9
Kiedy włosy Yuriego są już na tyle długie, że ocierają mu się o kark i sprawiają, że nerwowo porusza się na wszelkich rozmowach z prasą, Viktor zaczyna prawie mimowolnie bawić się swoimi, znacznie krótszymi, sięgającymi mu z przodu ledwie do połowy oczu.
Po jednym z takich wywiadów Szminka zjawia się w białej sukience i czerwonym płaszczu, wyglądając na jeszcze bardziej irytująca niż zazwyczaj. Na lodowisku są jeszcze tylko dwie osoby; Viktor i Yakov, stojący po dwóch innych stronach balustrady.
I mimo że posyła Viktorowi spojrzenie, które krzyczy „odejdź", ten nie rusza się z miejsca. Yakov również nie reaguje, tak Szminka jedynie przewraca oczami i w końcu zaczyna:
— Wyjeżdżam do Norwegii.
Yakov patrzy na nią, zdumiony.
— Yuri...?
— Zostanie z moim ojcem — mówi, brzmiąc tysiąc razy sztywniej niż zazwyczaj. — Zostanie oficjalnym opiekunem, więc chcę, żebyście wykreślili mój numer z rejestru... on będzie zajmować się Yurim, ja nawet nie byłabym w stanie tutaj przyjść, gdyby coś się stało...
Oczywiście.
— Więc będzie ze swoim dziadkiem, tak? — Yakov brzmi profesjonalnie, jak zawsze, gdy rozmawiał ze Szminką. — Będzie także podróżował z nim, tak?
Kręci głową. O-czy-wi-ście.
— Och, nie, tata jest na to za stary. Yuri będzie podróżował sam.
Viktorowi moment zajmuje policzenie, ile Yuri ma lat — gdy w końcu mu się udaje, jedyne co jest w stanie z siebie wypuścić, to zirytowane westchnięcie.
— Trzynastolatek bez matki — mamrocze pod nosem, mimo że ta rozmowa nie dotyczy jego, Viktor nie powinien się angażować, to nie jego sprawa. — Fantastycznie.
— Da sobie radę.
Nawet na niego nie spojrzała.
Yakov też nie wygląda na szczególnie zachwyconego tą informacją.
— Jest pani pewna? Yuri nadal jest dzieckiem...
Szminka marszczy brwi. Viktor nie mógł nic poradzić na to, że widział to w jakiś sposób za lepszą opcję; kto wie, może dziadek Yuriego był nieco lepszy w byciu człowiekiem. Uśmiecha się, najszczerzej, jak tylko potrafi i odzywa:
— Ja też podróżowałem sam, od kiedy miał--
— Mój syn nie jest taki jak ty — przerywa mu. — Pod żadnym względem.
Szminka na jej ustach jest roztarta, a jej kolor jest wyblakły. Przez moment, Viktor czuje, że nie jest w stanie oddychać — jest jednak na to wszystko zdecydowanie za stary, żeby jakkolwiek się jej słowami przejąć. Yakov, oczywiście, nie reaguje od razu i zamiast tego, przenosi swój wzrok na drugiego mężczyznę. Oczekuje odpowiedzi na to, czy powinien coś powiedzieć — z drugiej strony, Viktor nie widzi w jej słowach nic aż tak paskudnego.
— Nie jest — mamrocze beznamiętnie. — Oczywiście, że nie jest.
W oczach Yuriego czają się w końcu rzeczy, których Viktor nigdy nie widział w swoich.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro