Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział drugi

Dwa szkielety wspinały się po schodach w ruinach budynku. Resztki ścian trzymały się głównie dzięki oplatającym je roślinom, wieża, schody i kawałek murów były jednymi z niewielu bezpiecznych miejsc w tych ruinach.

-to naprawdę wysoko...- powiedział mniejszy z nich. Nosił on grafitową bluzę, teraz już szarą od kurzu i pyłu. Wyższy ze szkieletów uśmiechnął się i cicho się zaśmiał.

-ale za to jaki jest piękny widok z góry. Byłem tam niedawno, na pewno ci się spodoba.

-jestem już zmęczony...- powiedział Finis, siadając na schodku- nie możesz nas tam przenieść?

Cav zatrzymał się, po czym zawrócił i zszedł kilka stopni w dół. Usiadł obok brata.

-niestety, ale po pierwsze: otwieranie tam portalu byłoby niebezpieczne. To są ruiny, jeżeli otworzę portal kilka centymetrów w złą stronę, wychodząc możemy coś zrobić, a po drugie: ostrzegałem cię w domu, że po dzisiejszej pracy magii zostało mi na portal w jedną stronę, a na portal powrotny będziemy musieli zaczekać ze dwie godziny po przeniesieniu się tutaj, by mi się zregenerowała chociaż część magii. Mówiłeś, że ci to nie przeszkadza, tak bardzo chciałeś tu przyjść. Poza tym widok jest piękniejszy, jak się tam wejdzie samemu. Gdzie twoja chęć odkrywania i pęd do przygody?

-zostały na dole- odparł Finis.

-dobrze, odpocznijmy chwilę.

Cav zdjął plecak, wyjął z niego butelkę wody i podał ją bratu. Finis wziął od niego butelkę, po czym się napił.

-to był kiedyś bardzo ładny zamek, wiesz?- rzekł Cav, gestem pokazując otaczające ich ruiny- teraz jednak niewiele z niego zostało... Widzisz, nawet największe i najwspanialsze budowle kiedyś upadają. Tak jak potwory- Finis spojrzał na brata ciekawy, do czego ten zmierza- wiesz... Jeszcze niedawno wydawało się, że wszystko jest idealnie...a potem stało się to... Czasy świetności naszego świata przeminęły, coś się szykuje. Chcę, żebyś wiedział, że wszyscy i wszystko mają swoje wzloty i upadki. Teraz może niewiele z tego zrozumiesz, ale będziesz widział o co chodzi, jak będziesz starszy.

Finis oparł się o brata, a ten objął go ręką i przycisnął go do siebie. Nie miał do niego pretensji o to, że się zmęczył. Jego dusza była słaba, źle się rozwijała, według lekarzy lata temu miał nie dorzyć porodu. Teraz żył tylko dzięki temu, że gdy się urodził ich matka oddała całą energię ze swojej duszy, by wzmocnić duszę syna. I tak zostali sami z tatą... Ale jego mały braciszek żył, mimo tego, że był jedynym potworem w ich świecie niezdolnym do używania magii i dosyć szybko się męczył.

Spojrzał na słońce powoli chylące się ku zachodowi, a następnie na czekającą ich jeszcze drogę. Byli już blisko szczytu murów, potem czekała ich jeszcze wspinaczka na wieżę. Jeżeli się nie pospieszą, złapie ich tu zmrok. Zamknął oczy i przyzwał magię, sprawdzając ile jej się zregenerowało. Uśmiechnął się lekko wpadając na pewien pomysł.

-co ty na to, by podlecieć na blasterze?- zapytał Cav- wtedy zdążymy wejść na górę przed zachodem słońca, ale będziemy musieli zaczekać chwilę dłużej na powrót do domu.

Sama czaszka blastera nie zużywała dużo magii, nie powinien mieć problemów z przyzwaniem jej. Dużo magii zużywał dopiero wystrzał z blastera.

-nie mówiłeś wcześniej, że ruiny nie lubią magii?-zapytał Finis.

-hej, ta wycieczka to twoja urodzinowa niespodzianka, nie pozwolę by ominął nas zachód słońca na wieży tylko dlatego, że szef nagle zmienił plany i kazał mi przerzucać portalami ponad sześćdziesięcioosobową wycieczkę, przez co wyszliśmy kilka godzin za późno. Myślę, że możemy zaryzykować jeden blaster, byłem tu dzisiaj z wycieczką, wieża raczej nie zamierza się dzisiaj zawalić. Portal mógłby być zagrożeniem, gdyż jego powstawanie narusza strukturę rzeczywistości tworząc "nielegalne" skróty, otwierając go w ruinach mógłbym przez przypadek naruszyć ich strukturę i sprawić, że wszystko się zawali, ale balster to po prostu jak kolejna osoba.

Finis lekko skinął głową, a Cav podniusł lekko rękę przywołując czaszkę blastera, po czym wskoczył na nią i wyciągnął rękę do brata, pomagając mu wejść.

-trzymaj się- powiedział Cav, kierując blaster w stronę wieży.

*****

Zachód słońca podziwiany z wieży ruin zamku był widokiem wartym wspinaczki. Bracia siedzieli w dużym oknie z nogami swobodnie zwisającymi na zewnątrz.

-dziękuję- powiedział Finis, patrząc z zachwytem na feerię barw nad horyzontem odbijającą się w wodach dużego jeziora. Uwielbiał zwiedzać nowe miejsca i odkrywać świat. Zazdrościł bratu, że ten może przenieść się gdzie chce i kiedy chce...i że widział inne światy. Cav obiecał mu kiedyś, że zabierze go do innych światów, gdy ich ojciec uzna, że jest już wystarczająco duży i taka wycieczka mu nie zaszkodzi... A teraz było to już niemożliwe. Wiedział, że gdyby jego dusza nie była taka słaba, Gaster pozwoliłby mu już dawno iść z bratem do innego świata i wtedy zwiedziłby chociaż jeden, zanim zostali odcięci.

-chodźmy już - powiedział Cav, wyrywając brata z zamyślenia- obiecałem tacie, że wrócimy zanim zrobi się całkowicie ciemno. Poza tym nie chcemy schodzić całkiem po ciemku.

Obaj wstali i skierowali się w stronę schodów. Cav przyświecał latarką, gdyż wpadające przez okna resztki światła dnia nie dawały wystarczająco wiele światła.

Gdy byli w połowie drogi nagle wieża się zatrzęsła. W ścianach powstały pęknięcia, a z sufitu zaczęły spadać kamyczki. Cav odruchowo przysunął do siebie brata i stworzył nad nimi czaszkę blastera.

-biegniemy!- krzyknął Cav, tworząc pod sufitem kolejne blastery. Okna wieży na tym poziomie były zbyt małe, by przez nie wyskoczyli, a zrobienie dziury w ścianie odpadało.

Biegli w dół schodów, osłaniani z góry przez blastery. Nagle Finis zatrzymał się, łapiąc powietrze. Cav stanął obok brata. Schody przed nimi były już tylko stertą gruzu leżącego gdzieś w dole.

Cav złapał brata za rękę. Mógł spróbować teleportacji, jednak wiedział, że jest ona ostatecznością. W takim otoczeniu mogli zabrać ze sobą spadający kamień albo zmaterializować się wewnątrz sterty kamieni będących kiedyś ścianą... Wszyscy mu mówili, że czasami naginał znane im prawa magii, ale niektórych nie dało się ominąć. Bezpieczniejszą opcją byłby portal, sięgnąłby dalej niż teleportacja, a nie musiał się bać, że zawali nim budynek, skoro ten i tak się już walił.

Spróbował otworzyć portal, jednak nic się nie stało. Spróbował więc z teleportacją. Cicho przeklął.

-nie mam już wystarczająco wiele magii, by nas stąd zabrać...- powiedział Cav- kończy mi się nawet magia potrzebna do utrzymania blastera nad nami...

Finis ścisnął mocniej dłoń brata. Wiedział, że musi być jakieś wyjście z tej sytuacji... Nie mogli zginąć, nie teraz, nie tutaj...

Nagle Cav poczuł nagłe szarpnięcie za rękę i zobaczył, jak jego brat osuwa się na ziemię. Jednocześnie poczuł dziwny przypływ magii. Podniusł brata i zeskoczył z nim ze schodów. Czuł pęd powietrza wokół niego. Odruchowo otworzył pod sobą portal, do którego wpadł razem z bratem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro