9. Powinien mieć normalny i kochający dom.
Louis naprawdę się postarał, ponieważ kaczkowaty chód Harry'ego był widoczny na pierwszy rzut oka. Co prawda musiał sam ogarnąć zakupy, ale było to tego warte.
Bradford się nawet zapytał, czy mamie coś się stało, a Harry z czerwonymi policzkami wymyślił historyjkę na temat upadku w nocy z łóżka. Louis śmiał się pod nosem przy tym, potwierdzając wytłumaczenie bruneta, ponieważ słyszał oczywiście jak to się wydarzyło.
- Zayn, ale ty naprawdę dobrze wyglądasz - Louis usłyszał głos męża, po tym jak wrócił z torbami pełnymi zakupów - Liam cię jeszcze bardziej kocha w tym stanie, nosisz jego dzieci, to dla alf zawsze bardzo gorące.
- Jestem dosłownie ogromny, do tego do niczego się nie nadaję - wypuścił powietrze - Liam ma mnie dość, jestem tego pewny.
- To nieprawda, jeszcze niedawno z Louisem rozmawiał i się chwalił tobą oraz dziećmi - Louis powoli wszedł do kuchni, łapiąc tym wzrok obu omeg - Prawda kochanie? Liam ciągle wspomina o swojej rodzince.
- Tak, jasne że tak. Jest dumny i lekko przestraszony, ale to normalne. Tuż przed porodem Harry'ego sam byłem spanikowany jak nigdy wcześniej - wytłumaczył.
Odłożył zakupy na blat i uśmiechnął się w stronę ciężarnego.
- Może masz rację - wypuścił sfrustrowany oddech, masując dłonią swój ogromny brzuch - Ale nie musi się ze mną obchodzić jak z jajkiem! - znalazł kolejny problem, a Louis ledwo powstrzymał się od chichotu.
- On to robi dla waszego dobra i swojego po części też - drugą część zdania powiedział ciszej - Dla nas omegi w ciąży wydają się kruche i bardzo delikatne, niezależnie od wielkości brzucha.
- Słuchaj Louisa, on był bardzo nadwrażliwy w czasie mojej ciąży. To było kochane, ale czasem irytowało - Harry momentalnie uniósł kącik ust - Jestem pewien, że z Liamem jest podobnie.
- Szepnę mu słówko, żeby trochę odpuścił - alfa zajął się chowaniem zakupów po odpowiednich szafkach.
- Dziękuję - ciemnooki w końcu uśmiechnął się w stronę przyjaciół - A jak z wami? Planujecie większą rodzinkę?
- W pewnym sensie tak, nie wiem na ile Harry opowiadał ci co się ostatnio u nas działo - wtrącił się od razu Louis.
- Och, wiem o waszym synu. Przez to wszystko zmusiłem Liama do prywatnej placówki na poród - omega Zayna się najeżyła na samą myśl podobnej sytuacji - Raczej chodzi mi o naturalne powiększenie.
- Kto wie, ale najpierw musimy tu dobrze przyjąć Reggiego i odpocząć po tym całym szaleństwie - zielonooki przedstawił ich stanowisko w tym temacie.
- Odpoczynku to się cholera nie mogę doczekać - Louis zamknął lodówkę, a papierowe torby schował do najniższej szuflady.
- Ja z jednej strony chciałbym już urodzić, a z drugiej boję się porodu - wypuścił powietrze - A to już niedługo, szczególnie przy mnogiej ciąży.
- Oby jak najdłużej mimo wszystko siedziały w brzuchu - brunet sięgnął po kolejny kawałek swojego ciasta.
- Wiem, że tak powinno być, po prostu jest już ciężko - sięgnął po kubek z herbatą - Nie mogę się za daleko ruszać, przyjście tutaj to moja najdłuższa podróż samodzielnie od dłuższego czasu.
Louis zaraz dosiadł się do omeg i mogli sobie rozmawiać jeszcze przez dłuższy czas, aż Zayn stwierdził że to jego czas na powrót do domu, a Harry musiał wziąć się za obiad, bo przy ich synie to różnie bywało.
Alfa poszedł w tym czasie do Bradforda, żeby spędzić z nim chwilę przed posiłkiem. Uwielbiał patrzeć jak chłopiec się rozwija i uczy nowych rzeczy.
Teraz naprawdę doceniał każdą pojedynczą rzecz w swoim życiu. Nie miał na co narzekać. Koniecznie musiał dotrzymać obietnicy złożonej omedze.
🐾🐾🐾🐾🐾
- Wiadomo coś o dacie, kiedy Reggie mógłby w końcu przeprowadzić się do nas? - Louis zadał konkretne pytanie, kiedy dyrektorka placówki, obejrzała ich dom oraz pokój przygotowany dla chłopca.
- Gotuje się pan już w sobie, panie Tomlinson, czyż nie? - kobieta zapisała coś na swojej karcie, robiąc powolne kroki.
- Nie gotuję się - zaprzeczył - Chcielibyśmy mieć syna u siebie. Jest naszym biologicznym dzieckiem - przypomniał Louis - Powinien mieć normalny i kochający dom.
- No dobrze - zaśmiała się ta, w końcu spoglądając na małżeństwo - Mają już państwo załatwione wszelkie formalności, udało się to przyspieszyć najbardziej jak się tylko dało - pogrzebała między kartkami i wręczyła coś w dłonie Louisa - Gratulacje, zostaliście oficjalnie rodzicami Reggiego.
- Możemy dziś po niego pojechać? - upewnił się Louis, spoglądając na dokument, który potwierdzał przejęcie praw rodzicielskich przez niego i Harry'ego.
Brunet zaraz stanął za starszym, aby móc dojrzeć co jest napisane na karce papieru, a krótkie sapnięcie wydostało się z jego warg, dotarli właśnie do tego momentu w życiu.
- Mogą państwo go dziś odebrać albo jutro - potwierdziła, widząc jak Louis jest pozytywnie nastawiony.
- Dziś, oczywiście że dziś - mogli to zrobić, wiedząc że Bradford był u dziadków, a w drodze powrotnej akurat podjadą po niego.
- W takim razie do zobaczenia na miejscu i gratulacje - ścisnęła dłonie małżonków, zaraz ich zostawiając samych w domu.
- Harry mamy to, Reggie dziś będzie w domu! - objął momentalnie bruneta, ciesząc się jak dziecko.
- Chyba to do mnie nie dociera - pociągał dość głośno nosem - Nasz synek Lou.
- Weźmy walizkę dla niego na wszelki wypadek i zbieramy się - chciał działać szybko, nawet jeśli był w tym trochę chaotyczny.
- Mhm, tylko najpierw - połączył na chwilę ich usta i zabrał kartkę z dłoni męża.
Louis trochę zszedł na ziemię dzięki temu ruchowi, Harry potrafił go ogarnąć, nawet w tak emocjonujących sytuacjach. Ich miłość była wielka.
Harry nawet wyjątkowo prowadził samochodem, widząc jak dłonie Louisa się trzęsą z emocji. Takie sytuacje były rzadkie, ponieważ to Louis kochał prowadzić swój ukochany samochód.
Nawet nie marudził na to jak Harry prowadził, a nieraz komentował jakieś ruchy czy dawał mu konkretne wskazówki. Na szczęście szybko dojechali na miejsce.
Na placu przed placówką, dzieci się bawiły i zielone oczka prędko zauważyły Tomlinsonów. Chłopiec zostawił to co robił i zaczął biec w ich stronę.
- Tata! - wolał.
- Reggie - od razu wyciągnął ramiona, by przyjąć chłopca w swoje objęcia - Niespodzianka, jesteśmy dziś z mamą i możemy zabrać cię do domu, do nas i Bradforda.
- Na nockę? - zielone oczy rozbłysły i objął ramionami szyję Louisa - Mama, tęskniłem też.
- Na stałe kochanie, przeprowadzasz się do nas. Do własnego pokoju - Harry pociągnął nosem, mogąc to powiedzieć.
- Na zawsze? - jego broda zaczęła drżeć - Do was? Braciszka? Będę mieć s-swój pokój? - wyraźnie potrzebował zapewnienia.
- Dokładnie tak, poznasz też swoich dziadków - Louis pozwolił, aby chłopiec przywitał się z omegą.
Harry przejął do siebie syna i kilka razy pocałował jego policzek, przez co ten zaczął się śmiać w głos, zamiast płakać.
- Mamy walizkę i pomożemy ci się spakować - zapowiedział Louis - Możesz wziąć wszystko co tylko będzie ci potrzebne, ale w domu też czekają na ciebie rzeczy.
- Mam na nazwisko jak tata i mama? - potrzebował się upewnić, stając na swoje nogi i zaraz biorąc dłoń bruneta w swoją.
- Tak, Reggie Tomlinson - skierowali się do budynku, gdzie mieściły się wszystkie pokoje i inne pomieszczenia.
Dyrektorka złapała ich po drodze i całą czwórką przeszli na piętro alf. Tam Reggie wraz z pomocą rodziców zaczął pakować wszystkie swoje rzeczy do walizki, jak i torby, którą miał.
Chłopiec ostatni raz rozejrzał się po swojej części pokoju, która zrobiła się właściwie pusta. Część ubrań została w szafie dla innych podopiecznych, a młody alfa trzymał misia, którego wcześniej dostał tuż przy klatce piersiowej.
Mogli opuścić ten budynek, szczęśliwi oraz podekscytowani nowym. Właśnie na to czekali przez wszystkie miesiące pracy.
Spakowali się do auta i pożegnali z dyrektorką. Odjechanie spod tej placówki, było najlepszym uczuciem na świecie dla małżeństwa. Louis już opanował się na tyle, że był w stanie prowadzić.
Wzrok Harry'ego co chwilę uciekał na tył, gdzie siedział Reggie. Jakby upewniał się, że ten na pewno z nimi był.
- I jak samopoczucie? - zagadał Louis do szczeniaka - Będziesz trochę tęsknił za domem dziecka?
- Nie wiem tato - zmarszył brwi - Jeszcze nie minęło dużo czasu odkąd wyjechaliśmy - jak na małego chłopca, czasem potrafił pokazać że więcej niż im się zdawało.
- Wiem, wiem. Pytałem teoretycznie, bardzo - skinął ze zrozumieniem - Wybierzesz Harry numer do mojej mamy? Zapowiemy, że podjedziemy.
- Jasne - pokiwał głową - Przy okazji kochanie poznasz babcię Jay, mamę taty. Jest cudowna.
- Polubi mnie? - musiał się upewnić.
- Reggie, ona nie może doczekać się, aż w końcu cię pozna - Louis musiał to powiedzieć, chciał by szczeniak czuł się doceniany.
- Fajnie mieć rodzinę - spojrzał na swoje kolana - Nie lubiłem być sam. To smutne.
- Teraz nie będziesz sam, będziesz miał nas, brata i całą resztę rodziny - obiecywał Louis, czując jak ściska mu się żołądek na myśl o smutnym szczeniaku.
Harry zadzwonił do Jay, a ta była słodko nieświadoma przed czym chce ją postawić jej własny syn oraz jego mąż. Bradford również będzie miał ogromną niespodziankę, chociaż tutaj wiedzieli, że chłopiec będzie szczęśliwy z towarzystwa Reggiego.
- Chodź kochanie, wysiądziesz aby babcia cię mogla porządnie wyściskać - Harry rozpiął pasy, a za nim Louis i Reggie.
Jay prędko ich wyłapała i otworzyła drzwi z szerokim uśmiechem, zaraz zauważając chłopca wyłaniającego się zza Harry'ego i ten chłopiec zaraz złapał dłoń omegi.
- To Reggie mamo, mój i Harry'ego syn - powiedział alfa ponownie z dziwnie ściśniętym głosem.
- Jak dobrze cię poznać kochany - pochyliła się i wyciągnęła ramiona by przyciągnąć zaraz szczeniaka do siebie - Wchodźcie, dalej. Zrobiłam z Bradfordem babeczki, to się poczęstujecie.
- Chyba na chwilę możemy wejść, co Reggie? Chcesz wejść na chwilę do babci? - Louis uniósł lekko kącik ust, chłopiec po chwili dopiero przyległ ciałkiem do Jay.
- Tak, chciałbym - niepewność mimo wszystko była lekko wyczuwalna w jego głosie, jednak babcia robiła na nim dobre wrażenie.
- Reggie! - Bradford zawołał, kiedy tylko wyczuł zapach młodego alfy.
- Bradford! - od razu obawy odeszły precz, kiedy miał brata koło siebie.
Szczeniaki od razu zniknęły z pola ich widzenia, a małżeństwo tylko spojrzało po sobie z uśmiechem na ustach.
- Coś czuję, że z czasem będą razem broić - Harry sam objął na chwilę teściową - Zwłaszcza, że teraz będą już na stałe razem.
- Na stałe? - Jay od razu wyłapała - Wzięliście go z domu dziecka już na zawsze? Zostaje z wami?
- Tak mamo, jest już Reggie Tomlinson - Louis ucałował jej policzek - Dom robi się pełniejszy.
- Gratulacje! - zachwyciła się - Dobrze widzieć was tak szczęśliwych. Nie będę ukrywać, że miałam małe obawy jeszcze na przełomie roku.
- W jak... Mamo - Louis zaskoczony spojrzał w oczy rodzicielki - Wiedziałaś? - nie mówili nic bliskim o swoich problemach.
- Kochanie, ciężko było nie zauważyć po tym jak się do siebie odzywaliście - uśmiechnęła się pocieszająco - Sama zwracałam ci uwagę w czasie świąt, ale widzę że to już za wami.
- Tak, jest to za nami - zaczerwienił się lekko i zaraz objął męża, kiedy weszli w głąb domu.
Kiedy przeszli do kuchni, chłopcy mieli już w dłoni po babeczce z kremem na wierzchu. Wyglądały smakowicie i widać było w tym dużą rękę Jay, miała talent do wszelkiego rodzaju wypieków. Dlatego też Harry i Louis nie mogli ulec pokusie i sami wzięli sobie po smakołyku, zaraz mrucząc na przyjemny smak.
- Nigdy nie będę w tym tak dobry jak ty mamo - powiedział z żalem Harry.
- Lata praktyki Harry, na pewno będzie lepiej z czasem. Louis z resztą co raz chwali twoją kuchnię - przypomniała sobie.
- Spróbowałby nie - zaczerwienił się lekko, zaraz oblizując palec z resztki babeczki.
- Chodziłbym wtedy głodny - zaśmiał się alfa - Albo jadł na mieście, ale to by nie skończyło się dla mnie najlepiej.
- Oj nie, bo nie byłoby cię dłużej dla mnie i dzieci - na te słowa od razu szczeniaki spojrzały oceniająco na Louisa.
- Ale jestem i ograniczyłem ilość godzin w firmie - usprawiedliwiał się od razu - Chodzę na najważniejsze spotkania tylko i sprawdzam papiery.
- Louis ma zatrudnić więcej osób i złapać prawą rękę, obiecał więcej zostawać w domu - Harry wyjaśnił Jay - A ja jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu.
- Brzmi bardzo dobrze, moje dziecko w końcu robi się dorosłe - lekko droczyla się z synem, to było u nich rodzinne.
- Mamo, od dawna jestem dorosły - przypominał - I od siedmiu lat mam męża - przewrócił oczami, na co dostał klepnięcie od partnera.
- Ale nie zawsze praca jest najważniejsza i pieniądze - zaznaczyła kobieta - Czasem trzeba trochę odpuścić, żeby skupić się na rodzinie.
- Okej, tu mnie masz - przytulił do siebie Harry'ego i pocałował go w czoło, po to aby ten się uspokoił.
🐾🐾🐾🐾
Kola 💙💚💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro