Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7





Elizabeth

Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w nowe pracy. Czy się stresuje ? Nie chyba nie. Nie ma czym poza moim byłym który nawet mnie nie poznaje co jest nawet leprze niż jakbyśmy się znali i unikali.

Ale mniejsza z nim ... moi nowi koledzy z pracy nie są tak fajni jak w Seattle ale są nie najgorsi. Nie no co ja się oszukuje ... oni są do bani , jeszcze nigdy nie wiedziałam takich sztywniaków. Masakra. Ale to też nawet lepiej bo nie będę się bała ,że komuś coś nie potrzebnego wypaplam. No zawsze są jakieś plusy , nawet najmniejsze ale są ....

Siedzę już kilka godzin w swoim nowym gabinecie i nie wiem co ja mam robić. Jako zastępca komedanta na pewno nie będę wyjeżdżać na akcję , chyba ,że od wielkiego dzwonu. Masakra ja się tutaj zanudzę na śmierć. To będzie pierwszy taki przypadek „śmierć z nudów". Nie  no co ja gadam przecież wielu chciało by być na moim miejscu a ja jeszcze narzekam ...

Nagle niespodziewanie do mojego gabinetu wparował pewien mężczyzna. Był dość przystojny około trzydziestki , typowy Amerykanin o ponad przeciętnej urodzie ale... z obrączką na palcu. Szczęściara ta która go zaobrączkowała ...
- Słucham pana -zaczęłam
- Dzień dobry ale chyba pomyliłem pokoje przepraszam- powiedział zdenerwowany
- A Gdzie chciał pan dotrzeć - zapytałam
- Do komedanta ale podobno go nie ma więc co wice - powiedział powoli - gdzie mogę go znaleźć ?
- Właśnie z nim pan rozmawia - powiedziałam zdziwiona
- ALE jak to ? Przecież pani jest taka młoda i piękna i ...- przerwał  na chwilę - nieważne. Skoro jednak dotarłem mam pytanie -zaczął niepewnie
- Słucham Pana

- A mianowicie zatrzymano w areszcie mojego młodszego brata i nie pozwalają mi się z nim zobaczyć i zupełnie nie wiem dlaczego. Przecież on wcale nic takiego nie zrobił ...- tak jasne ...siedzi za niewinność. Jak każdy tutaj - pomyślałam
- Poproszę o nazwisko - Powiedziałam siadając do komputera
- Blake Volt. - jak tylko powiedział nazwisko szybko je wklepałam ale nic mi się nie wyświetliło. A to jest dziwne bo ten system prawie nigdy nie szwankuje
- Jest pan pewien ,że pana brat jest tutaj.. nie mamy nikogo o takim nazwisku
- A bo to nie ... JA mam tak na imię mój brat ma na imię Luke -zaśmiał się - przepraszam
- Nie szkodzi - zabawna sytuacja - Jeszce raz jak nazwisko ?- dopytałam
-Volt . Luke Volt - powiedział wciąż lekko się śmiejąc. Po chwili na ekranie komputera wyskoczyła mi cała jego kartoteka wraz z raportem po aresztowaniu.

Zaczęłam czytać. Lecz to to tam wyczytałam ni jak się miało do tego co przed chwilą powiedział mi Blake. Z tego co wynikało włamał się na platformę policyjną i usuną akta swojego przyjaciela. Nieźle jestem pod wrażeniem ,że tak młody chłopak zrobił coś co mogło w taki znaczący sposób spowodować utratę policyjnego autorytetu. W dodatku wpadł w nieciekawy sposób. Kiedy ukradł jakiś batonik sprzedawca go nakrył i go wsadzili. Biedak tak się dać wkopać.

- Wie pan co ... Pański brat do kilku spraw się panu nie przyznał i myślę ,że powinien pan z nim porozmawiać. Proszę za mną. - wstałam i otworzyłam drzwi do mojego gabinetu.- Zaprowadzę pana do niego - mężczyzna wstał zdziwiony i podążył za mną
- Ale jak to ... przecież powiedział mi ,że batonik i to tyle ...- zaczął                się tłumaczyć
- Spokojnie wszystko się wyjaśni ale myślę ,że pański brat powinien sam panu powiedzieć. Wytłumaczyć i poprosić o pomoc a pan powinien go wesprzeć i nie osądzać bo poczuje się osaczony , zamknie się w sobie i będzie to robił dalej i na większą sakle.
- Mówi pani jakby przeżyła to pani na własnej skórze.- powiedział zamyślony
- Można tak powiedzieć. Ale niech pan pamięta. Pana brat nie potrzebuje drugiego prokuratora , on potrzebuje brata , kogoś kto mu pomoże , wesprze powie dobre słowo.- powiedziałam ze smutkiem - Proszę - wskazałam na drzwi - ale nie długo bo za chwilę będzie przesłuchiwany
- Dobrze dziękuję bardzo pani. Już wiem dlaczego została pani wice. Jest pani bardzo mądrą kobietą i widać ,że bardzo dużo pani przeszła ale nie może się pani tak łatwo poddawać. Dowiedzenia i powodzenia - powiedział to po czym wszedł do celi i zaczął rozmawiać ze swoim bratem. 

Wróciłam do siebie i usiadłam na krześle. Jego słowa, ot co powiedział ... „nie wolno się tak łatwo poddawać „ ale do cholery ja się wcale łatwo nie poddałam. Nie wcale nie ja uciekłam , uciekłam przed tymi wszystkimi cholernymi problemami i dałam się nabrać. Uwierzyłam im ,że Mat mnie oszukuje a tak naprawdę oszukała mnie osoba po której nigdy bym się tego nie spodziewała. I to jeszcze w tak perfidny sposób.

Nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Przecież mam dostęp do kartotek mogę sprawdzić pewne rzeczy. No przecież dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam. Odwróciłam się do komputera i wpisałam „Black Angles". Po pewnym czasie na ekranie wyświetliła mi się cała masa nagłówków i numerów spraw. Kliknęłam w pierwsze z nich i zjechałam na sam dół opisu. Powinno się tam znajdować imię osoby która go namierzyła albo aresztowała. No i kiedy przeczytałam miałam wrażenie ,że cały mój dotychczasowy pogląd na świat wali się a ja nic z tym nie mogę zrobić.
Dlaczego ? Dlaczego mnie tak oszukali? Przecież ja tego kolesia aresztowałam ,przesłuchiwałam, ja wszystko... A tu kórwa nazwisko mojego byłego szefa. Kórwa a miałam go za porządnego człowieka a on się mną wysłużył i wykorzystał a potem wmówił mi ,że Mat mnie nie kocha , przez niego straciłam miłość swojego życia. Jedyna osobę której na mnie zależało. - Wstałam gniewnie i rzuciłam jakąś książką znajdującą się nieopodal.
Nie to nie możliwe. Nie mogli mnie aż tak oszukać. - szybko usiadłam z powrotem i usiadłam na krześle na przeciwko komputera. Kliknęłam w inny nagłówek i zjechałam na sam dół... a tak było dokładnie to samo.

Wyszłam szybko z pokoju i ruszyłam w stronę gabinetu komendanta. Byłam zdenerwowana i potrzebowałam jakiejś odskoczni , czegoś na czym mogłabym się wyładować.
- Kogo ja tu widzę - usłyszałam jego głos
- mam sprawę -powiedziałam szybko i tonem nie znoszącym sprzeciwu, na co no zareagował zdziwieniem 
- Proszę w takim razie - skiną ręką w stronę  jego biura
Gdy weszliśmy odboje do pokoju usiedliśmy na dużej kanapie.
- Co się stało ,że leciałaś tu do mnie jak poparzona ?- uniósł brew - Czyżbyś się za mną stęskniła - wrócił stary Eatan
- Mam prośbę.. - zaczęłam powoli - Załatwiłbyś mi jakiś dyżur, nienawidzę pracy za biurkiem ...
- Daj spokój radzisz sobie lepiej niż ja z rozżaloną rodziną oskarżonego
- Już wiesz ? Ale jakim cudem ?
- Wieści szybko się rozchodzą - uniósł brew a ja nagle poczułam ,że mam ochotę mu o wszystkim powiedzieć.
-Wiesz co .... ? - zaczęłam - chciałam ci o czymś powiedzieć
- Tak ?- zapytał nieco zdziwiony moim  pytaniem
CO ja robię ? Nie mogę mu powiedzieć nie teraz kiedy już jestem na tyle gotowa na to wszystko. Po co ja chciałam mu powiedzieć ? Sama nie wiem ale przy kiedy jetem przy nim odrzywają wspomnienia. Wszystko jest takie ...kolorowe i ładne.... no w końcu Eatan był moją pierwszą "miłością" a tej się nie zapomina.

Siedzieliśmy jeszcze dość długo i rozmawialiśmy o naszych najśmieszniejszych sprawach jakie prowadziliśmy. Bardzo fajnie mi się z nim rozmawaiło ale jedna sprawa mnie całyczas nurtuwała : dlaczego on mnie nie poznaje ? Albo dlaczego udaję ,że mnie niezna przede mną?





_______________________




Hej miśki CO tam ?Piszcie cos bo nie wiem czy w ogule tam jesteście  :0 :)

Buziaczki Marci

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro