10."Christopher, jedyne co do ciebie czuje, to obrzydzenie"
Szybko odłożyłam kufle po piwie na stolik i podeszłam do nich.
- Cześć, skarbie. - powiedział Justin, kiedy mnie zobaczył i pocałował w usta.
Czyli jeszcze o niczym nie wie.
Spojrzałam gniewnie na Christophera.
Po cholere on w ogóle z nim gada?!
- Co tu robisz? - zapytałam.
- Przyjechałem po ciebie, bo ostatnio mało czasu spędzamy razem i stęskniłem się za tobą. - przyznał i dał mi kolejnego buziaka w policzek.
Jest taki kochany.
Co ja bym bez niego zrobiła?
- Przykro mi, ale Luna musi zostać po godzinach w pracy. - wtrącił się mój szef.
- Dlaczego nic nie mówiłaś? - zapytał Justin.
Hm...może dlatego, że o niczym nie wiedziałam.
- Zapomniałam Ci powiedzieć. - skłamałam.
- Ale jesteś pewna, że chcesz zostać? Musisz uważać na rękę i...
- Spokojnie ja już się nią zaopiekuje. - ponownie wtrącił się Christopher, a ja już widziałam co ma na myśli.
Gdyby nie to, że za bardzo bałam się, że szef wyjawi całą prawdę mojemu chłopakowi, to nie zgodziłabym się na nic.
Z drugiej strony dostanę większą pensje i przecież nic mi nie zrobi, bo oprócz nas jest jeszcze Lucas i Laura, prawda?
- Wracaj do roboty, bo ruch się zwiększył. - poganiał mnie.
Spojrzałam na Justin'a.
- Przepraszam, mogłam ci wcześniej powiedzieć, ale obiecuję Ci, że w sobotę cały dzień spędzimy razem, dobrze? - powiedziałam.
- Nich ci będzie. - odparł i wbił się w moje usta.
Czule się z nim pożegnałam, a kiedy wyszedł, to Christopher zbliżył się do mnie.
- Nieładnie tak kłamać, bardzo nie ładnie. - zwrócił mi uwagę.
Czy on jest normalny?!
- To ty powiedziałeś mu te bzdury. - broniłam się.
- Mogłaś zaprzeczyć, ale nie zrobiłeś tego, a to oznacza, że też musisz coś czuć do mnie. - miał nadzieję.
- Christopher, jedyne co do ciebie czuje, to obrzydzenie. - wyjaśniłam.
Podszedł do mnie i pociągnął za sobą do biura. Jak na złość nie było w pobliżu Lucasa, ani Laury.
- Kochanie, wiem, że tak nie jest. Widzę, to w twoich oczach. Wiesz, że możesz mnie uszczęśliwić tymi pięknymi różowymi usteczkami? - pytał i przygwoździł mnie do ściany.
- Przykro mi, ale widzisz to czego nie ma. - odparłam.
Uśmiechnął się.
- Myślisz się...widzę, to czego ty nie chcesz przyznać nawet przed samą sobą. - był nieugiety.
Nachylił się nade mną i bez słowa wbił się w moje usta.
Stałam jak słup.
Nie oddawałam pocałunku.
Modliłam się, żeby skończył jak najszybciej, żebym mogła wyjść i wrócić do domu.
- Kochanie, nie bądź taka...odwiozę Cię do domu po wszystkim. - nalegał.
W końcu udało mi się wyrwać z jego uścisku.
- Christopher, czuję się jak dziwka! Możesz do kurwy nędzy przestać mnie tak traktować! Mam chłopaka i to się nie zmieni! Nic do ciebie nie czuje i jeżeli jeszcze raz dotkniesz mnie w jakikolwiek niestosowny sposób, to odejdę z pracy! - ostrzegłam i muszę przyznać, że pierwszy raz byłam taka stanowcza.
Christopher przez chwilę patrzył na mnie szukając jakikolwiek oznak, że kłamie. Co chwilę otwierał i zamykał buzie tak jakby nie wiedział co powiedzieć.
Czyżby pieprzony Christopher Person nie widział co powiedzieć?
Podszedł do mnie i spojrzał głęboko w oczy.
- Słuchaj...gdybyś była moją dziwką, to już dawno leżałabyś zerżnieta na biurku. Poza tym nie zrobisz mi tego. Nie zostawisz mnie. Gdybyś chciała, to już dawno rzuciłabyś robotę. - był pewny siebie.
- Ah tak? Chcesz się przekonać? - prowokowałam go.
Ale w środku bałam się jak cholera.
Nic nie odpowiedział.
Podeszłam do drzwi, ale byłam pewna, że mnie zatrzymał i wcale nie musiałam długo czekać, bo już po chwili przygwoździł mnie do ściany.
- Nawet nie próbuj. - syknął.
- Więc nie dotykaj mnie. - odparłam.
Chwilę się zastanawiał, ale w końcu odpuścił i odszedł ode mnie.
- Kochanie, jeszcze zmienisz zdanie i ja jestem pewien. - powiedział.
Czy ja już mówiłam jak bardzo go nienawidzę?
Zakochany w sobie dupek.
Odwróciłam się i poczułam pieczenie na tyłku.
Ponownie dostałam klapsa.
- To było ostatni raz. - tłumaczył się.
Wyszłam z jego biura głośno trzaskając drzwiami.
Ten facet jest chory psychicznie!
Jak myślicie Christopher posłucha się Luny? Czy wciąż będzie zachowywał się jak zakochany w sobie dupek?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro