Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

   Marco się zaśmiał pod nosem. Już mówiłam jaki ma piękny uśmiech gdy się śmieje? Nie? To mówię teraz.

- Dasz mi swój numer?  -zapytał blondyn uśmiechając się szczerze w moją stronę.

- Nie.  -zaprzeczyłam szybko, bez mniejszego zastosowania i zaczęłam się rozgrzewkę. Biegałam kółka, a ten debil nie dawał za wygraną.

- Umówimy się?  -zapytał truchtając obok.

- Może kiedyś Marco.  -odpowiedziałam uśmiechając się lekko pod nosem biegnąc dalej.

***

Po treningu, który poszedł mi świetnie jak na pierwszy wróciłam do szatni. Przebrałam się w swoje ciuchy, a swój strój spakowałam do torby. Pożegnałam się z dziewczynami i wychodząc wpadłam na Reusa.

- Cześć śliczna.

- Nie podlizuj się Reus i tak nie dam Ci mojego numeru.

- Już go mam.  -chłopak puścił dziewczynie oczko kierując się ku wyjścia na parking.

- Skąd go masz?  -dziewczyna szybko dorównała mu kroku udając się w jego towarzystwie na parking.

- Erik mi go dał.

- Parszywy, mały gnojek.  -dziewczyna zaczęła w swojej głowie knuć jak zemścić się na braciszku. Chłopak się zaśmiał, a dziewczyna go lekko popchnęła dochodząc do auta brata.
Zatrzymałam się gdy zobaczyłam że o maskę samochódu opiera się Neymar. Odjeło mi mowę. Marco przystaną za mną i podążył za moim wzrokiem.

- Co jest Meg? Co on tu robi?  -blondyn zasypywał mnie pytaniami. Złapałam go za dłoń plącząc razem nasze palce i ruszyłam w stronę auta brata. Gdy byłam już na krok od Neymara. Spojrzałam w jego twarz, pod okiem miał nie małego sińca, z na ustach mały strup po rozciętej wardzę. Na moją pierwszą myśl przyszedł Luis Suarez, który mógł go tak urządzić.

- Cześć Megan.  -przywitał się Brazylijczyk wpatrując się w dziewczynę jak w obrazek.

- Cześć.  -odpowiedziałam surowo, nie chciałabym by myślał że mi zależy. Potwornie mnie zranił. Zabolało mnie to. To był okropny cios, a teraz on się tu zjawia. Ale po co? Między nami jest wszystko zakończone.

- Możemy porozmawiać?

- Nie. Odwal się.  -chciałam już odejść, ale Neymar złapał mnie za nadgarstek i nie chciał puścić, ale coraz bardziej zaciskał swój nadgarstek na moim.

- Ała! Zostaw, to boli..  -nie sądziłam, że Neymar mógłby kiedykolwiek zrobić mi krzywdę. Łzy ciekły po moich policzkach, ale z wybawieniem przyszedł mi Reus.

- Mówiła byś spierdalał!  -Marco nie wytrzymał i rzucił się na mojego byłego z pięściami, siadając na nim okrakiem i bijąc go po twarzy. Chciałam go odciągnąć, jednak w porę przyszli Erik z Mattem i go oddciągneli od piłkarza Barcelony.

- Co się stało!? Co tu robi Neymar!? O co chodzi Meg!? Czemu oni się bili!?  -dla mojego brata puściły nerwy. Nic nie rozumiał. A ja tylko płakałam.

- Nie krzycz na nią! Ten chuj robił jej krzywdę, to zareagowałem!  -w mojej obronie staną mój wybawiciel i zaraz przytulił mnie mocno do siebie i glaskając mnie po plecach. Próbował mnie uspokoić. Udało mu się.

- Odwal się Neymar. Między nami wszystkiego jest skończone, zresztą z Twojego powodu. Brzydzę się Tobą, rozumiesz? Nienawidzę Cię!  -wrzasnęłam i weszłam do samochodu nie żegnając się z nikim. Po chwili zakochana parą wsiadła do samochodu i pojechaliśmy do domu. Erik jeszcze w drodze próbował mnie przeprosić za to jak się zachował. Za to ze podniósł na mnie głos. Ale udawałam że go nie słyszę przez słuchawki i próbowałam unikać jego wzroku.

Gdy dojechaliśmy do domu, pędem rzuciłam się w stronę mojej sypialni, gdzie wylałam fale łez w poduszkę. Mój cichy płacz przerwał dzwoniąc telefon, postanowiłam go wyłączyć i ułożyć się spać. Po kilku godzinach zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro