Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❇ ~Rozdział 3~ ❇


Wszyscy siedzieli razem na kanapie . Midorikawa położył komórkę na stole, włączając nagranie

,, Chłopcy, po pierwsze chciałem Przeprosić, że was opuściłem w takiej chwili... Miałem jednak powód. Wiem, że to będzie dla was olbrzymi szok, ale... Ustaliłem kim jest Mr. X... ''

Midorikawa zastopował wiadomość, w momencie gdy reszta zaczęła rozmawiać ze sobą podekscytowana.

-Chłopaki, skupcie się no! - mruknął
I puścił wiadomość dalej

,,...Jest jeszcze jedna osoba, którą chcę wam przedstawić... Choć nie będziecie z tego zadowoleni. Przyjdźcie do cukierni na rogu, za domem Afuro-kun. Weźcie maski które ponoć posiada, cukiernia też jest w miarę zabezpieczona przed zarazą.
Zobaczymy się jutro o 12''

-To tyle - mruknął zielonowłosy

-No to co, idziemy? - objął go Hiroto

Kidou spojrzał na niepewnego Afuro i zmrużył brwi

-Ej Teru, co jest? Jakoś dziwnie się zachowujesz...

Blondyn tylko spojrzał na niego i westchnął

- Nie wiem czy mam, aż tyle masek - powiedział niepewnie - Kilka osób zostałoby bez...

-Ile? - zaniepokoił się Gouenji

-Najmniej jedna, ale najpewniej zabraknie ich dla dwóch osób...

-To kaszana! - stwierdził Fubuki

-Zawsze ktoś może po prostu zostać - zaproponował Kazemaru - Przecież nic się nie stanie

-Ta... - powiedział Nagumo - Tylko, że jeśli wywali klime, to te osoby najpewniej złapie epidemia

- A czy Fubuki i Fudou nie są już bezpieczni? - zaciekawił się Sakuma - W końcu już się zarazili

-Może i tak - Suzuno wzruszył ramionami - Ale jeszcze nie są pod
,,kontrolą, mają własną wolę.

- Jeśli wystawimy akurat ich, jeszcze szybciej zostaną zombie z Korei - Nagumo przewrócił oczami

-Może ja zostanę? - zaproponował Midori niepewnie

Hiroto złapał go za rękę zaborczo

-Jeśli ty, to i ja...

Aphrodi pokręcił na to głową.

-Midori wiesz, że jeśli... Znowu nas znajdą, to tylko z tobą mamy szanse...
Już raz cię napadli, wiesz na co ich stać...

-Jak to napadli!? - krzyknął Hiroto

- Miał małe spotkanie z Bloodem podczas gdy szedł po wodę i jedzenie - Mruknął Aphrodi - Trochę się uczyliśmy, by mieć choćby najmniejsze szanse

Czarnooki westchnął z zawodem i ruszył do wyjścia z pokoju. Pozostali zaskoczeni, wpatrywali się w jego plecy. Gdy zniknął im z oczu, przenieśli pytający wzrok na Affo.
Po chwili do pokoju wrócił zielonowłosy z kilkoma pistoletami i kataną przyczepioną do pleców

- Jezu, ty chcesz sobie krzywdę zrobić? - mruknął prześmiewczo Fubuki

Ruuji uniósł brew, i zdjął katanę podrzucając ją do góry.
Przeskoczył, robiąc salto nad szarowłosym i złapał broń tuż przed jego twarzą

-Mówiłeś coś? - zaśmiał się już w lepszym humorze, ponownie wkładając broń na plecy
Rzucił po pistolecie Aphrodiemu, Suzuno i Nagumo, ostatni chowając do kieszeni. Reszcie szybko rozdał maski. Koniec końców dla niego zabrakło...

-M-midori skąd ty aż tak dobrze umiesz...? - wydukał Hiroto

-Trudne czasy, wymagają mocniejszych środków

Midorikawa  wzruszył ramionami i ruszył do wyjścia. Już chciał chwytać za klamkę, gdy ktoś złapał go za ramię. Odwrócił się widząc Endou i Hiroto.

-Midorikawa, ty chyba nie chcesz wyjść, tak na pełną zgubę nie? - spytał go niepewnie były kapitan

Hiroto z kolei zdjął swoją maskę i chciał dać ją czarnookiemu.
Ten tylko spojrzał na nich...
Przez chwilę zapadła cisza...
Midorikawa szybko otworzył drzwi i wyszedł nim ktoś zdążył zaprotestować.

-Nie będe was narażać! - krzyknął

-RYUUJI! - Hiroto wyrwał się do przodu, omijając oniemiałą drużynę

Wybiegł przed dom, ale... młodszego chłopca nie było.

-Jak... Przecież dopiero co... CHŁOPAKI! - krzyknął przerażony

Po chwili dołączyła do nich cała pozostała drużyna.
Affo odezwał się, a przez maskę dało się usłyszeć echo jego słów

-Chłopaki... - zaczął się cofać do domu - Powoli się cofajcie... - wyszeptał przerażony

-Mamy go tak zostawić!? - wrzasnął Nagumo

Po chwili rozległ się grzmot, a drzwi do domu się zatrzasnęły
Aphrodi drżąc palcem wskazał coś za ich plecami.

-Za późno...

Ci mniej zorientowani w sytuacji, odwrócili się szybko.

-O nie... - wyszeptał Suzuno

Tuż przed nimi w czarnej kurtce z kapturem, stała postać, z granatem i pięcioma pistoletami przyczepionymi do pasa. Pochylał głowę i śmiał się szyderczo podchodząc do nich.

-Och jaka urocza grupka... Jest was więcej niż ostatnio - zachichotał - A może pozbędę się was... A z wybrańcami... - Tu podniósł głowę, tak, że cień, zakrywał mu twarz -... Zabawię się tak, jak z waszym przyjacielem? - zarechotał

- Co mu zrobiłeś?! - Kiyama wyrwał się do przodu

- Oddawaj go, albo... - wymamrotał Suzuno

- Oj nie bądźcie tacy sztywni... Przysięgam, że nic mu nie zrobiłem - przyłożył rękę do piersi

Grupka spojrzała na niego podejrzliwie

-Niby dlaczego mielibyśmy ci ufać? - warknął Fubuki

Napastnik tylko wzruszył ramionami i ukłonił się prześmiewczo

-Chyba nie macie wyboru...
A tak wogóle, mówcie mi Light
Członek Invisible Duo. Mój wspólnik i ja mamy własne imiona, ale cóż - zachichotał - Ludzie wybrali inaczej, więc mówcie mu Blood.

Wzruszył ramionami i machnął do nich na pożegnanie

-To jeszcze nie czas, by się was pozbyć
Mamy jeszcze co do was kilka planów
Poza tym... Jesteście bardziej niedomyślni niż myśleliśmy...
Do zobaczenia niebawem!

Zaczął rozpływać się w chmurze dymu

-Gdzie jest Mido!? - wrzasnął jeszcze tylko Hiroto

Light już prawie zniknął.
Usłyszeli  tylko śmiech i cichy szept...

- Jest bliżej niż myślisz... Kiyama Hiroto

×××

Drzwi do cukierni otworzyły się z hukiem, zwalając przy tym obraz wiszący na ścianie.
Trener Kudou wstał podchodząc do nich

-Co się stało, co to za miny? Wszyscy jesteście cali?!

Zespół tylko popatrzył na niego smutno, a Hiroto opadł na krzesło, ściągając maskę i  chowając głowę w ramiona

-To moja wina... - wyszeptał

Pozostali spojrzali na niego z szokiem

-Hiroto! - krzyknął Endou - To nie twoja wina, nie masz o co się obwiniać

-Midori został wystawiony na pierwszy ogień - wyszeptał Aphrodi

-Blood już raz walczył z Mido, wrócił wtedy późno do domu cały we krwi - wyszeptał Suzuno

- Od tego czasu uczył się walki, jednak widać to nie wystarczyło- dopowiedział Nagumo

Zapadła głucha cisza. Każdy bił się z myślami. Każdy zadawał sobie pytanie... Co mają teraz zrobić?
W końcu drzwiczki na zaplecze się otworzyły i wpadła przez nie postać w różowym stroju. Była to chyba najmniej oczekiwana tu osoba...

-Mamma Mia! - wrzasnął mężczyzna w różowym fartuszku - Mój obraz!

Przybyli wpatrywali się z szokiem jak podbiega do obrazu i wiesza go na ścianie.
W końcu obrócił się i spojrzał na Kidou z radością

-Och Kogo ja widzę! Kidou kochaniutki! - rozłożył ramiona

Kidou popatrzył na niego i otworzył usta szeroko gotowy do krzyku

-O nie - zacmokał - Kochaniutki tylko nie znowu to! - krzyknął mężczyzna

-KAGEEYAAAMAAA!?!?

Wspomniany zatkał uszy rożowymi rękawiczkami. Zacmokał i poszedł do kuchni, po chwili wracając z tacą babeczek.

-Oj Yuuto-kun, spokojnie, nie jesteś sobą. Zjedz babeczkę! - wcisnął mu do buzi ciastko z różowym lukrem

Ten prawie się nim zadławił, ale Kageyama tylko poklepał go po plecach

-No, powinno pomóc!  To teraz chodźcie, porozmawiamy moje kochane pączuszki! - wykrzyknął w podskokach idąc do stolika

Przybyli z czerwonym Kidou na czele, patrzyli w szoku na oddalającego się byłego przestępce, potem spojrzeli się na trenera z wyrzutem
Ten tylko wzruszył ramionami, i w pośpiechu udał się za czarnowłosym.
Kidou w końcu przełknął ciastko i wyszeptał złowróżbnie

-A podobno umarł... Niech on tylko znów będzie sobą - pokręcił głową

-I co zrobisz? - Fubuki wzruszył nonszalancko ramionami - Oskarżysz go o próbę udławienia różową babeczką?

- Fubuki... - wyszeptał Kidou - Zaczynam cię nie lubić...

Szarowłosy podskoczył machając rękami, jakby wygrał na loterii , i pognał do stolika

-W końcu mi się udało!!! TAK!

Gouenji i reszta strzelili sobie facepalma, po chwili smętnie idąc za nim
Jedynie Hiroto zatrzymał się i spojrzał w okno ze smutkiem

-Midori... Uważaj na siebie...

Myśleli, że uniknęli niebezpieczeństwa. Nie wiedzieli jednak, że tak naprawdę znaleźli się w środku gry, w której są tylko marnymi pionkami...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro