Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VII

<Jungkook>
Właśnie się żegnałem ze swoim dr Alex'em. Miły gość, bardzo mi pomógł. Powiedział, że jeśli będę miał jakieś problemy niech śmiało dzwonię. Stałem w kolejce, aby pokazać paszport oraz bilet i jeszcze chwile z nim gadałem.
- Good luck, Jungkook!- krzyknął i lekko klepnął mnie w ramię.
- Thanks!- odpowiedziałem mu, po czym szedłem już do samolotu.

Byłem już w powietrzu od pięciu godzin, musiałem co godzinę wstawać aby rozchodzić trochę nogi. Jeszcze czeka mnie siedem godzin lotu, obym wytrzymał. Byłem szczęśliwy, że wreszcie wracam do swojego kraju. Tęskniłem za nim i to potwornie chociaż tam gdzie mieszkałem przez te lata też będę tęsknić.
Reszcie w domu, Seul! No dokładnie to ja się urodziłem w Busan, ale do stolicy się przeprowadziłem z rodzicami, ponieważ dostali lepsze propozycje pracy. Po odebraniu bagażu i poprawieniu czapki oraz maski wybrałem numer do osoby, z którą się kontaktowałem przez te cztery lata. Po trzech sygnałach odebrała.
- Jestem już w Seulu, jadę teraz do tego mieszkania, które będę wynajmował.
- Czy to dobrze robimy nie mówiąc im, że wracasz? Wiesz jak oni za tobą tęsknią? –uśmiechnąłem się lekko pod nosem idąc w stronę postoju taksówek.
- Wiem, że tęsknią. Jednak wróciłem tutaj na jakiś czas. Trzymaj dalej w tajemnicy, że wróciłem. Wiem, że to ciężkie dla Ciebie, jednak tylko tobie mogę zaufać w stu procentach. – usłyszałem westchnięcie.
- No dobrze, wytrzymam, jakoś. Masz jakieś jeszcze plany na dzisiaj? Chciałabym się z tobą spotkać i Cię przytulić w realu.- parsknąłem śmiechem. – Ty mi się tutaj nie śmiej. Stęskniłam się i to cholernie. Czy kiedykolwiek masz w planach pojawić się przed nimi i wyjaśnić im wszystko? Wiesz, że ucieczka to nie rozwiązanie.- taksówkarz schował moją torbę do bagażnika, a z jego pomocą wsiadłem do pojazdu, podałem mu adres i ruszyliśmy w tamtym kierunku.
- Wiem, że źle zrobiłem wtedy zostawiając ich. Zrozum dla mnie to było tak samo ciężkie, nie chciałem im dawać złudnej nadziei, że wszystko będzie okej. Powiem im, ale jeszcze nie teraz. A co do planów, to po ugadaniu się z osobami w tym mieszkaniu jadę do Centrum Rehabilitacyjnego. Musze im przekazać wszystkie papiery, w końcu dalej muszę na nie chodzić, by któregoś dnia nie obudzić się i mieć problem ze staniem o własnych siłach na nogach. – uśmiechnąłem się i patrzyłem przez szybę na budynki i ludzi.
- Daj znać, a pójdę z tobą do tego centrum. Przynajmniej się z tobą spotkam i bez żadnego ale. Rozumiemy się młody?- zacząłem się lekko śmiać, przez co zwróciłem chwilową uwagę kierowcy.
- Wyślę Ci adres, wtedy będzie to znak, że jadę tam. Może tak być?- zapytałem.
- Jasne, do zobaczenia.- odpowiedziałem to samo i schowałem telefon do kieszeni kurtki. Była końcówka czerwca, a w stolicy akurat pogoda nie dopisuje. Trudno, widocznie tak miało być. Z transu wybudził mnie głos kierowcy. Znowu pomógł mi wysiąść i podał mi torbę. Zapłaciłem należytą sumę i podziękowałem.
Stałem przed mieszkanie, zapukałem i czekałem. Otworzył mi mężczyzna w wieku trzydziestu paru lat. Siedziałem z nim w salonie i popijałem sobie herbatkę. Okazało się, że wynajmują tutaj pokoje jeszcze dwie osoby. Jakież było moje zdziwienie, gdy w drzwiach kuchni stał mój stary znajomy z liceum.
- Jungkook?! Jak?!- podszedł do mnie, a ja z ledwością wstałem. Nagle mnie przytulił co odwzajemniłem.
- Czyli się znacie?- zapytał JiSong, patrząc na nas ze zdziwieniem.
- Tak, chodziliśmy razem do tej samej klasy w liceum. Ale cztery lata temu zniknął, bez pożegnania. Gdzie ty do chuja pana byłeś?!- krzyknął, ale opanował się gdy ujrzał mnie jak stoję.- Ty, ty chodzisz o kulach?- spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Kiwnąłem głową.- Ale dlaczego? Co się stało?- westchnąłem i delikatnie usiadłem. Zacząłem mu wszystko tłumaczyć, a w jego oczach widziałem łzy.
- Nie płacz, błagam. Dziwnie się czuję.- zaśmiałem się lekko, a on tylko przytulił mnie do siebie.
Wszystko mi pokazał co i jak, po czym poprosiłem go aby mnie gdzieś zawiózł no i oczywiście prosiłem, aby nic chłopakom nie mówił. Gdy zapytał czemu i mu wyjaśniłem zgodził się.
- Dasz sobie tam radę?- zapytał mnie, odwracając się.
- Tak, spokojnie. Po za tym umówiłem się z przyjaciółką.- zrobił tylko minę w stylu 'aha' i pożegnałem się z nim. Stałem pod drzewem, które pięknie zakwitło na różowo, a wiatr powodował, że płatki kwiatów były wszędzie. Nagle usłyszałem moje imię i jej głos, skierowałem wzrok w tamtym kierunku. Po chwili byłem przez nią przytulany, urosło się jej i wyładniała, nie żeby wcześniej była brzydka czy coś, no nie ważne.
- Wymężniałeś, przystojny i uroczy w jednym. Ach, coś jednak z tej twarzyczki dziecka zostało.- zaśmiała się a jak prychnąłem.- Dobra nie prychaj mi tutaj tylko chodź. Załatwimy to raz dwa i pójdziemy się przejść po jakimś parku. Zgodziłem się, sumie nie widziałem jej od czterech lat.
Załatwiłem już wszystko, a pierwszą wizytę mam dopiero za dwa dni. Zaczęliśmy się powoli przechadzać po parku.
- Dziękuję.- przystanęliśmy i spojrzała na mnie.- Dziękuję, że mi pomogłaś. Wiem ile Cię to wszystko kosztowało i wiem ile jeszcze będziesz musiała się powstrzymywać i ukrywać fakt, że jest w stolicy. Naprawdę dziękuję Ci za wszystko, SooJi.- popłakała się, a mi spłynęła po policzku samotna jedna łza. Trwaliśmy tak w tym uścisku dość długo, po czym odprowadziłem ją tyle ile moje nogi dawały radę, a potem pojechałem do mieszkania taksówką.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro