Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15."Kochanie, ja zawsze z tobą wygrywam..."

- Cześć, skarbie. - przywitał się Justin czule całując w usta.

Tęskniłam za nim.

Zaczęłam oddawać pocałunek, a on uśmiechnął się.

- Przepraszam, że ostatnio nie mam czasu. - powiedziałam, kiedy się odsunął ode mnie, żeby zaczerpnąć powietrza.

- Luna, to nie twoja wina...wiem, że masz pracę, a po pracy jesteś zmęczona. Będę cierpliwie czekał na ciebie, a kiedy tylko będziesz miała wolne, to się spotkamy, dobrze? - odpowiedział.

W moich oczach pojawiły się łzy.

- Skarbie, co się dzieje? Powiedziałem coś nie tak? - pytał.

Mocno się do niego przytuliłam.

Miałam ogromne wyrzuty sumienia.

Justin był idealny pod każdym względem. Wspierał mnie i rozumiał, że muszę pracować.

A ja?

Ja za jego plecami udawałam dziewczyne Christopher'a, a wczoraj nawet oddałam pocałunek jemu. Mało tego ciągle okłamuje Justin'a.

Nie zasługowałam na niego, ale on mimo wszystko cierpliwie czekał na mój dzień wolny.

Nie wiem jak długo stałam tak i przytulałam się do niego, ale w końcu zadzwonił dzwonek na lekcje.

- Luna, muszę już iść, ale nie płacz już..proszę. - powiedział dał całusa w czoło i odszedł.

Miałam cholerne szczęście, że go mam przy sobie.

Szybko poszłam do szafki po potrzebne książki i weszłam do sali trochę spóźniona, ale całe szczęście nikt nie zwrócił na to większej uwagi.

Znów usiadłam obok Christopher'a, który wczoraj pokazał mi jaki jest opiekuńczy wobec młodszej siostry.

W klasie panowała dziwna atmosfera..kiedy tylko weszłam każdy pod nosem się śmiał.

Byłam gdzieś brudna na twarzy?

Dziś się nie malowałam, więc na pewno nie rozmazałam makijażu.

Postanowiłam zignorować wszystko i skupić się na lekcji.

Kiedy choć na chwilę zapomniałam o dziwnej sytuacji, to Christopher, który siedzi obok mnie wybuchał głośnym śmiechem.

Każdy się śmiał oprócz mnie.

Dlatego byłam pewna, że śmieją się ze mnie, ale nie wiedziałam dlaczego.

Aż do momentu, kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę.

Wstałam jako pierwsza ze swojego miejsca, a śmiechy stawali się coraz głośniejsze.

Spojrzałam na Christopher'a, który dusi się ze śmiechu i wtedy mój wzrok powedrował na moje krzesło...był na nim czerwony barwnik, a ja miałam białe spodnie, więc wszystko było jasne.

Przez czerwony barwnik do jajek na, którym siedziałam na moich spodniach pojawiła się czerwona plama co wyglądało jakbym dostała okresu.

Był to żart na poziomie podstawówki.

Szybko wyszłam z klasy i pobiegłam do łazienki.

Pieprzony Christopher.

Tylko co ja teraz zrobię? Nie miałam żadnych ubrań do przebrania.

Nie było innego wyjścia jak znów się zerwać z lekcji...ponownie.

Przysięgam, że jeżeli przez tego dupka będę miała problemy w szkole, to pożałuje.

Kiedy tylko zadzwonił dzwonek na kolejną lekcje, to chwilę odczekałam, a kiedy nikogo nie słyszałam na korytarzu, to wyszłam ze swojej kryjówki.

Szybko ściągnełam bluzę i przywiązałam ją sobie, żeby nie było widać plamy na tyłku.

Wyszłam z budynku cała czerwona od złości.

- Kochanie, czy ty uciekasz z lekcji? - usłyszałam ten irytujący głos.

Nie odpowiedziałam. Szłam dalej.

- No weź...uciekasz ode mnie, a teraz ze szkoły jest w ogóle coś od czego nie uciekasz? - nabiał się ze mnie.

Byłam nieugieta. Nawet na niego nie spojrzałam.

Po chwili poczułam mocne szarpiecie za nadgarstek.

Szybko wyrwałam z jego uścisku.

- Czego ty kurwa ode mnie jeszcze chcesz?! - nie wytrzymałam.

- Kochanie, złość piękności szkodzi...

- Możesz przestać?! Daj mi święty spokój! Przez ciebie mam same problemy...powiedz mi dlaczego taki jesteś co?! - krzyczałam.

- To był tylko żart...

- Tylko?! Każdy się ze mnie śmiał! Wiesz co? Skoro jesteś taki, to radz sobie sam! Nie będę dłużej udawała twojej dziewczyny przed twoją rodziną! - wrzasnełam i zaczęłam iść szybkim tempem w strone domu.

Po chwili poczułam jak jednym szybkim ruchem ściąga mi bluzę, którą miałam zawinietą w okół bioder, żeby nie było widać czerwonej plamy.

- Co ty robisz?! Oddaj tą bluzę! - naprawdę byłam zdenerwowana.

Była godzina 9, więc ludzi było sporo w okolicy, którzy nawet nie kryli się z tym, że na nas patrzą.

- Oddam jeżeli wciąż będziesz mi pomagać. - powiedział spokojnie.

- Nie! Nie i jeszcze raz nie! - byłam nieugieta.

- Kochanie, nie chciałem, żeby tak wyszło...skąd niby miałem wiedzieć, że akurat tego dnia będziesz miała na sobie białe spodnie? - zapytał.

Ludzie trzymajcie mnie, bo jak mu zaraz przypierdole.

Nie panowałam nad emocjami tego było już za dużo. Najpierw zostałam upokorzona przez niego na oczach całej klasy, to jeszcze teraz muszę się z nim męczyć.

Rzuciłam się na niego z pięściami i zaczęłam strzelać mu z liścia z każdej strony.

- Jak ja cię nienawidzę! Jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało! - krzyczałam.

- Przestań robić sceny! Ludzie się gapią! - warknął i z całych sił zaczął mnie ciągnąć za rękę, żeby pójść w miejsce gdzie będziemy sami.

- Patrzą się, bo mam pierdoloną plamę na tyłku przez ciebie! - syknęłam.

Z cały sił się zapierałam nogami, ale on był o wiele silniejszy ode mnie.

W końcu się podałam i zaczęłam iść z nim w strone parku.

Kiedy tam dotarliśmy wyrwałam rękę z jego uścisku i usiadłam na ławkę.

- Kochanie, jeżeli przestaniesz udawać moją dziewczynę, to Lea będzie bardzo smutna..chyba nie chcesz, żeby tak wyglądały jej ostatnie dni? - spytał.

Najgorsze w tym wszystkim był to, że mówił to z taką lekkością w głosie. Tak jakby w ogóle się nie przejmował, że jego siostra w każdej chwili może umrzeć.

- Więcej nie będę robił żadnych głupich żartów tylko dalej udawaj ze mną dla mojej siostry..proszę. - dodał.

- Raz w tygodniu mogę do ciebie przychodzić i udawać nie więcej i żeby było jasne robię to tylko i wyłącznie dla twojej siostry, bo to najwidoczniej myślisz tylko o sobie. - powiedziałam.

Spojrzał na mnie z tym cwanym uśmieszkiem na twarzy.

- A teraz oddaj mi bluzę, bo chcę wrócić do domu. - dodałam.

Wykonał moje polecenie i oddał moją własność. Szybko zawiązałam bluzę w okół moich bioder i ruszyłam do domu słysząc tylko:

- Kochanie, ja zawsze z tobą wygrywam...

Pieprzony Christopher!










Wow to był mój najdłuższy rozdział, bo ma prawie 1000 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro