(a/n)
Hejka.
To była dziwna rzecz do napisania. Słuchałam nieco muzyki i byłam w stanie lekkiego zaćpania psychicznego przez migrenę, i jakoś to wyszło, więc po prostu to skończyłam. Na początku miało to być oneshotem, ale w końcu było w tym za dużo przerw, żeby wyglądało to dobrze jako jeden kawałek tekstu, więc opublikowałam to jakoś coś takiego.
Nie oglądałam YOI od trzech lat, od kiedy wyszło. Nie pamiętam za dużo z serii, tak samo z postaci, więc ech, kto wie, jak to wyszło. Zmieniłam parę rzeczy, jak to, jak spotkał się Yurio i Viktor z kanonu, ale to nie zmienia aż tak dużo w serii, więc. Na pewno rodzina Yurio i Viktora będzie zupełnie inna, kiedy ją w końcu spotkamy w kanonie, bo no, tak zawsze jest.
Sentencja z tytułu (i opisu) pochodzi z Lucky Ones Lany del Rey, bo słuchałam tego praktycznie cały czas, gdy pisałam.
Nie chciałam, żeby ta historia miała jakieś szczególne zakończenie; chciałam zacząć od Yurio i Viktora, i na nich skończyć, bardziej opowiadając o tym, jak Viktor nauczył się żyć tak, jak chce i skończyć na tym, kiedy Yurio dorasta, zaczyna uczyć się o tym, jak nie wie za dużo o sobie i tego, jaki chce być, a jaki nie. Ciężko jest żyć w jego skórze, tym bardziej w świecie, gdzie ludzie nieustannie porównują go do Viktora, którego ciężko dogonić; ale czy chce, czy nie, Yurio i Viktor są do siebie podobni i muszą sobie z tym poradzić.
Nie jest to super długie w całości, ma jakoś 11k słów, więc to prosta rzecz do przeczytania na raz/dwa, zastanowienia się nad różnymi rzeczami i ruszenia dalej. Chciałabym kiedyś napisać takie historie, wypełnione krótkimi scenami i wstawić je na raz z YOI, czy innych fandomów, więc hmm, zobaczymy.
Dzięki za przeczytanie, do... kiedyś.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro