Rozdział 5 "Kobra Jorveska cz.1"
Po dziesięciu dniach w stajni, Ewelina wreszcie mogła kupić kuca.
Ewelina wstała ze śpiwora i przeciągnęła się. Podeszła do nadal zapalonej lampy i zgasiła ją. Potem ubrała się, zeszła na dół i bez śniadania pojechała do Jamesa.
- O, witaj, Ewelina! Po co do mnie przyjechałaś? - Spytał, ziewając.
- Chciałam kupić jednego z twoich kuców. Mam pieniądze. - Powiedziała i wyciągnęła do niego rękę z woreczkiem pieniędzy. W jego oczach zaświeciły dolary.
- Jasne, którego? - Ewelina zastanowiła się, chwilę.
- Chyba tego białego. - Stwierdziła.
- Dobrze, zaraz go przyprowadzę! - Powiedział James, wyrywając jej z rąk woreczek i biegnąc w stronę tratwy.
- Zaraz wracam! - Krzyknął przez ramię. Ewelina czekała : minutę, dwie, aż w końcu pojawił się James, z siwym kucykiem Jorveskim.
- Proszę! Do zobaczenia! - Powiedział i dał Ewelinie do ręki linkę, która służyła do prowadzenia konia. Teraz Ewelina prowadziła dwa konie : Strzelca i kucyka.
- Muszę cię jakoś nazwać. Może... Agrest? - Ewelina spojrzała na kucyka, który w swój koński sposób pokiwał głową. Nagle Ewelina poczuła mocne szarpnięcie, a potem lekkość. Spojrzała za siebie i krzyknęła : Agrest się uwolnił. Pędził w stronę plaży i co jakiś czas oglądał się na dziewczynę.
- Agrest, czekaj! - Zawołała, jednak koń nic sobie z tego nie robił. Po prostu biegł dalej.
Najpierw wolno, a potem przyspieszył. Ewelina nie wiedziała co robić. W ostateczności przywiązała Strzelca do płotka obok stacji, a sama pobiegła za kucem. Nagle, kiedy Ewelina była już blisko, stanął dęba i spojrzał na nią przestraszony.
- Nie bój się! - Powiedziała, ale sama wiedziała, że nic to nie da : w oczach konia był niepohamowany strach. Kucyk zaczął biec dalej. Ewelina przystanęła i dała sobie spokój : dopóki on nie zechce stanąć i porozmawiać, nic nie będzie mogła zrobić. Wróciła do Strzelca i wsiadła na niego. Pojechali dalej zwiedzać Jorvik.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po kilku godzinach dotarli na wielkie pola. Ewelina wyciągnęła mapę od Pani Holdsworth i sprawdziła gdzie są.
- Pola Everwind. - Powiedziała i zsiadła ze Strzelca. Blask zachodzącego słońca raził w oczy i robił cień na drzewach. Z daleka było widać wielki zamek, a niedaleko niego dumnie wznosiła się Srebrna Polana.
- Chodź, Strzelec. Musimy gdzieś przenocować. - Powiedziała i poprowadziła Strzelca w stronę miasta. Za jej plecami rozległ się szelest. Dziewczyna się obróciła i zobaczyła Agresta idącego w jej stronę. Zatrzymał się. Ewelina pozwoliła Strzelcowi swobodnie jeść trawę i podeszła bliżej. Koń wycofał się o kok i położył uszy. Nagle za kucem rozległ się syk i Agrest upadł na ziemie.
- Agrest! - Krzyknęła Ewelina i podbiegła do konia. Na jego prawym, tylnym kopycie zobaczyła głęboką ranę.
- Nie martw się, będzie dobrze. - Szepnęła mu do ucha i pobiegła w stronę miasta nawołując o pomoc.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kilka minut później, Ewelina wróciła z (jak mówiła) weterynarzem. Kobieta pochyliła się nad zranionym kopytem Agresta i powiedziała :
- Ukąsiła go Kobra Jorveska. -
- Co to jest Kobra Jorveska? - Spytała płaczliwym tonem, Ewelina.
- To jadowity wąż. Ściślej rzecz biorąc, kobra. Ma bardzo silny jad, z którego bardzo trudno wyleczyć. - Stwierdziła weterynarz i wyjęła ze swojej walizki opatrunek.
- Zabierz tego konia do mojego domu. Lepiej, żeby na to nie patrzył. - Weterynarz wskazała na Strzelca.
- Dobrze. - Ewelina wzięła wodze Strzelca i poprowadziła go w stronę miasta. Nie wiedziała, że dla konia, a zwłaszcza dla kuca, ukąszenie przez Kobrę Jorveską jest strasznie niebezpieczne...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro