Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Leżałam na ogromnym łóżku z za bandażowanymi rękami w uszach miałam słuchawki. Gdy słuchałam muzyki nie skupiałam się na innych rzeczach, byłam w innej krainie. W mojej krainie. Na szczęście dowiedziałam się że ciotka musiała wyjechać na jakieś ważne spotkanie biznesowe, więc nie musiałam się przed nią tłumaczyć. Nawet nie zdałam sobie sprawy gdy udałam się do krainy Morfeusza.

Była godzina piętnasta, a ja spacerowałam po parku, tym samym parku który odwiedziłam dzisiejszej nocy. Zobaczyłam moją ławkę która była okupowana przez dwóch chłopaków. Jeden z nich miał na głowie pomarańczową opaskę i brązowe oczy, a drugi natomiast niebieskie włosy związane w koński ogon. W ręku jednego z nich zobaczyłam piłkę. Poczułam paraliż, stałam jak słup soli. Traciłam oddech i równowagę. Zemdlałam.

Czułam czyjeś dłonie na moim ciele, kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam dwóch chłopaków. Stali nade mną czekając zapewnię gdy się obudzę i powiem że wszystko w porządku. Jeden z nich trzymał  moją głowę i podtrzymywał bym nie leżała całym ciałem na ziemi, jego oczy obserwowały mój każdy ruch.

- Wszystko w porządku? - zapytał, jego twarz była zatroskana.

- Tak, wszystko gra - odparłam stanowczo, chłopak pomógł mi wstać za co byłam mu wdzięczna. Patrzyłam w jego oczy wtedy na jego twarzy zawitał uśmiech. Uśmiech który już kiedyś widziałam.

- Jak się nazywasz? - jego głos był miękki, przez co moje kolana także zmiękły. Czy to właśnie są uczucia?

- Melody, Melody Kimi - wydukałam w ten chłopak stojący obok nas spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

- Jesteś Melody Kimi?! - jego źrenice się powiększyły, na co się zaśmiałam. Niebiesko włosy zarumienił się lekko, uroczo.

- Czy to problem? - mój ton  był obojętny, to co że jestem kilkunastoletnią milionerką? Cisza wypełniła atmosferę, lubiłam ciszę. Lecz ten rodzaj ciszy był uwłaczający.

- N-nie... - odpowiedział wyraźnie zmieszany.

- Ja jestem Mark a to Nathan - wskazał na początku na siebie po czym na swojego kompana, kiwnęłam głową na znak że zapamiętałam.

Dalej rozmowa toczyła się owocnie, Mark opowiadał o okolicy, a  Nathan potakiwał na każde jego zdanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro