Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

 Zniknęłam w cieniu i pojawiłam się u wrót zamku Lucyfera. Zawsze jak na niego patrzę wywołuje u mnie te same uczucia; strach, zachwyt i zazdrość. Każdy demon o takim marzy. Wielki zrobiony z czarnej cegły zamek o pięknym i upiornym wystroju. Zadzwoniłam do bramy. Jak zwykle otworzyła mi jakaś umęczona dusza i zaprosiła do środka. Ogród otaczający zamek był o dziwo bogaty w rośliny. Piękne ciemne pnącza wiły się po ścianach i kwitły krwistymi winogronami. Drzewa były bezlistne. Zamiast tego kwitły różnymi kwiatami, oczywiście w piekielnych kolorach. Na ziemi poza wspaniałymi kwiatami i krzakami z krwistymi owocami, z ziemi wydostawały się kamienie szlachetne wszelkiego rodzaju. Ścieżkę na której szłam wykonano właśnie z nich, dzięki czemu błyszczała w ciemności, jak same kamienie. Poza tym było tu wiele fontann i rzeźb wszelkiego rodzaju. Wszystko komponowało się wspaniale i otaczało cały zamek. Mimo to nie był ani trochę monotonny. 

 Wchodząc przez wielkie, czarne drzwi z wyrytymi sposobami tortur, znalazłam się w wielkim holu. Podłoga, jak praktycznie wszystko w pomieszczeniu było czarne. Wykonana z marmuru została idealnie wypastowana. Na oknach wisiały piękne krwiste firanki, a po środku rozciągał się tego samego koloru dywan. Zmierzał on w kierunku równoległych drzwi. Poza nimi z pomieszczenia można było przejść schodami po obu stronach. Na ścianach wisiały obrazy z duchami w środku. Wszystkie się ruszały i rozmawiały. Jedne grały w karty inne krzyczały w rozpaczy, a jeszcze kolejne skakały z obrazu do obrazu. Muszę przyznać, że widok zwalał z nóg. Nad głową wisiał wielki żyrandol zdobiony czaszkami to ludzi, to jakiś zwierząt. Oczywiście pomiędzy obrazami również były pochodnie wystające z tych samych czaszek. 

 Gdy podeszliśmy do drzwi one otwarły się, a ja weszłam do sali tronowej Lucyfera. Siedział na wielkim tronie, a obok niego dwa mniejsze. Jeden dla Lucka, którego, aktualnie nie było, a drugi dla jego pięknej żony. Jest idealna. Ma piękne czarne długie włosy związane w warkocz z wplecionymi kwiatami z ogrodu i połyskujący welon z pajęczyny. Do tego na czole gościł jej przecudny diadem. Ubrana w gotycką czarną suknie wyglądała jak prawdziwa królowa mroku. Nadmienię, że też taką chce. Na głównym tronie siedział sam władca. Miał dłuższe również czarne włosy i piękne czarne oczy. Jego cera była bledsza od żony, co nie zmienia faktu, że wyglądał potężnie. Ubrany w dostojny strój prosto z baroku pasował idealnie do swej drugiej połówki. Oczywiście był czarny. Na jego głowie była wielka srebrna korona. Wspaniale zdobiona, zresztą jak i diadem. Uklęknęłam przed nimi. 

- Wzywałeś - powiedziałam dalej schylona

- Powstań córko Davida - rozbrzmiał głos Lucyfera

 Był aksamitny i władczy. Przynosił jednocześnie lęk jak i ukojenie. A przynajmniej dla demonów. Jest idealnym władcą i mało kto wie co mu chodzi po głowie. Jego mina była niewyraźna. Nigdy nie wiadomo jakie skrywa uczucia. Zrobiłam co kazał i zobaczyłam lekki uśmiech na twarzy Marty. Lubiła mnie, a ja ją. Może to dzięki temu, że mój ojciec był jej opiekunem i to on ja tu przywiózł. No wiecie Lucyfer był samotny, więc wypatrzył sobie kobietę i ją sobie przywłaszczył. Kobieta mimo wcześniejszej odrazy i oburzenia, w końcu sama zakochała się w władcy piekieł. 

- Jak zapewne przekazał ci mój syn jestem zmęczony twoimi kłótniami z bratem - zaczął, a ja przytaknęłam - Tolerowałem je z ważywszy na to, że twój ojciec był moim najlepszym sługą i przyjacielem. Do czasu, aż zakochał się w tej śmiertelniczce - to zdanie wręcz wysyczał 

 Przełknęłam ślinę, ale nie przerywałam mu. Rada #1: Jak kiedykolwiek staniecie przed nim nie przerywajcie gdy mówi. To byłoby ostatnie co byś zrobił, lub zrobiła przed śmiercią i skazaniem na jakąś karę. 

- Mój mąż chciał powiedzieć, że szanuje cię, ale nie pochwala tego co robisz - wtrąciła się Marta

 Tak tylko jej wolno się wcinać w jego słowo. Ach ta miłość. Nawet ich dopadła. Miejmy nadzieję, że mnie nie.

- A także ostrzega, że to ostatnia kłótnia jaką prowadzisz z bratem. Jeśli będzie choć jedna po niej, nie będzie mnie interesowało kto zaczął. Obojgu odbiorę swoje błogosławieństwo, a wież co to oznacza, prawda? - spytał, a ja niepewnie pokiwałam głową

- Oczywiście 

- To dobrze i radzę ci nie popełnić tego błędu co ojciec - powiedział

 Przytaknęłam i ponownie się pokłoniłam. Gdy dostałam pozwolenie wyszłam. To było stresujące, ale myślę, że nie jest tak źle, a przynajmniej mogło być gorzej. Postanowiłam wrócić i wytłumaczyć im to co muszą wiedzieć. Ostatni raz spojrzałam na zamek Lucyfera.

- Nie zawiodę - powiedziałam pewnie

 Zamknęłam oczy i został po mnie tylko kłębek mgły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #avengers