Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29."Zgubiłeś się, kolego?"

Ten rozdział to porażka, bo musiałam go pisać dwa razy, ponieważ wcześniejsza wersja się nie zapisała, a to był cudowny rozdział, który z tych wszystkich podobał mi się najbardziej...ale teraz to już mi się aż tak nie podoba...czy ktoś wie dlaczego pomimo zapisania rozdziałów, to rozdział się nie zapisuje, bo to już druga taka sytuacja i naprawdę zniechęca do dalszego pisania, bo wiecie za pierwszym razem ten rozdział był owiele lepszy, ale teraz gdy ponownie siedziałam i pisałam, to nie wszystko co było wcześniej tu jest, bo po prostu nie pamiętam co było wcześniej, bo pisałam to naprawdę dawno temu...więc nawet nie wiem czy przypadkiem tego nie było. Jezu jestem taka wkurwiona, bo to był cudowny rozdział, a ja nie umiem sobie przypomnieć co dokładnie było w poprzednim. Więc jak ktoś wie jak mam to naprawic to proszę pisać, bo kurwicy dostaje i naprawdę szkoda mi tego rozdziału!

Dlatego koniecznie odpowiedź mi na pytania pod spodem, żeby zachęcić mnie do dalszego pisania, bo na chwilę obecną prawie rzuciłam laptopem...


-  Nie musisz chodzić do pracy! Po cholere chcesz pracować?! Przecież ja zarabiam na dom i jak tylko potrzebujesz pieniędzy, to powiedz, a dam ci. Przestań do kurwy bawić się w Lunę i rzuć w cholere robotę w barze, bo to nie dla ciebie!

Jest piąta rano i ja powinnam o tej porze spać, ale niestety od ponad godziny Samantha kłóci się z moim ojcem o pracę w barze.

- Edward, ale ty nie rozumiesz, że ja nie chcę być na twoim utrzymaniu! Przez to każdy myśli, że poleciałam na twoją kasę!

Rozumiałam Samanthe, naprawdę. Ona chciała znaleźć pracę tak, żeby w końcu każdy przestał pieprzyć o niej głupoty i udowodnić, że potrafi sama się utrzymać.

- Jeżeli chcesz pracować, to znajdź inną pracę...ooo na przykład u mnie w firmie potrzebuje asystentki...będziesz moją prywatną asystentką, skarbie...

Zrezygnowałam z dalszego podsuchiwania, kiedy usłyszałam jęki Samanthy i z uśmiechem na twarzy założyłam słuchawki i włączyłam piosenki...moje myśli z kłótni ojca z Sam poszły w zapomnienie, kiedy dostałam sms'a od Lucasa.

OD LUCAS:

Cześć, przepraszam za wczoraj...cholera nie mogłem się powstrzymać i jest mi po prostu głupio...i nie chcę, żeby między nami była teraz jakaś dziwna atmosfera czy coś.

Sprawa z Lucasem wyglądała tak, że po pocałunku on mnie ochlapał wodą tak jakby nigdy nic nie było i zamiast porozmawiać o tym co się stało, to jak małe dzieci kolejne godziny bawiliśmy się w wodzie...po prostu zarówno on jak i ja zachowaliśmy się jakby nie było żadnego bliższego zbliżenia między nami.

DO LUCAS:

Ja tam myślałam, że piszesz do mnie gdzie będzie druga randka, a ty mnie przepraszasz pff...

OD LUCAS:

Może znowu po pracy? :)

DO LUCAS:

Ale błagam nie na basen, bo szkoda mi kosmetyków i na kolejne lata mam dosyć chloru!

OD LUCAS:

Zastanowię się :)

Równo o godzinie siódmej gotowa do szkoły zeszłam na dół widząc mojego tatę i Samanthe już ogarnietych przy stole jedząc śniadanie.

- Ty już nie śpisz? - zapytał tata.

- Nie śpię od piątej. - uśmiechnęłam się widząc zakłopotanie rodzica i czerwoną jak burak twarz Sam.

- Kurwa. - przeklnął ojciec.

- Spokojnie słyszałam gorsze rzeczy, ale na drugi raz proszę was bądźcie ciszej, a przynajmniej nie o piątej rano - zaśmiałam się. - Dziś też będę później, bo idę z kolegą się spotkać.

- Z jakim kolegą? - zapytał mój tata smarując masłem kanapkę.

- Poznacie go niedługo, pa!

Wyszłam z domu w bardzo dobrym humorze i szerokim uśmiechem, kiedy zobaczyłam Lucasa siedzącego na ławce paląc papierosa.

- Zgubiłeś się, kolego? - zapytałam rozbawiona, a on wyrzucił fajkę i wstał ze swojego miejsca.

- W twoich oczach gubię się codziennie. - zaśmiał się i przyciągnął do mocnego uścisku.

- Długo myślałeś nad tym tekstem? - zapytałam rozbawiona. - Ej gdzie moje ulubione auto?

- Moja mama wzięła, bo musiała jechać z Maitą do pracy...tego małego potwora zawiesili w szkole.

- Co? Przecież ona jest w piątej klasie  - śmiałam się, bo to było w stylu słodkiej blondynki. - Co zrobiła?

- Miała mieć sprawdzian z matematyki, a nie nauczyła się na niego, więc włączyła alarm pożarowy, a żeby każdy uwierzył w to, to wyskoczyła z okna...dobrze przynajmniej, że znajdowała się na parterze, ale nauczyciel tak się wkurwił, bo oczywiście zaraz za nią wszystkie dzieciaki zaczęli z okna skakać i podobno jedna źle skoczyła i skręciła kostkę...potem wszystko się wydało, bo nauczyciel obejrzył nagranie z kamery, a Maita zamiast przeprosić i powiedzieć, że żałuję, to powiedziała "to nie moja wina, że te barany zaczęli za mną skakać" dyrektor się wkurwił, bo to jego siostrzenica skręciła kostkę i ją zawiesił.

Dusiłam się po prostu ze śmiechu, bo potwór znaczy Maita jest okropny dzieciakiem, ale zdecydowanie pomysłowym i kochanym.

- Wiesz...ja kiedy byłam mała i nie nauczyłam się na sprawdzian, to udawałam, że jestem chora, ale takie coś...jest godne podziwu. - nabijałam się.

- A ja chodziłem na wagary, a tak się składa, że dziś mamy sprawdzian, więc co ty na to, żeby teraz iść na drugą randkę, a po pracy na trzecią, żebym jeszcze dziś mógł sprawdzić czy masz prawdziwe cycki.

Patrzyłam na niego z rozbawieniem, bo oczywiście wiedziałam, że on żartuję na temat cycków...chyba z nim naprawdę nigdy nic nie wiadomo, ale właśnie to mi się najbardziej podobało.

- Pójdę o i możemy iść do sklepu kupić zajebiste bluzy dla par!

- Nie ma mowy! Nie będę łaził z tobą po sklepach, a tymbardziej przymierzał pieprzone bluzy dla par.

Lucas to jest Lucas. Jedno mówił, a drugie robił, bo po trzech godzinach szwendania się po galerii w końcu staliśmy w przymieżalni gdzie staliśmy przy lustrze w obciachowych piżamach z bajek. Ja miałam różową, a Lucas niebieską i jak dwa głupki przez kolejne piętnaście minut robiliśmy głupie miny do zdjęć, ale w pewnym momencie Lucas obijął mnie i oparł głowę o moje ramię robiąc zdjęcie, które zdecydowanie było moje ulubione.

- Ustawie je sobie na tapetę. - powiedziałam pół godziny później, kiedy siedzieliśmy w parku na ławce oglądając zdjęcia, które dziś zrobiliśmy.

- Mogę stawić na Instagrama? - zapytał.

- Tak, ale zablokuj możliwość dodawania komentarzy...

- Nie obchodzi mnie to co te wieśniaki pierdolą...

- Ej?! Czemu dodałeś hasztag #swwetpara?

- Bo pary noszą takie piżamy?

- Ale my nie jesteśmy parą...

- Jeszcze. - puścił mi oczko.





Ten rozdział jest owiele krótszy od pierwszej wersji, ale będę dłuższe ten to jakiś nie wypał.

W zasadzie to nie mam pytań, bo rozdział krótki ugh...ale mam nadzieję, że nie było aż tak tragicznie, co? 💩

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro