27."Znowu chcesz mnie w czymś wykorzystać?"
OD LUCAS:
Cześć, Luna...nie chodzisz do szkoły, ani do baru, a ja tęsknię, więc pomyślałem sobie, że fajnie by było cię wykorzystać i mogłabyś pomóc mi :)
Od razu po odczytaniu wiadomość uśmiechnęłam się, bo Lucas to jest Lucas z nim zawsze nie ma nudy i zawsze potrafi mnie rozśmieszyć i sprawić, że zapominam o wszystkim.
DO LUCAS:
Znowu chcesz mnie w czymś wykorzystać? Chętnie się spotkam.
OD LUCAS:
Potrzebuje pomocy w opiece nad potworem.
DO LUCAS:
Potwór, to twój pies czy kot?
OD LUCAS:
Czekam pod twoim domem, więc rusz się, a was poznam.
DO LUCAS:
Daj mi pięć minut.
Wzięłam czarną bluzę z kapturem i wyszłam z pokoju od razu widząc Samanthe, która siedziała w salonie z laptopem na kolanach szukając pracy...oczywiście wszystko to za sprawą pieprzonego Christopher'a, który gdy był u mnie, to powiedział, że Samantha leci na kasę mojego ojca...oczywiście nie dosłownie, a mi jest głupio, bo sama na początku miałam o niej takie zdanie, ale się myliłam kurwa myliłam, bo Samantha, to najcudowniejsza osoba na świecie.
- I jak ci idzie? Znalazłaś już coś? - zapytałam ubierając buty.
- Nie...do wszystkiego jest potrzebne doświadczenie, ale kurwa jak ja mam mieć jakieś doświadczenie skoro rok temu skończyłam szkołe, a oni wymagają dwóch pieprzonych lat doświadczeń...chyba będę sprzątała kible. - powiedziała załamana.
- Przestań, przecież nie musisz pracować od razu...może na początku zrób jakieś kursy, a na pewno to w jakimś stopniu pomoże ci w znalezieniu czegoś...nie szukaj na siłę i nie bierz pracy, w której nie będziesz się dobrze czuć - ubrałam kurtkę. - Nie przejmuj się słowami Christophera.... on często mówi różne chamskie rzeczy, ale taki już jest...bezuczuciowym dupkiem, który ma w dupie wszystko i wszystkich.
- Nie ważne...powiedz mi lepiej gdzie i z kim idziesz? - uśmiechnęła się.
- Wiesz, że teraz zabrzmiałaś jak mamusia? - zażartowałam.
- No co? Muszę wiedzieć komu mam podziękować za wyciągnięcie cię z domu. Ja od tygodnia namawiam cię na wyjście gdziekolwiek i się nid udało!
- Idę z Lucasem i nie wiem gdzie...napisał mi, że potrzebuję pomocy z potworem kimkolwiek to jest.
- Zaproś go kiedyś do nas.
- Może...powodzenia w szukaniu kursów ja będę za jakieś trzy godziny.
- Baw się dobrze!
Wyszłam z domu i od razu zobaczyłam blondyna opierającego się o czerwony samochód palącego papierosa, ale kiedy tylko mnie zobaczył wyrzucił końcówkę i przydeptał butem.
- Cześć - przywitałam się. - To gdzie ten pies, albo kot?
- Cześć - pocałował mnie w policzek. - Ty naprawdę myślisz, że to zwierzę? - zapytał rozbawiony.
Ale nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, bo z auta wyszła mała blondynka z dwoma warkoczykami i dużym lizakiem...i to dziecko jest takie urocze, że chciałam uszczypnąć jej policzki.
- Cześć, Luna! Ja jestem Maita, lubisz pizze? - piskneła i przytuliła się do moich nóg.
- Cześć, oczywiście, że lubię. - kucnełam przy niej i poprawiłam blond włosy.
- Jedziesz z nami do pizzeri? - zapytał chłopak, a ja pokiwałam głową i wsiadłam do samochodu.
- Jak ty możesz mówić na dziecko potwór? - zapytałam ze śmiechem.
- Poznasz bardziej, to zrozumiesz. Żadna opiekunka nie może wytrzymać z nią dłużej niż trzy dni. - odpowiedział i ruszył.
I faktycznie dwie godziny później zrozumiałam o czym mówił Lucas, Maita była potworem i to dosłownie w pizzeri nie potrafiła usiedzieć na miejscu i w połowie jedzenia pizzy zaczęła wyć nie płakać tylko dosłownie wyć jak wilki, a my po kilku upomnieniach zostaliśmy wyrzuceni z budynku, ale Maita była przeszcześliwa, bo dostała to czego chciała...czyli zabawa na placu zabaw z innymi nieznośnymi dzieciakami.
- Teraz wiesz o co mi chodziło...
- Nie wiem. Maita jest przecudownym dzieckiem. - byłam uparta.
- Luna, a jak wrócimy, to pobawimy się w fryzjerke? Ja Ci tylko tak trochę te włosy skróce, dobrze? - zapytała i z powrotem wróciła do zabawy...czyli darcia pyska.
- Lucas, nie oddam moich włosów...wszystko, ale nie włosy. - powiedziałam poważnie, a on się zaśmiał.
- Kiedy...kiedy chcesz wrócić do szkoły i do baru?
- Eh...do szkoły jutro idę, bo uzbierało mi się już trochę zaległości, ale do baru...nie wiem znaczy chcę pracować, ale nie wiem czy tam...znaczy podoba mi się praca w barze, ale teraz sama już nie wiem.
- Hm...może jak twoja koleżanka...macocha nie no nie wiem jak mam ją nazywać - zaśmiał się. - Zaproponuj pracę Samantha ona szuka, więc może się zgodzi, a ty nie będziesz sam na sam z Christopherem, a ja przekonam go, żeby ją zatrudnił.
- Jezu, Lucas ty jesteś genialny! - przytuliłam go i szybko wyciągnełam telefon, żeby wystukać wiadomość.
DO SAMANTHA:
Chciałabyś może pracować razem ze mną w barze?
Odpowiedź zwrotną dostałam niemal od razu.
OD SAMANTHA:
No pewnie, że bym chciał, ale myślę, że Christopher mnie nie zatrudni...
DO SAMANTHA:
Lucas, go przekona, żeby Cię zatrudnił.
OD SAMANTHA:
To super, ale nie gwarantuje, że po zobaczeniu tego skurwysyna nic mu nie zrobię.
- Zgodziła się. - powiadomiłam go.
- Ja dziś pogadam z Chrisem i jak coś, to przyjdź z Samanthą jutro po szkole może się uda - odpowiedział. - Ja muszę już wracać, bo Maita ma lekcje nauki gry na pianinie.
- Dzięki za dziś...super się bawiłam mimo wszystko.
- Następnym razem będzie lepiej.
- Co? Ty chcesz się spotkać ze mną następnym razem...w sensie sam na sam?
- Głupolu, przecież to nie będzie randka...pójdziemy gdzieś na imprezę się porządnie napić.
- Ja bym bardziej wolała iść do kina, a potem do Macdonald...
- Wtedy to będzie randka, a nie wypad kumpel z kumplem.
- A może ja chcę iść na randkę?
- W takim razie, to będzie twoja najlepsza randka w życiu. - puścił mi oczko i weszliśmy do auta.
1. Jak myślicie Chris zatrudni Samanthę?
2. Gdzie na randkę pójdzie Luna z Lucasem?
3. Czy coś się wydarzy po powrocie Luny do szkoły?
Ugh! Pieprzony Wattpad się popsuł, pisze ten rozdział już czwarty raz, bo za każdym razem się nie zapisywał...nie wiem dlaczego, więc od dziś ja i Wattpad się nie lubimy XD dlatego rozdział ma tylko 900 słów, bo po prostu nie pamiętałam co miałam zapisane wcześniej i ehh.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro