Kolejne przeszkody do serca Dante Capeli czyli dzień 2 zmagań z czarnowłosym
Nazajutrz Erwin ponownie próbował spotkać się z panem komendantem.
Zadzwonił od razu jak tylko wstał o 19:00, lecz nie spodziewał się, że znowu coś mu przeszkodzi z umówieniem spotkania.
- No, Knuckles czego chcesz? - zapytał lekko zirytowany.
- Spotkać się, sam mówiłeś, że mam zadzwonić, jak wyjdę z więzienia - odpowiedział nieco bardziej energicznie niż czarnowłosy.
- Myślałem, że później zadzwonisz, a co ja taki marudny? - gdybyś zobaczył tych rekrutów to byś od razu dostał załamania nerwowego - odpowiedział trochę bardziej w jego typowy, przyjacielski sposób.
- Chwila... Czy ty jesteś na akademii? - zapytał zszokowany, kompletnie zapomniał przez wymyślanie podrywu na niebieskookiego.
- No, jestem... akademia była długo zapowiadana geniuszu, wystarczyło tylko słuchać na mieście
- Zapomniałem, ale nic nie szkodzi, do później - pożegnał się z uśmiechem na ustach, niestety lub stety nie widoczny dla Capeli.
- Nara - wypowiedział szybkie pożegnanie.
Szarowłosy pastor miał już pewien plan, plan, do którego był mu potrzebny najbogatszy człowiek w tym mieście Dia Garcon. Jego cel był prosty, wjebać się na te szkolenia i dołączyć do grupy Dantego. Nie marnując czasu Erwin od razu wybrał numer do swojego przyjaciela.
- Halo Dia?
- Halo?
- Możesz mi pożyczyć trochę pieniędzy... muszę przekupić policję - powiedział pełen determinacji.
- Ooo, w tym to mogę pomóc, podjedź do lombardu zaraz tam będę - odpowiedział lekko zdziwiony, ale nie zastanawiał się na tym głębiej.
Jak "Szefitek" czegoś chce to mu to da bez zawahania, bo to jego przyjaciel.
- Okej, dzięki - rozłączył się i od razu ustawił gps na lombard.
No to teraz odwalę imbę, ale warto dla nagrody - pomyślał złotooki.
Po około 20minutach znalazł się pod wejściem wspominanego wcześniej budynku. Odebrał od chłopaka plik pieniędzy i wyruszył w podróż na Zankudo.
Tam musiał przekonywać Andrews'a, że to jest potrzebne do jego akcji jako Ernest Camembert i jak wiele mu to pomoże w komunikowaniu się kodami i innymi policyjnymi według niego pierdołami. Na szczęście Alex był w dobrym humorze i dodatkowo był zapracowany tą akademią, więc nie dopytywał się o nic. Jednak na wszelki wypadek dał mu pieniądze, nazwał to prezentem.
Erwin ledwo co wszedł na teren szkoleń, wypatrywał czarnowłosego, gdy go w końcu znalazł wzrokiem. Schował się za hangar i wybrał numer do "uparciucha", nawet zapisał go tak w kontakcie. Stwierdził, że zmieni go dopiero wtedy, gdy komendant spotka się z nim w normalnym miejscu, typu kawiarnia. Zadzwonił z zastrzeżonego, bo nie chciał zdradzać przynajmniej na razie swojej tożsamości.
- Halo? - spytał zmieszany Dante.
-Tutaj Ernest Camembert, chciałbym powiedzieć, że na testy do pana grupy zostanie przydzielony Erwin Knuckles - wyjaśnił o dziwo poważnie.
- Jakie kurwa testy? - zapytał zszokowany.
- A kurwa takie, że Erwin jako przestępca jeden z najróżniejszych przestępców może się przydać, rekruci zobaczą, jak zachowuje się kryminalista i takie tam... - odpowiedział przygotowaną wcześniej wymówką.
- Spytam jeszcze na radiu - rozłączył się.
Złotooki zobaczył przez lornetkę, że czarnowłosy najprawdopodobniej pytał się właśnie o tą rzecz na radiu. Szarowłosy nie chciał czekać, więc od razu dołączył się do szeregu, gdzie Capela podirytowanym wzrokiem przedstawił go grupie.
Sądził, że kryminalista taki, jak on nie powinien się tu pojawić oraz że będzie siać chaos. By dosadnie wyjaśnić mu brak pajacowania, wziął go za hangar.
- Chce ci powiedzieć tylko kurwa jedno, błagam nie odpierdalaj nic - więcej problemów mi nie potrzeba - rzekł chłodno.
- Tak jest... Spotkamy się po 2zadaniu pogadać? - Mam nadzieję, że nie powiesz "nie wiem", mistrzu rozmów - rzucił żartem, i podbiegł do żółtej linii.
Czy on właśnie... co za debil - szepnął do siebie komendant, lekko podnosząc kąciki ust.
Pierwsze zadanie było dość nudnawe dla Erwina, zwłaszcza, że miał ADHD.
Nadzorował rekrutów wraz z Capelą, Overem, Shelbim, odliczając czas do zakończenia zadania i próbując przewidzieć, kiedy skończą te zadanie.
On serio wolał by napadać na bank niż siedzieć tutaj, zastanawiał, się kto normalny chciałby zostać policjantem wiedząc o tylu testach. Cały ten trud przeżył dla głupiego chłopaka, gdyby ktoś mu to powiedział parę dni temu to by nie uwierzył choćby na chwilę.
- Choć już Capela - marudził pod uchem instruktorowi.
- Czekaj, taki z ciebie gangster, a zachowujesz się jak 7letnie dziecko - odpowiedział na marudzenia – po czym dodał - koniec, macie przerwę.
- Nareszcie kurwa jesteś wolny - rzucił znudzony na amen.
Poszli do hangaru po schodach najbliżej po lewej i usiedli przy najdalszym stoliku, nie przeszkadzając innym grupom w zadaniu.
- To o czym tak chciałeś gadać, hę?
- Chciałem się spytać czy... Yyy... nauczyłbyś mnie kodów, pepposhy – nie była to najlepsza wymówka, ale chociaż mogli by spędzić czas razem, każda chwila jest cenna twierdził.
- To nie nauczyłeś się nawet kilku z nich z szkolenia?
- Oczywiście, że nie to było nudne jak flaki z olejem... - odpowiedział szczerze.
Czarnowłosy był zdziwiony, pastor sam z siebie by tu nie przyszedł. Zmusić raczej też go nie ma kto. Więc czemu tu kurwa jest, on jest jakiś dziwny - podsumował w myślach zachowanie chłopaka.
- Masz ładne oczy Dante, jak ocean! - wpatrywał się w czarnowłosego, gdy ten rozmyślał, nawet nie zauważając tego.
- Ehh, dzięki - odpowiedział skołowany i ponownie zaskoczył się na swoje imię z jego ust.
- Eee Capela, zaczynaj już 2zadanie! - krzyknął Montanha z dołu, wcześniej zauważając, że tam wchodził.
- Idę! - to najwyżej potem dokończymy rozmowę - spojrzał na niego i biegiem wrócił do rekrutów.
Pierdolę go, nie zniosę siedzieć tu kolejnych dwóch godzin - postanowił się poddać szarowłosy.
Wrócił do apartamentu, nawet nie informując o tym stwierdził, że się domyślą.
Knuckles był bardzo zirytowany, jak niebieskooki był niedostępny w przenośni i ogólnie, wkurwiało go to jednym słowem. Myślał, czy te przeszkody do serca Dantego, Mariusz mu zesłał przez to, że go nie odwiedzał. Twierdził, że to niemożliwe by być tak zajętym. Zastanawiając się nad kolejnym ruchem, zrobił chłopaku o oczach aksamitnych kartkę, która ma być specjalna z okazji jutrzejszego dnia. Miał nadzieję, że chociaż to jakoś pomoże...
Tak o to dzień drugi, był kolejnym pechowym dniem dla naszego Erwinka.
~ 989 słów, przesadziłam xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro