Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41

           — Ach! Yuri, kochanie!

           Mila prawie łamie nogi, tak szybko ucieka w bok, unikając pary długich paznokci, nieskierowanych konkretnie w nią, ale zbyt blisko jej, żeby mogła uniknąć jakiegoś drobniejszego urazu. Nie powinna tutaj w ogóle być, tak przez moment, Viktor chce myśleć o tym, jak o karmie; przy tym, kiedy ostatnio sprawdzał, Szminka również nie miała wstępu do męskiej szatni.

           — Widziałam twój występ w Barcelonie! — krzyczy dalej, ściskając Yurio i tuląc go do siebie tak mocno, że wydał z siebie jakiś dziwny, dźwięk. — Byłeś niesamowity, skarbie! Naprawdę! Pokazałam go wszystkim, wszystkim, jestem taka dumna!

           Mila patrzy na Viktora z paniką w oczach, a gdy nie dostaje żadnej odpowiedzi, odwraca się i czym prędzej ucieka z szatni w stronę lodowiska. Mieli, technicznie, przerwę; teraz może było jednak nieco bezpieczniej z tamtej strony.

           — Dzięki — odpowiada w końcu Yurio, a Viktor zaciska usta, starając się nie zaśmiać. — To było półtora tygodnia temu — zauważa w końcu.

           — Nie mogłam przylecieć wcześniej...

           Kiedy drzwi trzasnęły za Milą, Szminka oderwała się od ściskania swojego syna i rozejrzała po szatni. Zauważając Viktora, uśmiecha się w irytujący sposób i podchodzi nieco bliżej.

           — Słyszałam, że się zaręczyłeś. — Jej głos ocieka miodem tak słodkim, że Viktorowi robi się niedobrze. — Ach, w dwadzieścia osiem lat... Jak ja tyle miałam, Yuri, miałeś już wtedy osiem lat, prawda? Pamiętasz? — Nie czeka nawet, aż jej syn jakkolwiek zareagował; skrzywiła się nieznacznie, znowu zwracając się do Viktora. — Ale nie będziesz miał dzieci, więc to chyba niezbyt istotne...

           Był to tylko jeden raz, kiedy Yuuri, machinalnie powiedział, że chciałby kiedyś mieć córkę — byli na lodowisku i zaczynały się kolejne zajęcia, a dwie małe dziewczynki, na oko w całkiem podobnym wieku, drażniły się ze sobą na jakiś temat po japońsku, ciągając się nawzajem za kucyki i śmiejąc radośnie za każdym razem, gdy to zrobiły.

           Nie rozmawiali na ten temat. Mieli czas, oczywiście; Viktor po prostu wiedział, że Yuuri chciał mieć pewnego dnia dzieci.

           — Dziękuję — mówi krótko, ale chłodno.

           Kiedy Yurio rzuca mu delikatnie spanikowane spojrzenie, robi mu się głupio, ale nie może nic poradzić na to, jak bardzo nie potrafi znieść tej kobiety.

           — Mamo — odzywa się Yurio, a jego głos drży bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej; przynajmniej z tego, co Viktor pamiętał. — Chodź, pójdziemy coś zjeść, mam prze--

           — Najpierw musimy zapytać twojego trenera — odpowiada natychmiast. Znowu patrzy na Viktora. — Gdzie jest Yakov?

           — Yakov nie trenuje Yuriego w tym roku. — Brzmi profesjonalnie, oczywiście, jak zawsze. — Możecie iść, ale wróć przed szesnastą, dobrze, Yuri?

           Tyle wystarczy, żeby zacisnęła swoje czerwone usta w cienką kreskę.

           — Ty go przejąłeś? Dlaczego nic mi o tym nie wiadomo?

           — Dziadek i ja--

           — Dlaczego nic mi o tym nie wiadomo? — powtarza z naciskiem, a Yurio zagryza wargę, patrząc na nią bardziej zdesperowany, niż cokolwiek innego. — Czyj to był pomysł? Twój?

           Viktor nie odpowiada. Nie ma sensu, tak szczerze — jeżeli nawet powie jej prawdę, jedyne co zrobi, to zacznie wyżywać swoje uczucia na swoim synu. Stał więc w miejscu, patrząc na nią, z Yurio pomiędzy nimi, który wyglądał, jakby lada moment miał wybuchnąć.

           — Z ostatnim chłopcem, jakiego trenowałeś, wziąłeś i się zaręczyłeś — powiedziała chłodno. Chłopcem, powtarza w myślach Viktor i śmieszy go to, że Yuuri, dwudziestoczteroletni mężczyzna, nagle stał się w jej ustach nikim innym, niż „chłopcem". — Myślę, że to wystarczający powód, żeby na ci--

           — Mamo! Chodź!

           Yurio nie ma dłużej do tego wszystkiego cierpliwości; łapie kobietę za nadgarstek i nim ta może powiedzieć cokolwiek więcej, ciągnie ją za sobą do wyjścia z szatni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro