~ Esej z Transmutacji ~
Rok 1973
— Ej, Luniek — szepnął Syriusz szturchając przyjaciela nogą.
Remus zerknął znad książki na Blacka, unosząc brwi ku górze.
— Nie patrz w tył jak Ci...
Remus zerknął za siebie, zastanawiając się co Syriusz miał na myśli.
Black ponownie szturchnął Remusa, tym razem znacznie mocniej.
— Ała — jęknął Lupin chwytając za obolałą kostkę.
— Mówiłem byś nie patrzył w tył! — warknął Syriusz przyciszonym głosem.
Remus mlasnął poirytowany po czym zapytał:
— O co chodzi?
— Ta McCallister ciągle się na Ciebie gapi, niemalże nie spuszcza z Ciebie wzroku.
— I to jest powód dla, którego kopnąłeś mnie w kostkę?
Syriusz wywrócił teatralnie oczami.
— Umów się z nią.
Remus wytrzeszczył szeroko oczy na przyjaciela.
— Chyba oszalałeś, Łapo.
— O czym rozmawiacie?
James wskoczył na kanapę, zajadając się czekoladową żabą.
— Kogo masz? — zapytał Syriusz wskazując na kartę dołączoną do żaby.
— Tezeusza Scamandera, mam już ich dwóch.
— Dam Ci Godryka Gryffindora w zamian za tę kartę.
— Zgoda. — odparł James — To o czym rozmawialiście?
— O tym, że Luniek jest wyjątkowo nieuprzejmy i nie reaguje na zaloty słodkiej Betty McCallister.
— Która to? — zapytał Potter.
Syriusz wskazał przyjacielowi niską blondynkę, stojącą w rogu Pokoju Wspólnego i rozmawiającą z dwoma dziewczynami.
James zerknął na Betty po czym oznajmił beztrosko:
— Nie tak ładna jak Evans ale może być.
— Dajcie wy mi spokój z tą McCallister. Nie jestem zainteresowany — powiedział poirytowany Remus ponownie otwierając książkę.
— A kim jesteś zainteresowany?
Syriusz uniósł znacząco jedną brew oczekując na odpowiedź przyjaciela.
— Aktualnie dodatkowym esejem dla McGonagall.
— O, Merlinie... — jęknęła zrezygnowana Lysandra, odkładając grubą książkę od Transmutacji — Ta kobieta chce mnie wykończyć.
Nesta, która aktualnie przeglądała magazyn „Czarownica", spojrzała na przyjaciółkę posyłając jej współczujący uśmiech.
— Pociesz się tym, że jutro jest wypad do Hogsmeade.
— Jeśli dzisiaj tego nie skończę będą mogła jedynie pomarzyć o Hogsmeade.
Lysandra chwyciła grube tomiszcze i potrząsając nim nerwowo jęknęła:
— Zlituj się nade mną!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro