❇ ~Rozdział 3~ ❇
Wszyscy siedzieli razem na kanapie . Midorikawa położył komórkę na stole, włączając nagranie
,, Chłopcy, po pierwsze chciałem Przeprosić, że was opuściłem w takiej chwili... Miałem jednak powód. Wiem, że to będzie dla was olbrzymi szok, ale... Ustaliłem kim jest Mr. X... ''
Midorikawa zastopował wiadomość, w momencie gdy reszta zaczęła rozmawiać ze sobą podekscytowana.
-Chłopaki, skupcie się no! - mruknął
I puścił wiadomość dalej
,,...Jest jeszcze jedna osoba, którą chcę wam przedstawić... Choć nie będziecie z tego zadowoleni. Przyjdźcie do cukierni na rogu, za domem Afuro-kun. Weźcie maski które ponoć posiada, cukiernia też jest w miarę zabezpieczona przed zarazą.
Zobaczymy się jutro o 12''
-To tyle - mruknął zielonowłosy
-No to co, idziemy? - objął go Hiroto
Kidou spojrzał na niepewnego Afuro i zmrużył brwi
-Ej Teru, co jest? Jakoś dziwnie się zachowujesz...
Blondyn tylko spojrzał na niego i westchnął
- Nie wiem czy mam, aż tyle masek - powiedział niepewnie - Kilka osób zostałoby bez...
-Ile? - zaniepokoił się Gouenji
-Najmniej jedna, ale najpewniej zabraknie ich dla dwóch osób...
-To kaszana! - stwierdził Fubuki
-Zawsze ktoś może po prostu zostać - zaproponował Kazemaru - Przecież nic się nie stanie
-Ta... - powiedział Nagumo - Tylko, że jeśli wywali klime, to te osoby najpewniej złapie epidemia
- A czy Fubuki i Fudou nie są już bezpieczni? - zaciekawił się Sakuma - W końcu już się zarazili
-Może i tak - Suzuno wzruszył ramionami - Ale jeszcze nie są pod
,,kontrolą, mają własną wolę.
- Jeśli wystawimy akurat ich, jeszcze szybciej zostaną zombie z Korei - Nagumo przewrócił oczami
-Może ja zostanę? - zaproponował Midori niepewnie
Hiroto złapał go za rękę zaborczo
-Jeśli ty, to i ja...
Aphrodi pokręcił na to głową.
-Midori wiesz, że jeśli... Znowu nas znajdą, to tylko z tobą mamy szanse...
Już raz cię napadli, wiesz na co ich stać...
-Jak to napadli!? - krzyknął Hiroto
- Miał małe spotkanie z Bloodem podczas gdy szedł po wodę i jedzenie - Mruknął Aphrodi - Trochę się uczyliśmy, by mieć choćby najmniejsze szanse
Czarnooki westchnął z zawodem i ruszył do wyjścia z pokoju. Pozostali zaskoczeni, wpatrywali się w jego plecy. Gdy zniknął im z oczu, przenieśli pytający wzrok na Affo.
Po chwili do pokoju wrócił zielonowłosy z kilkoma pistoletami i kataną przyczepioną do pleców
- Jezu, ty chcesz sobie krzywdę zrobić? - mruknął prześmiewczo Fubuki
Ruuji uniósł brew, i zdjął katanę podrzucając ją do góry.
Przeskoczył, robiąc salto nad szarowłosym i złapał broń tuż przed jego twarzą
-Mówiłeś coś? - zaśmiał się już w lepszym humorze, ponownie wkładając broń na plecy
Rzucił po pistolecie Aphrodiemu, Suzuno i Nagumo, ostatni chowając do kieszeni. Reszcie szybko rozdał maski. Koniec końców dla niego zabrakło...
-M-midori skąd ty aż tak dobrze umiesz...? - wydukał Hiroto
-Trudne czasy, wymagają mocniejszych środków
Midorikawa wzruszył ramionami i ruszył do wyjścia. Już chciał chwytać za klamkę, gdy ktoś złapał go za ramię. Odwrócił się widząc Endou i Hiroto.
-Midorikawa, ty chyba nie chcesz wyjść, tak na pełną zgubę nie? - spytał go niepewnie były kapitan
Hiroto z kolei zdjął swoją maskę i chciał dać ją czarnookiemu.
Ten tylko spojrzał na nich...
Przez chwilę zapadła cisza...
Midorikawa szybko otworzył drzwi i wyszedł nim ktoś zdążył zaprotestować.
-Nie będe was narażać! - krzyknął
-RYUUJI! - Hiroto wyrwał się do przodu, omijając oniemiałą drużynę
Wybiegł przed dom, ale... młodszego chłopca nie było.
-Jak... Przecież dopiero co... CHŁOPAKI! - krzyknął przerażony
Po chwili dołączyła do nich cała pozostała drużyna.
Affo odezwał się, a przez maskę dało się usłyszeć echo jego słów
-Chłopaki... - zaczął się cofać do domu - Powoli się cofajcie... - wyszeptał przerażony
-Mamy go tak zostawić!? - wrzasnął Nagumo
Po chwili rozległ się grzmot, a drzwi do domu się zatrzasnęły
Aphrodi drżąc palcem wskazał coś za ich plecami.
-Za późno...
Ci mniej zorientowani w sytuacji, odwrócili się szybko.
-O nie... - wyszeptał Suzuno
Tuż przed nimi w czarnej kurtce z kapturem, stała postać, z granatem i pięcioma pistoletami przyczepionymi do pasa. Pochylał głowę i śmiał się szyderczo podchodząc do nich.
-Och jaka urocza grupka... Jest was więcej niż ostatnio - zachichotał - A może pozbędę się was... A z wybrańcami... - Tu podniósł głowę, tak, że cień, zakrywał mu twarz -... Zabawię się tak, jak z waszym przyjacielem? - zarechotał
- Co mu zrobiłeś?! - Kiyama wyrwał się do przodu
- Oddawaj go, albo... - wymamrotał Suzuno
- Oj nie bądźcie tacy sztywni... Przysięgam, że nic mu nie zrobiłem - przyłożył rękę do piersi
Grupka spojrzała na niego podejrzliwie
-Niby dlaczego mielibyśmy ci ufać? - warknął Fubuki
Napastnik tylko wzruszył ramionami i ukłonił się prześmiewczo
-Chyba nie macie wyboru...
A tak wogóle, mówcie mi Light
Członek Invisible Duo. Mój wspólnik i ja mamy własne imiona, ale cóż - zachichotał - Ludzie wybrali inaczej, więc mówcie mu Blood.
Wzruszył ramionami i machnął do nich na pożegnanie
-To jeszcze nie czas, by się was pozbyć
Mamy jeszcze co do was kilka planów
Poza tym... Jesteście bardziej niedomyślni niż myśleliśmy...
Do zobaczenia niebawem!
Zaczął rozpływać się w chmurze dymu
-Gdzie jest Mido!? - wrzasnął jeszcze tylko Hiroto
Light już prawie zniknął.
Usłyszeli tylko śmiech i cichy szept...
- Jest bliżej niż myślisz... Kiyama Hiroto
×××
Drzwi do cukierni otworzyły się z hukiem, zwalając przy tym obraz wiszący na ścianie.
Trener Kudou wstał podchodząc do nich
-Co się stało, co to za miny? Wszyscy jesteście cali?!
Zespół tylko popatrzył na niego smutno, a Hiroto opadł na krzesło, ściągając maskę i chowając głowę w ramiona
-To moja wina... - wyszeptał
Pozostali spojrzali na niego z szokiem
-Hiroto! - krzyknął Endou - To nie twoja wina, nie masz o co się obwiniać
-Midori został wystawiony na pierwszy ogień - wyszeptał Aphrodi
-Blood już raz walczył z Mido, wrócił wtedy późno do domu cały we krwi - wyszeptał Suzuno
- Od tego czasu uczył się walki, jednak widać to nie wystarczyło- dopowiedział Nagumo
Zapadła głucha cisza. Każdy bił się z myślami. Każdy zadawał sobie pytanie... Co mają teraz zrobić?
W końcu drzwiczki na zaplecze się otworzyły i wpadła przez nie postać w różowym stroju. Była to chyba najmniej oczekiwana tu osoba...
-Mamma Mia! - wrzasnął mężczyzna w różowym fartuszku - Mój obraz!
Przybyli wpatrywali się z szokiem jak podbiega do obrazu i wiesza go na ścianie.
W końcu obrócił się i spojrzał na Kidou z radością
-Och Kogo ja widzę! Kidou kochaniutki! - rozłożył ramiona
Kidou popatrzył na niego i otworzył usta szeroko gotowy do krzyku
-O nie - zacmokał - Kochaniutki tylko nie znowu to! - krzyknął mężczyzna
-KAGEEYAAAMAAA!?!?
Wspomniany zatkał uszy rożowymi rękawiczkami. Zacmokał i poszedł do kuchni, po chwili wracając z tacą babeczek.
-Oj Yuuto-kun, spokojnie, nie jesteś sobą. Zjedz babeczkę! - wcisnął mu do buzi ciastko z różowym lukrem
Ten prawie się nim zadławił, ale Kageyama tylko poklepał go po plecach
-No, powinno pomóc! To teraz chodźcie, porozmawiamy moje kochane pączuszki! - wykrzyknął w podskokach idąc do stolika
Przybyli z czerwonym Kidou na czele, patrzyli w szoku na oddalającego się byłego przestępce, potem spojrzeli się na trenera z wyrzutem
Ten tylko wzruszył ramionami, i w pośpiechu udał się za czarnowłosym.
Kidou w końcu przełknął ciastko i wyszeptał złowróżbnie
-A podobno umarł... Niech on tylko znów będzie sobą - pokręcił głową
-I co zrobisz? - Fubuki wzruszył nonszalancko ramionami - Oskarżysz go o próbę udławienia różową babeczką?
- Fubuki... - wyszeptał Kidou - Zaczynam cię nie lubić...
Szarowłosy podskoczył machając rękami, jakby wygrał na loterii , i pognał do stolika
-W końcu mi się udało!!! TAK!
Gouenji i reszta strzelili sobie facepalma, po chwili smętnie idąc za nim
Jedynie Hiroto zatrzymał się i spojrzał w okno ze smutkiem
-Midori... Uważaj na siebie...
Myśleli, że uniknęli niebezpieczeństwa. Nie wiedzieli jednak, że tak naprawdę znaleźli się w środku gry, w której są tylko marnymi pionkami...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro