Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

-Ale jak to? Nie przeszkadzam wam chyba, a dom jest na tyle duży, że w nocy was nie słyszę- kobieta zaśmiała się lekko, oczekując od mnie podobnej reakcji.
-Tu nie chodzi o to. Po prostu weźmiesz pokój na ten dzień. Ten hotel jest ze spa i basenem... odprężysz się. Dziś Ash i ja musimy gdzieś pojechać. Pilnie.
-Synku, już myślałam, że mnie wyganiasz. Trzeba było tak od razu, że tu o randkę chodzi. Nie ma problemu! Już pakuje strój i wszystko.
-Dziękuję mamo. Zaraz wezwę ci taksówkę, w hotelu przy recepcji powiedz tylko moje nazwisko. Kocham cię- przytuliłem lekko kobietę, całując jej policzek.
Tak naprawdę nie chodziło o randkę. Już od dawna chciałem to zrobić, lecz dopiero teraz znalazłem na to czas.
-Ja ciebie tez synku. Dobrze nie przedłużam!- odprowadziłem kobietę wzrokiem, odwracając się w stronę kuchni.
-Randka tak?- usłyszałem znajomy głos- Czemu dopiero teraz się o tym dowiaduje?
-W zasadzie... tu nie chodzi o randkę wiesz?
-To o co?
-Musimy sprawdzić co z twoimi rodzicami- spojrzałem na dziewczynę, oczekując jej reakcji.
-Nie musimy. Nie szukają mnie.
-Właśnie... otrzymałem na maila wiadomość od mojego współpracownika. Szukają niejakiej Ash, szczupłej brunetki.
-Ale...
-Pojedziesz do domu. Powiesz rodzicom wszystko, i zadecydujesz czy chcesz do nich wrócić. Jeśli nie, wrócimy do mnie i zapomnimy o wszystkim.
-Daj mi dziesięć minut.
Ash pov's
Charlie zaskoczył mnie z tym wszystkim. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała wyjaśnić wszystko rodzicom. Jednak nie wrócę do nich. Nadal mam żal o wszystko.
-Jestem gotowa.
-Dobra. W takim razie jedziemy.
45 minut później
Staliśmy właśnie pod moim domem. W oczach miałam łzy. Przed budynkiem widniał wielki napis "Na sprzedaż".
-Jesteś gotowa? Wyjść z tobą?- blondyn chwycił delikatnie moją dłoń, ściskając ją.
-Nie, dam radę. Czekaj tu dobrze?
Powolnie wyszłam z auta, kierując się w stronę drzwi wejściowych.
Nacisnęłam przycisk dzwonka, czekając.
-Ash? Skarbie?- w drzwiach pojawiła się moja matka. Jej oczy były... przygaszone?
-Tak. To ja. Przyjechałam po resztę swoich rzeczy- mruknęłam obojętnie.
Chodź tak naprawdę w środku ściskało mnie z żalu. Byli to moi rodzice, wychowali mnie, dali mi życie...
-Ale... jak to?
-Mamo, wyprowadzam się. Mam już dość tych waszych kłótni. Nie wracam do was. Przykro mi.
-Dobrze, wejdź- kobieta przepuściła mnie w drzwiach.
-Zgłoście policji, że się odnalazłam dobrze? Nie chce kłopotów- ruszyłam w stronę mojego pokoju.
20 minut później.
Spakowałam wszystkie rzeczy (głównie książki i ubrania, co nie zajęło mi wiele) biorąc wszczęła tylko zdjęcie rodzinne.
-Ty! Mała gówniara ma czelność wracać do nas?- w salonie zastałam ojca ścigającego krawat.
-A ty? Masz czelność mnie jeszcze tak nazywać!? Po tych wszystkich kłótniach z matką miałam dość! To przez ciebie!
-Ty mała...- mężczyzna podszedł do mnie podnosząc rękę. Chwile potem poczułam na policzku jego dłoń, oraz niemiłosierny ból.
-Coś ty narobił! Ash!
-Nie mamo. To koniec. Nie jesteś już moim ojcem. Nienawidzę cię. A ty- wskazałam na matkę- Zadzwoń gdy ten palant i ciebie uderzy. Będę czekać.
Wybiegłam z domu, ciągnąć za sobą walizkę.
-Ash? Ashley skarbie...- Blonydn jak oparzony wybiegł z auta.
-Charlie, jedziemy. Już.
Chazza bez pytań wziął od mnie walizkę, wkładając ją do bagażnika. Wsiedliśmy do auta odjeżdżając
——
Ola(Ash)&Dezy(Chazza)
To się porobiło...
(Chamska reklama wybacz Olcia) Btw zapraszam do siebie na nowy rozdział Coach! zaynsbutter 🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro