Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14. Uważaj, bo nie będę chciał wrócić do Anglii.

Ostatni!! Od razu przeczytajcie notkę na końcu rozdziału 💙💚💙💚

- Chyba sobie pani ze mnie żartuje - Louis odesłał chłopców na górę, aby przebrali się po grze w piłkę - Pogaduszki przez telefon w pracy? Płace pani od godziny, nie za rozmawianie przez telefon, a za pracę. Mąż wstawiał pranie, czy zostało rozwieszone?

Kobieta prędko rozłączyła się i odłożyła urządzenie do kieszeni spodni, zaraz spoglądając wielkimi oczyma na szefa.

- Nie, jeszcze nie... Miałam się właśnie za to zabrać - wyszła jej ta sama co zwykle wymówka.

- Nie, nie, nie. Pranie kończyło się, jak wychodziłem z chłopcami, a nie było nas dwie godziny - założył dłonie na wysokości klatki piersiowej - To nie pierwsza taka pani wymówka, bo inaczej tego nazwać nie mogę.

- Nie możliwe aby minęły dwie godziny... Jestem pewna, że to nie jest aż tyle - plotła swoje.

- Louis?! Całe pranie śmierdzi, widziałeś Mery? - z góry usłyszeli głos omegi.

- Ponad dwie godziny... My podziękujemy za takie usługi - Louis wypuścił powietrze - Za taką stawkę godzinową, to mogła pani chociaż się postarać i uszanować klienta.

- Czy dobrze rozumiem pańskie słowa? Zwalniacie mnie? - jej oczy lekko się zmrużyły.

- Dokładnie tak, niewykonywanie obowiązków. Mam poprosić, aby przedstawiła pani bilingi z komórki od operatora do wglądu? - uniósł brew.

- Nie, tylko nie mówcie mojej agencji o powodzie zwolnienia - to nie była prośba, a rozkaz wręcz.

- Po to żeby oszukiwała pani innych ludzi? - prychnął - Zanim zacznie pani stawiać warunki radziłbym wziąć swoje rzeczy i nie ośmieszać się dalej.

Kiedy kobieta się zbierała, niezadowolony Harry z braku odpowiedzi zszedł na dół i zmieszanym wzrokiem spojrzał na kobietę, która właśnie się zbierała. Ta bez słowa wyszła z ich domu, pozostawiając nieprzyjemną ciszę.

- Zwolniłem ją - podsumował tylko alfa - Przesadziła.

- Musimy znowu szukać kogoś, ale rozumiem decyzję z resztą sam bym to zrobił dziś lub jutro... Przecież musiałem znowu wstawić tę samą pralkę. Marnotrawstwo wody, prądu i wszystkiego - był oburzony.

- Wiem, złapałem ją na pogaduszkach przez telefon w najlepsze. Oczywiście właśnie szła do pralni, akurat jak wróciłem - zaśmiał się gorzko.

- Nie rozumiem takiego zachowania, mogła się od razu nie fatygować tutaj, a nie myśleć że będziemy ślepi - oparł się o ramię męża - Lepiej mi powiedz, jakim cudem wymęczyłeś tak dzieci że zasnęły na łóżku Bradforda.

- Ganiały za piłką jak szalone - uśmiechnął się Louis - Mieliśmy dużo dobrej zabawy, sam jestem zmęczony jak nie wiem co, będę miał zakwasy jak nic.

- A zakwasy trzeba rozchodzić - przymknął powieki - Obyśmy szybko znaleźli odpowiednią pomoc do domu w szybkim czasie.

🐾🐾🐾🐾

Louis wszedł na część strychu i uchylił usta, nie spodziewał się tak dobrego efektu. Jeszcze nie było mebli ani nic, jednak wszystko zostało wykończone bardzo ładnie. Do tego mieli wydzieloną garderobę oraz łazienkę gdzie był i prysznic i wanna.

Chociaż to nie była duża różnica, skoro w ich starej sypialni mieli łazienkę dostosowaną właśnie do nich. Duża wanna oraz prysznic, pamiętał jak z Harrym lata temu nad tym mocno pracowali, aby to wszystko zmieścić.

Będą mogli lada chwila przenieść się na górę i zacząć remont sypialni, żeby wydzielić oddzielne pokoje z tego. Szykowali się na możliwe zmiany w ich życiu.

Dał jednak pracownikom przerwę, chcąc spędzić urodziny męża w spokoju, bez hałasem prac krążących z echem po całym budynku.

- Masz urodziny, więc zobaczysz w końcu efekt na górze - powiedział zadowolony Louis, prowadząc omegę do schodów.

- Przecież dopiero co pracownicy wyszli kochanie - omega uniosła brew - Chcesz mi pokazać nieumeblowane miejsce? - był z lekka rozbawiony.

- Nie chcesz zobaczyć góry? W takim razie dobrze - zatrzymał się - Myślałem, że jesteś ciekawy.

- Nie! - zaprzeczył momentalnie - Po prostu chyba nie docierają do mnie pewne rzeczy, wiesz? Ja tylko widziałem jak oni wchodzili i wychodzili po schodach.

- To możesz się pozytywnie zaskoczyć - uśmiechnął się mimo wszystko - Chodźmy, zobaczysz, że to prawda.

- No dobrze - ruszył z ciekawską miną za mężem, czując jak ekscytacja powoli sięga zenitu.

Louis otworzył drzwi i wszedł pierwszy, zaraz patrząc na reakcję omegi. W pomieszczeniu było zrobione naprawdę dużo. Harry niepewnie wszedł za alfą, łapiąc jego wzrok, nim powoli zaczął rozglądać się po otoczeniu. Było w nim dużo światła, okna dachowe dawały go więcej niż omega się spodziewała. Mieli dużo przestrzeni i miejsce na wszystko. Łatwo wyłapał też ścianę na której były już powieszone ramki ze zdjęciami.

- Jest pięknie - zielone oczy wylądowały na partnerze - I cieszę się, że zostawiłeś umeblowanie na nas dwóch. Chciałbym zrobić choć trochę z tobą.

- Wiem, że lubisz urządzać przestrzenie. Ja nie jestem w tym mistrzem - zaśmiał się - Pozwoliłem sobie tylko na wywołanie kilku zdjęć i powieszeniu ich.

- To jest cała ściana kochanie! - pociągnął w dane miejsce męża -  Początek naszego związku, zaręczyny, ślub... O, tutaj zdjęcia z ciąży...

- Pamiętam, jak byłem niechętny na początku do tej wspólnej sesji, ale nie żałuję ani trochę - przyznał się - Jest nawet zdjęcie z naszego miesiąca miodowego.

- I kilka naszych synów - uśmiech tylko poszerzał się na twarzy młodszego - Kocham to, dziękuję. Znasz mnie za dobrze.

- Jest jeszcze twój prezent - wyciągnął z tylnej kieszeni kartkę - Będziesz musiał na niego poczekać, ale w zasadzie jest już twój, a może raczej nasz. Odbierzemy go po powrocie z Hawajów - podał mu potwierdzenie rezerwacji pieska z hodowli.

Harry złapał kartkę papieru i zaczął czytać jej zawartość. Uśmiech zawitał na jego wargach, widząc informację o rezerwacji huskiego, który był jedną z wymarzonych ras psów omegi.

- Chłopcy jeszcze nie wiedzą, szczeniaki urodziły się dwa tygodnie temu - wyjaśnił - Pomyślałem, że to będzie dobry czas na pieska, a wiem że chciałeś. Mówiłeś mocno o tym, jeszcze przed poprzednimi świętami.

- Jeśli to będzie bardzo gadatliwy piesek, będzie problemem dla kolejnego malucha - zagryzł dolną wargę - Ale cholera, nie mogę myśleć o negatywach w tym momencie! Będziemy mieli pieska.

- Pogodzimy to razem - uniósł kącik ust - Zanim pojawi się maluszek, to psiak zdąży trochę podrosnąć.

- Wciąż obaj znamy naturę tej rasy - przybliżył się do męża i połączył ich wargi w podziękowaniu.

🐾🐾🐾🐾🐾

Jeszcze przed Hawajami, ich strych był gotowy i przenieśli się tam. Louis żył tym wyjazdem, do tego stopnia, że nie był w stanie skupić się porządnie na swojej pracy. Niall się z niego naśmiewał przez cały ten czas, widząc jak się zachowuje. Harry za to kręcił głową z małym uśmiechem, powoli kupując ostatnie rzeczy potrzebne na wyjazd do tak ciepłego miejsca.

- Będę miała na oku wasz dom - obiecała Jay, kiedy przyszła do nich przed wyjazdem - Dawajcie co jakiś czas znać czy wszystko w porządku.

- Będziemy mamo, wiesz że dzieci też długo nie wytrzymują długo bez kontaktu z tobą - Louis objął rodzicielkę czule.

- Wiem, ale mimo wszystko będę się martwiła - pocałowała policzki syna - To drugi koniec świata.

- Szybko minie ten czas i zaraz znowu będziemy z tobą - Harry rozejrzał się, ale wszystkie walizki już czekały tylko na zapakowanie do samochodu.

Jay każdego jeszcze raz obdarowała przytuleniem i pocałunkiem w policzek, po czym ruszyła do swojego domu, zostawiając już małżeństwo i wnuki samych.

- Wakacje czas zacząć - powiedział zadowolony Louis - W końcu się doczekałem.

- Trzy miesiące świadomości były za ciężkie do zniesienia, co? - Harry poklepał udo męża.

- Bardzo ciężkie, tym bardziej patrząc na miejsce - sprawnie wyjechał z ich posesji - Jestem ciekawy jakie miejsce nam wybrałeś.

- Och Lou, kochanie, jakby nie znał sentymalnego mnie - spojrzał na tył, ale chłopcy już oglądali bajkę na tablecie.

- Poważnie ten sam domek? - czuł ściśnięcie w żołądku, bo zapowiadało się jeszcze lepiej - Uważaj, bo nie będę chciał wrócić do Anglii.

- Oj będziesz chciał na koniec, przez ten upał. Tak samo ja - zaśmiał się w głos - Ale tak, ten sam domek gdzie mamy najlepsze wspomnienia.

- Będzie dobra opalenizna - powiedział rozbawiony - Prawie jak podróż poślubna, ale z dziećmi.

- Tak, będzie trzeba dobrze pilnować te dwa małe diabełki...

🐾🐾🐾🐾

Przylot na wyspę był męczący. Dzieci nudziły się w samolocie i dorośli nie mogli przespać choć większości godzin. Musieli jakoś zabawiać to Bradforda, to Reggiego. Nie chcieli też innym przeszkadzać w czasie lotu. Choć mocno wydawało im się, że byli dla niektórych tą upierdliwą rodziną w samolocie.

Harry nie zapomniał o wynajęciu samochodu dla nich i mogli bezpiecznie dojechać do domu, nie przeszkadzając już nikomu.

- Tak, jak będziemy na miejscu i odpoczniemy pokażę wam na mapie jak daleko od domu jesteśmy - obiecał Louis, po kolejnym pytaniu ze strony szczeniaków.

- Mówiłeś, że lecieliśmy nad oceanem, a ocean jest wielki - Bradford rozglądał się, przez okno po okolicy.

- Jest ogromny synku, dlatego tak długo nad nim lecieliśmy - Louis uniósł kącik ust - Niedługo wam to udowodnię, tylko będziemy na to mieli miejsce.

- I jesteśmy tak daleko od domu aż na dwa tygodnie? - Reggie miał przyklejone oczy do szyby.

- Tak, a tu jest cieplej niż w Grecji, więc nie chce nawet słyszeć marudzenia odnośnie kremów z filtrem. Codziennie i po każdej kąpieli w wodzie - zaznaczył od razu alfa.

- Tata ma co do tego rację i pijemy wszyscy dużo wody, łatwo możemy się odwodnić w takim miejscu - Harry'emu ugrzązł głos w gardle, kiedy spostrzegł to osiedle.

Alfa jechał przed siebie, aż do domku na samym skraju drogi, był on oddalony najbardziej z nich wszystkich. Zaparkował tuż obok budynku i w końcu wyłączył silnik. Skończyli swoją kilkunastogodzinną podróż.

Szczeniaki jako pierwsze wybiegły z pojazdu, skądś biorąc jeszcze pokłady energii. Louis jednak wiedział, że tak szybko jak wybiegli, tak szybko będą mogli już łapać drzemkę.

Alfa zgodnie z instrukcjami, które dostał wcześniej Harry znalazł mały sejf, który po wpisaniu kodu otworzył się i znajdowały się w nim klucze do środka. Dzięki temu mogli przyjechać o dowolnej porze do tego miejsca bez większych obaw o zameldowanie.

Szatyn otworzył drzwi i uśmiechnął się widząc, że wnętrze jest tylko odświeżone, jednak nie zmieniło się bardzo.

Czas rozpocząć wakacje.

🐾🐾🐾🐾

Podczas przerwy mieli różne dni, jedne większe odpoczynku, drugie mniej, z wiadomego powodu. Nie byli jednak źli na chłopców, sami chcieli ich tu zabrać.

Od przyjazdu małżeństwo kochało się bez zabezpieczeń, czując tym jeszcze większą przyjemność ze stosunku.

Tu na plus był dla nich fakt, że chłopcy mieli swój pokój na parterze, podczas gdy oni zajmowali sypialnie na piętrze. Byli spokojni o intymność, którą im to zapewniało.

To było naprawdę jakby cofnęli się te kilka lat wstecz, kiedy byli świeżym małżeństwem, które zdecydowało się na pierwszego szczeniaka. Mieli masę energii i dalej nie mogli nacieszyć się swoimi ciałami, które nawet jeśli trochę się zmieniły to dalej ich wzajemnie pociągały.

Louis obudził się, jednak nie czuł ciała męża przy sobie. Usiadł na łóżku i zobaczył omegę stojącą przy barierce na balkonie i obserwującą wodę, która była kilkanaście metrów od ich domku. Wstał bezszelestnie i skierował się do męża, obejmując go od tyłu i całując w kark.

W tym właśnie momencie wiedział, że nie zmieniłby niczego w ich życiu. Nie, kiedy miał tak kochającą rodzinę i szczęście, w postaci ich wszystkich blisko siebie.

🐾🐾🐾🐾🐾

Dziękujemy za aktywność i gwiazdki pod tym opowiadaniem. I jak to my, nie zostawiłybyśmy was bez kolejnego, także zapraszam na mój profil 💚💙💚💙

🐾🐾🐾🐾

Kola💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro