Rozdział 7
Elizabeth
Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w nowe pracy. Czy się stresuje ? Nie chyba nie. Nie ma czym poza moim byłym który nawet mnie nie poznaje co jest nawet leprze niż jakbyśmy się znali i unikali.
Ale mniejsza z nim ... moi nowi koledzy z pracy nie są tak fajni jak w Seattle ale są nie najgorsi. Nie no co ja się oszukuje ... oni są do bani , jeszcze nigdy nie wiedziałam takich sztywniaków. Masakra. Ale to też nawet lepiej bo nie będę się bała ,że komuś coś nie potrzebnego wypaplam. No zawsze są jakieś plusy , nawet najmniejsze ale są ....
Siedzę już kilka godzin w swoim nowym gabinecie i nie wiem co ja mam robić. Jako zastępca komedanta na pewno nie będę wyjeżdżać na akcję , chyba ,że od wielkiego dzwonu. Masakra ja się tutaj zanudzę na śmierć. To będzie pierwszy taki przypadek „śmierć z nudów". Nie no co ja gadam przecież wielu chciało by być na moim miejscu a ja jeszcze narzekam ...
Nagle niespodziewanie do mojego gabinetu wparował pewien mężczyzna. Był dość przystojny około trzydziestki , typowy Amerykanin o ponad przeciętnej urodzie ale... z obrączką na palcu. Szczęściara ta która go zaobrączkowała ...
- Słucham pana -zaczęłam
- Dzień dobry ale chyba pomyliłem pokoje przepraszam- powiedział zdenerwowany
- A Gdzie chciał pan dotrzeć - zapytałam
- Do komedanta ale podobno go nie ma więc co wice - powiedział powoli - gdzie mogę go znaleźć ?
- Właśnie z nim pan rozmawia - powiedziałam zdziwiona
- ALE jak to ? Przecież pani jest taka młoda i piękna i ...- przerwał na chwilę - nieważne. Skoro jednak dotarłem mam pytanie -zaczął niepewnie
- Słucham Pana
- A mianowicie zatrzymano w areszcie mojego młodszego brata i nie pozwalają mi się z nim zobaczyć i zupełnie nie wiem dlaczego. Przecież on wcale nic takiego nie zrobił ...- tak jasne ...siedzi za niewinność. Jak każdy tutaj - pomyślałam
- Poproszę o nazwisko - Powiedziałam siadając do komputera
- Blake Volt. - jak tylko powiedział nazwisko szybko je wklepałam ale nic mi się nie wyświetliło. A to jest dziwne bo ten system prawie nigdy nie szwankuje
- Jest pan pewien ,że pana brat jest tutaj.. nie mamy nikogo o takim nazwisku
- A bo to nie ... JA mam tak na imię mój brat ma na imię Luke -zaśmiał się - przepraszam
- Nie szkodzi - zabawna sytuacja - Jeszce raz jak nazwisko ?- dopytałam
-Volt . Luke Volt - powiedział wciąż lekko się śmiejąc. Po chwili na ekranie komputera wyskoczyła mi cała jego kartoteka wraz z raportem po aresztowaniu.
Zaczęłam czytać. Lecz to to tam wyczytałam ni jak się miało do tego co przed chwilą powiedział mi Blake. Z tego co wynikało włamał się na platformę policyjną i usuną akta swojego przyjaciela. Nieźle jestem pod wrażeniem ,że tak młody chłopak zrobił coś co mogło w taki znaczący sposób spowodować utratę policyjnego autorytetu. W dodatku wpadł w nieciekawy sposób. Kiedy ukradł jakiś batonik sprzedawca go nakrył i go wsadzili. Biedak tak się dać wkopać.
- Wie pan co ... Pański brat do kilku spraw się panu nie przyznał i myślę ,że powinien pan z nim porozmawiać. Proszę za mną. - wstałam i otworzyłam drzwi do mojego gabinetu.- Zaprowadzę pana do niego - mężczyzna wstał zdziwiony i podążył za mną
- Ale jak to ... przecież powiedział mi ,że batonik i to tyle ...- zaczął się tłumaczyć
- Spokojnie wszystko się wyjaśni ale myślę ,że pański brat powinien sam panu powiedzieć. Wytłumaczyć i poprosić o pomoc a pan powinien go wesprzeć i nie osądzać bo poczuje się osaczony , zamknie się w sobie i będzie to robił dalej i na większą sakle.
- Mówi pani jakby przeżyła to pani na własnej skórze.- powiedział zamyślony
- Można tak powiedzieć. Ale niech pan pamięta. Pana brat nie potrzebuje drugiego prokuratora , on potrzebuje brata , kogoś kto mu pomoże , wesprze powie dobre słowo.- powiedziałam ze smutkiem - Proszę - wskazałam na drzwi - ale nie długo bo za chwilę będzie przesłuchiwany
- Dobrze dziękuję bardzo pani. Już wiem dlaczego została pani wice. Jest pani bardzo mądrą kobietą i widać ,że bardzo dużo pani przeszła ale nie może się pani tak łatwo poddawać. Dowiedzenia i powodzenia - powiedział to po czym wszedł do celi i zaczął rozmawiać ze swoim bratem.
Wróciłam do siebie i usiadłam na krześle. Jego słowa, ot co powiedział ... „nie wolno się tak łatwo poddawać „ ale do cholery ja się wcale łatwo nie poddałam. Nie wcale nie ja uciekłam , uciekłam przed tymi wszystkimi cholernymi problemami i dałam się nabrać. Uwierzyłam im ,że Mat mnie oszukuje a tak naprawdę oszukała mnie osoba po której nigdy bym się tego nie spodziewała. I to jeszcze w tak perfidny sposób.
Nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Przecież mam dostęp do kartotek mogę sprawdzić pewne rzeczy. No przecież dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam. Odwróciłam się do komputera i wpisałam „Black Angles". Po pewnym czasie na ekranie wyświetliła mi się cała masa nagłówków i numerów spraw. Kliknęłam w pierwsze z nich i zjechałam na sam dół opisu. Powinno się tam znajdować imię osoby która go namierzyła albo aresztowała. No i kiedy przeczytałam miałam wrażenie ,że cały mój dotychczasowy pogląd na świat wali się a ja nic z tym nie mogę zrobić.
Dlaczego ? Dlaczego mnie tak oszukali? Przecież ja tego kolesia aresztowałam ,przesłuchiwałam, ja wszystko... A tu kórwa nazwisko mojego byłego szefa. Kórwa a miałam go za porządnego człowieka a on się mną wysłużył i wykorzystał a potem wmówił mi ,że Mat mnie nie kocha , przez niego straciłam miłość swojego życia. Jedyna osobę której na mnie zależało. - Wstałam gniewnie i rzuciłam jakąś książką znajdującą się nieopodal.
Nie to nie możliwe. Nie mogli mnie aż tak oszukać. - szybko usiadłam z powrotem i usiadłam na krześle na przeciwko komputera. Kliknęłam w inny nagłówek i zjechałam na sam dół... a tak było dokładnie to samo.
Wyszłam szybko z pokoju i ruszyłam w stronę gabinetu komendanta. Byłam zdenerwowana i potrzebowałam jakiejś odskoczni , czegoś na czym mogłabym się wyładować.
- Kogo ja tu widzę - usłyszałam jego głos
- mam sprawę -powiedziałam szybko i tonem nie znoszącym sprzeciwu, na co no zareagował zdziwieniem
- Proszę w takim razie - skiną ręką w stronę jego biura
Gdy weszliśmy odboje do pokoju usiedliśmy na dużej kanapie.
- Co się stało ,że leciałaś tu do mnie jak poparzona ?- uniósł brew - Czyżbyś się za mną stęskniła - wrócił stary Eatan
- Mam prośbę.. - zaczęłam powoli - Załatwiłbyś mi jakiś dyżur, nienawidzę pracy za biurkiem ...
- Daj spokój radzisz sobie lepiej niż ja z rozżaloną rodziną oskarżonego
- Już wiesz ? Ale jakim cudem ?
- Wieści szybko się rozchodzą - uniósł brew a ja nagle poczułam ,że mam ochotę mu o wszystkim powiedzieć.
-Wiesz co .... ? - zaczęłam - chciałam ci o czymś powiedzieć
- Tak ?- zapytał nieco zdziwiony moim pytaniem
CO ja robię ? Nie mogę mu powiedzieć nie teraz kiedy już jestem na tyle gotowa na to wszystko. Po co ja chciałam mu powiedzieć ? Sama nie wiem ale przy kiedy jetem przy nim odrzywają wspomnienia. Wszystko jest takie ...kolorowe i ładne.... no w końcu Eatan był moją pierwszą "miłością" a tej się nie zapomina.
Siedzieliśmy jeszcze dość długo i rozmawialiśmy o naszych najśmieszniejszych sprawach jakie prowadziliśmy. Bardzo fajnie mi się z nim rozmawaiło ale jedna sprawa mnie całyczas nurtuwała : dlaczego on mnie nie poznaje ? Albo dlaczego udaję ,że mnie niezna przede mną?
_______________________
Hej miśki CO tam ?Piszcie cos bo nie wiem czy w ogule tam jesteście :0 :)
Buziaczki Marci
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro