37."Jestem teraz z Lucasem, rozumiesz?"
Kiedy tylko weszłem do baru i zobaczyłem Samanthę, która siedziała na zmywaku i płakała, to zdziwiłem się, bo ona zawsze nie okazywała żadnych uczuć...w sumie była trochę taka ja dlatego zaniepokoiło mnie jej stan.
- Coś się stało? - zapytałem.
- Cebulę kroje. - odpowiedziała i wytarła mokre policzki od łez.
- Słuchaj...jak coś się dzieje i masz jakiś problem, to możesz mi powiedzieć, a ja...nie wiem postaram Ci pomóc? - bardziej zapytałem niż stwierdziłem czym spowodowałem blondynki śmiech.
- Ty? Christopher Person największy, bezuczyciowy dupek na świecie chcę pomóc mi? - zaśmiała się gorzko.
- Może i jestem dupkiem, ale nie potrafię jakoś przejść obojętnie widząc kogoś kto ma problemy...
- To dziwne, bo Lunie nie pomogłeś wręcz przeciwnie, bo to przez ciebie ma problemy w szkole.
- Samantha, z Luną to nie tak jak myślisz...zresztą nie będę Ci się tłumaczyć wracaj do roboty, a jak nie jesteś w stanie pracować, to szukaj innej pracy.
Po tych słowach odeszłem słysząc jak przeklina pod nosem, ale nie miałem siły dalej się z nią kłócić i po prostu poszedłem do swojego gabinetu gdzie usiadłem na krześle wyciągając z biurka wódkę, żeby po chwili upić sporego łyka i schować z powrotem alkohol...przetarłem twarz dłońmi i oparłem się wygodnie na bujanym krześle zamykając oczy. Jestem strasznie zmęczony, bo już od kilku dni nie mogę spać w nocy przez ból głowy, a to nie pomaga mi w skupieniu się, żeby naprawić i przede wszystkim wytłumaczyć Lunie, że to nie ja wysłałem o wstawiłem na stronę szkoły jej nagie zdjęcie, ale tak naprawdę nie wiedziałem jak mam jej to powiedzieć, bo i tak mi nie uwierzy, bo przecież jak głupi kilka dni temu szantażowałem ją zdjęciem i jasne jest, to że podejrzenia są na mnie, a drugą sprawą jest kłótnia z Lucasem...nie przepuszczałem, że będzie mi go brakować, ale nic nie poradzę, że jestem na niego wściekły, bo jest moim pieprzonym przyjacielem, a jest z Luną...
Kiedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi, to otworzyłem oczy, żeby zobaczyć blondynkę, która bez żadnego słowa usiadła na przeciwko mnie i przyglądała mi się bardzo uważnie na co zmarszczyłem brwi.
- Słabo wyglądasz - wyjaśniła. - Jesteś strasznie blady i masz podkrążone oczy...spałeś w ogóle coś?
- Oho...pana Samantha Blanco jest miła, więc mów od razu czego chcesz.
- Jak ty mnie dobrze znasz...chodzi o to, że potrzebuję wyjść dziś wcześniej.
- Jak bardzo wcześniej?
- Dwie godziny, ale oczywiście odrobie je...kiedyś tam.
Uśmiechnęłem się pod nosem, bo byłem pewien, że ona nigdy nie odrobi tych wszystkich godzin, których ma już naprawdę sporo.
- W porządku.
Po tych słowach zadowolona dziewczyna wstała, ale zanim wyszła jeszcze raz na mnie spojrzała i powiedziała:
- Naprawdę słabo wyglądasz powinieneś się przespać...
- Z tobą bardzo chętnie.
Blondynka pokazała mi środkowego palca i wyszła trzaskając drzwiami pod nosem nazywając mnie zwykłym dupkiem myślącym tylko i wyłącznie fiutem...
Trzy godziny później byłem już w domu i siedziałem w różowym pokoju Ley starając się z całych sił nie zasnąć, żeby nie przegapić przyjścia Luny, bo niewyjaśniona sprawa ze zdjęciem nie daje mi spokoju i wkurwia mnie to, że ona i pierdolony rycerzyk na białym koniu myślą o mnie najgorzej tymczasem ja jestem niewinny, a kiedy w końcu usłyszałem pukanie do drzwi to zerwałem się z łóżka czego od razu pożałowałem, bo zakręciło mi się w głowie, ale zignorowałem to, bo rozmowa z Luną jest najważniejsza.
- Cześć - odezwałem się pierwszy podczas, kiedy dziewczyna uważnie się przyglądała mojej twarzy. - Zaraz mnie przelecisz tym wzrokiem. - zażrtowałem, żeby rozluźnić trochę atmosferę i ją wpuściłem do środka..
- Dobrze się czujesz? - zapytała i ściągneła kurtkę oraz buty, żeby po chwili w bezpiecznej odległości usiąść obok mnie. - Zresztą nie ważne...przyszłam tylko na chwilę, żeby powiedzieć Ci, żebyś poszukał kogoś innego do pomocy, bo ja sama wszystko spisałam z internetu.
Po tych słowach wstała z kanapy i poszła z powrotem ubrać buty oraz kurtkę jednak nie zdążyła wyjść, bo już po chwili chwyciłem jej nadgarstek, a ona wkurzona spojrzała na mnie.
- Najpierw musimy sobie coś wyjaśnić.
- Nie, nie mamy nic do wyjaśnienia...
Nie dokończyła, bo przeżuciłem ją przez ramię jak worek ziemniaków i weszłem z nią schodami na górę co było cholernie trudne, bo ona co chwilę wierciła się i biła małymi pięściami w moje plecy.
- Przestań się tak rzucać do kurwy!
- Christopher, zostaw mnie!
Po tych słowach po prostu rzuciłem ją na moje łóżko, a dziewczyna patrzyła na mnie z przerażeniem, ale z jeszcze większym wkurwem.
- Jesteś jakiś spierdolony!
- Zamknij się i słuchaj tego co mam ci do powiedzenia - zaczęłem, ale ona miała najwyraźniej inny plan, bo wstała z łóżka, więc jeszcze raz rzuciłem ją na miękką pościel, a sam usiadłem na nią okrakiem i przygwoździłem jej nadgarstki do zagłówka łożka i nachyliłem się, żeby mówić prosto do jej ucha. - To nie ja wstawiłem to zdjęcie...nie miałem z tym nic wspólnego, to Camilla...wiem, że możesz mi w to nie wierzyć, ale pomyśl jaki miałbym w tym interes? Nie mógłbym Ci tego zrobić...nie po tym zajebistym zbliżeniu na imprezie...musisz mi uwierzyć, kochanie - szeptałem jej do ucha. - Tęskniłem za tobą, a ty nie chciałaś ze mną rozmawiać...obiecuje ci, że...postaram się zmienić...stopniowo, bo nie chcę cię stracić...potrzebuje cię i tak bardzo przepraszam za bycie chujem i za tą całą akcję z Camillą...my nie byliśmy razem po prostu ona przyszła do mnie pewnej nocy, a ja byłem tak wkurwiony na ciebie i tego zdrajce, że przespałem się z nią, a potem...stwierdziłem, że skoro ty mnie olałaś, to ja też mogę to zrobić i spotykałem się z Camillą, ale tylko i wyłącznie dla seksu...ona nie jest ważna...jest zwykłą suką, którą pogoniłem już...kurwa Luna, powiedz coś...powiedz, że mi wybaczysz, że będzie jak dawniej. - pocałowałem ją w czoło i spojrzałem na piękną twarz, żeby zobaczyć w jej oczach łzy co kurewsko zabolało, więc sam w tym momencie próbowałam powstrzymać własne.
- Chris, ja...dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej? Przecież...nie, nie ja nie mogę.
- Kochanie, czego nie możesz?
- Jestem teraz z Lucasem, rozumiesz?
I te słowa zadziałały na mnie jak cebula na Samanthę dlatego zszedłem z niej, a kiedy wychodziła zapłakana, to pozwoliłem jej na to...pozwoliłem, bo jak się kogoś kocha, to daje się wolność, prawda? Tylko dlaczego ta miłość jest taka gówniana? Dlaczego ja jestem taki zjebany i nie potrafiłem przyznać się jej wcześniej co do niej czuje? Teraz jest już za późno, bo ona jest z Lucasem, a ja...ja muszę się z tym pogodzić.
Pov. Luna
Leżałam skulona na łóżku w ciemnym pokoju z pieprzonymi łzami w oczach próbując wszystkie swoje myśli poukładać w głowie i ogarnąć co się stało dwie godziny temu w domu Chrisa...on...bezuczuciowy dupek wyznał mi zwykłej dziewczynie, której od samego początku niszczył życie w szkole miłość...i okazało się, że ma uczucie, a ja zamiast olać to wszystko i pójść na trening pływania Lucasa, to siedzę i ryczę jak idiotka, bo nie potrafię uporządkować własnych uczuć.
Jednak kiedy usłyszałam krzyki dochodzące z dołu, to natychmiast wytarłam rękawem mokre policzki od łez i zbiegłam na dół, żeby po chwili zobaczyć Samanthę siedzącą na podłodze, więc od razu usiadłam obok niej i po prostu ją do siebie przytuliłam.
- Co się stało? - zapytałam.
- Edward...twój ojciec to skończony kutas. - wychlipała.
- Spokojnie...musisz się uspokoić nie możesz się teraz denerwować...zrobię herbatę i porozmawiamy, dobrze?
- Nie, nie...tu nie ma o czym rozmawiać. Luna, on mnie wyrzucił z domu, rozumiesz? Edward, nie chcę tego dzieciaka...ja go kocham...naprawdę go kocham, ale dziecko...one jest niewinne takie bezbronne. Kurwa to moja wina, bo na jednej z imprez nie zabezpieczyliśmy się...
- Samantha, nie mów tak. Po słuchaj mój ojciec jest...dosyć specyficzny, ale jestem pewna, że pokocha maleństwo...tylko czas jest potrzebny. Wiem, że nie jest ci łatwo i jesteś załamana, ale musisz to przeczekać...
- Sama nie wiem co mam zrobić...umówił mnie na zabieg i...nie wiem. Może faktycznie na dziecko jest jeszcze za wcześnie? Przecież ja mam tylko dwadzieścia lat.
- Kurwa nie rób tego pod presją mojego ojca! Pokochałaś to dziecko, rozumiesz? Może teraz jest ciężko, ale zobaczysz, że wszystko się ułoży tylko potrzebny jest czas...na kiedy masz ten zabieg?
- Jutro.
- I co? Chcesz iść, tak?
- Nie wiem, ale Edward...
- Mój tata pokocha maleństwo, a nawet jak nie, to ja ci pomogę w końcu to mój brat, albo siostra.
Potem już żadna z nas się nie odzywała. Samantha siedziała przy stole i jadła gofry z owocami i bitą śmietaną, a ja wróciłam do stanu przed rozmową z blondynką zastanawiając się czy gdyby nie fakt, że jestem teraz z Lucasem, to byłabym z Christopherem? I właśnie za to się nienawidziłam.
Podskoczyłam do góry, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi i natychmiast poszłam otworzyć, żeby w progu zobaczyć Lucasa, więc bez słowa wpuściłam go do środka.
- Cześć - odezwał się pierwszy i pocałował w usta, a potem ściągnął buty oraz kurtkę. - Wszystko w porządku? Nie przyszłaś na mój trening i nie odbierałaś moich telefonów.
- Byłam...zmęczona.
- Jak było u Chrisa? Powiedziałaś mu, że też nic nie ogarniasz z matematyki czy jak to ty próbowałaś mu pomóc z czegoś czego ty również nie rozumiesz? - zapytał rozbawiony i poszedł za mną do mojego pokoju, żeby po chwili rzucić się na moje łóżko.
- Um...nie uczyliśmy się.
- To co robiliście? - zapytał i podniósł się do pozycji siedzącej, żeby uważnie na mnie spojrzeć, a ja głośno przęłknełam ślinę, bo musiałam mu powiedzieć co się wydarzyło...znaczy nie było żadnego zbliżenia między nami, ale wyznał mi uczucia i uważam, że powinienen o tym wiedzieć.
- Chris...on...wyznał mi swoje uczucie. Powiedział, że mnie kocha.
- A ty...co ty mu powiedziałaś?
- Że jestem z tobą...
- A gdybyś nie była ze mną? Byłabyś z Christopherem?
Lucas wstał na równe nogi z łóżka i podszedł dwa kroki do mnie.
- Ja...nie wiem.
Nastała krótka chwila ciszy, a blondyn odwrócił się do mnie plecami i wyglądał zaa okno tak jakby nie usłyszał mojej odpowiedź, ale jednak zdecydował się odpowiedzieć nawet na mnie nie spoglądając.
- Skoro...nie wiesz co do niego czujesz, to...zróbmy sobie przerwę. Myślę, że tak będzie lepiej dla ciebie...
- Nie, Lucas...
- Luna, ale to nie ma sensu - odwrócił się z powrotem twarzą do mnie, a ja mogłam zobaczyć jak jego oczy robią się szkliste co łamało moje serce. - Ja...kocham cię, ale skoro ty nie wiesz co do mnie czujesz, to zrobimy sobie przerwę na miesiąc...potem zobaczymy czy coś się zmieniło, a ty w tym czasie możesz...możesz robić co chcesz nawet z...Christopherem.
Po tych słowach pocałował mnie w czoło i wyszedł, a ja czułam się jeszcze gorzej niż przedtem i nie wiedziałam dlaczego, ale myśl, że skrzywdziłam najcudowniejszego człowieka na ziemi, który jest dla mnie taki dobry jest okropna, a najgorsze jest, to że wciąż nie wiem, którego z nich mam wybrać i którego kocham, bo to wszystko jest jakieś popierzone...jakbyśmy nie mogli żyć w trójkącie...
Wieczorem o dwudziestej mój tata okazał się prawdziwym mężczyzną, bo przyszedł do domu z kwiatami i przepraszał na kolanach Samanthę co mi zdecydowanie poprawiło humor dlatego już po chwili cała nasza trójka siedziała przy stole jedząc późną kolacje.
- Podobno z młodym Personem jest źle, bo trafił do szpitala i...
- Co?! Christopher jest w szpitalu? Co mu się stało?
- Nie wiem...wiem tylko, że jest w szpitalu.
I to jedno zdanie wystarczyło, żebym wybiegła z domu bez kurtki prosto do szpitala z pieprzonymi łzami w oczach, bo myśl, że mogłabym stracić Chrisa jest niedowytrzymanie dlatego, kiedy tylko weszłam na odpowiednie piętro, a potem do sali widząc Chrisa z rodzicami, to bez słowa rzuciłam się mu na szyję rycząc coraz głośniej.
- Kochanie, spokojnie...
- Co się dzieje Chris?
- To nic takiego...
Spojrzałam na jego rodziców, którzy wyglądali na załamanych i już wiedziałam co się dzieje...
- Nie, Chris powiedz, że to nieprawda...lekarze muszą się mylić.
Ale on zamiast mi odpowiedzieć, to po prostu mnie pocałował, a ja natychmiast oddałam pocałunek i nawet nie próbowałam powstrzymać łez.
- Wszystko będzie dobrze...lekarze ci pomogą...
- Nie, Luna ja nie chcę się leczyć...Lea była wyniszczona przez chemioterapie, a ja nie chcę tak...skoro mojej siostrze to nie pomogło, to mi też nie pomoże.
I po tych słowach cały mój świat się zawalił.
1. Cieszcie się, że ojciec Luny przeprosił Samanthę?
2. Co myślicie o zerwaniu Lucasa i Luny?
3. Czy Chris zacznie się leczyć czy nie?
UPRZEDZAM PYTANIA! ROZDZIAŁY BĘDĄ SIĘ POJAWIAĆ W NIEDZIELĘ CZYLI RAZ W TYGODNIU ZE WZGLĘDU NA SZKOLE I PRAKTYKI!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro