3
O poranku obudziłam się z nie małym kacem. Z imprezy wszystko pamiętałem, był Bartra, tańczyliśmy, było fajnie, ale jak zawsze wtrącił się Reus. Oczywiście wiem, że mu wybaczyłam. Ale niech sobie nie myśli od razu że tak nagle się zaprzyjaźnimy. Postanowiłam nie zwracać na niego zbytnio uwagi.
Dziś wstałam wcześniej, więc nie byłam narażona na dziwne pomysły brata, który uprzykrza mi życie. Wzięłam zimny prysznic, a na siebie ubrałam szare jeansy, starą koszulkę Marca za czasów gdy grał jeszcze w Barcelonie i białe jordany. Włosy związałam w luźnego warkocza, który opadał mi przez prawy obojczyk. W torbę sportową spakowałam swoje ochraniacze, korki i butelkę wody, gdyż strój klubowy miałam dostać na treningu, do którego mam jeszcze dwie godzinki.
Czas ten spożytkowałam robiąc śniadanie dla mnie i brata, oraz sprzątając dom po imprezie, chodź prawie było czysto.
Weszłam do sypialni braciszka chcąc go obudzić, bo dziś również miał trening. Co tam zobaczyłam przerosło moje oczekiwania, byłam w szoku. Mój brat i Matthias Ginter spali w w jednym łóżku przytulili do siebie.
Zaczęłam zastanawiać się czy mój brat jest gejem. Co prawda jest bardzo uczuciowy i nigdy nie miał dziewczyny, ale to jeszcze nic nie znaczy. Poza tym Erik i Matt od dawna się przyjaźnią. A może są parą? Muszę z nimi pomówić.
Przesiadłam na boku łóżka i zaczęłam brata i Gintera uporczywie pstrykać palcem w czoło. Gdy chłopcy zaczęli się budzić przestałam pstrykać ich w czoła i zaczęłam z góry się w ich wpatrywać. Pierwszy wstał Matt spojrzały zdziwiony na mnie po czym na Erika, a potem ponownie na mnie.
- Hej Meg. Możemy to wytłumaczyć. To po prost... -nie dałam mu dokończyć, wchodząc w słowo.
- Daj spokój. Cieszę się że ten debil wkońcu jest szczęśliwy, zresztą Ty chyba też. Poza tym to nie moja sprawa. Muszę to zaakceptować, was zaakceptować. Ale powiedz mi, chłopcy z klubu wiedzą? -spytałam, a on tylko pokręcił głową zaprzeczając.
- Jak długo jesteście razem?
- Trzy lata.
- A ten chujek nic mi nie mówił. -pokazałam język dla śpiącego brata, a Matt się tylko zaśmiał.
- Dziękuję. Że nas akceptujesz Meg.
- Daj spokój Erik to mój brat, zawsze będę z nim, a teraz też z Tobą. Wstawać bo trening jest za 50 minut, a śniadanie w kuchni. -puściłam oczko dla Gintera, a brata pstryknęłam mocno w czoło i wyszłam z sypialni brata kierując się w stronę kuchni.
Gdy jadłam śniadanko do kuchni wparowali ogarnięci już chłopcy i usiadli do stółu jedząc posiłek.
- Megan, przepraszam Cię że Ci nic nie mówiłem. Bałem się. -zaczął temat braciszek, a ja spojrzałam w jego oczka i się uśmiechnęłam.
- Naprawdę nie jestem zła, ale jesteś moim młodszym bratem. Ja Ci o swoich problemach mówię, o Marco, o Neyu. Ty mi też możesz mówić o wszystkim otwarcie, zawsze będę blisko Ciebie. Cieszę się Twoim szczęściem młody. A tak poza tym to słodko razem wyglądacie. Dobra tam, ruszyć dupy, jedziemy na trening. -wstałam od stołu, a chłopcy tylko się zaśmiali kończąc jeść. Razem z bratem i jego chłopakiem udaliśmy się na trening.
Chłopcy zaprowadził mnie do trenera, gdzie ten dał mi mój strój z moim nazwiskiem i 11 na plecach. Zaprowadzili mnie do damskiej szatni, gdzie reszta zawodniczek miło mnie przyjęła do rodziny. Przebrałam się w strój i wyszłam z szatni udając się do chłopaków, ale jak zawsze spotkał mnie pech. Spotkałam Reusa, który zaczą zmierzyć w moją stronę. Pobiegłam szybko na murawę w celu uniknięcia chłopaka, ale ten jak na złość poszedł za mną.
- Widzę że idealnie do siebie pasujemy śliczna. -spojrzałam na tego palanta, który chichotał pod nosem nie wiedząc o co mu chodzi.
- No bo spójrz. Ty jesteś blond, ja też. Ty masz 11 na plecach i ja też. Kto wie ile rzeczy nas łączy. -chłopak kontynuował. Wyszeptał tuż przy moim uchu te kilka słów, a mnie mimowolnie przeszedł przyjemny dreszcz, który chyba nie uszedł uwadze chłopaka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro