~ Peleryna Niewidka ~
Rok 1973
— To takie niesprawiedliwe! — Westchnął James, nie kryjąc swojego niezadowolenia.
— Lepsze to niż czyszczenie kociołków... — Mruknął pod nosem Peter.
— McGonagall nas nienawidzi. Mówię wam to, chłopaki — Rzekł Syriusz otwierając swój kufer.
— Nic dziwnego — Wtrącił Remus — W tym roku Gryffindor stracił przez nas już 90 punktów. A jest dopiero grudzień.
— O nie! — Krzyknął nagle Black — Skończyły mi się cytrynowe landrynki. Gdyby McGonagall nie przyłapała nas na podkradaniu zapasów Slughorna, to bez problemu moglibyśmy iść jutro do Hogsmeade.
Nagle James się ożywił. Zeskoczył z łóżka i zamykając drzwi od sypialni, zaproponował z zawadiackim uśmieszkiem:
— Co wy na to by dwóch z nas wybrało się jednak jutro do Hogsmeade?
— Niby jak? — Zapytał Peter.
— Peleryna niewidka — Odparł Remus ubiegając Jamesa.
Gryfoni momentalnie zapomnieli o szlabanie i zabrali się za robienie listy zakupów z Miodowego Królestwa. Uzgodnili, że do miasteczka wybiorą się James z Remusem, a Syriusz i Peter zostaną w zamku, w razie gdyby McGonagall chciała złożyć wizytę w wieży Gryfonów.
— Schyl się, Luniek. Przez Ciebie widać nam stopy — Szepnął James, kiedy wraz z Remusem przemierzali ulice Hogsmeade — Jesteś za wysoki.
Remus schylił się i poprawił ukrywającą ich Pelerynę Niewidkę.
Chłopcy wstąpili do Miodowego Królestwa po czym James wymknął się spod peleryny i kupił mnóstwo słodyczy dla siebie i swoich przyjaciół. Upewnił się czy nikt go nie zauważył, lecz ku ich zadowoleniu, większość uczniów przebywała właśnie w pubie Pod Trzema Miotłami.
Kiedy Potter wrócił do Remusa, ten oznajmił:
— Zajdźmy jeszcze do Sklepu Scrivenshafta. Muszę kupić sobie nowe pióro.
Gryfoni opuścili cukiernię i skierowali się w stronę, wspomnianego przez Remusa, sklepu.
Ku ich niezadowoleniu, wewnątrz znajdowali się Nesta Macnair i Severus Snape.
— Musimy poczekać aż łaskawie stamtąd wyjdą — Szepnął James po czym wspólnie stanęli przy witrynie sklepowej.
W ciszy rozglądali się dookoła, kiedy nagle James poczuł, że coś ociera się o jego stopę. Zerknął w dół i dostrzegł małego, szarego kota, który ewidentnie był zainteresowany ich peleryną.
— Odejdź stąd, sierściuchu — Syknął Potter, odtrącając zwierzę stopą — Wynocha.
— A co to?
Gryfoni momentalnie osłupieli na dźwięk znajomego głosu. Wstrzymali oddech i z przerażeniem obserwowali jak Lysandra Black kroczy wprost na nich.
Ślizgonka podeszła do nich i kucnęła przy kocie. James i Remus nie odważyli się wykonać nawet najmniejszego ruchu. Od Lysandry dzieliły ich centymetry.
Dziewczyna wzięła kota na ręce i zapytała:
— Co ty tutaj robisz? Gdzie Twoi właściciele, maluszku?
James otworzył szeroko oczy, niedowierzając, że Lysandra potrafi przybrać inny wyraz twarzy. Zazwyczaj spoglądała na wszystkich z wyraźną pogardą i wyższością.
Ślizgonka pogłaskała zwierzaka za uszami, będąc wyraźnie zadowolona ze swojego znaleziska. Bez zastanowienia zdjęła swój szalik w barwach Slytherinu i owinęła nim kota, który przyjął go z wyraźną wdzięcznością, ponieważ zamruczał łagodnie i wtulił małą główkę w Lysandrę.
Dziewczyna zaśmiała się cicho, tuląc kota do piersi, kiedy nagle zza rogu wyszedł mały chłopiec, który na widok zwierzęcia znacznie się ożywił.
— Jinx! Wszędzie Cię szukałem.
Chłopiec podbiegł do Lysandry i rzekł:
— To mój kot. Widzę, że trafił pod dobrą opiekę.
Ślizgonka zmarszczyła brwi, a James i Remus byli przekonani, że zaraz zacznie się wykłócać o prawa do tego zwierzaka. Ona jednak rzekła spokojnie:
— Nie uważasz, że jest za zimno by wychodzić z domu bez szalika i czapki?
Chłopiec oblał się purpurą, przestępując z nogi na nogę. Zawahał się chwilę po czym odparł cicho:
— Moja mama nie ma teraz pieniędzy by kupić mi nowe ciuchy.
— Oh... — Lysandra była wyraźnie zmieszana.
— Pewnie zaraz splunie na tego biednego chłopca i ucieknie z jego kotem — Szepnął cicho James.
Jednakże to co się wydarzyło, kompletnie ich zaskoczyło. Ślizgonka kucnęła przy przy chłopcu i podała mu jego kota, który wciąż był owinięty jej szalikiem.
— Jak widzisz, nie mam już drugiego szalika by móc Ci go wręczyć — Zaczęła Lysandra, a delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy — Ale dam Ci coś innego.
Po tych słowach wyjęła z kieszeni pięć galeonów, które wręczyła chłopcu.
Na widok złotych monet, oczy chłopca aż rozjaśniały, jednakże po czasie odchrząknął i rzekł:
— To bardzo miłe, ale nie mogę wziąć twoich pieniędzy.
— A właśnie, że możesz. Weź je i kup sobie porządny szalik i czapkę. A jak wystarczy to jeszcze karmę dla twojego uroczego kotka.
Chłopiec wziął galeony i uśmiechnął się promiennie, mówiąc:
— Nazywam się Tony. A ty?
— Jestem Lys — Odparła i wyciągnęła dłoń ku nowo poznanemu koledze.
— Dziękuje, Lys. Jesteś bardzo fajna!
Ślizgonka uśmiechnęła się i pogłaskała kota, mówiąc:
— A teraz zmykaj do sklepu, Tony.
— Miło było Cię poznać! — Zawołał chłopiec na odchodne.
Chwilę później ze sklepu wyszli Nesta i Severus, z czego ten drugi zapytał:
— Gdzie twój szalik?
— Ah, chyba go zgubiłam — Odpowiedziała Lysandra, wzruszając beztrosko ramionami.
Trójka Ślizgonów wspólnie ruszyła w stronę Hogwartu, a James odetchnął z ulgą.
— Chodźmy, Luniek. Zaraz zamarznę.
Remus wciąż wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Lysandra. Był to moment, w którym uświadomił sobie, że pod grubą powłoką, pełną złośliwości i arogancji, kryje się radosna i urocza dziewczyna. Dziewczyna, która zaczęła go intrygować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro