Rozdział 5
Bruno
Dzisiaj wyjątkowo przyszedłem szybciej do szkoły. Moja najlepsza mieszana grupa z koszykówki szykuje się do zawodów i potrzebowaliśmy więcej treningów. Muszę powiedzieć ,że są bardzo dobrzy i na pewno będą na podium.
- Marina szybciej ! - krzyknąłem - to samo Adam ! Nie gadać mi na boisku jak chcecie to sobie wynajmijcie pokój w hotelu , ale tutaj obowiązuje was celibat!! Zrozumiano ?
- Tak spokojnie - usłyszałem chórek uczniów
- jakbyś ty sobie od czasu wynajął pokój to może byłbyś mniej wściekły - powiedział David. Jeden z uczniów który zawsze lubił mi w ten sam sposób dogryzać.
- Już ty się o moje sprawy łóżkowe nie przejmuj .... bo mają się bardzo dobrze i nie ma czym się przejm.... - Nagle moje „wystąpienie przerwał dźwięk mojego telefonu. Popatrzyłem na wyświetlacz Santiago. Ale ma wyczucie - zajmijcie się chwile sobą muszę odebrać
Rozmowa
- I co ?-zapytałem
- łoww spokojnie staruszku. Twoja „wybranka" jest bardzo rasową laską i pewnie bardzo atrakcyjna .. ale do rzeczy zadzwoniła i mnie trochę onieśmieliła ....- przy tym ostatnim przyciszył głos
- No ciebie rasowego hiszpańskiego podrywacza ?
-No mnie właśnie .... Mówię ci Tak kobieta jak ona to skarb !!
- Wiem ,że El to skarb ... no w końcu z nią jestem ... a to o czymś świadczy co nie ?
- No tak Casanovo ... ha ah ale to do ciebie pasuje ale no przecież już nie bo ustrzelił cię amor ..
- Jezu Santo no to,że ją kocham to nie znaczy ,że możesz tak po mnie jechać. I wiesz muszę kończyć mam lekcję.
- No to pa świętoszku - powiedział to śmiejąc się tak do słuchawki ,że ledwo usłyszałem co mówi
- PA
Koniec rozmowy.
- No no - usłyszałem za sobą pewien głos - kogo pan tak kocha? I dla czego się pan tym nie chwali ?- no kto inny był by na tyle bez czelny..
- David ! Nie wiesz ,że cudzych rozmów się nie podsłuchuję?- zapytałem zdenerwowany
- No ale proszę pana ...nie sposób nie podsłuchiwać jeśli się słyszy „No ciebie rasowego hiszpańskiego podrywacza" to jest fenomen !!- powiedział przez śmiech - A tka jeśli można spytać to kto jest tym rasowym hiszpańskim podrywaczem ? Znam go ? Czy może - nie dałem mu dokończyć. No kórwa chłopaczek się zapomina ...jakby wiedział kim byłem jeszcze pół roku temu to by tak mi nie pyskował...
- Nie zapędzaj się tak.
- Wie pan co od tej strony pana nie znałem ...
- No i widzisz poznałeś - powiedziałem sarkastycznie - i za to w nagrodę zostaniesz dzisiaj po lekcjach i zrobisz 50 okrążeń boiska , 150 pompek , 300 brzuszków i może jeszcze 50 podciągnięć. Co ty na to ?- zapytałem równie sarkastycznie
- Ale proszę pana?! Niech pan wyluzuje - próbował się tłumaczyć. - To były żarty ...
- Ok a ja dla żartów dałem ci dodatkowy trening. A i jeszcze jedno. Jak dzisiaj tego wszystkiego nie zrobisz to jutro będzie dwa razy tyle i tak co dziennie.
- Ta jasne... a mogę zacząć już teraz ?- zapytał zrezygnowany
- Wolę przypilnować cię po lekcjach osobiście oczywiście - na moje ostatnie słowa chłopak zrobił wielkie oczy. Prawdopodobnie nie spodziewał się ,że mogę zostać po lekcjach z takiego powodu.
-Osobiście ?-dopytał
- Tak -powiedziałem ze śmiechem - wiem ,że się cieszysz
- Oczywiście
- No to na co czekacie. Do roboty - pogoniłem ich a sam popatrzyłem na telefon. Cały czas nie dawało mi spokoju sprawa z Elizabeth. O czym się od niej dowiedział i co dalej. Jak on tak może mnie trzymać w niepewności?
***********************************
parę godzin później
Jestem już po lekcjach. Nareszcie... tylko jeszcze ten David... dlaczego no musi mi się tak uprzykrzać? Ohhh
Poszedłem pod salę gimnastyczną pod którą już widziałem stojącego Davida. Szczerze mówiąc myślałem ,że nie przyjdzie a jednak jest. Z każdym moim krokiem widziałem malujący się na twarzy chłopaka lęk a jednocześnie strach.
- A może sobie odpuścimy proszę pana ? Pan wcześniej wróci do swojej wybranki a ja będę miał wolny dzień na , np. Naukę ?- powiedział prawie na jednym wdechu
- No David ! Nie przesadzaj , przecież oboje wiemy ,że nie będziesz się uczyć tylko pójdziesz dilować albo na wyścigi... a tak przynajmniej zadbasz o siebie. - powiedziałem sarkastycznie. Co on myślał ,że może mu dam z tym spokój?! On nie co to to nie
- No dobrze ... a jeśli można wiedzieć dlaczego jeszcze nigdy nikt nie wiedział pana wybranki serca ? Nie żebym wątpił w pana umiejętności ale ... wie pan nikt jej nigdy nie wiedział - na jego słowa na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Naprawdę po tym co przez swoją ciekawość musi znosić , znowu pyta się o to samo?
- A dlaczego cię to tak ciekawi ?- zapytałem podejrzliwie nadal się uśmiechając
- No bo pan jest fajnym gościem i zasługuje pan na fajną laskę - „fajną laskę" -Elizabeth fajna laska.
- Czekaj chyba mam jej zdjęcie - zacząłem szukać po kieszeniach. Dlaczego ? Nie wiem ale poczułem nagłą chęć wyjawienia komuś tożsamości Sary/Nicoll/Elizabeth.- Mam - powiedziałem sam do siebie tryskając z dumy. Chwilę trzymałem zdjęcie w ręce i wpatrując się w nie jak w świętość.
- No da mi pan po podziwiać tą pana piękność - wyrwał mnie z zamyślenia. Podąłem mu zdjęcie a on od razu je wziął
- Żartuje pan ,że to ta pana wybranka - powiedział z niedowierzaniem - Na pewno ma pan to zdjęcie z grafiki google ... a to dziecko na jej rękach to kto - ooł i właśnie co mam mu powiedzieć? „no wiesz moje dziecko ..." nie no chyba nie powiem mu tego bo wszystkim wypapla
- Jej chrześniak - skłamałem - ale już dobra ćwicz bo chce już wracać do domu. - powiedziałem rozzłoszczony
- ja na pana miejscu pędził bym do domu jak najszybciej - powiedział po czy zaczął biegać dookoła boiska a ja zatopiłem się w rozmyślaniu co będzie. Jak będzie wyglądała moja przyszłość i najważniejsze czy spędzę ją z moją rodziną ...
Wróciłem do domu wyrąbany jak nigdy. Ale przyznam szczerze że było warto mino że ze szkoły Wyszedłem dopiero około godziny szóstej. Niech się mu nie wydaje, że może mną sterować jak innymi.! Rozwydrzony bachor. Ale trudno najważniejsze jest to, że Sarą to znaczy Elizabeth - jakoś nie mogę się przyzwyczaić - skontaktowała się z Santem. I chyba tylko ta wiadomość utrzymywała mnie na nogach dzisiejszego dnia. Od razu po powrocie do domu poszedłem się umyć. Chciałem zmyć z siebie całe moje napięcie i po części się udało. Niestety nadal trafiła mnie Elizabeth. Cały czas się o nią martwię. A co jeśli ktoś nakryte ją , za kontaktuje się z Santem? Nie to niemożliwe! Ją nakryć? Przecież nawet mi się to bo udało.... No dobra nie tylko mi ale przecież ona jest jak ....jak no i nawet nie mam odpowiedniego porównania.
„Nie no staruszku musisz się wyluzować" przypomniałem sobie słowa Santa i stwierdziłem ,że dobrze zrobi mi bieganie.
Już po kilku minutach byłem już gotowy do wyjścia. Zamknąłem wszystko na cztery spusty i pobiegłem wzdłuż trasy rowerowej.....
______******______******
Siema miśki jak ? Piszcie i komętujcie bo niewiem jak i co
Pozdrowienia MARCI
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro