24
I kiedy po raz pierwszy zdarza się im, że Yuuri przesuwa palcami pomiędzy jego kosmykami i plączę się w nich, pociągając Viktora na tyle mocno, że w jego oczach natychmiast pojawiają się łzy, przechodzi go dreszcz. Zatrzymują się w pół pocałunku, w pół oddechu, kiedy Yuuri gwałtownie wyciąga swoje dłonie, ciągnąć mocniej i jedyna rzecz, która powstrzymuje go od poskoczenia do góry, jest ułożonym na nim Viktor.
Milczą przez moment i zostają w tym stanie absolutnej bezczynności, wpatrując się w dłoń Yuuriego, spomiędzy którego palców wysunęło się parę srebrzystych w nikłym świetle lampy nocnej i opadło na pościel, na której leżeli.
Nie byłoby może to aż tak dziwne czy nietypowe, żeby nie reakcja Yuuriego, na którego Viktor przeniósł w końcu oczy; wyglądał na zaskakująco zawstydzonego, ale w końcu — poza lodowiskiem, Yuuri wstydził się praktycznie wszystkiego.
— Przepraszam — mówi w końcu, a jego głos jest tak piskliwy, że Viktor nie wie, jak to w ogóle możliwe.
W tym świetle jego usta są czerwone i interesujące, a oczy tak ciemne, że Viktor nie jest nawet w stanie dostrzec jego źrenic.
— Nic się nie stało — odpowiada, kryjąc śmiech czający się w jego głosie. — Było całkiem miło — zażartował, kompletnie przy tym nie żartując.
Może mógłby mieć znów nieco dłuższe włosy?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro