16
-Ale jak to? Nie przeszkadzam wam chyba, a dom jest na tyle duży, że w nocy was nie słyszę- kobieta zaśmiała się lekko, oczekując od mnie podobnej reakcji.
-Tu nie chodzi o to. Po prostu weźmiesz pokój na ten dzień. Ten hotel jest ze spa i basenem... odprężysz się. Dziś Ash i ja musimy gdzieś pojechać. Pilnie.
-Synku, już myślałam, że mnie wyganiasz. Trzeba było tak od razu, że tu o randkę chodzi. Nie ma problemu! Już pakuje strój i wszystko.
-Dziękuję mamo. Zaraz wezwę ci taksówkę, w hotelu przy recepcji powiedz tylko moje nazwisko. Kocham cię- przytuliłem lekko kobietę, całując jej policzek.
Tak naprawdę nie chodziło o randkę. Już od dawna chciałem to zrobić, lecz dopiero teraz znalazłem na to czas.
-Ja ciebie tez synku. Dobrze nie przedłużam!- odprowadziłem kobietę wzrokiem, odwracając się w stronę kuchni.
-Randka tak?- usłyszałem znajomy głos- Czemu dopiero teraz się o tym dowiaduje?
-W zasadzie... tu nie chodzi o randkę wiesz?
-To o co?
-Musimy sprawdzić co z twoimi rodzicami- spojrzałem na dziewczynę, oczekując jej reakcji.
-Nie musimy. Nie szukają mnie.
-Właśnie... otrzymałem na maila wiadomość od mojego współpracownika. Szukają niejakiej Ash, szczupłej brunetki.
-Ale...
-Pojedziesz do domu. Powiesz rodzicom wszystko, i zadecydujesz czy chcesz do nich wrócić. Jeśli nie, wrócimy do mnie i zapomnimy o wszystkim.
-Daj mi dziesięć minut.
Ash pov's
Charlie zaskoczył mnie z tym wszystkim. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała wyjaśnić wszystko rodzicom. Jednak nie wrócę do nich. Nadal mam żal o wszystko.
-Jestem gotowa.
-Dobra. W takim razie jedziemy.
45 minut później
Staliśmy właśnie pod moim domem. W oczach miałam łzy. Przed budynkiem widniał wielki napis "Na sprzedaż".
-Jesteś gotowa? Wyjść z tobą?- blondyn chwycił delikatnie moją dłoń, ściskając ją.
-Nie, dam radę. Czekaj tu dobrze?
Powolnie wyszłam z auta, kierując się w stronę drzwi wejściowych.
Nacisnęłam przycisk dzwonka, czekając.
-Ash? Skarbie?- w drzwiach pojawiła się moja matka. Jej oczy były... przygaszone?
-Tak. To ja. Przyjechałam po resztę swoich rzeczy- mruknęłam obojętnie.
Chodź tak naprawdę w środku ściskało mnie z żalu. Byli to moi rodzice, wychowali mnie, dali mi życie...
-Ale... jak to?
-Mamo, wyprowadzam się. Mam już dość tych waszych kłótni. Nie wracam do was. Przykro mi.
-Dobrze, wejdź- kobieta przepuściła mnie w drzwiach.
-Zgłoście policji, że się odnalazłam dobrze? Nie chce kłopotów- ruszyłam w stronę mojego pokoju.
20 minut później.
Spakowałam wszystkie rzeczy (głównie książki i ubrania, co nie zajęło mi wiele) biorąc wszczęła tylko zdjęcie rodzinne.
-Ty! Mała gówniara ma czelność wracać do nas?- w salonie zastałam ojca ścigającego krawat.
-A ty? Masz czelność mnie jeszcze tak nazywać!? Po tych wszystkich kłótniach z matką miałam dość! To przez ciebie!
-Ty mała...- mężczyzna podszedł do mnie podnosząc rękę. Chwile potem poczułam na policzku jego dłoń, oraz niemiłosierny ból.
-Coś ty narobił! Ash!
-Nie mamo. To koniec. Nie jesteś już moim ojcem. Nienawidzę cię. A ty- wskazałam na matkę- Zadzwoń gdy ten palant i ciebie uderzy. Będę czekać.
Wybiegłam z domu, ciągnąć za sobą walizkę.
-Ash? Ashley skarbie...- Blonydn jak oparzony wybiegł z auta.
-Charlie, jedziemy. Już.
Chazza bez pytań wziął od mnie walizkę, wkładając ją do bagażnika. Wsiedliśmy do auta odjeżdżając
——
Ola(Ash)&Dezy(Chazza)
To się porobiło...
(Chamska reklama wybacz Olcia) Btw zapraszam do siebie na nowy rozdział Coach! zaynsbutter 🖤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro