Rodział 16
Elizabeth
Gdy wróciłam do swojego gabinetu nagle zadzwonił mój telefon. Szybko wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. „Numer prywatny"? Kto to może być? Miałam mętlik w głowie, ostatnio dziwne rzeczy się dzieją kiedy odbieram zastrzeżone numery ale to nie znaczy, że teraz będzie tak samo.
Wzięłam głęboki wdech, nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha nic nie mówiąc.
Rozmowa:
- Halo - usłyszałam męski niski głos po drugiej stronie- Halo halo
- Kto mówi - zapytałam oschle
- To nie jest w tym momęcie ważne - powiedział mężczyzna- ważne jest to, że jesteś obserwowana- powiedział nadal spokojnym głosem.
- Ale jak to obserwowana? Przez kogo? Jak Pan się o tym dowiedział? Kim Pan jest do cholery?- zaczęłam zasypywać go lawinę pytań lecz w odpowiedzi dostałam jedynie ciszę i głośne westchnienie mojego rozmówcy.
- Jak by ci to powiedzieć... wiem o tym ponieważ ja... to znaczy my też mamy na ciebie oko- przerwał. Nie no ja oszaleję!! Co oni sobie wszyscy wyobrażają?- Tylko my robimy to w pokojowej misji- powiedział po chwili namysłu.
- Z kąt mam wiedzieć czy jesteście pokojowo nastawieni czy nie skoro nawet nie wiem kim jesteście?-powiedziałam próbując zachować jak największy spokój
- Powiedzieć jej- usłyszałam szepty- chyba nie mamy innego wyjścia - usłyszałam drugi głos. Różnił się zupełnie od zimnego i oschłego tonu mężczyzny. Pierwszą zasadniczą różnicą było to, że był to głos kobiecy i był on bardzo melodyjny i delikatny.
- Halo?- usłyszałam ponownie zimny ton mężczyzny- jesteś tam?
- Tak- powiedziałam- dowiem się w końcu ?
-Jakby ci to powiedzieć... był dzisiaj u ciebie w biurze mój człowiek, nie wiem czy ktoś ci o tym powiedział- że co? Jego człowiek?-Miał ci przekazać wiadomość jednak cię nie zastał-przerwał- obserwujemy cię na zlecenie twojej babci- powiedział na jednym wdechu
- Acha ... -to było jedyne co w tym momęcie mogłam z siebie wydusić. Dlaczego ta kobieta we wszystko się wtrąca? I kim ona jest, że może sobie wynająć grupkę mięśniaków do śledzenia mnie?
-Powiedz jej- znowu usłyszałam ten melodyjny damski głos
- A i jeszcze jedno ktoś dzisiaj próbował wyjąć twój list ze skrzynki, na całe szczęście udało się mam go odzyskać i czeka na ciebie pod wycieraczką. - oniemiałam. Po prostu oniemiałam. Kim są ci ludzie? Kim jest moja babcia?
- Chcę z nią rozmawiać- powiedziałam szybko a w odpowiedzi dostałam jedynie głuchą ciszę
- W tym momęcie jest to nie możliwe- powiedział- Ale za pewne niebawem będzie
-Mam was dość!- krzyknęłam do telefonu- Zostawcie mnie w spokoju! A ty „babciu" nie wiem dlaczego ukrywasz się za plecami tego ważniaka. Piałaś, że chcesz mnie odzyskać a robisz coś zupełnie odwrotnego!- poczułam jak łzy spływają po mich policzkach. - nie dzwońcie do mnie więcej! Nie piszcie, przychodźcie! Mam dość tej całej waszej intrygi!-po tych słowach rozłączyłam się i rzuciłam telefonem o najbliższą ścianę.
- Dlaczego do cholery takie rzeczy mnie spotykają?- Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać.
Czułam się taka bezradna jak małe dziecko, któremu wydarzyło się coś z czy nie może sobie poradzić. Tylko małe dziecko zawsze może pobiec do mamy, taty, wujka, cioci .... a ja ? Mat jest gdzieś na drugim krańcu kraju a moja mama... nawet nie wiem czy jest w tym samym kraju....
Ciężary, które spoczywały na moich barkach stawały się coraz cięższe i coraz rzadziej miałam nadzieje że jeszcze może być lepiej.
Nagle z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. Kto tym razem?
Spojrzałam na wyświetlacz i odetchnęłam z ulgą. Na ekranie pojawił się napis „Santiago". Ciekawe co się stało, że dzwoni. Bez chwili zwłoki nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
Rozmowa:
- Hej Sant- powiedziałam cicho zaglądając w stronę drzwi
- Hej... - powiedział lecz w jego głosie dało się usłyszeć podenerwowanie.
- Coś się stało?- spytałam zaciekawiona, co może gnębić takiego wiecznie zadowolonego optymistę jak Sant ?
- Gliny siedzą Matowi na karku.- powiedział- Ale to jeszcze nie wszystko- przerwał i głęboko westchnął. - Najgorsze jest to, że ty tam też nie jesteś bezpieczna- powiedział a ja nie wiedziałam jak mam rozumieć jego słowa.
- Co masz na myśli?
- To, że ktoś donosi co robisz , kiedy wychodzisz z kim ... to nie wygląda dobrze, a najgorsze jest to, że wzmocnili barierę - powiedział a ja nie wiedziałam o co chodzi
- Jaką barierę?
- Ach ! no tak , sorki. Bo na twoim telefonie jest zamontowany podsłuch ale zwykle jakoś sobie z nim radziłem, ale dzisiaj jak próbowałem tak jak poprzednio, nie za bardzo wychodziło
- Jak to.. to znaczy, że jestem teraz na podsłuchu?- zapytałam zaniepokojona. Przecież dzisiaj dzwonił do mnie jeszcze ten koleś od mojej rzekomej babci...
- Nie spokojnie, wyłączyłem podsłuch, ale zabezpieczenia były podwojone i mam tylko nadzieje, że niczego nie naruszyłem .... bo się zorientują, że ktoś się z tobą kontaktuje- powiedział a ja czułam jak ze zdenerwowania rośnie mi ciśnienie, które na co dzień i tak jest dość wysokie.
- Miejmy nadzieje- powiedziałam-ale chyba nie po to do mnie dzwoniłeś?- zapytałam odzyskując trzeźwość rozumu.
- A tak totalnie wyleciało mi z głowy- usłyszałam jak zaczyna czegoś szukać- Zaczekaj moment , nie mogę tego znaleźć...
- Spokojnie - powiedziałam
- Mam- krzyknął do słuchawki, a ja myślałam, że ogłuchnę od tego dźwięku- przepraszam - powiedział-mam tutaj listę kilku osób. Mogłabyś je sprawdzić?
- Pewnie dyktuj- wyciągnęłam kartkę i długopis a następnie zaczęłam pisać każde nazwisko dodatkowo upewniając się czy na pewno dobrze zapisałam.
[...]
- No dobra musze już kończyć- powiedział z powagę Sant- uważaj na siebie
- Spokojnie będę- próbowałam przybrać jak najbardziej przekonywujący ton , jednak wyszło zupełnie inaczej...
- No może się zdziwisz ale nie jestem spokojny- powiedział całkiem poważnie
- Przestań!- zganiłam go- masz myśleć pozytywnie - powiedziałam a w mojej głowie jakiś głosik powiedział" no właśnie! Myśl pozytywnie"
- Dobra, ok postaram się- przerwał- trzymaj się i uważaj na siebie
- Ty też uważaj- powiedziałam a następnie rozłączyłam się ...
Spojrzałam na listę z nazwiskami które przed chwilą podyktował mi Sant. Znajdowało się na niej kilkanaście nazwisk. Ciekawe po co Santiago'wi to jest?
Nie ważne. Na pewno ma w tym jakiś cel.
Zaczęłam wystukiwać pierwsze nazwisko do bazy danych a po chwili ukazały mi się jego akta personalne. Kiedy zaczęłam je czytać myślałam, że zemdleję.
-------------------------
Po pierwsze chciałam złożyć wam serdeczne życznia z okazji rozpoczętych wakacji. Mam nadzieję, że wszystko potoczyło się tak jak tego chcieliście i,że nie będziecie mieli żadnych nieprzyjemności.
nie muszę rónież przypominać, że z koro będę miała więcej wolnego rozdziały będą ukazywały się częściej i będoą dłuższe :)
I jak ? Mam nadzieję, że tak. Ten rozdział jest trochę krótki ale to dla tego, że w następnym rozdziała szykuję się coś..... FAJNEGO ale na razie nie mogę powiedzieć. Już nie mogę się dozekać waszej reakcji :)
Tak jak zawsze zapraszam do opisania swoich odczuć, lub uwag-jeżeli ktoś jakieś- ma po przeczytaniu tego rozdziału, albo jeżeli ktoś ma jakiś fajny pomysł na ciąg dalszy to też może się podzielić :)
buziaczki Marci
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro