2
Po ciężkiej podróży równo o 8 rano zbudził mnie mój kochany braciszek. Czujecie ten sarkazm?
Gdy byliśmy jeszcze mali to zawsze on był rannym ptaszkiem i to właśnie on budził mnie do szkoły gdy rodziców nie było w domu. Co z tego, że jest rok młodszy? Dla mnie jest jak starszy brat, zawsze mnie bronił i się mną opiekował.
Jak już mówiłam Erik w dzieciństwie miał zwyczaj budzić mnie dziwnymi sposobami. Najgorszy jaki do tej pory pamiętam to gdy miałam 16 lat ten w łóżku obrzucił mnie robakami. A innym razem tarantulami, których się boję. Czasami boję się zasnąć z myślą że znów przeżyje taki koszmar.
Dziś młody postanowił obudzić mnie w dość oklepany sposób. A mianowicie wylał na mnie ze dwa litry rozpuszczonej galaretki, była jeszcze lekko ciepła, płynna i klejąca. Wyzwałam go od najgorszych. Przez tego debila byłam cała klejąca.
Od razu skierowałam się pod prysznic, wypłukałam resztki galaretki z włosów. Włosy wysuszyłam i związałam w koka. Z faktu iż moje pudła jeszcze nie przyjechały, brat dał mi swoje ciuchy. Czarną koszulkę ze star warsów i czarne dresy, ubrałam jeszcze moje nike i wyglądałam perfekcyjnie.
Zeszłam na dół na śniadanie. Młodego zastałam w kuchni przy stosie kanapek. Dosiadłam się do niego czym prędzej, jak gdybym bała się że kanapek dla mnie zabraknie. Wypiłam jeszcze szklankę soku i z torebki wyjęłam mój telefon, włączyłam go. A już po chwili ujrzałam
72 nieodebrane połączenia od Misio
48 wiadomości od Misio
1 nieodebrane połączenie od Luisek
Większości smsów było typu bym dała znać, że się martwi, że tęsknię i mnie kocha, bym wróciła, bym go nie zostawiła. Postanowiłam zadzwonić do Suareza, który odebrał już po 3 sygnałach.
- Hej piękna. Jak podróż? -humor już od rana mu dopisywał.
- Hej kocurku. Podróż minęła całkiem dobrze. Wiem że masz teraz trening, ale mam do Ciebie ogromną prośbę.
- Okej. Dawaj. Zawsze pomogę.
- Ney nie może się dowiedzieć gdzie mieszkam, ani nic o transferze.
- Oj skarbie. Jest problem. Dziś przyszedł na trening i każdy się pytał jak zamierzacie utrzymać związek na odległość. Neymar był zdziwiony transferem, nic nie wiedział. Oznajmił że przyjedzie w najbliższym czasie Cię odwiedzić. Ma zamiar wszystko naprawić. A ja czuję, że to się skończy źle.
- O nie. Co za idiota. Okej. Mimo wszystko dzięki za wieści. Kocham Cię i tęsknię przyjacielu.
- Ja też przyjaciółko. Odwiedzaj mnie.
- Postaram się, a teraz wracaj na trening. Pa.
- Pa.
Mówiłam po hiszpańsku, bo po angielsku mój braciszek by wszystko zrozumiał i byłoby źle. Zakończyłam rozmowę blokując telefon. Uśmiechnęłam się do brata i konczylam jeść.
- Kto to? -spytał Erik bacznie mnie obserwując.
- Przyjaciel. -odpowiedziałam nie zwracając na brata najmniejszej uwagi, dając mu do zrozumienia że nie chcę o mnie gadać.
- Daj spokój. Przecież wiem że to ten twój chłoptaś. Jak mu tam było? Chyba Neymar. Tak z pewnością. Facet który zmienia częściej laski niż ja skarpetki do tego ma dziecko ze swoją byłą... -chciał jeszcze coś mówić ale głośno mu w tym przetrwałam.
- Dość! O co Ci chodzi!? Co masz do niego? Wiem że to prawda, ale potrafi się troszczyć, nigdy mnie nie okłamał, zawsze był przy mnie, wspierał, dbał o mnie. Ale gdy mówię że to kurwa nie on dzwonił, to tak kurwa jest! Rozumiesz!? -byłam na niego wściekła, celowo wyprowadził mnie z równowagi.
- Dobra siostra, opanuj się. Po prostu nie chcę by Cię skrzywdził. -młody wytłumaczył swoje pretensje co do brazylijczyka.
- Już to zrobił. -wybuchłam głośnym płaczem. Nie miałam siły o tym myśleć. Chciałbym zapomnieć niczym Reus sześć lat temu o mnie.
Młodszy brat podszedł do mnie i mnie mocno przytulił dodając mi otuchy, pomogło. Wypłakałam się w ramię brata i opowiedziałam mu całą historię z Neymarem. Nie chciałbym aby Ney tu przyjechał, bo Erik go chyba zabije. Gdy opowiedziałam mu kiedyś historie z Marco, to na treningu tak go pobił, jak nawet w ufc nie daliby rady im dorównać.
Pierwszy trening miałam jutro, ale dzisiaj postanowiłam sprawdzić jak mój braciszek daje sobie radę. Wzięłam starego fullcapa Neymara z jego inicjałami i założyłam go na głowę daszkiem do tyłu. Poszłam z bratem do garażu i się zdziwiłam, że miał aż taki dobry gust. Miał chyba 8 autek. Ferrari, Mercedes, Bugatti, Audi, Lamborghini, BMW, Ashton Martin no i mój ukochany klasyk Ford Mustang z 1976 roku. Kocham ten wózek.
- To którym jedziemy? -spytałam zerkajac kątem oka na brata, ale skupiona byłam na Mustangu.
- A który Ci się spodobał?
- Głupi się jeszcze pytasz? Ja poprowadzę i nie ma nie. -zasiadłam za kółko Forda, a gdy Erik zajął miejsce pasażera odpaliłem silnik. Uważnie wyjechałam z garażu, a potem było już gładko. Dojechaliśmy pod Signal Iduna Park, stadion jak zawsze był piękny i robił niesamowite wrażenie.
Zaparkowałam na parkingu i ruszyłam z bratem do środka. Piłkarz powiedział coś dla jednego z ochroniarzy, po czy mi powiedział że mężczyzna z którym przed chwilą rozmawiał zaprowadzi mnie na murawę, więc mam tam na niego poczekać. Przystałam na to. Braciszek poszedł do szatni, a ja z mężczyzną ubranym na czarno poszliśmy kilkoma korytarzami wychodząc na murawę. Podziekowalam ochronie za pomoc i rozejrzałam się.
Usmiechałam się od ucha wiedząc że będę tu grać. Nagle ktoś za mną zasłonił mi oczy, najpierw myślałam że to brat, więc się nie niepokoiłam. Ale gdy poczułam perfumy, które z pewnością nie należą do Erika się wystraszyłam. Zabrałam te łapska z moich powiek, po czym się szybko odwróciłam odchodząc kilka kroków dalej.
Wybuchliśmy głośnym śmiechem gdy spojrzeliśmy sobie w oczka, a następnie mocno się przytuliliśmy.
- Marc. Tęskniłam. -wtuliłam się w jego klatkę piersiową od której biło przyjemne ciepełko.
Z Bartrą zaprzyjaźniłam się jak był w Barcelonie. Wspaniałe czasy. Niby ja i Ney byliśmy razem, Suarez jest najlepszym przyjacielem, ale to właśnie z Marcem byliśmy jak te papużki nierozłączki.
- Ja też tęskniłem skarbie, z tymi debila to nudno. Oni nie potrafią się bawić tak zajebiście jak my. -chłopak puścił do mnie oczko wskazując na chłopaków zmierzających w naszą stron, a ja się tylko zaśmiałam.
- Marc, chyba wkońcu sobie dziewczynę znalazłeś. Gratulacje. -zakpił z chłopaka Aubameyang.
- Po moim trupie! -z małego zbiorowiska przecisnął się mój brat chwytając mnie za nadgarstek. Wszyscy na niego spojrzeli jak na idiotę.
- Ludzie! Bartra kontra Durm. Nagrodą jest ta laska. -krzyknął czarnoskóry gabeończyk.
Ja, Marc i Erik turlaliśmy się ze śmiechu po murawie, a nikt nie wiedział o co biega. Postanowiliśmy im to wytłumaczyć, wstaliśmy na równe nogi.
- Nazywam się Megan Durm i jestem starszą siostrą Erika, a Marc to tylko mój przyjaciel, którego poznałam jak grałam w Barcelonie. -wszyscy się zaczęli głośno śmiać tylko nie Aubameyang.
- Grasz w piłkę? Powiedziałaś ze poznałaś go jak grałaś w Barcelonie. -spytał czarnoskóry zwracając się do mnie.
- Brawo, umiesz słuchać. -puściłam mu oczko.
- Meg grała w Fc Barcelona Women. -wyjaśnił mój braciszek.
- A teraz gra w Borussii Dortmund Damen, ponownie. -dodał pospiesznie Marc wchodząc w słowo dla Erika za co dostał od niego w tył głowy, a ja się zaśmiałam i dałam mu całusa w policzek.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilkę po czym przyszedł trener razem z kapitanem. Reus od razu mnie rozpoznał, postanowiłam mieć na niego wyjebane. Usiadłam na ławce rezerwowych razem z trenerem i zaczęliśmy rozmawiać gdy chłopcy trenowali.
Gdy trening dobiegł końca chłopcy udali się pod prysznic, a ja postanowiłam poczekać na brata przed szatnią. Z kilkoma piłkarzami wymieniłem się numerami. Gdy Marco wychodził z szatni zerknął na mnie po czym oparł się o ścianę naprzeciwko mnie i się lekko uśmiechnął. Ja tylko wywróciłam oczyma i odwróciłam wzrok od piłkarza.
Gdy brat wyszedł z szatni oznajmił mi że wpadnie dziś do nas paru jego kumpli i że obiecał podwieść kapitana.
- Dobra, ale mam warunek. Masz zaprosić Bartre, on jedyny jeszcze potrafi się dobrze bawić. Zgoda?
- Zgoda. -przybiliśmy piątki po czym Eric zaprosił Marca, a ten obiecał że będzie. Cieszyłam się jak dziecko. Gdy odwieźliśmy Reusa wróciliśmy do domu i ogarneliśmy go z grubsza. Naszykowaliśmy fife, jedzenie i alkohol, ale nie przesadzajmy co do ilości (0,75 na głowę. Xd).
Gdy zostało tylko 30 minut do przyjścia gości poszliśmy się ogarnąć. Wzięłam prysznic. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Ubrałam jeansowe szorty z wysokim stanem i biały crop top z nadrukiem, a na nogi białe conversy. Zeszłam na dół, mój brat też był już gotowy. Na sobie miał czarne dresy, biały podkoszulek i białe jordany co dziwne goście podobnie się do niego ubrali. Wyjątkiem był oczywiście mój Marc. Mając na myśli mój Marc nie miałam na myśli, że tak na poważnie mój. Marc to tylko przyjaciel. I tak pozostanie, miejmy nadzieję. Bartra ubrał na siebie czarne rurki i swoją starą koszulkę ze Spongebobem, a do tego czarne conversy. Przytuliłam go na powitanie, po czym udaliśmy się do reszty. Graliśmy w fife, piliśmy, rozmawialiśmy i takie tam.
*perspektywa Marco Reusa*
Znów tu jest. Nic się nie zmieniła. Nadal piękna, moja mała Meg. Tęskniłem za nią każdego dnia. Te sześć lat temu, ja naprawdę musiałem wyjechać na ten tydzień. Potem gdy wróciłem mojej ukochanej już nie było. Układała sobie życie na nowo z Neymarem w Barcelonie. Zresztą ja też próbowałem, ale nie umiem kochać kobiety która nie jest nią. Teraz wróciła, jest na wyciągnięcie ręki, a ja nic nie robie. Gdy zobaczyłem jak Meg i Bartra ciągle się przytulają, żartują i bawią robiłem się zazdrosny.
Po kilku kieliszkach wódki włączyli jakąś muzykę i zaczęli tańczyć. Zresztą nie tylko oni. Reszta chłopaków też zaczęła się bawić na parkiecie, ale ja na oku ciągle miałem moją Megan.
W trakcie tańca łapy Marca coraz śmielej jeździły po biodrach mojej ukochanej, byłem na niego wkurwiony. On nie ma prawa, a tym bardziej ja, ale bałem się o nią. Strach to nic nadzwyczajnego. Dłużej nie mogłem na to patrzeć. Postanowiłem zareagować. Podeszłam do tanczacej pary.
- Odbijamy. -poklepałem kumpla lekko w plecy, po czym on ustąpił mi miejsca.
Tańczyliśmy dłuższy czas i się do siebie ani słowem nie odzywaliśmy, dziewczyna zaprzestała tę denną grę.
- Tęskniłam jak mnie zostawiłeś. -kobieta wyszeptała cichutko mając nadzieję że nikt nie usłyszy.
- Ja także tęskniłem. Nie powinienem Cie zostawiać. Przepraszam. Mam nadzieje, że kiedyś mi wybaczysz. -stawiałem kolejne kroki tańcząc wolnego.
- Już to zrobiłam. -wyszeptała mi na ucho przygryzając jego płatek co mi się szalenie spodobało.
- Jesteś kompletnie pijana. Chodź odprowadzę Cię do sypialni. -złapałem dziewczynę za dłoń prowadząc ją schodami na górę. Położyłem ledwie przypomną piłkarke do łóżka i zdjąłem jej buty po czym okryłem kordłą po samą szyję tak by nie zmarzła.
- Dobranoc piękna. -powiedziałem gdy ta już spała, a na dobranoc musnąłem jej czoło.
Wróciłem taksówką do swojego domu i nie chciało mi się nawet iść pod prysznic, więc od razu padłem na łóżko w sypialni, gdzie odpłynąłem w krainę morfeusza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro