Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wspomnienia cz. 2



Brunet trzymał dłoń na swoim ciążowym brzuszku, wstając powoli ze swojego miejsca na krześle firmowym. Zagarnął papiery z biurka i ruszył w stronę wyjścia ze swojego gabinetu.Powoli, dość śmiesznym ruchem, ruszył w stronę gabinetu swojego męża.

Będąc przed drzwiami zapukał, pamiętając o tym jak zajęty potrafił być Louis. Szczególnie jeśli chodziło o spotkania czy telekonferencje. Tym razem na szczęście szatyn rzucił krótkie proszę. Niebieskie oczy rozbłysły na widok ciężarnego męża.

- Mam tu dla ciebie papiery do podpisania - jego oddech stał się cięższy.

Ich syn od dość dawna potrafił naciskać na przeponę Harry'ego, przez co ten szybko łapał zadyszkę.

- Dziękuję kochanie - skinął wdzięcznie - Powinieneś darować sobie pracę, jesteś już naprawdę wysoko Hazz - nie oparł się przed komentarzem.

- Wiem, wiem - oparł się o biurko partnera tyłkiem i położył papiery - Ale nie chcę być w domu sam, plus wiem że mnie potrzebujesz na miejscu. Nasz synek to rozumie.

- I tak będę musiał jakoś dać radę bez ciebie jak urodzi się nasz szczeniak - przypomniał - Będę musiał kogoś zatrudnić na zastępstwo.

- Pomogę ci znaleźć godne zastępstwo - przejechał dłońmi po swojej wypukłości, gdzie czuł ruchy szczeniaka.

- No tak, musisz mieć pod kontrolą nawet to - zaśmiał się - No już nie dąsaj się, znajdziemy kogoś odpowiedniego.

- Chcę dobrze dla swojego męża i firmy - złapał dłoń Louisa i ułożył ją na brzuchu - Jeśli to nie alfa, to się mocno zdziwię.

- Daje popalić mamusi, bardzo aktywny maluch - alfa czuł podekscytowanie na nowego członka ich rodziny - Będziemy mieli jeszcze sporo zabawy z nim.

- Też tak myślę, ale z twoim wsparciem damy radę - uniósł kącik ust, czując jak Louis przejeżdża swoimi dłońmi po jego wypukłości.

- Nie mogę się doczekać, aż będzie z nami - przyłożył policzek na chwilę do brzuszka męża - Kocham was.

- My ciebie też - palcami przejechał po włosach alfy, czując przez tak miłą sytuację gorąco na swoich policzkach.

- Odpocznij Harry - poprosił - Wystarczająco dużo dziś zrobiłeś, potrzebujecie oddechu.

- Powiedz to temu panu, co ciągle naciska na moją przeponę - jego oczy lekko błysnęły - Ale nie odmówię sobie małej przerwy, skoro szef nalega.

- Nalegam i to bardzo mocno - odsunął się w końcu od bruneta - Teraz ja się zajmę tymi dokumentami, muszę to przejrzeć porządnie.

- No tak, praca - pochylił się po krótki pocałunek, zaraz powoli unosząc się z biurka męża, a szczeniak od razu na ruchy mamy przestał aż tak kopać.

- Przyjdę potem do ciebie z herbatą - obiecał szatyn, sięgając po długopis i odprowadzał omegę wzrokiem do wyjścia.

Oczy alfy były pełne miłości, jak zawsze chodziło o jego omegę, a tym bardziej o nią i ich szczeniaka.

🐾🐾🐾🐾🐾

- Tak mamo, już po wszystkim, mały jest zdrowy, dostał maksymalną ilość punktów. Badają go i zaraz będę mógł iść do Harry'ego - musiał poinformować Jay o tym co się stało.

Serce Louisa wciąż uderzało gwałtownie o pierś przez całe te wydarzenia. Właśnie po ciężkich godzinach porodu, jego mąż urodził mu zdrowego synka. Był tatą i to do niego wciąż za dobrze nie dochodziło, choć jak dumny ojciec przeciął pępowinę.

- Gratulacje synku, uściskaj ode mnie Harry'ego i mojego wnuka - poprosiła - Czekam, aż wyjdziecie ze szpitala, wiem że mama i maluch potrzebują na razie tylko ciebie.

- Na pewno to zrobię - obiecał rodzicielce, spoglądając na drzwi, za którymi znajdowała się jego rodzina - Jak się czujesz, z byciem babcią oficjalnie?

- Brzmi trochę staro, ale cieszę się Lou, bardzo się cieszę. Tym bardziej wiedząc jak bardzo wy tego chcieliście - pociągnęła nosem ze wzruszenia.

- Oczywiście - zaśmiał się lekko, zaciskając dłoń na komórce - Zaraz będę kończyć, bo chcę do nich pójść.

- Jak dasz radę prześlij zdjęcie szczeniaka mi, chcę go zobaczyć i to bardzo - zasugerowała bezpośrednio alfie - Teraz leć do swojej rodzinki.

Louis pożegnał się z kobietą i zaraz schował urządzenie do kieszeni swoich spodni. Kiedy podszedł bliżej sali, pielęgniarka wyszła z jego synem w ramionach, co już mu się mniej spodobało.

- Czemu nie jest przy swojej mamie? Skończyliście już go badać? - spytał poważnie szatyn, nie spuszczając wzroku ze szczeniaka.

- Chcemy go zaznajomić z innymi szczeniakami, skoro ma spać z nimi w jednym pomieszczeniu - odpowiedziała spokojnie - Zaraz wróci do mamy.

- W porządku - powiedział nie do końca przekonany - Mogę wejść już do męża?

- Tak, oczywiście - skinęła - Właśnie pytał też o pana.

Poprawiając sobie szczeniaka w ramionach, ruszyła przed siebie, czując na sobie czujny wzrok Louisa. Alfa wszedł do sali męża, dopiero kiedy pielęgniarka zniknęła z pola jego widzenia. Niebieskie oczy zabłyszczały na widok bruneta, od razu usiadł przy jego łóżku, łapiąc jego dłoń i całując jej wierzch.

- W końcu tu jesteś - Harry uniósł znikomo kącik ust - Następnym razem chyba poproszę o ten zastrzyk w plecy.

- Byłeś cholernie dzielny Harry, ja pewnie trzy razy bym zemdlał - zaśmiał się lekko - Mamy naszego synka, jest z nami.

- Tak - ścisnął lekko mocniej dłoń męża - Najchętniej poszedłbym spać, ale chcę syna przy sobie.

- Za chwilę wróci do nas. Minąłem na korytarzu pielęgniarkę, poszła go zapoznać z zapachem innych szczeniaków - nie mógł się doczekać, aby mieć syna ze sobą.

- Jeszcze go nie czułeś, wiesz jaki to miły ciężar na twoim ciele? - zielone oczy mimo, że zmęczone to zabłyszczały.

- Miałem ochotę wyrwać go z rąk pielęgniarki - przyznał się - Ale jak tu przyjdzie to od razu chce poczuć go przy sobie.

- Uczucie nie do opisania - z jękiem poprawił się na łóżku, na bardziej wygodną pozycję.

- Potrzebujesz czegoś? Przynieść ci picie? - chciał być wsparciem dla swojego męża.

- Pan doktor mi podał, kiedy ciebie nie było przy mnie, ale dziękuję - zachichotał też, czując jak Louis poprawia kołdrę na jego ciele.

- Zadzwoniłem do mamy, dać jej znać że już jest babcią. Z resztą ta pielęgniarka powiedziała, że muszę wyjść już, bo skończył się właściwy poród - przewrócił oczami.

- Uroki publicznych szpitali - trochę żałował porodu tutaj - Najbardziej boli, że mały nie będzie spał w spokoju ze swoją mamą.

- To są dopiero głupie wymysły - warknął pod nosem alfa - Lepiej by mu było tutaj z tobą, a nie że pielęgniarki mają go mieć na oku jak ty będziesz spał. Do tego ja nie mogę zostać.

- To mnie jeszcze bardziej boli, ja potrzebuję was dwóch przy mnie - spojrzał na ich złączone dłonie.

- Damy radę, mam nadzieję że szybko was stąd wypuszczą - wypuścił powietrze - W domu będzie nam najlepiej.

W tym momencie wróciła do nich pielęgniarka, z dość niepewną miną, choć ci tego nie spostrzegli, zapatrzeni w zawiniątko w jej dłoniach.

- Ja go wezmę - wyrwał się Louis i poderwał się, aby podejść do kobiety.

Przejął szczeniaka, a pielęgniarka zostawiła ich samych od razu, co właściwie było dobre dla nich w tamtym momencie.

- Nasz synek w twoich ramionach to widok, który pragnę na co dzień - pociągnął lekko nosem brunet.

- I będziesz to miał, zrobiłem wszystko, żeby zostać trochę z tobą w domu - nie mówił mu o tym wcześniej - Musisz się zregenerować po porodzie.

- Och, bardzo się cieszę w takim razie - wesołość wybrzmiała w głosie omegi.

- Cześć kochanie, jesteś taki malutki - bujał lekko szczeniakiem - Nasz synek, tyle na ciebie czekaliśmy.

Chłopiec jęknął dość głośno w jego ramionach, poruszając delikatnie swoją rączką.

- Zostajemy przy Bradfordzie? Bardzo mi się podoba dalej to imię i pasuje do niego - spojrzał w zielone oczy męża.

- Nie miałem nawet innej myśli alfa, to jest Bradford i koniec

🐾🐾🐾🐾

Kola 💙💚💙💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro