Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41."Już od dawna jestem cały twój, kochanie"

Kolejny rozdział za 10 komentarzy i 20 gwiazdek :)

Dwie godziny później, kiedy Lucas wyszedł siedziałam na balkonie paląc kolejnego papierosa wycierając co chwilę rękawem łzy płynące po policzkach myśląc przez cały czas o wiadomość, którą dostałam.

"uważaj na Lucasa, on chce cie tylko zaliczy, to wszystko..."

Wzięłam głęboki oddech i weszłam w konwersacje z nieznajomym, żeby dowiedzieć się kim jest, a przede wszystkim czy mówi prawdę.

DO NIEZNAJOMY:

kim jesteś?

OD NIEZNAJOMY:

nie zrób głupstwa.

DO NIEZNAJOMY:

skąd wiesz o tym...wszystkim?

OD NIEZNAJOMY:

za dużo byś chciała wiedzieć...zapytaj go po prostu, a jak chłop ma jaja, to się przyzna.

DO NIEZNAJOMY:

możemy się spotkać i porozmawiać?

Dość długo czekałam na jego odpowiedź, ale takiej nie dostałam, więc kiedy tylko usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu, to szybko poszłam do łazienki, żeby umyć twarz i nałożyć podkład oraz korektor, żeby nie było widać jak fatalnie wyglądam chociaż...gówno to dało.

- Cześć! Byłam u ginekologa i będzie dziewczynka! Tak się cieszę, że mała rozwija się prawidłowo...tylko nie wiem jakie imię wybrać. Podoba mi się Nena, ale też Julia, a tobie? - zapytała. - Luna, słuchasz mnie w ogóle? - dodała, więc zwróciłam na nią uwagę i kiwnełam głową na tak choć nie słyszałam ani jednego słowa jakie do mnie mówiła. - To o co zapytałam?

- Na co mam ochotę na obiad? - bardziej spytałam niż odpowiedziałam.

- Luna, co się dzieje? - spytała i usiadła obok mnie przy stole obserwując uważnie moją twarz, a ja z całych sił próbowałam powstrzymać łzy.

- Nic, jestem po prostu zmęczona. - odparłam i wstałam z miejsca. - Idę do Christophera i nie wiem kiedy wrócę. - dodałam szybko, kiedy poczułam słoną ciecz w ustach i wyszłam z domu nawet nie biorąc ze sobą kurtki.

Kiedy tylko dotarłam do szpitala, to postanowiłam zmienić technikę i zamiast błagać lekarza o pozwolenie wejścia do Chrisa, to sama bez pytania weszłam do jego sali.

- Cześć, jak się czujesz? - zapytałam od razu, żeby nie skomentował moich czerwonych oczu i usiadłam na taborecie obok łóżka.

- Luna, co się stało? - zapytał i podniósł się do pozycji siedzącej.

- Nic...martwię się po prostu o ciebie i tyle...jesteś ważny dla mnie i...cholera! - nie wytrzymałam wybuchłam głośnym płaczem, a Chris szybkim ruchem przyciągnął mnie do swojego ciała tuląc mocną, a ja czułam się jak pierdolona idiotka, ale te wszystkie emocje połączyli się razem, bo przecież wczoraj z Lucasem było tak dobrze...idealnie, a dwie godziny potem dowiedziałam się, że chcę mnie tylko zaliczyć i jeszcze Chris...nie wiem co się z nim dzieje i tak bardzo boję się, że go stracę.

- Spokojnie...- szeptał mi do ucha i głaskał po plecach. - Zaraz mi wszystko opowiesz, ale musisz się uspokoić, bo inaczej nic nie zrozumiem, mała. - dodał i wytarł mi kciukiem łzy z policzków.

- Wyglądam strasznie, prawda? - zapytałam po chwili przypominając sobie, że miałam na sobie makijaż.

- Zawsze wyglądasz strasznie, więc to na mnie nie zrobiło wrażenia. - zaśmiał się na co i ja lekko uśmiechnęłam się.

- Jak ty się czujesz? - ponownie zapytałam.

- Najpierw to ty opowiesz mi co się stało, a potem ja powiem Ci jak się czuje, coś za coś.

- Chris, przecież wszystko jest okej...po prostu martwię się o ciebie...

- Kłamać nie potrafisz.

- Ty też nie...dlatego wiem, że coś jest nie tak...Christopher, proszę powiedz mi co się dzieje.

- Eh...w skrócie, to leki nie zadziałały i szczerze mówiąc ani ja, ani co gorsza lekarze nie widzą co dalej zrobić...jak na razie miałem już pierwszą chemioterapie, więc się nie przestrasz gdy nie będę miał włosów - zaśmiał się. - A potem nie wiem...czas pokaże, ale wiesz co? Nie boję się tego, że umrę, bo wiem, że Lea na mnie czeka, a ty...ty masz Lucasa, który kocha cię najmocniej na świecie i wiem, że z nim będzie Ci dobrze...

Nie dokończył, bo znów zalałam się łzami.

- A...ale Chris, co ty wygadujesz? Jaka śmierć? Przecież...nie możesz mi tego zrobić...ja cie potrzebuje. - wychlipałam.

- Nie płacz, głupia nie rycz - pocałował mnie w czoło. - To nie jest zależne ode mnie...sam jeszcze nie wiem jak to będzie, ale widzę jak lekarze ze współczuciem na mnie patrzą, wiesz? I co ja mam myśleć? - dodał i mocniej mnie do siebie przyciągnął, a ja oparłam głowę o jego ramię zamykając oczy.

Między nami zapadła głucha cisza, bo ja jak głupia szlochałam i nie wiedziałam co mam powiedzieć, a Christopher chyba gdzieś odpłynął myślami, bo też siedział cicho jednak po chwili do środka wszedł lekarz z rodzicami Chrisa, więc szybko stałam z łóżka.

- A co panienka tu robi? - zapytał lekarz na co jedynie wzruszyłam ramionami, bo nie miałam siły odpowiadać cokolwiek. - Christopher, nie mamy dla ciebie dobrych wiadomości...- zaczął, ale przerwał, kiedy znów jego wzrok poleciał na mnie. - Panienka niech poczeka na korytarzu i...

- Luna, tu zostaje. - wtrącił się Christopher, ale nie wiem czy dobrze...nie wiem czy dam radę usłyszeć te chujowe wieści jednak kiedy poczułam jak Chris łapie mnie za rękę i mocno ściska, to wiedziałam, że po prostu muszę tu zostać dla niego...

- Niech pan mówi. - pogonił lekarza ojciec chłopaka.

- Naprawdę robiliśmy wszystko co było w naszej mocy, ale niestety Chris twój organizm się poddał...jest źle. - odpowiedział lekarz, a ja zmarłam po prostu zapomniałam jak się oddycha i opadłam na łóżko cały czas trzymając za rękę Chrisa, który wygląda jakby słowa doktora nie zrobiły żadnego wrażenia.

- Jak bardzo...jest źle? - dopytał ojciec chłopaka, bo ani ja, ani tymbardziej jego mama, która tuliła go i nie była wstanie powstrzymać łez.

- Taka sama sytuacja jak z pańską córką...zostało Ci może kilka miesięcy, ale to wszystko zależy od ciebie...od twojego podejścia do życia. Może to zabrzmi głupio, ale chłopie spełniaj marzenia...

- Musi być jakieś wyjście! - krzyknęłam i wstałam z łóżka, żeby podejść do lekarza. - Kurwa ty musisz coś zrobić przecież potrafisz leczyć!

- Nie pomagasz mu tą gadką...jeżeli chcesz mu pomóc, to zrób wszystko, żeby te ostatnie miesiące spędził szczęśliwy.

I wtedy po tych słowach cały mój pieprzony świat się zawalił, a ja upadłam na kolana i żałośnie płakałam, bo spełnił się najczarniejszy scenariusz jaki mógłby być.

- Kochanie, damy radę...

Nie dokończył, bo załączyłam nasze usta w pocałunek nie zwracając uwagi nawet na jego rodziców.

- Damy jeśli będziesz mój. - wyszeptałam.

- Już od dawna jestem cały twój, kochanie. - odparł i znów połączył nasze usta.






Ja zostawię to bez komentarza...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro