Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37."Jestem teraz z Lucasem, rozumiesz?"

Kiedy tylko weszłem do baru i zobaczyłem Samanthę, która siedziała na zmywaku i płakała, to zdziwiłem się, bo ona zawsze nie okazywała żadnych uczuć...w sumie była trochę taka ja dlatego zaniepokoiło mnie jej stan.

- Coś się stało? - zapytałem.

- Cebulę kroje. - odpowiedziała i wytarła mokre policzki od łez.

- Słuchaj...jak coś się dzieje i masz jakiś problem, to możesz mi powiedzieć, a ja...nie wiem postaram Ci pomóc? - bardziej zapytałem niż stwierdziłem czym spowodowałem blondynki śmiech.

- Ty? Christopher Person największy, bezuczyciowy dupek na świecie chcę pomóc mi? - zaśmiała się gorzko.

- Może i jestem dupkiem, ale nie potrafię jakoś przejść obojętnie widząc kogoś kto ma problemy...

- To dziwne, bo Lunie nie pomogłeś wręcz przeciwnie, bo to przez ciebie ma problemy w szkole.

- Samantha, z Luną to nie tak jak myślisz...zresztą nie będę Ci się tłumaczyć wracaj do roboty, a jak nie jesteś w stanie pracować, to szukaj innej pracy.

Po tych słowach odeszłem słysząc jak przeklina pod nosem, ale nie miałem siły dalej się z nią kłócić i po prostu poszedłem do swojego gabinetu gdzie usiadłem na krześle wyciągając z biurka wódkę, żeby po chwili upić sporego łyka i schować z powrotem alkohol...przetarłem twarz dłońmi i oparłem się wygodnie na bujanym krześle zamykając oczy. Jestem strasznie zmęczony, bo już od kilku dni nie mogę spać w nocy przez ból głowy, a to nie pomaga mi w skupieniu się, żeby naprawić i przede wszystkim wytłumaczyć Lunie, że to nie ja wysłałem o wstawiłem na stronę szkoły jej nagie zdjęcie, ale tak naprawdę nie wiedziałem jak mam jej to powiedzieć, bo i tak mi nie uwierzy, bo przecież jak głupi kilka dni temu szantażowałem ją zdjęciem i jasne jest, to że podejrzenia są na mnie, a drugą sprawą jest kłótnia z Lucasem...nie przepuszczałem, że będzie mi go brakować, ale nic nie poradzę, że jestem na niego wściekły, bo jest moim pieprzonym przyjacielem, a jest z Luną...

Kiedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi, to otworzyłem oczy, żeby zobaczyć blondynkę, która bez żadnego słowa usiadła na przeciwko mnie i przyglądała mi się bardzo uważnie na co zmarszczyłem brwi.

- Słabo wyglądasz - wyjaśniła. - Jesteś strasznie blady i masz podkrążone oczy...spałeś w ogóle coś?

- Oho...pana Samantha Blanco jest miła, więc mów od razu czego chcesz.

- Jak ty mnie dobrze znasz...chodzi o to, że potrzebuję wyjść dziś wcześniej.

- Jak bardzo wcześniej?

- Dwie godziny, ale oczywiście odrobie je...kiedyś tam.

Uśmiechnęłem się pod nosem, bo byłem pewien, że ona nigdy nie odrobi tych wszystkich godzin, których ma już naprawdę sporo.

- W porządku.

Po tych słowach zadowolona dziewczyna wstała, ale zanim wyszła jeszcze raz na mnie spojrzała i powiedziała:

- Naprawdę słabo wyglądasz powinieneś się przespać...

- Z tobą bardzo chętnie.

Blondynka pokazała mi środkowego palca i wyszła trzaskając drzwiami pod nosem nazywając mnie zwykłym dupkiem myślącym tylko i wyłącznie fiutem...

Trzy godziny później byłem już w domu i siedziałem w różowym pokoju Ley starając się z całych sił nie zasnąć, żeby nie przegapić przyjścia Luny, bo niewyjaśniona sprawa ze zdjęciem nie daje mi spokoju i wkurwia mnie to, że ona i pierdolony rycerzyk na białym koniu myślą o mnie najgorzej tymczasem ja jestem niewinny, a kiedy w końcu usłyszałem pukanie do drzwi to zerwałem się z łóżka czego od razu pożałowałem, bo zakręciło mi się w głowie, ale zignorowałem to, bo rozmowa z Luną jest najważniejsza.

- Cześć  - odezwałem się pierwszy podczas, kiedy dziewczyna uważnie się przyglądała mojej twarzy. - Zaraz mnie przelecisz tym wzrokiem. - zażrtowałem, żeby rozluźnić trochę atmosferę i ją wpuściłem do środka..

- Dobrze się czujesz? - zapytała i ściągneła kurtkę oraz buty, żeby po chwili w bezpiecznej odległości usiąść obok mnie. - Zresztą nie ważne...przyszłam tylko na chwilę, żeby powiedzieć Ci, żebyś poszukał kogoś innego do pomocy, bo ja sama wszystko spisałam z internetu.

Po tych słowach wstała z kanapy i poszła z powrotem ubrać buty oraz kurtkę jednak nie zdążyła wyjść, bo już po chwili chwyciłem jej nadgarstek, a ona wkurzona spojrzała na mnie.

- Najpierw musimy sobie coś wyjaśnić.

- Nie, nie mamy nic do wyjaśnienia...

Nie dokończyła, bo przeżuciłem ją przez ramię jak worek ziemniaków i weszłem z nią schodami na górę co było cholernie trudne, bo ona co chwilę wierciła się i biła małymi pięściami w moje plecy.

- Przestań się tak rzucać do kurwy!

- Christopher, zostaw mnie!

Po tych słowach po prostu rzuciłem ją na moje łóżko, a dziewczyna patrzyła na mnie z przerażeniem, ale z jeszcze większym wkurwem.

- Jesteś jakiś spierdolony!

- Zamknij się i słuchaj tego co mam ci do powiedzenia - zaczęłem, ale ona miała najwyraźniej inny plan, bo wstała z łóżka, więc jeszcze raz rzuciłem ją na miękką pościel, a sam usiadłem na nią okrakiem i przygwoździłem jej nadgarstki do zagłówka łożka i nachyliłem się, żeby mówić prosto do jej ucha. - To nie ja wstawiłem to zdjęcie...nie miałem z tym nic wspólnego, to Camilla...wiem, że możesz mi w to nie wierzyć, ale pomyśl jaki miałbym w tym interes? Nie mógłbym Ci tego zrobić...nie po tym zajebistym zbliżeniu na imprezie...musisz mi uwierzyć, kochanie - szeptałem jej do ucha. - Tęskniłem za tobą, a ty nie chciałaś ze mną rozmawiać...obiecuje ci, że...postaram się zmienić...stopniowo, bo nie chcę cię stracić...potrzebuje cię i tak bardzo przepraszam za bycie chujem i za tą całą akcję z Camillą...my nie byliśmy razem po prostu ona przyszła do mnie pewnej nocy, a ja byłem tak wkurwiony na ciebie i tego zdrajce, że przespałem się z nią, a potem...stwierdziłem, że skoro ty mnie olałaś, to ja też mogę to zrobić i spotykałem się z Camillą, ale tylko i wyłącznie dla seksu...ona nie jest ważna...jest zwykłą suką, którą pogoniłem już...kurwa Luna, powiedz coś...powiedz, że mi wybaczysz, że będzie jak dawniej. - pocałowałem ją w czoło i spojrzałem na piękną twarz, żeby zobaczyć  w jej oczach łzy co kurewsko zabolało, więc sam w tym momencie próbowałam powstrzymać własne.

- Chris, ja...dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej? Przecież...nie, nie ja nie mogę.

- Kochanie, czego nie możesz?

- Jestem teraz z Lucasem, rozumiesz?

I te słowa zadziałały na mnie jak cebula na Samanthę dlatego zszedłem z niej, a kiedy wychodziła zapłakana, to pozwoliłem jej na to...pozwoliłem, bo jak się kogoś kocha, to daje się wolność, prawda? Tylko dlaczego ta miłość jest taka gówniana? Dlaczego ja jestem taki zjebany i nie potrafiłem przyznać się jej wcześniej co do niej czuje? Teraz jest już za późno, bo ona jest z Lucasem, a ja...ja muszę się z tym pogodzić.

Pov. Luna

Leżałam skulona na łóżku w ciemnym pokoju z pieprzonymi łzami w oczach próbując wszystkie swoje myśli poukładać w głowie i ogarnąć co się stało dwie godziny temu w domu Chrisa...on...bezuczuciowy dupek wyznał mi zwykłej dziewczynie, której od samego początku niszczył życie w szkole miłość...i okazało się, że ma uczucie, a ja zamiast olać to wszystko i pójść na trening pływania Lucasa, to siedzę i ryczę jak idiotka, bo nie potrafię uporządkować własnych uczuć.

Jednak kiedy usłyszałam krzyki dochodzące z dołu, to natychmiast wytarłam rękawem mokre policzki od łez i zbiegłam na dół, żeby po chwili zobaczyć Samanthę siedzącą na podłodze, więc od razu usiadłam obok niej i po prostu ją do siebie przytuliłam.

- Co się stało? - zapytałam.

- Edward...twój ojciec to skończony kutas. - wychlipała.

- Spokojnie...musisz się uspokoić nie możesz się teraz denerwować...zrobię herbatę i porozmawiamy, dobrze?

- Nie, nie...tu nie ma o czym rozmawiać. Luna, on mnie wyrzucił z domu, rozumiesz? Edward, nie chcę tego dzieciaka...ja go kocham...naprawdę go kocham, ale dziecko...one jest niewinne takie bezbronne. Kurwa to moja wina, bo na jednej z imprez nie zabezpieczyliśmy się...

- Samantha, nie mów tak. Po słuchaj mój ojciec jest...dosyć specyficzny, ale jestem pewna, że pokocha maleństwo...tylko czas jest potrzebny. Wiem, że nie jest ci łatwo i jesteś załamana, ale musisz to przeczekać...

- Sama nie wiem co mam zrobić...umówił mnie na zabieg i...nie wiem. Może faktycznie na dziecko jest jeszcze za wcześnie? Przecież ja mam tylko dwadzieścia lat.

- Kurwa nie rób tego pod presją mojego ojca! Pokochałaś to dziecko, rozumiesz? Może teraz jest ciężko, ale zobaczysz, że wszystko się ułoży tylko potrzebny jest czas...na kiedy masz ten zabieg?

- Jutro.

- I co? Chcesz iść, tak?

- Nie wiem, ale Edward...

- Mój tata pokocha maleństwo, a nawet jak nie, to ja ci pomogę w końcu to mój brat, albo siostra.

Potem już żadna z nas się nie odzywała. Samantha siedziała przy stole i jadła gofry z owocami i bitą śmietaną, a ja wróciłam do stanu przed rozmową z blondynką zastanawiając się czy gdyby nie fakt, że jestem teraz z Lucasem, to byłabym z Christopherem? I właśnie za to się nienawidziłam.

Podskoczyłam do góry, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi i natychmiast poszłam otworzyć, żeby w progu zobaczyć Lucasa, więc bez słowa wpuściłam go do środka.

- Cześć - odezwał się pierwszy i pocałował w usta, a potem ściągnął buty oraz kurtkę. - Wszystko w porządku? Nie przyszłaś na mój trening i nie odbierałaś moich telefonów.

- Byłam...zmęczona.

- Jak  było u Chrisa? Powiedziałaś mu, że też nic nie ogarniasz z matematyki czy jak to ty próbowałaś mu pomóc z czegoś czego ty również nie rozumiesz? - zapytał rozbawiony i poszedł za mną do mojego pokoju, żeby po chwili rzucić się na moje łóżko.

- Um...nie uczyliśmy się.

- To co robiliście? - zapytał i podniósł się do pozycji siedzącej, żeby uważnie na mnie spojrzeć, a ja głośno przęłknełam ślinę, bo musiałam mu powiedzieć co się wydarzyło...znaczy nie było żadnego zbliżenia między nami, ale wyznał mi uczucia i uważam, że powinienen o tym wiedzieć.

- Chris...on...wyznał mi swoje uczucie. Powiedział, że mnie kocha.

- A ty...co ty mu powiedziałaś?

- Że jestem z tobą...

- A gdybyś nie była ze mną? Byłabyś z Christopherem?

Lucas wstał na równe nogi z łóżka i podszedł dwa kroki do mnie.

- Ja...nie wiem.

Nastała krótka chwila ciszy, a blondyn odwrócił się do mnie plecami i wyglądał zaa okno tak jakby nie usłyszał mojej odpowiedź, ale jednak zdecydował się odpowiedzieć nawet na mnie nie spoglądając.

- Skoro...nie wiesz co do niego czujesz, to...zróbmy sobie przerwę. Myślę, że tak będzie lepiej dla ciebie...

- Nie, Lucas...

- Luna, ale to nie ma sensu - odwrócił się z powrotem twarzą do mnie, a ja mogłam zobaczyć jak jego oczy robią się szkliste co łamało moje serce. - Ja...kocham cię, ale skoro ty nie wiesz co do mnie czujesz, to zrobimy sobie przerwę na miesiąc...potem zobaczymy czy coś się zmieniło, a ty w tym czasie możesz...możesz robić co chcesz nawet z...Christopherem.

Po tych słowach pocałował mnie w czoło i wyszedł, a ja czułam się jeszcze gorzej niż przedtem i nie wiedziałam dlaczego, ale myśl, że skrzywdziłam najcudowniejszego człowieka na ziemi, który jest dla mnie taki dobry jest okropna, a najgorsze jest, to że wciąż nie wiem, którego z nich mam wybrać i którego kocham, bo to wszystko jest jakieś popierzone...jakbyśmy nie mogli żyć w trójkącie...

Wieczorem o dwudziestej mój tata okazał się prawdziwym mężczyzną, bo przyszedł do domu z kwiatami i przepraszał na kolanach Samanthę co mi zdecydowanie poprawiło humor dlatego już po chwili cała nasza trójka siedziała przy stole jedząc późną kolacje.

- Podobno z młodym Personem jest źle, bo trafił do szpitala i...

- Co?! Christopher jest w szpitalu? Co mu się stało?

- Nie wiem...wiem tylko, że jest w szpitalu.

I to jedno zdanie wystarczyło, żebym wybiegła z domu bez kurtki prosto do szpitala z pieprzonymi łzami w oczach, bo myśl, że mogłabym stracić Chrisa jest niedowytrzymanie dlatego, kiedy tylko weszłam na odpowiednie piętro, a potem do sali widząc Chrisa z rodzicami, to bez słowa rzuciłam się mu na szyję rycząc coraz głośniej.

- Kochanie, spokojnie...

- Co się dzieje Chris?

- To nic takiego...

Spojrzałam na jego rodziców, którzy wyglądali na załamanych i już wiedziałam co się dzieje...

- Nie, Chris powiedz, że to nieprawda...lekarze muszą się mylić.

Ale on zamiast mi odpowiedzieć, to po prostu mnie pocałował, a ja natychmiast oddałam pocałunek i nawet nie próbowałam powstrzymać łez.

- Wszystko będzie dobrze...lekarze ci pomogą...

- Nie, Luna ja nie chcę się leczyć...Lea była wyniszczona przez chemioterapie, a ja nie chcę tak...skoro mojej siostrze to nie pomogło, to mi też nie pomoże.

I po tych słowach cały mój świat się zawalił.

1. Cieszcie się, że ojciec Luny przeprosił Samanthę?

2. Co myślicie o zerwaniu Lucasa i Luny?

3. Czy Chris zacznie się leczyć czy nie?

UPRZEDZAM PYTANIA! ROZDZIAŁY BĘDĄ SIĘ POJAWIAĆ W NIEDZIELĘ CZYLI RAZ W TYGODNIU ZE WZGLĘDU NA SZKOLE I PRAKTYKI!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro