłości zamieszkają ze sobą z dala od irytujących dziewczyn i ich połamanych tipsów.
Aż wreszcie, w wieku kolejno dwudziestu- i dwudziestu dwóch lat udało im się dotrzymać dziecięcej obietnicy.
Samochód transportowy zatrzymał się na podjeździe, a Yoongi otworzył go zanim kierowca wysiadł. Wspólnie rozładowali znajdujące się tam meble, a Jimin jak prawdziwa dama ze zniewieściałym imieniem siedział na pozaklejanej taśmą komodzie.
– Uważaj, bo krzywo stoi – wskazał palcem na przekrzywioną lodówkę i włożył truskawkowego lizaka z powrotem do wydatnych ust.
– A może byś tak pomógł? – Yoongi wyprostował się z grymasem na twarzy.
– Przecież ja jestem dziewczyną w tym związku – zażartował. Obejrzał się na okna kamienicy. – O zobacz, miejski monitoring włączony.
– A czego ty się spodziewałeś, tu mieszkają same mohery – otrzepał ręce z kurzu. – Rusz ten swój Jibooty i pomóż mi wnieść graty na drugie piętro.
Jimin wywrócił oczami i z gracją zeskoczył z komody. Yoongi złapał jeden z rogów kanapy i razem ruszyli do wąskiej klatki schodowej.
– Nie ma opcji, żebym wniósł to po takich stromych schodach!
– Jimin, to jest łóżko, czy ty rozumiesz powagę sytuacji? Już chuj z pralką i telewizorem, ale łóżko mieć musimy!
– Może jakiś sąsiad by nam pomógł? – Min skinął głową, zauważając, że akurat przechodzi tędy mężczyzna w kwiecie wieku, prawdopodobnie bez reumatyzmu.
– Dzień dobry! Właśnie się wprowadzamy, mógłby nam pan może pomóc wnieść kanapę do góry? – zapytał uprzejmie (gościu powinien to docenić, w przypadku Mina rzadko się to zdarzało).
– Nie mam czasu pomagać parze pedałów – warknął i wyszedł, nawet na nich nie patrząc. Obaj otworzyli szerzej oczy ze zdziwienia.
– Ja ci kurwa pokażę parę pedałów – prychnął pod nosem. – Urządzimy mu taki koncert, że się powiesi na ramie od roweru.
– Yoonnie, o czym ty mówisz? – pochylił się nad kanapą, a Min prowokacyjnie przejechał dłonią po jego policzku.
– Później ci powiem. Teraz wciągnij łóżko do mieszkania – uśmiechnął się. Jimin już wiedział, że chłopak wpadł na kolejny idiotyczny pomysł, na który będzie musiał się zgodzić, jeśli nie chce zostać uduszony w środku nocy.
Przy akompaniamencie sapania, narzekań i dużej ilości niecenzuralnych słów udało im się przenieść wszystkie meble w docelowe miejsca i nawet częściowo je ustawić.
Ich nowe mieszkanie – wcześniej kraina echem i tynkiem płynąca – teraz było zagracone workami i kartonami. Na samą myśl o układaniu tego wszystkiego można było dostać depresji. Jimin wyrzucił patyczek po lizaku przez balkon, a kiedy chciał wrócić do środka natknął się na Yoongiego, którego dłonie wylądowały zdecydowanie zbyt blisko jego tyłka.
– Co ty odwalasz? – syknął, wpychając go do środka, po czym zamknął drzwi balkonowe. – Obmacujesz mnie dziś przy każdej okazji, może pójdziesz sobie zwalić do łazienki? Ja poczekam.
– Nie o to mi chodzi, idioto. Siadaj tu, zaraz ci wszystko wytłumaczę – zakończył tajemniczym uśmiechem, wskazując na kuchenny blat.
– Dlaczego akurat tutaj? – nie do końca rozumiał jego intencje. Mieli już kanapę i krzesła, a on kazał mu siadać na blacie tuż pod oknem?
– Czy ty choć raz możesz zrobić to, co ci każę bez zadawania tysiąca pytań?
– Zadałem jedno... – westchnął, robiąc to, o co go wcześniej poprosił.
– Okej – oparł dłonie na blacie po obu stronach blondyna. – Wkurwił mnie ten heteryk-biznesmen od siedmiu boleści. Wyzywa nas od pedałów a sam pewnie w każdy piątek w... nieważne. W każdym bądź razie tak samo on, jak i te wszystkie mohery patrzą na nas, jakbyśmy co najmniej pieprzyli się na stole podczas rodzinnego grilla. A przypominam, my tylko wnosiliśmy meble.
– No więc? – odsunął się trochę do tyłu, bo nienaturalna bliskość przyjaciela zaczęła na niego dziwnie działać.
– No więc pokarzemy im parę rasowych gejów na miarę dwudziestego pierwszego wieku.
– Czyli? – oblizał swoją oblepioną cukrem wargę. Z zewnątrz wprost idealnie było ich widać, nie ważne, czy stało się na dole, czy w sąsiednim mieszkaniu. A w tej pozycji raczej nie wyglądali jak rozmawiający o pogodzie przyjaciele.
– Co czyli. Przytulanie, dwuznaczne teksty, trochę pocałunków... wszystko na wyłączność dla nietolerancyjnych sąsiadów – zaśmiał się, stając pomiędzy jego nogami.
– Czy tobą matka o ścianę waliła jak byłeś mały?
– No proszę ciebie! Wiesz jak ja bardzo kocham denerwować ludzi! Kupię ci za to cały karton lizaków.
– Więc dobrze rozumiem, mamy udawać parę przed sąsiadami?
– W sferze prywatnej nic się nie zmienia. Dalej mamy osobne pokoje.
– No dobra... ale jeszcze kupisz mi ciasto.
– Wszystko dla mojego skarbeńka – powiedział, po czym pocałował go w policzek. Oczywiście na oczach sąsiadki...
🍭
Z początku Jimin czuł się dziwnie, kiedy jego PRZYJACIEL obmacywał go w miejscach publicznych i zwracał się do niego jak do swojego chłopaka. Park nie był najlepszym aktorem i z trudem powstrzymywał się, by nie sprzedać mu soczystego liścia w ten wiecznie uśmiechnięty ryj. Później jednak zaczynało się to stawać rutyną. Naturalnym było, że gdy wracał z uczelni słyszał: "jak ja tęskniłem, kochanie", a tuż po zamknięciu drzwi Yoongi kładł się z chipsami na kanapie i przypominał, że teraz to on wyrzuca śmieci.
Żył tak jakby z dwoma osobami. Min Yoongi dla sąsiadów był czułym mężczyzną, wspaniałym kochankiem, który nie widzi świata poza swoim chłopakiem. Ale Min Yoongi dla Jimina był tylko cieniem zamkniętego w swoim pokoju lokatora, który, owszem, nie widzi świata, ale poza swoimi piosenkami.
Nigdy ich nie słuchał, wolał na ten czas zagłuszyć jego muzykę czymkolwiek innym. Zastanawiał się jak długo jeszcze zniesie tę idiotyczną zabawę.
Poszedł do kuchni, zrobić sobie coś do picia. Postawił kubek na blacie i włączył elektryczny czajnik.
– Cześć – ten głos wybrzmiał tak nagle, że Jimin rozsypał kawę na podłogę.
– Nie strasz mnie! – krzyknął obrażony.
– Przecież tylko się przywitałem.
– Ale zbyt niespodziewanie... – skruszony odwrócił się do niego tyłem. Przełknął ślinę. Znów nie potrafił patrzeć mu w oczy.
– Co się z tobą ostatnio dzieje? – stanął tuż za nim. Nie dotknął go, ale Jimin czuł jego chłodny oddech na karku.
– Nic.
– Jesteś na mnie zły?
– Nie, dlaczego? Przecież rozbierasz mnie wzrokiem tylko przy ludziach. Nie robisz tego dla przyjemności – powiedział zanim ugryzł się w język. Yoongi odwrócił go przodem do siebie.
– Nie warto dla zobaczenia wyrazu ich twarzy?
– Kiedy ci się to znudzi?
– Nie minął nawet miesiąc – wyjrzał przez okno, a potem wsunął dłonie pod pośladki Jimina i wrzucił go na blat. Kubek za nim przewrócił się i gdyby nie czujne oko chłopaka, wylądowałby na podłodze obok rozsypanej kawy. – Przecież wiesz, że nic do ciebie nie czuję.
Ale czy to dobrze? Jimin już sam nie wiedział. Gdyby Yoongi był w nim zakochany, to przynajmniej miałby jakieś wytłumaczenie. A tak, jak znajduje magazyny z gołymi kobietami w jego pokoju, to co ma myśleć? "Jestem hetero, ale w wolnej chwili molestuję mojego przyjaciela na oczach sąsiadów, żeby mieli mnie za rasowego geja." Czysty. Absurd.
Zadrżał, kiedy znów musnął jego szyję i wsadził chłodne dłonie pod jego bluzę. Ktoś to w ogóle widział?
– Masz nowe perfumy? – zapytał, by odciągnąć swoją uwagę od tego co robił. Min oderwał się od niego na chwilę.
– Zwracasz uwagę na takie szczegóły? – na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
– Nie uśmiechaj się tak – odwrócił głowę do okna.
– Dlaczego?
– Poczułem, że masz nowe perfumy, bo zapachy bardzo się od siebie różnią, okej?
– A które lepsze? – stanął na palcach i ugryzł delikatnie jego napuchniętą wargę.
– Te są lepsze. Bardziej... męskie...
– Będę mieć na uwadze twoją opinię przy następnych zakupach – przesunął język od jego podbródka aż do dekoltu, a Jimin stęknął, obejmując jego szyję. – Zapamiętam, że potrzebujesz mężczyzny, a nie chłopca.
– Nie mów tak do mnie... przecież nikt nie słyszy... – westchnął. Yoongi całkowicie zignorował jego słowa, błądząc rękoma pod jego ubraniami. – Yoonnie, nikt nas nawet nie widzi...
Min wydawał się głuchy na to co mówił. Rozsunął jego uda i przysunął się bliżej. (Być może) nieplanowanie otarł się o niego kroczem. Jimin jęknął niekontrolowanie, a jego oddech przyspieszył. Zrobiło mu się wstyd za tę reakcję, policzki zapiekły go od rumieńców.
– Ciebie też nie słyszą... – ten ruch jednak nie był nieplanowany, bo Yoongi go powtórzył. Jimin poczuł silne mrowienie w podbrzuszu. Zdał sobie sprawę, że jeszcze chwila, a stanie mu przez pieszczoty drugiego mężczyzny.
– Cholera – syknął. – Przestań już!
– Jimin...
– Powiedziałem przestań! – krzyknął, a w jego oczach zabłysnęły łzy. Pchnął starszego do tyłu i zeskoczył z blatu, żeby schować się w łazience.
Roztrzęsiony skulił się na dywaniku, przecierając mokre oczy. Yoongi zapukał do drzwi.
– Źle się czujesz, czy coś?
– Idź stąd, zostaw mnie w spokoju!
🍭
Tego dnia Yoongi już się do niego nie odezwał. Siedział zamknięty w swoim pokoju i pewnie pisał kolejne piosenki.
Jimin za to położył się w łóżku już po dwudziestej. Mimo to nie zmrużył oczu ani na chwilę. Całą noc przepłakał, ciągle zmieniając pozycję, lecz żadnej nie mógł znaleźć. To było dla niego zbyt wiele. Po raz pierwszy tak poważnie się przy nim podniecił.
Czuł się z tym fatalnie. Nigdy jeszcze nie dotykał się z żadnym mężczyzną, nie sądził, że w ogóle może być gejem. Zwykle nie interesował się związkami z żadną z płci, ale zwalał winę na to, że jest infantylny i niedojrzały.
– Takie rzeczy się przecież nie dzieją... – szepnął sam do siebie, kolejny raz zmieniając pozycję.
Prawda była taka, że chciał, by Yoongi znowu go pocałował.
– Przecież go nie kocham...
Przypominał sobie ciągle te wszystkie chwile bliskości, pragnął sobie wmówić, że jego zdolności aktorskie się poprawiły.
– To jakiś żart... – przekręcił się i z hukiem spadł z łóżka. Nie miał już siły się podnieść. Pociągnął kołdrę i zwinął się w kłębek na podłodze.
– A tobie co?
To już mu się śniło?
– Spadłeś jak worek ziemniaków z dziesiątego piętra.
A może cała ta gra to przydługi sen?
– Yoongi?
– Dobrze się czujesz? – złapał go za ramię. Jak przyjaciel, nie chłopak.
– Nie rób ze mnie debila – odepchnął go od siebie i usiadł na łóżku. – Dobranoc.
– No... okej... – wzruszył ramionami i wyszedł z jego pokoju.
🍭
Kolejne dni mijały tak samo. Uczelnia, praca, migdalenie się w sklepie i zatrzaśnięcie w osobnych pokojach. Nie byli już tymi samymi przyjaciółmi, żartującymi po pijaku z filmików o śmiesznych kotach. Ludzie chyba się przyzwyczajali, ale oni... jakby nie mogli się z tego wykręcić.
Jimin wyszedł na balkon w krótkich spodenkach i oparł się o balustradę. Wpatrywał się tępo w przestrzeń przed sobą, lecz gdyby ktoś spytał go, jakie ma widoki, nie potrafiłby odpowiedzieć.
Było ciepło, a jego włosy rozwiewał przyjemny wiatr. W swoim amoku nie słyszał, kiedy Yoongi wszedł do mieszkania.
– Ale tu jest bajzel! – wydarł się. Jimin tylko na chwilę odwrócił głowę, ale się nim nie przejął. Miał chęć zapalić papierosa, ale nie miał ich w domu, więc sobie odpuścił. Zaśmiał się głupio, sam nie wiedział z czego. – A tu jesteś. Co mi nie odpowiadasz?
– O, tęskniłeś, kochanie? – rozłożył ręce.
– Piłeś?
– Nie – podszedł i uwiesił się na jego szyi. Gdyby Yoongi nie ścisnął go mocno w talii, ten by się przewrócił. – Wiem, że ty mnie kochasz tyyylko przy innych.
– Chodź do środka, alkohol i udar słoneczny to nie jest dobre połączenie.
– Nie, Yoonnie. Pieprzmy się na balkonie, im to i tak nie robi różnicy! – wbił paznokcie w jego plecy. Odważnie się o niego otarł i stęknął. Zdezorientowany Min przytulił go do siebie.
– Jimin...
– Przytul mnie, proszę... – powiedział cichutko, a jego głos zrobił się tak słaby jak jego mięśnie.
– No już, wszystko jest dobrze... – pogłaskał go po plecach. Czuł, że młodszy długo już nie utrzyma się na nogach, więc podniósł go i usadził na parapecie.
– Aau! Gorące! – krzyknął, podskakując na metalowej powierzchni. Takiego dnia jak dzisiaj, zewnętrzny parapet nagrzewał się bardzo szybko, a on, dotykając go nagą skórą, odczuwał to bardzo boleśnie. Naparł na Yoongiego, przez co spadł wprost między jego nogi, ocierając się plecami o chropowatą ścianę. Starszy oddał się sile grawitacji i Jimina, w efekcie przewracając się na niego.
– Wstydu nie macie! – usłyszeli głos starszej pani, która właśnie wyszła na balkon podlać kwiatki. Rzuciła gdzieś konewką i wróciła do swojego mieszkania.
Park zamknął oczy, układając głowę na ramieniu hyunga. Szumiało mu w głowie.
– Ile ty wypiłeś?
– Nie piłem! – uderzył go w pierś.
– Przecież czuję!
– A ja czuję twoje pieprzone perfumy, którymi specjalnie się oblewasz, żeby... – nie dokończył, bo Yoongi zamknął mu usta swoimi.
– Uspokój się – poprosił, głaszcząc go czule po głowie. Jimin objął go w pasie.
– Dokończ to... w środku...
Yoongi bez słowa podniósł go i na rękach zaniósł do domu. Położył go na kanapie i wrócił, żeby zamknąć balkon. Gdy tylko się odwrócił, miał Jimina za sobą.
Park złapał jego twarz z dwóch stron i przyciągnął do siebie. Zainicjował kolejny pocałunek.
– Nie musimy...
– A co to już za różnica? – tym razem gest dla obu stron był nerwowy i przepełniony sprzecznościami.
Yoongi wyrwał się jako pierwszy.
– Nie, przestań. To jest bez sensu – powiedział i odszedł.
– Co jest bez sensu?! Dlaczego teraz to jest bez sensu?! – krzyczał, chociaż starszy już zamknął się w swoim pokoju. – Dlaczego jesteś taki szczęśliwy, kiedy dotykasz mnie przy ludziach, a teraz... teraz nawet nie chcesz na mnie patrzeć? – usiadł na podłodze i załkał. – Dlaczego mnie nie kochasz, Yoongi?
🍭
Po tej akcji nie odzywali się do siebie ponad tydzień. Ciągle mijali się w progu, brali nadgodziny lub siedzieli w bibliotece, byleby jak najmniej czasu spędzać w swoim towarzystwie.
Relacje między nimi psuły się coraz bardziej. I po co im to wszystko było?
Uczucia Jimina każdego dnia coraz nachalniej o sobie przypominały. Tego wieczora siedział na kanapie, oglądając głupi program w telewizji. Głosy bohaterów zagłuszał szum spływającej z prysznica wody.
Niepotrzebnie wyobraził sobie teraz Yoongiego.
Tyle razem przeszli. Tyle razy miał go tak blisko, wyłącznie dla siebie. Tyle razy robił wszystko, by i jego podniecić naprawdę, by przeszli do czegoś więcej, nie zastanawiając się nad zasadami tej idiotycznej gry.
Teraz już rozumiał, że taki moment nigdy nie nadejdzie, a każde kolejne zbliżenie wywoła w nim co jedyne ból. Musiał to zakończyć raz na zawsze.
Zapukał w drzwi łazienki i wszedł do środka, nie czekając na odpowiedź.
– Jimin! – krzyknął, po omacku szukając ręcznika, żeby się zasłonić.
– Chcę to już skończyć – oznajmił z kamiennym wyrazem twarzy. Patrzył tylko w jego oczy, nie zwracał uwagi na nagość, której starszy tak się teraz wstydził.
– Możemy później o tym porozmawiać? – zasłonił się i wyłączył wodę.
– Nie – odpowiedział stanowczo. – Chcę skończyć ten cyrk już teraz.
– Daj mi się chociaż ubrać...
– Mam już dosyć tych sztucznych pocałunków, sztucznej troski... Dosyć nadziei, że zrobisz to samo w zaciszu wspólnej sypialni. Zrozumiałem, że ty nigdy nie zobaczysz we mnie prawdziwego kochanka i że jestem tylko narzędziem w twoich rękach.
– Jimin, to nieprawda.
– Nieprawda? Ty nie zdajesz sobie sprawy z tego co ja czuję. Jesteś podły. Jesteś po prostu podły!
– Przecież zgodziłeś się na to, przestałbym, gdybyś mnie poprosił. Nie chciałem robić czegokolwiek wbrew twojej woli – rozsunął szklaną zasuwę, stając boso na zimnych kafelkach.
– Tak? To dlaczego odepchnąłeś mnie wtedy? – wciąż mówił spokojnie, z chłodnym opanowaniem, które było dla niego rzadkością.
– Byłeś pijany, nie chciałem, żebyś później tego żałował.
– Ja cię kocham, Yoongi, czy ty tego nie rozumiesz? Nie chcę tego dłużej ciągnąć, bo za każdym razem, gdy jesteś blisko to pęka mi serce – ściszył ton. – Jeżeli to dla ciebie za wiele, to mogę się stąd wyprowadzić.
Już chciał odwrócić się i odejść, jednak Yoongi złapał go za nadgarstek, drugą ręką wciąż przytrzymując swój ręcznik.
– Nie wyprowadzaj się, nie zostawiaj mnie, błagam. Ja bez ciebie... ja... ja też cię kocham, Jimin – powiedział, patrząc w jego zasmucone oczy. – Bałem się, tak bardzo się bałem ci to powiedzieć... z początku to naprawdę była zabawa, bo chciałem dopiec sąsiadom. Ale później, gdy już nie robiło im to różnicy, to zrozumiałem, że jeszcze bardziej chcę to robić. Czułem się z tym okropnie, jakbym cię wykorzystywał...
– I nie mówisz tego, bo ktoś założył nam podsłuch?
– Nie. Oszalałem na twoim punkcie, chciałem mieć cię tylko dla siebie, ale nie wytrzymywałem tego napięcia. Nie potrafiłem ci tego powiedzieć. Przepraszam...
– Więc... obaj jesteśmy głupi?
– Chyba na to wygląda – zaśmiał się.
– Pocałujesz mnie? – zapytał. Yoongi objął go czule i musnął ustami jego czoło i nos.
– Będę to robił tylko wtedy, gdy nikt nas nie będzie widział... – wyszeptał, łącząc ich usta.
The End
🏠
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro