Rozdział 9
Bruno
Każda minuta dłużyła się niczym stulecia. Nie wiem jak długo już stoję w tej cholernej kolejce ale powoli zaczyna mi się już to ulewać, z resztą nie tylko mi. Pewien koleś stojący za mną był już tak wkurzony ,że zrobił się cały czerwony i cały czas gadał do siebie ale na tyle głośno abym mógł usłyszeć same przekleństwa. Nie rozumiem jak oni mogą tak traktować ludzi...
- Następny – usłyszałem po chwili i kolejna osoba podeszła do okienka podczas gdy inna z płaczem je opuszczała. Przede mną stała już tylko ta jedna osoba która jest już przy okienku... wdech i wydech ni możesz tutaj zrobić afery bo cię wsadzą ! – powiedział mój wewnętrzny głos. Musisz być cierpliwy! Musisz
Po kolejnych minutach czekania na szczęście nastała moja kolej. Ucieszony a zarazem wykurzony podszedłem do okienka.
- Dzień dobry – powiedział policjant siedzący z biurkiem – w czym mogę pomóc ? – powiedział znudzonym głosem
- Ja chciałem zapytać się o Davida Darc’a ... przywieźli go państwo dzisiaj
- A ten – ożywił się strażnik – chwileczkę – zaczął coś energicznie wpisywać do komputera. – jest ! -powiedział po chwili wyraźnie sam z siebie zadowolony – zaraz panu wszystko napisze na kartce proszę chwileczkę zaczekać – sięgną po kartkę i po długopis i zaczął na niej skrobać
- Oczywiście ,że zaczekam – zaparłem się łokciem o parapet i wlepiłem wzrok na pewien obraz wiszący tusz nad głową policjanta. Był bardzo smutny a zarazem wesoły ale również bardzo tajemniczy. Przectwaiał on parę kochanków których ktoś siłą próbował rozdzielić ale oni zawzięcie i kurczowo trzymali się siebie na wzajem.
- Halo proszę pana – z transu wybudził mnie policjant zza biurka. Popatrzyłem się na niego ze zdziwieniem- widzę ,że się panu podoba mój obraz- powiedział z dumą – namalowałem go jak miałem dwadzieścia lat ale jakoś nie mogłem z tego wyżyć więc dlatego pracuję w policji – uśmiechną się do obrazu.- podoba się panu ? – zapytał zdziwiony
- Pan się jeszcze pyta ? Jest jaki ... realistyczny...- powiedziałem po chwili zamyślenia
- tak panu się wydaję? Dziękuje bardzo – uśmiechną się do mnie po czym podał mi do ręki pewien papier
- Tu ma pan wszystko dokładnie rozpisane kto prowadzi sprawę i gdzie go szukać. Korytarzem do góry a następnie cały czas prosto. Powodzenia – uśmiechną się do mnie po czym skiną ręką i zawołał następną osobę.
Korytarzem do góry a następnie prosto – powtarzałem sobie jego słowa.
Kilka mim później – pokój zastępcy komedanta policji
Wszedłem do dużego i pięknie urządzonego pomieszczenia , do którego zaprowadził mnie mój rozmówca pan Peterson – wice komendant tutejszej policji
- A więc jest pan w sprawie tego smarkacza z wyścigów ...- powiedział kamiennym głosem
- Tak – chciałem zabrzmieć równie stanowczo co on
- Wie pan co mu grozi
- Rozumiem ale to dobry dzieciak nie zrobił by tego .. to znaczy na wyścigach był ale to nie znaczy ,ze on handluje narkotykami – powiedziałem błagalnym tonem
- jednak z jakiegoś powodu znalazły się w jego samochodzie
- ale to nie są jego prochy !
- A to już myto zbadamy – powiedział stanowczo – a teraz proszę już wyjść – wskazał na drzwi
Wyszedłem z gabinetu i poszedłem w stronę siedzących nieopodal Liz, Richard , Anastazja i o wszystkim im opowiedziałem
Elizabeth
Wieczór
Do domu wróciłam późno wieczorem ,wykończona i skołowana. Zdążyłam odzwyczaić się od pracy a co dopiero od pracy w policji. Ale nie ma tego złego , znalazłam kilka przydatnych rzeczy i teraz tylko czekam na telefon od Santiaga. No właśnie on ! Co on sobie wyobraża niech w końcu zadzwoni!
Nagle ciszę w pomieszczeniu przeszył donośny dźwięk mojego telefonu. Oby to był on bo jak nie ... to nie wiem co mu zrobię
Podeszłam do komody na której leżał telefon i podniosłam go powoli patrząc na wyświetlacz kto dzwoni. Niestety numer który do mnie dzwonił najwyraźniej nie należał do Santiaga. Odebrać czy nie? A jeśli to coś ważnego i nie odbiorę? A jeśli podczas tej rozmowy zadzwoni Sant i .... nie no niech będzie ,że odbiorę
Rozmowa
- Halo – powiedziałam niepewnie odbierając telefon , lecz odpowiedziała mi jedynie cisza- Halo ... proszę się odezwać – powiedziałam zdenerwowana – rozłączam się !
- Nie nie proszę się nie rozłączać – przerwał mi czyiś głos.
- Kim pan jest i po co dzwoni – powiedziałam stanowczo
- Nie poznajesz mnie Sa... to znaczy Elizabeth ?- zdziwiła mnie to pytanie. Niby kogo mam poznać? Kto do cholery jasnej dzwoni ?
- Nie poznaję może mnie pan oświecić ?- powiedziałam z ironią w głosie
- To ja ...- nie dałam mu dokończyć
- No kto ?- krzyknęłam do słuchawki
- Mat ! – krzykną równie głośno a ja zamarłam a w moich oczach stanęły łzy. Jak on ? Jak to możliwe ? przecież no nie może ....- halo jesteś tam proszę odezwij się – powiedział zmartwiony – Hej skarbie nic ci nie jest ?- „ skarbie” - na te słowa zaczęłam płakać a po moich policzkach spływały dwie długie i szerokie stróżki łez.- Hej nie płacz – usłyszałam po chwili w słuchawce – wszystko będzie dobrze już nie długo – powiedział zmartwionym głosem – obiecuje ,że wszystko się ułoży a za kilka lat jak będziemy to opowiadać dzieciom będziemy się z tego śmiać
- Jasne – powiedziałam przez łzy
- Obiecuje. Wszystko będzie dobrze ... Santiago powiedział ,że mam ci przekazać ,że w twojej skrzynce na listy są jakieś ważne dokumenty i ,że jak najszybciej masz je przeczytać... muszę kończyć nie możemy za długo rozmawiać jesteśmy oboje na podsłuchach ...- przerwał na chwilę – kocham cię i obiecuje ,że ten koszmar się wkrótce skończy.
- Też cię Kocham – powiedziałam
- pa Skarbie odezwę się – po czym się rozłączył a ja położyłam się na kanapie i zaczęłam płakać sama nie wiem z jakiego powodu bo dawno tego nie robiłam ale ... potrzebowałam się wypłakać i wyrzucić z siebie te wszystkie złe , negatywne emocję.
Skrzynka ! – nagle przypomniały mi się słowa Mata. Musze zobaczyć co Santiago mi przysłał ! Wstałam z kanapy i pobiegłam do drzwi wyjściowych. Otworzyłam je i za niemiałam- za moimi drzwiami stał nie kto inny tylko Eatan z bukietem czerwonych róż i czekoladkami ubrany elegancko w błyszczących świeżo wypastowanych butach.
- Co ty tu ? – tylko tyle błam w stanie teraz z siebie wykrztusić.
___________________
hejka jak tam ?
Mam taki pomysł na nową opoieść tylko w totalnie innym stylu . co wy na To?
piszcie :)
Buziaczki i życzę miłego czytania :*
Marci
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro