Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

          To ironiczne, że od wyrywania włosów zamkiem wśród zaśnieżonych alejek Petersburgu, dotarł do tarzania się po lodzie, na kamerach milionów osób; nie mija nawet chwila, a Viktor otacza ramieniem Yuuriego wśród fleszy, skierowanych tylko na nich, z telefonem wibrującym w kieszeni jego płaszcza. Nie obchodzi go już nic, a policzki Yuuriego nigdy nie wracają do swojego naturalnego, niewściekle czerwonego koloru tego wieczoru — żegnają się więc wcześniej z całą resztą łyżwiarzy i idą do pokoju Yuuriego.

           — Gratulacje. — Jest to może trzydziesty raz, kiedy Viktor to mówi, ale może i tyle byłoby za mało. — Byłeś świetny, Yuuri.

           — Dziękuje.

         Gdy ściąga z oczu swoje okulary, Viktor natychmiast podchodzi bliżej — w końcu, prawda? W końcu, po tylu miesiącach-- położył dłonie na ramionach Yuuriego i chciał się pochylić, pocałować go po raz drugi tego dnia, drugi w całym ich życiu; ale Yuuri po prostu od niego odskoczył.

           — Przepraszam? — mówi natychmiast, delikatnie zaskoczony, a Yuuri jedynie kręci nerwowo głową.

           I mruży oczy, przybierając swoją „poważną" minę.

         — Jesteś poważny, prawda? — pyta, a w jego głosie czają się uczucia, które Viktor chce rozebrać po kolei, zrozumieć je wszystkie i ucałować, sprawić, żeby przestały mieć już taką wagę. — Nie chcę-- — Zagryza swoją dolną wargę. — Nie chcę się w to po prostu bawić, Viktor.

           Trochę za późno, biorąc pod uwagę, że tego wieczoru są na językach tysięcy; Viktor jednak tego nie mówi, bo to w niczym nie pomoże, to nic nawet nie znaczy.

         — Świetnie — odpowiada i dotyka jego policzka, sunie palcem po żuchwie i ujmuje jego podbródek, unosząc go nieco wyżej. — Chcę być poważny.

           Yuuri otwiera swoje zmęczone oczy nieco szerzej, a na jego czole robią się ledwie zauważalne zmarszczki.

           — I nie żartujesz?

         Dlaczego taki jesteś?, pyta irytujący głos w jego głowie, ale Viktor jedynie się uśmiecha; oczywiście, że wie dlaczego. Nie rozumie do końca, ale mają przed sobą miesiące-- nie, mają przed sobą lata — i z tym, ma czas, żeby zrozumieć każdy z tych odruchów, który każe Yuuriemu odrzucić jego gesty i słowa, nieważne jak frustrujące by to nie było.

         — Oczywiście. — Yuuri nadal na niego patrzy miną, która ma za sobą zbyt wiele. — Nawet nie wiesz-- och, Yuuri — mamrocze, gdy jego język kompletnie już zdrętwiał. — Czekałem na ciebie zbyt długo, żeby żartować.

           I Yuuri w końcu się poddaje, uchylając swoje usta nieznacznie, ale wystarczająco, żeby Viktor uznał to za zgodę na to wszystko; i jego wargi są chłodne i szorstkie od całego dnia na lodowisku, a jego usta są słodkie od naleśników, które jadł wcześniej. I och, to jest takie błogie, że Viktor nie jest w stanie zrozumieć, jakim cudem wytrzymał te wszystkie miesiące bez tego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro