Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Elizabeth



Czułem jak uchodzi ze mnie życie. Z każdą kolejną uciekającą ze mnie kroplą krwi czułem się coraz słabszy, aż zamknąłem oczy i straciłem przytomność.



Nagle poczułam ukłucie w sercu. Chwyciłam się za pierś i zamarłam. Nie potrafiłam załapać tchu. Co się dzieje? Po chwili do mojego gabinetu wszedł Eatan i przestraszony podbiegł do mnie.


- El co się dzieje?- zapytał na co nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Miałam wrażenie, że się duszę. Dramatycznie próbowałam zaciągnąć się powietrzem jednak nie byłam w stanie tego zrobić.


- Może jak napijesz się wody to będzie ci lepiej - powiedział po czym szybko pobiegł po wodę do kuchni. Chwilę później wrócił z pełnym kubkiem i błyskawicznie mi go podał. Upiłam kilka łyków i czułam jak przepływająca woda rozluźnia moje ciało. - Lepiej - zapytał zaniepokojony- możemy wezwać kogoś


- Nie dzięki - powiedziałam między łykami wody - i tak nic by to nie dało. Chyba muszę zrobić sobie jakieś badania....Chociaż sama nie wiem. Co mogło wywołać taki atak?- zadałam to pytanie bardziej sobie niż jemu.


- Wiesz co może idź do domu odpocznij sobie- powiedział wstając z krzesła - może nadmierna ilość stresów tak na ciebie działa


- Może ale zostanę - spojrzałam na zegarek. Dochodziła godzina trzecia. A więc została mi jedynie jakaś godzina z hakiem.


- Na pewno ?- zapytał zatroskamy


- Tak na pewno- odpowiedziałam jednak sama nie byłam tego pewna.


- No dobra jakby coś się działo to krzycz - powiedział i wyszedł z mojego gabinetu zamykając za sobą drzwi.



Co się ze mną dzieje? Co to było? A może rzeczywiście powinnam się przebadać? Nie wiem jak długo jeszcze dam radę tak żyć. Żyję na dwa fronty a z żadnego życia nic nie mam. Tylko stres, obawy, że ktoś może mnie nakryć na czymś tak banalnym jak kontaktowanie się z ojcem moich dzieci i jednocześnie moim ukochanym.

Odchyliłam się na krześle i nie wiedząc co mam ze sobą zrobić odpaliłam komputer i weszłam na swój horoskop. Zawsze kiedy mam doła, czytanie horoskopów mnie odprężało. Dziwny sposób na relaks ale w tych horoskopach nigdy nie jest napisane, że będziesz mieć dzień do dupy albo, że ktoś zrobi ci krzywdę. Piszą tam o takich codziennych normalnych sprawach. Kontakty z kolegami z pracy, z ukochanym lub przewidują jakieś wielkie pule w loterii.



Nagle z mojej krótkofalówki rozległ się komunikat.



-UWAGA!UWAGA! DO WSZYSTKICH JEDNOSTEK ALARM! MAMY PODEJŻENIE O PODŁOŻENIU BĄBY W CENTRUM HANDLOWYM. ZAMACHOWIEC WZIĄŁ ZAKŁADNIKÓW.-dalej mówił w którym centrum handlowym....

Wybiegłam w popłochu z gabinetu na korytarz i od razu ostrzegłam chmarę ludzi ( moich kolegów z pracy) zmierzających do wyjścia. Podążając za nimi zrobiłam to samo i już po chwili byłam już na parkingu tuż obok mojego szarego Mercedesa. Błyskawicznie wsiadłam i ruszyłam za jadącymi policyjnymi radiowozami. Uwielbiam takie sprawy. A najbardziej momenty kiedy udaje się ich uwolnić i zamachowiec wychodzi żywy, żeby mógł zobaczyć co mógł zrobić... Jednak do większości to nie dociera. Robią to dla pieniędzy, z powodu jakiegoś niedowartościowania , lub jeszcze innych idiotycznych powodów których ja raczej nie zrozumiem. Przecież niech sobie rabują ale niech nie wplątują w to niewinnych ludzi którzy później leczą depresję i różne inne fobie przez lata.

Jechałam już jakiś czas aż w końcu zatrzymaliśmy się pod budyniem urzędu miasta. Na pierwszy rzut oka wszystko było w normie jednak


gdy przyjrzałam się bliżej....



Zakładnicy stali w rzędzie przy oknach trzymając się za ręce a za nimi chwilami przewijał się pewien mężczyzna. Widziałam już kiedyś coś takiego w Seattle. Wtedy to szaleniec ustawił ludzi przy oknach aby nikt do niego nie strzelał. Byli czymś w rodzaju żywej tarczy. Jak można było się spodziewać żaden racjonalny myślący policjant nie podjął się strzału. Tylko wtedy zamachowiec popełnił błąd i udało się uwolnić ludzi. Teraz jednak zamachowiec wydawał się być pewny swojego misternie obmyślanego planu.



Co tacy ludzie chcą osiągnąć. Przecież odsetek ludzi którym udaje się uciec jest na prawdę nie wielki a mimo to cały próbują... Nie wiem co się dzieje z tymi ludźmi...



Pod budynek zjechało się pełno ludzi. Prasa, rodziny zakładników i tłumy policji. Rozejrzałam się do okoła. Nie pamiętam kiedy ostatnio w jakąś akcje było zaangażowanych tyle ludzi. Jak widać jest tam ktoś ważny... Lub ma po prostu ważnego kolegę.



Nieopodal wejścia do budynku spostrzegłam mojego dość dobrego znajomego - jeżeli tak go można nazwać. Rozmawiałam z nim jedynie raz ale rozmowa była bardzo przyjemna i dużo się dowiedziałam o funkcjonowaniu dużych zakładów psychiatrycznych. Jednak kiedy usłyszałam o tym po raz pierwszy nie byłam tego zdania ale to wynikało tylko z mojej niewiedzy. Georg Fizz był bowiem wybitnym psychologiem policyjnym. Pracował jedynie przy „wielkich" i głośnych przypadkach porwań lub uwalniania bomb biologicznych. Przy tym ostatnim zasłyną w całych stanach przy sprawie Mick 'a Stonesa który niegdyś był bardzo cenionym specjalistą w dziedzinie leczenia osób z nowotworami. Niestety, jak wielu ludziom sukcesu na starość coś mu odbiło albo stał się szaleńcem. Twierdził, że ziemia jest przeludniona i należy ją szybko „przeczyścić" w przeciwnym razie cała ludzka populacja może zginąć w ciągu kilku następnych lat. Nazywał siebie wizjonerem. Uważał, że metoda selekcji Hitlera była bardzo dobrym pomysłem lecz nie do końca dopracowanym i on sam dążył do tego aby ją udoskonalić. Postanowił jednak zacząć od lekkiego oczyszczenia kontynentu. Frizz przekonywał go aby nie wypuszczał bardzo silnego wirusa zdolnego zabić ludzi w promieniu kilkudziesięciu mil, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia! Był bez niczego , żadnego skafandra lub nawet maski ochronnej!



Oczy całego świata były wtedy skierowane na Frizza i jego szaleńczą próbę przekonania jeszcze większego szaleńca aby ten jednak jednym naciśnięciem guzika nie spowodował śmierci miliona osób. Przekonał do! To było niesamowite jak on z nim rozmawiał, jakich argumentów używał i w jaki sposób prowadził rozmowę.

Lecz gdy tylko skończył rozmawiać ze Stones 'm do pokoju wparowała brygada antyterrorystyczna, obezwładnili go i zawieźli do psychotyka gdzie spędził jedynie dziewięć dni. Właściwie w dziewiątym popełnił samobójstwo robiąc z tego absolutnie makabryczne dzieło szaleńca. Zostawił również list pośmiertny jednak nigdy nie było mi dane poznać jego treść.


A wracając do Frizz 'a. Postanowiłam się przełamać i podejść do tak wybitnego znawcy ludzkiej psychiki.

- Dzień dobry Panie Frizz- powiedziałam ostrożnie. Ten na moje słowa odwrócił się i obdarzył mnie ciepłym spojrzeniem.

- Witam cię Elizabeth 'o. Ja nie wiem jak to możliwe ale za każdym razem kiedy cię widzę jesteś coraz piękniejsza - na jego słowa uśmiechnęłam się szeroko i puściłam mu oczko. Nie ulegało wątpliwością, że Frizz był bardzo przystojnym i dobrze zbudowanym mężczyzną i oprócz jego pięknej intelektualnej strony posiadał również piękne cielesne odzwierciedlenie.

- A ty jak zawsze- powiedziałam kręcąc głową.- ty się chyba nigdy nie zmienisz- powiedziałam na co on przytaknął

- Już taki jestem i nic na to nie poradzę- powiedział przyglądając mi się dokładnie. Czasami kiedy z nim rozmawiałam miałam wrażenie, a ja miałam pewność, że on przejrzał mnie na wylot, że wie o mnie wszystko i czyta ze mnie jak z jakiejś zawiłej wątkami książki. - Ale tak służbowo to koleś nazywa się Wiliam Blake i nie powiedział jeszcze o co mu chodzi, co mnie lekko dziwi bo zwykła w takich sytuacjach to dzieje się dość szybko.

- A nie zrobił tego jeszcze? Dziwne kiedy ostatnio byłam przy podobnym wzięciu zakładników porywacz powiadomił nas bardzo szybko o tym co chcę dostać w zamian.


- No właśnie- powiedział drapiąc się po głowie - zapowiada się długi dzień ....- westchnął



____________


Hej


Hej


Jak się macie ?


Dzisiaj rozdział dość długi i dla mnie dość ciekawy.


A wy co sądzicie ?


Jak uważnie czytaliście to wiecie ,że Bruno na jakiś czas nie będzie opowiadał ze swojego punktu widzenia.... trochę szkoda ale to było konieczne



Jak zawsze zapraszam do korespondencji ze mną i pozdrawiam was moje miśki

:) :) :) :)

Buziaczki Marci

xxxxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro