12."Kochanie, ja wiem, że ci się podobam, ale zaraz przelecisz mnie wzrokiem"
Niedziela bardzo szybko mi minęła i w końcu nadszedł znienawidzony poniedziałek.
Spojrzałam na zdjęcie mojej mamy, które zawsze widzę gdy wstaje.
Cudowna ramka przypomina mi o...dobrej stronie Christopher'a, bo w końcu odkupił i on chyba ma dobrą stronę?
Kogo ja chcę oszukać?
Pewnie odkupił, bo myślał, że skocze mu z wdzięczność do łóżka.
Idiota.
Zaraz...dlaczego od razu po obudzeniu myślę o tym zakochanym w sobie dupku?
Wstałam z łóżka szybko ubrałam zwykłe jeansy i czarną bluzę z kapturem. Włosy zostawiłam rozpuszczone, ale nie malowałam się dziś.
Umyłam zęby, wzięłam jabłko i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz.
Po drodze zdążyłam zjeść owoc i weszłam do budynku gdzie od razu zobaczyłam Justin'a w towarzystwie moich przyjaciół z baru.
- Cześć, wszystkim. - rzuciłam na przywitanie i dałam buziaka Justin'owi.
- Mamy dziś wolne. - odparł Lucas, ale zamiast się cieszyć stał przybity.
- Dlaczego? - postanowiłam dowiedzieć się.
- Siostrze Christopher'a się pogorszyło. - odpowiedział, a ja od razu spoważniałam.
Nie znałam za bardzo dziewczynki, ale nikt nie powinien tak cierpieć. Rak to największe gówno jakie jest w życiu, a już u takiego malutkiego człowieka, który ma przed sobą całe życie jest najgorzej.
Każdy z nas poszedł w inną stronę, a ja wciąż stałam jak słup.
Wzięłam z szafki wszystkie książki jakie są mi potrzebne i poszłam na lekcje.
Mimo, to byłam tam tylko ciałem, bo myślami przy brunecie i małej dziewczynki.
Położyłam głowę na ławce i chyba zasnęłam, bo poczułam jak ktoś delikatnie mnie szarpie.
Otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam starszego Pana od matematyki.
- Luna, czy wszystko w porządku? Nigdy wcześniej nie zasnęłaś na mojej lekcji i trochę się martwię o ciebie. - przyznał.
Ten nauczyciel naprawdę jest miły.
Dlaczego on nie może być moim dziadkiem?
- Tak, tak. Przepraszam. - powiedziałam i wstałam ze swojego miejsca.
Spakowałam wszystkie swoje rzeczy do czarnego plecaka i wyszłam z klasy.
Postanowiłam, że pójdę odwiedzić siostrę Christopher'a, bo i tak nie mogę skupić się na lekcjach, to po co mam tu siedzieć?
Poza tym jestem pewna, że Christopher dawno poszedł do domu i zostawił małą samą.
Szpital od szkoły był tylko jakieś dwadzieścia minut z buta, a ja pożyczyłam rower Lucasa, który pozwolił mi pożyczyć.
Bo ja pożyczam, a nie kradne jak Christopher.
Dojechałam w dziesięć minut i zapiełam rower linką do odpowiedniego stojaka przyznaczonego do tego i weszłam do środka.
Budynek był wielki, ale szybko odnalazłam oddział onkologii, bo przypuszczam, że tam jest malutka.
- Kochanie, co tu robisz? - usłyszałam za sobą głęboki z chrypką głos.
Odwróciłam się do niego.
Christopher należy do osób, które o swój wygląd dbają bardziej niż dziewczyny, ale tym razem nie był idealny tak jak zawsze widzę go w barze lub szkole.
Miał wory pod oczami, włosy w każdą stronę i ubrania pogniecione...
- Kochanie, ja wiem, że ci się podobam, ale zaraz przelecisz mnie wzrokiem. - zażartował.
Przynajmniej jego charakter jest taki sam.
- J-ja...przyszłam tu do babci. - skłamałam, ale on o tym nie musi wiedzieć, prawda?
- Zawsze jak kłamiesz, to marszczysz nos. - zauważył i podszedł do mnie.
Kurwa.
Przecież nawet Justin tego nie zauważył, a go znam dłużej niż tego dupka.
- Dlaczego nie chcesz się przyznać, że przyszłaś tu do mnie, bo się o mnie martwiłaś? - spytał i zabłąkany kosmyk włosów schował za moje ucho.
- Przyszłam tutaj do twojej siostry, a nie do ciebie. - odparłam i go odepchnełam.
Weszłam do sali dziewczynki słysząc jedynie jego głośny śmiech.
Standard.
Lea wyglądała inaczej niż w sobotę, kiedy widziałam ją w kinie. Nie była już uśmiechnięta, a jej oczy nie świeciły jak wtedy, kiedy pierwszy raz mnie widziała.
- Cześć, Lea. - przywitałam się i dałam buziaka w policzek.
Spojrzała się na mnie i delikatnie uśmiechnęła.
- Luna, lekarz powiedział, że niedługo pójdę do aniołków...zrobisz coś dla mnie? - zapytała, a ja z całych sił próbowałam powstrzymać łzy.
Przecież to jest dziecko.
Ona nie zasługuje na taki los.
- Oczywiście. Dla ciebie zrobię wszystko. - powiedziałam.
- Obiecaj mi, że będziesz z Chrisem jako jego dziewczyna już do końca. - powiedziała.
Chciałam odmówić, ale nie mogłam jej tego zrobić.
Przecież mogę razem z brunetem udawać, że jesteśmy prą, prawda?
Dla tej małej kruszynki zrobię wszystko, żeby zobaczyć na jej twarzy uśmiech.
- Zgoda. - powiedziałam w końcu i delikatnie przytuliłam się do niej.
Teraz czeka mnie najtrudniejsze zadanie udawanie dziewczyny Christopher'a tak, żeby mój chłopak się o tym nie dowiedział...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro