Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 "Wyspa Jorvik"

Strzelec ruszył na plażę. Ewelina odetchnęła świeżym powietrzem i położyła się na szyi wierzchowca. Kiedy skręcili za bramą w prawo, zobaczyła mały, czerwony domek z białym dachem, do którego prowadziła wąska, wydeptana przez ludzi ścieżka. Dom był ogrodzony niskim, białym płotem, a przy wejściu na małe "podwórko",  rosły jarzębiny. Dziewczyna zsiadła z konia i poprowadziła go ścieżką. Przywiązała Strzelca do płotu i zapukała do drzwi. Otworzyła jej staruszka z okularami w lekkich złotych oprawkach i siwych włosach spiętych z tyłu w kok.

- Dzień Dobry, w czym mogę pomóc? - zapytała przyjaźnie staruszka.

- Dzień Dobry, ja... właśnie zwiedzałam okolice. Przyjechałam dziś rano - powiedziała zakłopotana.

- W takim razie wejdź! Jestem Pani Holdsworth! Zagotuję rumianek. - Pani Holdsworth otworzyła jej drzwi i pokazała mały stolik. - Proszę, usiądź! Jak ci na imię?

- Ewelina - odpowiedziała, nie za bardzo wiedząc co powinna zrobić.

- A więc, Ewelino, mówisz mi, że pojechałaś na przejażdżkę po Jorviku, tak?

- Tak.

- W takim razie, proszę! Przyda ci się jeśli zabłądzisz gdzieś w terenie - powiedziała staruszka i wyjęła z brzozowej szuflady wielką, lekko poniszczoną mapę. Kiedy Ewelina na nią spojrzała zobaczyła mnóstwo miejsc podpisanych atramentem.

- Dziękuję. Zwrócę jak tylko wrócę!

- Nie, to jest twoja mapa. Mnie nie jest potrzebna - stwierdziła i dodała szeptem - A wiem, że tobie przyda się na pewno. - Dziewczyna nie dosłyszała jej. Wstała i poszła do drzwi.

- Dziękuję za gościnę! Do widzenia! - zawołała, wychodząc na zewnątrz. Kiedy tylko wyszła z ciasnego domu, Strzelec zarżał na nią zniecierpliwiony.

- Tak, tak, już jedziemy! - Powiedziała radośnie Ewelina. Wsiadła na swojego wierzchowca i chwyciła wodzę. Popędziła konia i ruszyła w stronę plaży.

********

Jechała blisko wody, myśląc o przed chwilą spotkanej staruszce. Dlaczego ta kobieta była dla niej taka miła? I dlaczego, spośród tylu dziewczyn akurat jej dała tę mapę? To wszystko było takie skomplikowane. Podjechali do wielkiego statku na którym zauważyła mnóstwo zielono-czarnych pudeł z napisami "Dark Core". Wokół plaży również były porozrzucane.  Nagle, kiedy byli już blisko latarni morskiej, Strzelec zatrzymał się i wierzgnął.

- Strzelec, co się stało? - spytała przestraszona Ewelina. Koń tylko kopnął tylnymi nogami i zrzucił dziewczynę, rżąc głośno. Ewelina upadając, dostrzegła dziwny cień, a potem tylko niebo. Dziewczyna usiadła na bolących pośladkach i zaczęła rozcierać tył głowy. Strzelec pochylił łeb, spoglądając na nią kątem oka.

- Co to było? - Spytała bardziej do siebie, niż do konia. Jednak jej wierzchowiec nie zrozumiał i zaczął robić bardzo dziwne rzeczy. Najpierw skrobał kopytem w piasku, potem parskał i prychał, a jeszcze potem skakał wokoło niej. Przez przypadek kopnął jedno z pudeł i zrobił w nim dziurę. Ewelina wstała zaskoczona tak łatwym zrobieniem dziury w tak mocno zbudowanym pudle, a zarazem zaintrygowana, tym co może być w środku. Podeszła ostrożnie do dziury i obejrzała się - nikogo nie było. Włożyła rękę do szczeliny i (częściowo) wyjęła wielki pojemnik o kształcie gaśnicy. Odkręciła zakrętkę i...

- Ropa Naftowa? - szepnęła i jeszcze raz spróbowała wyjąć cały pojemnik - gaśnica nie ustępowała. Ewelina zobaczyła tylko jeszcze jeden napis "Dark Core". Nic poza tym. Z powrotem zakręciła zakrętkę. Czy właśnie znalazła główne źródło ropy naftowej, którą jest zanieczyszczona cała wyspa? Strzelec podbiegł do niej i pociągnął ją za tył koszulki.

- Czekaj... Jeszcze chwi... - Nagle w mózgu Eweliny zaczęły łączyć się fakty - te znalezione w internecie, i te przed chwilą znalezione. Dark Core, Dark Core. Gdzieś już słyszała te nazwę. Tylko gdzie? I wtedy jej szare komórki połączyły się w całość : Widziała ją w internecie! Kiedy szukała jakiegoś samolotu, na wyjazd! Właśnie wtedy wyskoczył jej napis "Dark Core" ! Tylko co może mieć Dark Core do ropy naftowej? Strzelec jeszcze raz pociągnął ją do tyłu, tym razem z efektem.

- Strzelec, nie rozumiesz? Odkryliśmy skąd bierze się ropa! - Dziewczyna spróbowała podsunąć się jeszcze trochę do pudła. I wtedy zrozumiała - koniu nie chodziło o to, żeby już jechali dalej. Mu chodziło o to, że nie byli tu mile widziani. Nagle zza wielkiej sterty pudeł wyskoczył jakiś człowiek. Nie, to nie był człowiek. Nie przypominał człowieka. Przypominał robota. Ewelina wskoczyła na grzbiet Strzelca, a koń nie czekając na sygnał pobiegł jak szalony w stronę Moorland. Dziewczyna pochyliła się nad szyją Strzelca i podniosła wyżej stopy w strzemionach. Postać stanęła na chwilę i machnęła ręką. Jak na sygnał zza innych pudeł wyskoczyły jeszcze trzy postacie. Były identyczne.

- Biegnij, Strzelec, biegnij! - krzyczała. Koń stulił uszy i pocwałował szybciej. Postacie były coraz bliżej, kiedy nagle Strzelec skoczył i wylądował przednimi nogami na trawie. Dwie tylne nogi ześliznęły się ze skarpy. Wydawało się, że spadną i zabiją się na skałach na plaży, jednak w ostatniej chwili koń podciągnął się przednimi nogami. Postacie podbiegły do krawędzi skarpy i wymachiwały wściekle rękami. Strzelec zastrzygł uszami, odwracając lekko głowę.

- Spokojnie, już po wszystkim - powiedziała Ewelina i poklepała konia po szyi, nie do końca przekonana co do przed chwilą wypowiedzianego przez siebie zdania. Wątpiła, że Justin wiedział o postaciach i ropie naftowej. Skręciła za latarnią w lewo i wróciła na drogę. Zwolniła Strzelca do stępa i popatrzyła na starą, miejscami porośniętą mchem chatę. Była zbudowana z bardzo ciemnego drewna, i z ciemnych desek. Poza tym, budowla była ogrodzona marnym płotem z porażającym prądem elektrycznym pastuchem. Przekroczyła kamienną bramę oddzielającą teren chaty od ogromnej polany obok której wydeptano ścieżkę, prowadzącą do rozstai dróg. Po drogach kłusowały inne dziewczyny, które też przyjechały do Jorvik. Zazdrościła im. One znały każdy kąt na wyspie, każde miejsce! A ona na razie widziała tylko Moorland i plaże.

- Eh... - westchnęła klepiąc Strzelca po szyi. Wyprostowała się w siodle i popędziła wierzchowca do kłusa. Zobaczyła wysoki słup z drogowskazami.

- Fort Pinta - przeczytała najwyżej wbitą deskę. Skierowała się w stronę wskazanego jej przez drogowskaz kierunku. Jechała po kamiennej drodze, ogrodzonej niskim, kamiennym murkiem. Po prawej stronie zobaczyła słup przy którym stało mnóstwo dziewczyn. "Ciekawe po co tam stoją", pomyślała. W mgnieniu oka dostała odpowiedź. Niby znikąd nadjechał wielki, zielono-niebiesko-biały autobus z tabliczką "BUS". Dziewczyny zsiadały z koni, po kolei dawały bilety kierowcy i zajmowały sobie miejsca w autobusie. Kiedy wszystkie weszły do busu, on odjechał w stronę od której przyjechał. Przy słupie stały już tylko konie, czekające na powrót swoich właścicielek. Co któryś wierzchowiec miał przy siodle torby w których siedziały jakieś dziwne zwierzątka, albo przedmioty. Jej uwagę najbardziej przykuł kary luzytan, przywiązany do słupa. Chciała podjechać bliżej, ale Strzelec zarżał zdenerwowany. Wierzgnął i pokazał łbem wąski most zrobiony z ogromnych głazów. Most prowadził do wielkiego wejścia w cementowym murze. Nad wejściem widniał napis "Fort Pinta". Skierowała konia w tamtą stronę. Strzelec ruszył stępa przez most. Most był zbudowany nad ogromną plażą, na której widać było parasole wbite przy ręcznikach rozciągniętych na piasku i małe budki zrobione z palmowego drewna. Ewelina obejrzała się jeszcze na luzytana, ale zobaczyła tylko jego ogon, bo resztę przysłonił powiększony tłum koni o przeróżnych rasach i  kolorach. Strzelec parsknął, przywołując swoją właścicielkę do porządku. Kiedy dziewczyna z powrotem obróciła głowę zobaczyła wielki jakby... plac? Po prawej stronie stał niski płot tworzący mały wybieg. Na "wybiegu" pasły się dwa konie. Czarny shire z białą strzałką i brązowy luzytan. Ewelina usłyszała za sobą czyiś krzyk:

- Ewel! - Strzelec zastrzygł uszami i spojrzał za siebie. To samo zrobiła Ewelina.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro