3.
Gdy tylko rano wstałam miałam szczerą nadzieję, że to wszystko co wczoraj się wydarzyło to był tylko sen. Ale jak tylko wstałam, a raczej próbowałam, bo jak tylko się podniosłam to padłam jak długa na twarz. Gdy tylko się odwróciłam zobaczyłam swoją nogę w bandażu, który wczoraj nałożyłam i nic więcej. To jak ja mogłam się wywalić? Nie ma nic o co mogłam się potknąć. Nic a nic. Potem tylko zobaczyłam swojego ojca w drzwiach. Miał szeroko otworzone oczy najwyraźniej zaskoczony czymś, ale nie mam pojęcia czym. Jakby ducha zobaczył.
- Tato o co chodzi?
Ten chwilę nic nie odpowiadał ale potem potrząsnął głową.
- Nic a nic skarbie. Zamyśliłem się trochę. Co ty tak wcześnie na nogach. To nie sobota
- Wiem tato, ale chyba zostawiłam coś na kampusie i muszę po to się wrócić
- Masz uważać tylko jasne?
Lekko się uśmiechnęłam i wstałam na nogi otrzepując się
- Oczywiście tato. Nie masz co się martwić
Wzięłam coś na przebranie i poszłam do łazienki. Dość szybko załatwiłam poranną rutynę i zeszłam na dół do kuchni biorąc coś tylko na szybko do jedzenia i wyszłam z domu z tostem jeszcze w ustach. Umówiłam się jeszcze z swoim znajomym Andrew dziś na chwilę. Może jemu opowiem co się wczoraj stało. Na bank nie będzie mi wierzył na początku aż nie zobaczy nogi. Tego jestem pewna na sto procent. Umówiliśmy się w fast foodzie nie daleko. I tak jak myślałam. Siedział przy stoliku na zewnątrz z frytkami. A to menda jedna! Poczekać na mnie nie mógł! Przełknęłam resztkę tosta i weszłam innym wejściem tylko po to aby zamówić sobie shake malinowy. I o dziwo. Tym co dawał moje zamówienie był ten chłopak na motorze. Ale nie znałam jego imienia. I jeszcze bardziej byłam zdziwiona jak to on zaczął ze mną rozmowę
- Hej. To ty jesteś tą dziewczyną co wczoraj widziałam przy wejściu zgadza się?
- Umm tia. Ale na pewno widzieliśmy się jeszcze wcześniej
- Wiem wybacz. Jack
- Amethyst. Miło poznać. Pracujesz tutaj?
Tak wiem wiem. Głupie pytanie z mojej strony ale no. Musiałam
- Tia. Etatowo
Szczerze? Chyba lepsza praca niż ta co miałam praktyki w nowym jorku w Stark Industry. Dajcie spokój. Tam też byłam w pewny sposób znudzona. Nawet jak to byli ci z najnowocześniejszym sprzętem, to dla mnie wciąż to było za mało. No i główny szef a raczej były szef nie żyje więc nie mogłam też się "uczyć" od mistrza. Chwilę jeszcze z Jackiem rozmawiałam, aż nie musiał wracać do pracy. Wtedy się pożegnałam z nim i wróciłam do Andrew. Pomińmy to że mój starszy brat też ma na imię Jack. I jak się bliżej poznało, to wcale nie był taki dziwny. Przynajmniej mogłam zgadywać skąd ma taki motocykl. Ale wracając. Usiadłam obok swoje przyjaciela i lekko wypiłam swój shake, opowiadając mu powoli co się wczoraj stało na egzaminie o prawo jazdy
- Żartujesz
- Nie. Nie żartuję. Jak niby miałabym sama sobie załatwić tak nogę co?
Nawet nie zauważyłam, że Jack wyszedł na zewnątrz zajmując się stolikami na zewnątrz
- Przez to mogę uwierzyć bo taka fajtłapa jednak nie jesteś. Ale wciąż. To prawie nie realistyczne
- Wiem i też myślałam rano że to jakiś sen ale nic z tego
- I co teraz?
Westchnęłam głośno. Wiedziałam że tamtej robot czy może kosmita mi nie odpuści. Więc...Czemu miałam to tak daleko gdzieś? Halo przecież tu mogło chodzić o moje życie, ale nic. Nic a nic! Nawet miałam gdzieś jak mój soulmate się nic a nic nie odezwał w mojej głowie gdy skończyłam 18 lat. Więc why. Wypiłam swój shake do końca i wyrzuciłam do kosza
- Nie wiem Andrew. Ale muszę na kampus iść bo coś wczoraj chyba zostawiłam
- Uważaj na siebie Amethyst
- Nie jesteś pierwszą osobą co mi to mówi. Do zobaczenia
Pomachałam mu na pożegnanie i ruszyłam do szkoły. Pojechałam autobusem trochę drogi siedząc czasami na telefonie i gdy wysiadłam na odpowiednim przystanku, schowałam telefon i ruszyłam do budynku. Byłoby tak pięknie prawda? SKUCHA! Bo zanim nawet weszłam na schody poczułam jak coś mnie łapie i potem usłyszałam kliknięcie pasów. No cholera jasna!
- Ha. Już chciałaś wejść ale nie byłem szybszy od ciebie
- Hej! Wypuść mnie!!
Szarpałam się z pasami, ale na nic mi się to stało. Nawet w hamulec kopnęłam ale nic a nic.
- Nie szarp się i nie udawaj odważnej! Widzę że się boisz
Dobra może odrobinę ale nie tak dużo. Aż potem nie zauważyłam tamtego motocykla Jacka bez niego i ten drugi samochód! Uderzyli w ten co mnie porwał ale on nic
A- Wypuść ją Speedtwitch!
- Odwal się Arcee!
Ten tylko w nią uderzył nieco spychając z drogi a potem poczułam dość sporo powietrza i dostrzegłam drugiego robota zamiast tamtego pojazdu. Wyrwał drzwi tego całego Speedtwitcha i mnie wydostał. Słychać było jego krzyk z bólu i potem znowu zmienił się w robota tym razem trzymając za ramię
B- Nic ci nie jest?
- N-nie
Ale mi się chciało zwymiotować po tym wszystkim!! Odstawił mnie na ziemię
B- Schowaj się
Oczywiście że to zrobiłam bez żadnego ale. A nawet coś więcej. Zwiałam z powrotem tam gdzie miałam iść. Po prostu miałam dość tego wszystkiego. Nawet nie chciałam nic więcej wiedzieć. Po prostu chciałam mieć spokój
Pov. Arcee
Gdy tylko zajęliśmy się Speedtwitchem, aż znowu nie uciekł odwróciliśmy się razem z Bulkheadem tam gdzie powinna stać ta dziewczyna. Ale co? Nie było jej!
- Jak ona tak szybko zwiała!
- I znowu musimy jej poszukać. Ona nie wie że to dla jej bezpieczeństwa?
Koniec końców i tak z Bulkheadem pojechaliśmy do miast i znaleźliśmy ją jak wychodzi z szkoły. Wtedy to ja zaczęłam
- Tu jesteś
- Nie możesz tak nam uciekać
- A może ja właśnie chcę uciekać! Chcę po prostu świętego spokoju od tego!
Rozumiałam ją akurat. No i było widać że była zdenerwowana. Ale musieliśmy ją zabrać do bazy. To było dla jej bezpieczeństwa.
- Słuchaj wiemy że możesz być nieco rozdrażniona tą sytuacją, ale musisz z nami pojechać. To dla twojego bezpieczeństwa
Westchnęła tylko i chwilę jakby biła się z myślami, ale w końcu kiwnęła głową
- No dobrze...Niech wam będzie
Zabrał ją Bulkhead i potem ruszyło się do bazy. Ale chyba nam zaufa, albo już to zrobiła jak Bulkhead nie skończył poobijany ze środka czy nie miał jakiejś innej niespodzianki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro