Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9


Bruno

Każda minuta dłużyła się niczym stulecia. Nie wiem jak długo już stoję w tej cholernej kolejce ale powoli zaczyna mi się już to ulewać, z resztą nie tylko mi. Pewien koleś stojący za mną był już tak wkurzony ,że zrobił się cały czerwony i cały czas gadał do siebie ale na tyle głośno abym mógł usłyszeć same przekleństwa. Nie rozumiem jak oni mogą tak traktować ludzi...
- Następny – usłyszałem po chwili i kolejna osoba podeszła do okienka podczas gdy inna z płaczem je opuszczała. Przede mną stała już tylko ta jedna osoba która jest już przy okienku... wdech i wydech ni możesz tutaj zrobić afery bo cię wsadzą ! – powiedział mój wewnętrzny głos. Musisz być cierpliwy! Musisz

Po kolejnych minutach czekania na szczęście nastała moja kolej. Ucieszony a zarazem wykurzony podszedłem do okienka.
- Dzień dobry – powiedział policjant siedzący z biurkiem – w czym mogę pomóc ? – powiedział znudzonym głosem
- Ja chciałem zapytać się o Davida Darc’a ... przywieźli go państwo dzisiaj
- A ten – ożywił się strażnik – chwileczkę – zaczął coś energicznie wpisywać do komputera. – jest ! -powiedział po chwili wyraźnie sam z siebie zadowolony – zaraz panu wszystko napisze na kartce proszę chwileczkę zaczekać – sięgną po kartkę i po długopis i zaczął na niej skrobać
- Oczywiście ,że zaczekam – zaparłem się łokciem o parapet i wlepiłem wzrok na pewien obraz wiszący tusz nad głową policjanta. Był bardzo smutny a zarazem wesoły ale również bardzo tajemniczy. Przectwaiał on parę kochanków których ktoś siłą próbował rozdzielić ale oni zawzięcie i kurczowo trzymali się siebie na wzajem.

- Halo proszę pana – z transu wybudził mnie policjant zza biurka. Popatrzyłem się na niego ze zdziwieniem- widzę ,że się panu podoba mój  obraz- powiedział z dumą – namalowałem go jak miałem dwadzieścia lat ale jakoś nie mogłem z tego wyżyć więc dlatego pracuję w policji – uśmiechną się do obrazu.- podoba się panu ? – zapytał zdziwiony
- Pan się jeszcze pyta ? Jest jaki ... realistyczny...- powiedziałem po chwili zamyślenia
- tak panu się wydaję? Dziękuje bardzo – uśmiechną się do mnie po czym podał mi do ręki pewien papier
- Tu ma pan wszystko dokładnie rozpisane kto prowadzi sprawę i gdzie go szukać. Korytarzem do  góry a następnie cały czas prosto. Powodzenia – uśmiechną się do mnie po czym skiną ręką i zawołał następną osobę.

Korytarzem do góry a następnie prosto – powtarzałem sobie jego słowa.

Kilka mim później – pokój zastępcy  komedanta policji

Wszedłem do dużego i pięknie urządzonego pomieszczenia , do którego zaprowadził mnie mój rozmówca pan Peterson – wice komendant tutejszej policji 
- A więc jest pan w sprawie tego smarkacza z wyścigów ...- powiedział kamiennym głosem
- Tak – chciałem zabrzmieć równie  stanowczo co on 
- Wie pan co mu grozi
- Rozumiem ale to dobry dzieciak nie zrobił by tego .. to znaczy na wyścigach był ale to nie znaczy ,ze on handluje narkotykami – powiedziałem błagalnym tonem
- jednak z jakiegoś powodu znalazły się w jego samochodzie
- ale to nie są jego prochy !
- A to już myto zbadamy – powiedział stanowczo – a teraz proszę już wyjść – wskazał na drzwi

   Wyszedłem z gabinetu i poszedłem w stronę siedzących nieopodal Liz, Richard , Anastazja i o wszystkim im opowiedziałem

Elizabeth

Wieczór

Do domu wróciłam późno wieczorem ,wykończona i skołowana. Zdążyłam odzwyczaić się od pracy a co dopiero od pracy w policji. Ale nie ma tego złego , znalazłam kilka przydatnych rzeczy i teraz tylko czekam na telefon od Santiaga. No właśnie on ! Co on sobie wyobraża niech w końcu zadzwoni!
Nagle ciszę w pomieszczeniu przeszył donośny dźwięk mojego telefonu. Oby to był on bo jak nie ... to nie wiem co mu zrobię
Podeszłam do komody na której leżał telefon i podniosłam go powoli patrząc na wyświetlacz kto dzwoni. Niestety numer który do mnie dzwonił najwyraźniej nie należał do Santiaga. Odebrać czy nie? A jeśli to coś ważnego i nie odbiorę? A jeśli podczas tej rozmowy zadzwoni Sant i .... nie no niech będzie ,że odbiorę

Rozmowa

- Halo – powiedziałam niepewnie odbierając telefon , lecz odpowiedziała mi jedynie cisza- Halo ... proszę się odezwać – powiedziałam zdenerwowana – rozłączam się !
- Nie nie proszę się nie rozłączać – przerwał mi czyiś głos.
- Kim pan jest i po co dzwoni – powiedziałam stanowczo
- Nie poznajesz mnie Sa... to znaczy Elizabeth  ?- zdziwiła mnie to pytanie. Niby kogo mam poznać? Kto do cholery jasnej dzwoni ?
- Nie poznaję może mnie pan oświecić ?- powiedziałam z ironią w głosie
- To ja ...- nie dałam mu dokończyć
- No kto ?- krzyknęłam do słuchawki
- Mat ! – krzykną równie głośno a ja zamarłam a w moich oczach stanęły łzy. Jak on ? Jak to możliwe ? przecież no nie może ....- halo jesteś tam proszę odezwij się – powiedział zmartwiony – Hej skarbie nic ci nie jest ?- „ skarbie”  - na te słowa zaczęłam płakać a po moich policzkach spływały dwie długie i szerokie stróżki łez.- Hej nie płacz – usłyszałam po chwili w słuchawce – wszystko będzie dobrze już nie długo – powiedział zmartwionym głosem – obiecuje ,że wszystko się ułoży a za kilka lat jak będziemy to opowiadać dzieciom będziemy się z tego śmiać
- Jasne – powiedziałam przez łzy
- Obiecuje. Wszystko będzie dobrze ... Santiago powiedział ,że mam ci przekazać ,że w twojej skrzynce na listy są jakieś ważne dokumenty i ,że jak najszybciej masz je przeczytać... muszę kończyć nie możemy za długo rozmawiać jesteśmy oboje na podsłuchach ...- przerwał na chwilę – kocham cię i obiecuje ,że ten koszmar się wkrótce skończy.
- Też cię Kocham – powiedziałam
- pa Skarbie odezwę się – po czym się rozłączył a ja położyłam się na kanapie i zaczęłam płakać sama nie wiem z jakiego powodu bo dawno tego nie robiłam ale ... potrzebowałam się wypłakać i wyrzucić z siebie te wszystkie złe , negatywne emocję.
Skrzynka ! – nagle przypomniały mi się słowa Mata. Musze zobaczyć co Santiago mi przysłał ! Wstałam z kanapy i pobiegłam do drzwi wyjściowych. Otworzyłam je i za niemiałam- za moimi drzwiami stał nie kto inny tylko Eatan z bukietem czerwonych róż i czekoladkami ubrany elegancko w błyszczących świeżo  wypastowanych butach.
- Co ty tu ? – tylko tyle błam w stanie teraz z siebie wykrztusić.

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                         

___________________

hejka jak tam ?

Mam taki pomysł na nową opoieść tylko w totalnie innym stylu . co wy na To? 

piszcie :)

Buziaczki i życzę miłego czytania :*

Marci

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro