Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. A on ma swojego misia?


Louis chciał wyrzucić wszystkie meble z gościnnego pokoju, ale Harry powstrzymał go, mówiąc że zawsze znajdą się potrzebujące osoby, którym mogliby oddać te meble.

- Jedna szansa kochanie, wystawię to na grupie naszego miasta i zobaczysz, że zaraz znajdą się chętni - przekonywał go swoim słodkim głosem.

- No dobrze - wypuścił powietrze - Zrób to, ale wyniosę je chociaż na korytarz, a potem przed dom, żebym mógł zacząć cokolwiek robić. Co jeśli będą chcieli zobaczyć ten pokój zanim dostaniemy decyzję?

- Alfa, mamy troszkę czasu. Nawet nie zamówiliśmy mebli do jego pokoju - potarł bok męża - Pomogę ci wynosić je.

- Nie, dam radę. Nie dźwigaj - pokręcił głową - Dużo pracujesz z Bradfordem, tobie nie może nic się stać.

- Może chociaż zadzwonię do Liama? On by ci chętnie pomógł - próbował znaleźć idealne rozwiązanie.

- Liama ewentualnie mogę zaakceptować - zgodził się, za dobrze znając swojego męża.

- No i to mi się podoba - ucałował policzek Louisa.

Zrobił szybkie zdjęcia mebli, nim wybrał numer ich sąsiada, ten na szczęście się zgodził na jego prośbę. Tak naprawdę, byli niczym przyjaciele. Harry uwielbiał męża Liama, który był czarującą omegą.

Louis zszedł na dół, by wpuścić Payne'a do środka i podziękować za chęć pomocy. Mieli trochę ciężkich rzeczy i jak się okazało, Liam dużo dał w tej pracy.

Payne nawet po zapewnieniach szatyna wziął do siebie jedną szafę, która po prostu właśnie by pasowała do wnętrza jego domu. Harry miał rację, że te meble mogły zyskać życie gdzieś indziej, niż po prostu je wyrzucić.

- Jak tylko ogarniemy to wszystko to zaprosimy was na kolacje do nas w ramach podziękowania - zapowiedział Louis.

- Trzymamy za słowo, gdybyś jednak potrzebował pomocy z remontem, to dzwoń - ciemnooki uniósł kącik ust - Odkąd Zayn jest w ciąży, czasem takie wyjścia ratują mnie od jego humorków.

- Będę miał to na uwadze, bo mamy dość mało czasu - skinął niebieskooki - Pierwszy szczeniak, co?

- Szczeniaki, mnoga ciąża - prychnął krótko śmiechem - baj nie byliśmy na to przygotowani, ale jest jak jest. Damy radę.

- Gratulacje, wyzwanie, ale to miła niespodzianka - uniósł kącik ust - Do zobaczenia w takim razie.

- Do zobaczenia - machnął w stronę Tomlinsona i ruszył w kierunku swojego domu, kiedy Louis go ponownie zawołał, więc się obrócił w jego stronę.

- Pamiętaj, że ja też chętnie pomogę, jeśli będziecie potrzebować pomocy przy pokoiku czy coś - uśmiechnął się ciepło.

- Będę, dzięki - z czymś lekkim na twarzy odszedł, zaraz wychodząc z posesji Tomlinsonów.

Louis sam wrócił do domu, ciesząc się z ilości rzeczy, która została zrobiona. Może było z tym sporo zamieszania, ale cel tego był najważniejszy w tamtym momencie.

- Myślisz, że jaki kolor lubi nasz synek? - zielone błyszczące oczy wylądowały na alfie, kiedy omega stała na środku pustego pokoju.

- Rozglądałem się po jego pokoju, miał sporo zielonego - odparł - Wybrałbym jasny zielony kolor tutaj. Nie jaskrawy.

- Możesz mieć rację - przeniósł wzrok na partnera - Mieliśmy jednego szczeniaka, a teraz jakby bliźniaki kochanie.

- Właśnie myślałem o tym, urodzili się tego samego dnia, to szalone - uśmiechnął się - Wiesz, że Zayn spodziewa się bliźniąt? Liam przed chwilą się pochwalił.

- Nie... To cudowne! - zawołał, nieświadomie trochę przykładając dłoń do swojego brzucha, jakby tęsknie.

- Tak, trochę jest przestraszony, ale Zayn mu podobno umie zajść za skórę - uniósł kącik ust - Będzie trzeba pojechać po farbę - zmienił temat.

- Póki Bradford jest u dziadków - pokiwał głową - Może przy okazji znajdziemy jakieś meble, czy coś, hm? Wykorzystajmy w pełni ten czas.

- Dobry plan, musimy to wykorzystać. Potrzebujemy łóżka, szafy, biurka i fotela - zaczął od razu wyliczać.

- Tak, to najgłówniejsze, a jeszcze dodatki - podszedł do starszego - Będziesz musiał potrząsnąć portfelem - uwielbiał tak to określać, drocząc się z mężem, mimo że mieli jedno konto.

- Zrobię to chętnie dla takiej sprawy - sięgnął do bioder omegi - Będziemy tutaj niedługo całą czwórką.

- Będziesz tak samo często w domu dla nas? Boję się, że bez ciebie sobie nie poradzę - pierwszy raz podzielił się czymś takim, co miało głębsze znaczenie dla omegi.

Louis myślał, że Harry nie chciał w ogóle dzieci, że Bradford był wystarczający... Ale Harry od zawsze marzył o dużej rodzinie, jednak zrezygnował z tego, widząc jak alfa jest zawalony pracą, a on nie chciał być z tym sam. Bał się tego.

- Myślę, żeby zaangażować mocniej w pracę mojego zastępcę - podzielił się swoim planem - Muszę też zatrudnić kogoś dodatkowego. Wtedy będę mógł być więcej w domu. Złapałem się na tym, że w pracy myślę co się dzieje w domu i odliczam do powrotu, nie tak jak kiedyś.

- Byłoby naprawdę miło Lou - spojrzał w dół, a jego wzrok padł na dłonie Louisa, które trzymały jego biodra - Wcześniej jak byliśmy sami, nie przeszkadzało mi aż tak, ile pracujesz. Rozumiałem to.

- Powinienem już dawno przejrzeć na oczy Harry. Siedzenie do wieczora czy nocy nawet w biurze nie da mi szczęścia - z jego głosu biła pewność.

- I teraz wiesz, dlaczego warczałem na twoje słowa na temat drugiego szczeniaka - podzielił się w końcu tym, czując że powinien wyjaśnić swoje uparcie.

- Wiem, nie dalibyśmy rady wtedy - pokręcił głową - Nie miałeś jak czuć się ze mną bezpiecznie i stabilnie.

Brunet po prostu wtulił się w ciało Louisa, chowając zaraz nos w jego karku, aby poczuć jego zapach. Chwilę potrzebowali na ogarnięcie się, nim pojechali najpierw po farbę, a później do sklepu meblowego.

Wybrali większość rzeczy, które miały przyjechać za dwa dni do nich transportem. To dawało im spokój, że są coraz bardziej gotowi na przyjęcie szczeniaka.

Kiedy po drodze przeszli przez dział kołysek, Harry na dłużej przystał. Jego omega lekko merdała ogonem.

- Pamiętasz tą drewnianą kołyskę, którą miał Bradford? - zagadał Louis - Moi rodzice oddali nam ją, zawsze była w naszej rodzinie.

- Była piękna i było mi smutno, kiedy Bradford ją rozwalił - przejechał dłonią po jednej z kołysek.

- Mi też, ale miała swoje lata. Była wysłużona - spoglądał na ruchy męża.

- Jeśli dotrzymasz słowa, a nasi synowie się dogadają - zatrzymał się na chwilę - Chcę kolejnego szczeniaka z tobą, ale pod tymi warunkami.

- Naprawdę? - niebieskie oczy zabłyszczały - Bardzo bym tego chciał Harry, oczywiście najpierw musimy ogarnąć chłopców, ale to miła perspektywa.

- Mówiłem, nie chciałem tylko szczeniaków ze względu na twój pracoholizm - puścił mebelek - Już od dawna sam byłem wewnętrznie gotów na ciążę.

- W takim razie wszystko przed nami - nie potrafił ukryć uśmiechu - Najpierw chłopcy i moja praca. Jak to ogarniemy to szczeniak.

- Podoba mi się ten pomysł - dość niechętnie wyszli z tej alejki, wiedząc że może za jakiś czas będą szykować pokoik dla małego szczeniaka.

Wrócili spokojnie do domu, atmosfera między nimi była naprawdę lekka i przyjemna. Pozwolili sobie nawet na zamówienje jedzenia, zamiast stania w kuchni. To przypominało im trochę czasy sprzed Bradforda.

Co jak co, ale pierwsza ciąża Harry'ego nie była wpadką. Dużo z Louisem rozmawiali jeszcze przed ślubem na temat własnego szczeniaka i tak wyszło, że przy miesiącu miodowym im się udało zajść w ciążę.

Byli przykładem małżeństwa i rodziny, jaką każdy chciałby mieć, ale jak widać najlepsze może spieprzyć się w ciągu dosłownie chwili. Teraz pracowali nad odbudową wszystkiego i szło im sprawnie. Pocałunki ponownie stały się codziennością w ich życiu, tak samo i przytulanie, czy też spanie splątanymi w łóżku.

Bradford również zauważył różnice, szczególnie kiedy rano wdrapywał się na ich łóżko, starając się rozdzielić rodziców od siebie i wepchnąć się między nich. To przeważnie długo trwało i kończyło się na pobudce dorosłych i gilgotaniu szczeniaka, który śmiał się w głos przez atak ze strony rodziców.

Od kiedy chłopiec nauczył się wchodzić do ich sypialni i wdrapywać na łóżku, oni nauczyli się spać ubrani. Musieli być ostrożni przy ciekawskim chłopcu.

Czasem jednak zamykali się na klucz, chcąc się nacieszyć starym uczuciem, nagim ciele przy nagim. To było cholernie dobre.

🐾🐾🐾🐾

Przyszedł moment, kiedy byli po kolejnej wizycie u Reggiego i musieli przygotować Bradforda do tego, że w domu ma pojawić się chłopiec w jego wieku.

Wszystko się rozegrało w komfortowej dla szczenięcia atmosferze. Próbowali mu wyjaśnić sytuację w prostych słowach, chcąc aby ten dobrze wszystko przyjął.

- Brat zaginął jak był malutki i teraz się odnalazł - szczeniak musiał to przetworzyć, skracając słowa rodziców jak najmocniej się dało.

- Tak, właśnie tak. Reggie czeka na odpowiedni czas, aby móc do nas dołączyć i bardzo, bardzo chce poznać swojego brata - Harry poprawił czule włosy chłopca.

- A on mnie polubi? Będziemy mieli pokój razem czy osobno? - pytania po kolei wychodziły od Bradforda.

- Będziecie mieli pokoje osobno - Louis lekko pokręcił głową - Myślę, że się dogadacie. Wiesz, że też kocha grać w piłkę jak ty? To kolejna osoba do gry!

- Lubi piłkę? - od razu w szczeniaku pokazała się ekscytacja - Kiedy go poznam?

- Nawet jutro, jeśli chcesz pojechać z nami do domu dziecka - zaproponował ciepło Harry.

- Chce - powiedział prosto - A on ma swojego misia? W domu dziecka są takie? - chłopiec spojrzał na maskotkę w swoich rękach.

- Nie, nie ma swojego misia - Louis potrzebował chwili na zastanowienie, nie spodziewał się takiego pytania.

- Kupimy mu? - zaproponował szczeniak - Będzie mu miło, misie są super.

- Kupimy, wybierzesz dla niego misia? - uśmiech na twarzy Louisa się poszerzył, widząc tak przejętego chłopca.

- Tak! Musi być inny niż mój, żebyśmy się nie pomylili - wziął to jako bardzo poważne zadanie dla siebie.

Harry pocałował czoło chłopca, czując ogromną dumę, przez takie zachowanie chłopca.

🐾🐾🐾🐾

Bradford pokazał swoją naprawdę dobrą stronę, Louis i Harry byli dumni z tego jak przeszło zapoznanie chłopców. Reggie był zachwycony pluszowym misiem, który był czekoladowo-brązowy i zdecydowanie ciemniejszy od tego, który bezpiecznie pozostał w ich domu.

Jak się odrobinę bali tego spotkania, okazało się to po prostu zbędne. Szczeniaki prędko znalazły wspólny język, a nie widzieli też spięcia w ich zachowaniu, kiedy jeden czy drugi zwracał się do nich "mamo", "tato".

To było naturalne, ich wilki też zaakceptowały siebie, jakby naprawdę byli biologicznym rodzeństwem. A pomyśleć, że jeszcze niedawno byli załamani tym co się działo.

W czwórkę zabawa była czymś naprawdę magicznym i małżeństwo pragnęło, aby Reggie jak najszybciej znalazł się w ich domu. Wiedzieli, że dopiero wtedy szczeniak poczuje, że jest w stu procentach u siebie.

Koniec odwiedzin nie był łatwy dla żadnego z ich czwórki. Jednak nie mogli jeszcze wziąć Reggiego ze sobą. Dyrektorka placówki zapowiedziała też wizytę, aby sprawdzić warunki mieszkalne.

- Chcę do brata, kiedy mój brat będzie z nami w domku? - Bradford wiercił się na swoim siedzeniu w samochodzie.

- Jeszcze chwilę, sami nie znamy daty kochanie - Louis powiedział ze spokojem w głosie - My też nie możemy się doczekać.

- Razem z tatą zaplanujemy rodzinny wyjazd, kiedy tylko będziemy wszyscy razem, co na to powiesz? - omega uśmiechnęła się, patrząc na tył.

- Pojedziemy gdzieś razem? Na wycieczkę? - niebieskie oczy błyszczały podekscytowaniem.

- Na pewno, ale do tego jeszcze chwila - dłoń Harry'ego wylądowała na udzie Louisa.

- Coś wymyślimy, ale przede wszystkim razem - spojrzał na omegę i uśmiechnął się lekko - Będziemy mieli masę czasu na wspólne wyjazdy.

Harry ścisnął mocniej udo partnera i nie zabrał swojej dłoni, wiedząc że tam należy jej miejsce po tylu latach i małej przerwie, fajnie było ponownie położyć dłoń na jego udzie.

Wrócili spokojnie do domu, gdzie naprawdę mocno brakowało im wszystkim Reggiego. Ale musieli wytrzymać ile trzeba było. Byli i tak bliżej pełnej rodziny niż dalej.

- Czuję się naprawdę dobrze, w porównaniu z ostatnimi miesiącami - Harry przytulił się plecami do klatki piersiowej męża.

- Ja też, dużo lepiej. Nie ma co nawet porównywać - pocałował kark bruneta - Tak może być zawsze.

- Może, może - przypomniał powieki - Ale chciałbym jeszcze aby jedno do nas wróciło, czego bardzo mi brakuje.

- Tak? O co chodzi? - spytał zaciekawiony, sam chciał aby było im jak najlepiej.

- Chciałbym ponownie się z tobą kochać - złapał dłoń Louisa i przeniósł ją na wnętrze swojego uda - Żebyś mnie sponiewierał.

- Tego też bym chciał - zacisnął dłoń na skórze młodszego - Zawsze uwielbiałem twoje ciało, dalej to robię.

- Musimy do tego wrócić - jego głos zadrżał, czując przyjemne ciepło przez ucisk męża.

- Możemy nawet od razu - ponownie zaczął przyciskać usta do skóry na karku i szyi omegi.

- To będzie cholernie dobre po takim czasie abstynencji - jęknął dość głośno, zaraz ocierając się tyłkiem o krocze Louisa.

- Oj tak, czuję że to może być zbyt szybkie, jak u niedoświadczonych nastolatków - zaśmiał się, przyjmując każdy ruch bruneta.

- Wtedy zawsze jest spora szansa na drugą rundę, a może i trzecią? - rozbawiony przypominał o tym, jak potrafili nie mieć siebie dość.

- Zdarzyło się, więc kto wie? - dłonie alfy przeniosły się na talie Harry'ego, podciągając jego koszulkę w górę.

- Ja na pewno nie będę narzekać, nie dziś... Kto wie, jak jutro - zadrżał na zimno i zaraz obrócił się w stronę Louisa, aby złapać za jego dresy.

- Jutro na pewno będziesz, już ja się o to postaram. Musimy tylko pamiętać o drzwiach - był czujny pod tym względem.

- W takim razie je zamknij - zabrał swoje dłonie i ze śmiechem uciekł do ich łóżka.

- Jak zwykle brudna robota dla mnie - podszedł do drzwi i przekręcił kluczyk, sprawdzając jeszcze czy aby na pewno są zablokowane.

- Nigdy nie pozwoliłbyś na brudną robotę swojej omedze - kiedy Louis się obrócił, miał idealny widok na Harry'ego w samej skąpej bieliźnie. Cholera, dawno go takiego nie widział.

- I tu masz cholerną rację - sprawnie pozbył się swojej koszulki oraz spodni, zostając również w samej bieliźnie.

Prędko znalazł się na łóżku i zawisnął nad młodszym, łącząc momentalnie ich usta w jedność, a jego dłoń wtargnęła pod bieliznę męża, aby poczuć przy tym jak ten już mokry i oczekujący jest na niego. Nie miał nawet nad czym się zastanawiać, przeszedł do czynów, pozbywając się również bielizny męża. Miał zamiar adorować jego ciało, pokazując tym jak mocno tęsknił.

A tęsknił cholernie mocno, w tym momencie nie wiedząc nawet jak dali radę żyć bez siebie przez te kilka długich miesięcy.

🐾🐾🐾🐾🐾

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro