4."Wyjdę jak zrobisz mi coś fajnego tymi twoimi pięknymi usteczkami, kochanie.."
- Luna, co się z tobą wczoraj działo? Miałaś przyjść do mnie. Nie odbierałaś moich telefonów. Martwiłem się o ciebie! - powiedział Justin, kiedy tylko mnie zobaczył z samego rana w szkole.
- Byłam tak zmęczona po pracy, że od razu po powrocie do domu zasnęłam. - skłamałam.
Bo to wcale nie tak, że myślałam całą noc nad słowami Christophera...
Kiedy zadzwonił dzwonek na lekcje pożegnałam się z chłopakiem buziakiem w usta i poszłam do odpowiedniej sali.
Od razu zauważyłam mojego szefa, który siedział na moim miejscu. Nie chciałam się kłócić dlatego usiadłam obok niego.
- Co ty robisz? Zgubiłaś się ofermo? - zapytał wkurwiony.
Nie rozumiałam go. Kiedy jesteśmy sami zachowuje się zupełnie inaczej...znaczy jest tak samo arogancki i zakochany w sobie, ale nie obraża mnie.
To tak jakby były dwa Christopher'y.
Po chwili poczułam jego wielką łapę na moim udzie, a potem wylądowałam z hukiem na podłodze. Od razu usłyszałam śmiechy w klasie, a jego najgłośniejszy.
Zwalił mnie z krzesła.
Moja ręka zaczęła boleć.
- Luna, nic ci się nie stało?! - podeszła do mnie spanikowana nauczycielka.
- Boli...mnie ręka. - wydusiłam i z pomocą wstałam na równe nogi.
Zaprowadziła mnie pod pielegniarki, która stwierdziła, że bez szpitala się nie obędzie.
Nauczyciele w szkole wiedzieli o moich problemach w domu i właśnie dlatego zgodzili się, żeby Justin zabrał mnie na badania, a potem do domu.
- Mocno boli? - zapytał blondyn, kiedy byliśmy już w drodze do doktora.
Wzruszyłam ramionami.
- Da się przeżyć. - mruknełam.
- Eee...twój ojciec wie? - zadał pytanie.
- Nie rozmawiamy o nim, proszę. - błagałam.
Chłopak położył swoją ciepłą dłoń na moim udzie i głaskał pocieszająco.
- Ten idiota mnie zwolni. - syknęłam, bo czułam, że nie pojawię się dziś w pracy z bolącą ręką.
- Porozmawiam z nim...wytłumacze co ci się stało i...
- On dobrze wie co się wydarzyło. - odparłam.
- To tymbardziej Cię nie zwolni. - pocieszał, ale ja byłam pewna, że to zrobi.
W szpitalu stwierdzili, że mam stłuczony nadgarstek. Dali różne maście i tydzień zwolnienia od szkoły za co byłam bardzo wdzięczna.
A może to i dobrze, że mnie zwolni? Przecież będę mogła spokojnie żyć. Nikt nie będzie mnie dotykał i całować. Będę widziała go tylko w szkole, więc da się przeżyć.
Tylko skąd ja wezmę pieniądze?
Justin zatrzymał się centralnie przed moim blokiem.
- Muszę wracać na resztę lekcji, ale przyjdę wieczorem, dobrze? - zapytał i złączył nasze usta.
- Będę czekać. - odparłam i wyszłam z auta.
Całe szczęście w domu byłam sama. Nie było mojego ojca i jego nowej suki co mnie bardzo ucieszyło.
Poszłam do swojego pokoju i wzięłam laptopa. Zaczęłam szukać nowej pracy, ale wszystko było na pełny etat.
Może Christopher akceptuje zwolnienia?
Nie, nie. On jedynie co zaakceptuje, to seks.
Zmęczona całym dniem i z bólem ręki zasnęłam.
Obudziłam się dopiero wieczorem, kiedy usłyszałam głośne walenie do drzwi.
- Justin, już idę...- otworzyłam i natychmiast próbowałam zamknąć je z powrotem, ale bez skutku.
- Kochanie, nie wpuścisz mnie do środka? - zapytał bezczelnie.
- Spadaj! - krzyknęłam, a on nogą popchał drzwi i wszedł do środka.
Automatycznie odsunełam się od niego.
- Kochanie, jak twoja rączka? - pytał.
- Wypierdalaj! - wrzasnełam.
Jezu jaki on jest irytujący!
- Aj...jak ja lubię jak jesteś taka bezpośrednia. - kpił ze mnie.
Zaczęłam na niego krzyczeć, że ma stąd wyjść, ale on po prostu usiadł na kanapie śmiejąc się.
Co najgorsze zaraz ma tu przyjść Justin...
- Wyjdę jak zrobisz mi coś fajnego tymi twoimi pięknymi usteczkami, kochanie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro