Rozdział IV
Minął tydzień, od urodzin Yoona i jego wyznaniu do mnie miłości. Ja dalej nie dałem mu odpowiedzi, miałem mętlik w głowie. Przerzucił się na nowy aparat, który mu dałem jako prezent, co mnie bardzo cieszy. Jestem teraz mocno zdenerwowany, bo siedzę z mamą w poczekalni szpitala. Czekałem na moją kolej do lekarza. Powiedziałem rodzicom, że ostatnio bardzo źle się czuję i dzieją się ze mną dziwne rzeczy. Więc mama zapisała mnie do lekarza, aby mnie zbadał i zalecił jakieś badania. Mam nadzieję, że to tylko stres i przemęczenie, nic więcej. Zostałem po pięciu minutach zawołany więc wszedłem tam z mamą. Lekarz się mnie pytał o wszystko, a ja odpowiadałem zgodnie z prawdą. Gdy powiedziałem co się dzieje z moim ciałem, widziałem przeszklone oczy u mamy z przerażenia. Wyjaśniłem jej, że nie chciałem jej zbytnio martwić. Lekarz pozapisywał coś w swoich papierach i skierował mnie na badania. Chłopakom powiedziałem, że mam kontrolne badania i to nic poważnego, gdyby się coś działo od razu im powiem.
Spędziłem w tym szpitalu praktycznie cały dzień, a wyniki badań miały być jutro. Więc po te wyniki poszedłem niestety sam, bo mama nie mogła się wyrwać z pracy. Siedziałem już gabinecie lekarza, który przeglądał papiery.
- Muszę z przykrością powiedzieć, że wyniki badań są.. są złe, bardzo złe. Skieruję Cię na bardziej precyzyjne badania.- z trudem przełknąłem ślinę, ale skinąłem głową. Po badaniach, znowu wróciłem do lekarza, jego mina mnie niepokoiła. Jednak to co powiedział, aż poczułem jakby mi powietrza zabrakło i nie miał czym oddychać. Wyszedłem z jego gabinetu i wybrałem numer do taty, płacząc wszystko mu powiedziałem i błagałem aby przyjechał.
Minął miesiąc od tamtych badań i tego co się dowiedziałem ja oraz rodzice. Z ledwością chodziłem do szkoły i na zajęcia taneczne, na które po woli brakowało mi sił. Tych fizycznych jak i psychicznych. Brałem leki, przepisane przez lekarza z onkologii. Nie oszukujmy się, one ledwo pomagały.
Spotkałem się z Jiminem, który przyszedł również z Yoongim. Tak, minęło tyle czasu a ja nadal nie dałem odpowiedzi Yooniemu. Jednak nie miałem do tego głowy. Siedzieliśmy w kawiarni, w której pracuje dorywczo Ji.
- Kook, co się z tobą ostatnio dzieje? Jesteś jakiś nieobecny myślami.- zapytał Jimin.
- Co?- wyrwałem się z zamyślenia i skierowałem głowę w jego stronę.
- No właśnie o tym mówię. Co się z tobą dzieje? Jestem nieobecny, jakbyś myślami był gdzieś indziej.- powtórzył Jimin, a ja tylko westchnąłem. Upiłem łyk gorącej czekolady, poczułem jak Yooni intensywnie się na mnie patrzy.
- Nic, się nie dzieję.- mam nadzieję, że nie usłyszeli w moim głosie zawahania. – Ostatnio mam dużo na głowie i musze to wszystko ogarnąć. Wiecie egzaminy, treningi siatkówki, zajęcia taneczne i masa innych rzeczy.- posłałem Yooniemu swój ciepły uśmiech, co delikatnie odwzajemnił.
- Ale pamiętaj, jakby co możesz nam wszystko powiedzieć.- oznajmił Jimin hyung.
- Zawsze możesz na nas liczyć i Ci pomożemy nie ważne co to by było. – widziałem w jego oczach duże przejęcie. Poczułem uścisk w żołądku, więc przeprosiłem ich że muszę do toalety. Zamknąłem się w kabinie i zwymiotowałem, po czym zacząłem kaszleć. Zasłoniłem papierem toaletowym usta, po tym jak się wykaszlałem odsłoniłem usta. Zobaczyłem krew, te leki są beznadziejne. Przepłukałem usta i się trochę ogarnąłem, po czym wróciłem do chłopaków.
- Wszystko okej?- spojrzałem na Jimin hyung'a.- Za nim poszedłeś do toalety byłeś trochę blady.- odchrząknąłem i się zaśmiałem.
- Tak okej. To nic, ostatnio się trochę przeziębiłem. Ale jest już okej, to taka końcówka. Szybko minie, luz.- poczułem jak mój telefon wibruje więc odebrałem. Mama kazała mi jak najszybciej wracać do domu, że ma dla mnie ważny news. Szybko się zerwałem od stolika czy zwróciło uwagę Jimina i Yoongiego.
- Co jest?- zapytał Jimin hyung.
- Sorry, muszę już iść. Do zobaczenia.- rzuciłem tylko i w dużym pośpiechu wyszedłem, po czym ruszyłem do domu.
To czego się dowiedziałem od rodziców mną wstrząsnęło jeszcze bardziej. Nie mogłem zebrać myśli, tylko płakałem w swoim pokoju pod kołdrą. Miałem ochotę krzyczeć, rozwalić wszystko co wpadło by mi w ręce.
Od tego dnia minęło trochę czasu i o to mamy koniec maja. Nie miałem ochoty ani siły na nic. Zadzwoniłem do szkoły, w której uczęszczałem na zajęcia taneczne i się wypisałem, pytali o powód. Jednak gdy powiedziałem sprawy rodzinne przestali naciskać na powód. Nie miałem siły aby nawet pójść do szkoły. Mama lub tata namawiali mnie do tego, ale zawsze odmawiałem. Nawet nie spotkałem się z chłopakami, mimo iż namawiali mnie wiele razy. Chciałem w jakiś sposób po prostu zniknąć z ich życia, żeby o mnie zapomnieli. Wiem, że to okrutne jednak nie chciałem ich w to wciągać. Mają swoje życie, nie chce ich zamartwiać ani obciążać. Tak będzie lepiej dla mnie i przede wszystkim dla nich.
¸,ø¤º°'°º¤ø,¸¸,ø¤º°°º¤ø,¸¸,ø¤º°'°º¤ø,¸
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro