Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Trzymam za słowo

Przedostatni 👀

Louis zaczął działać ze strychem naprawdę szybko. Miał namiary na fachowców, którzy byli specjalistami od takich rzeczy i zapewnił Harry'ego, że może mu zaufać w kwestii strychu. Louis najwyraźniej miał plan na przestrzeń dla nich.

Młodszemu to odpowiadało, ponieważ mógł się zająć przygotowaniami do świąt. Poznajdował i pozamawiał prezenty dla wszystkich, zrobił listę zakupów oraz inne rzeczy, które nurtowały każdego dorosłego przed świętami.

Dobrze sobie radzili z dzieleniem obowiązków. Louis robił zakupy z kartek, które dostawał od bruneta, szczególnie że co raz przypominał sobie o czymś, czego wcześniej nie zapisał.

Dzieci zostały podesłane na kilka dni do babci, która sama na to nalegała, a oni z niemałą ulgą na to przystali.

Dzięki temu też fachowcy mogli wkroczyć zrobić wszelkie pomiary na strychu, musieli w końcu kupić materiały i przygotować projekt dla Louisa oraz Harry'ego.

- Mam nadzieję, że to już ostatnie zakupy przed świętami - alfa postawił siatki na kuchennym blacie.

- No jeśli kupiłeś prezent świąteczny swojej drogiej, najdroższej omedze, mężowi to tak - prześmiewczo mówił w ten sposób, wiedząc że ten załapie jego żart.

- Może to zrobiłem... A może nie - uśmiech błądził na jego ustach - To jeszcze nie moment, w którym mój najdroższy mąż się tego dowiaduje.

- Jaka wielka szkoda - wypuścił z dramaturgią powietrze z płuc - Ale to samo się tyczy mojego męża, ani prezentu na urodziny, ani na święta. To jest wszystko tajemnicą tych ścian.

- Moja omega zawsze ma najlepsze pomysły na prezenty, jestem o to spokojny - zaczął wypakowywać zakupy, aby mogli je potem poukładać.

- Na pewno jeśli to jest wyjazd na Hawaje, w trzecim miesiącu roku - szepnął sugestywnie do ucha męża, nie mógł się powstrzymać. Od zawsze tak miał i Louis doskonale o tym wiedział.

- Nie... Lecimy w marcu na Hawaje? - szatyn nie spodziewał się, aż tak dobrego prezentu ze strony młodszego - Harry nie żartuj nawet...

- A wyglądam jakbym żartował? - zabrał śmietanę i twaróg z dłoni męża, chcąc wszystko schować do lodówki - W końcu, tam się udało nam zajść w ciążę z Reggim, to dlaczego znowu nie powinno to wyjść? Plus sam wspominałeś o wakacjach tam.

- To jest najlepszy prezent na świecie - odrazu objął bruneta, nie zważając na nic wokół - Na ile lecimy? Obstawiam, że tydzień to minimum.

- Skoro urodziny i święta, plus tak dłuuuuugi lot - wsadził rzeczy jakoś do lodówki i zaraz zamknął drzwi, aby wtulić się finalnie w alfę - Dwa tygodnie kochanie.

- Idealnie, będę musiał dogadać się z Niallem, żeby wziął trochę wolnego przed moim wyjazdem, to będę miał spokojniejszą głowę zostawiając mu firmę na dwa tygodnie - już w głowie wszystko układał.

- Już z nim lekko rozmawiałem, a raczej poinformowałem go co dostaniesz na urodziny i święta - ucałował nieogolony policzek męża - Póki dzieci nie chodzą do szkoły.

- Zorganizowany jak zawsze - nie mógł przestać się uśmiechać - Najlepszy mąż. Nie zmienię zdania.

- No nie możesz, nie ma zwrotu. Okres gwarancji się skończył, kiedy to wylądowało na mojej skórze - poklepał palcem swój znak przynależności.

- Sam ci go zafundowałem - nie powstrzymał się, całując miejsce znaku przynależności i lekko skubnął go zębami.

- Powinieneś go odświeżyć - cały zadrżał, odchylając lekko głowę i wypuszczając drżący oddech.

- Zrobię to z wielką chęcią, oczywiście nie teraz, ale przy okazji - pocałował ostatni raz to miejsce nim się odsunął.

- Trzymam za słowo - podzielili się jeszcze jednym czułym uśmiechem i wrócili do rozpakowywania wszystkiego.

🐾🐾🐾🐾

Święta szybko przyszły i również szybko minęły, Louis już wcześniej znał swój prezent, jednak Harry oficjalnie dostał piękną bransoletkę, a trochę mniej oficjalnie w zaciszu ich sypialni piękną, markową bieliznę.

Niemal od razu wykorzystali ten drugi prezent, kochając się niemal całą noc, a rano ledwo przytomnie jedząc śniadanie z najbliższymi ich sercu osobami.

Szczeniaki do tego, po posiłku nie dały im żyć, wyciągając ich na zimowy spacer i oczywiście sanki. Małżeństwo cały czas trzymało swoje dłonie mając na oku dzieci, wiedzieli że ta dwójka czasem miała szalone pomysły.

Stanowczo jednak nie narzekali na ostatnie miesiące swojego życia. Właśnie tego im brakowało, przez miesiące dogryzania sobie. Jakby przeżywali drugą młodość.

Przyszedł też nowy rok, który spędzili w swoim domu, mając za gości Nialla z żoną. Mieli też swój pocałunek o północy, który rok wcześniej nie był nawet brany pod uwagę.

Praca nad strychem zaczęła się od razu na początku stycznia. Dzieci były o tym poinformowane, aby nie reagowały źle na obcych ludzi w domu.

- Mery, prosiłem cię o ogarnięcie w kuchni - Harry nie lubił łapać kobiety na naprawdę długim nicnierobieniu.

- Właśnie się miałam za to wziąć - chrząknęła, prostując się i spoglądając na omegę - Na dziś jeszcze tylko kuchnia? Czy jeszcze coś jest na dziś przewidziane?

- Jeszcze trzeba odkurzyć na przedpokoju i schodach - buty budowlańców nieraz zostawiały wiele śladów ale oni to rozumieli, wiedząc że tak ciężkie budy chronią ich nogi.

- Dobrze - wypuściła niezadowolona powietrze i skierowała do kuchni, aby zacząć od tego pomieszczenia.

Harry przekręcił oczyma i wrócił z soczkami do synów, którzy właśnie rozwiązywali powoli działania matematyczne. Proste dodawania. Zaraz obok nich usiadł.

- Mała przerwa dla moich dzieci, pićku przyniosłem - położył jeden kartonik przy jednym szczeniaku i drugi przy drugim.

- Dziękuję - usłyszał zgodny chórek i obaj chłopcy wzięli się chętnie za swoje napoje, odkładając na chwilkę swoje zadania.

Brunet uśmiechnął się czule, nie mogąc się napatrzeć na swoje zgrane pociechy. Cóż. Na pewno się spełniał jako mama i nie miał co do tego wątpliwości.

Liczył, że Mery upora się sprawnie z kuchnią, ponieważ miał jeszcze obiad do zrobienia, a chciał zdążyć przed powrotem alfy z pracy.

Na szczęście udało jej się to zrobić i był przy końcówce obiadu, jego mąż wrócił do domu. Przeszedł momentalnie do kuchni, aby przywitać się z partnerem.

- Ja już wychodzę, jest już po moich godzinach pracy - usłyszeli zadowolony głos kobiety, która zaraz opuściła dom.

- Widzę, że nasz dom pełny ludzi, jak nie ci od remontu to dziewczyna od pomocy w domowej - zauważył szatyn.

- Daj mi z nią spokój kochanie - wyłączył gaz na kuchence - Ostatnio ciągle łapie ją na przerwach i wzdycha, kiedy daje jej zadania.

- Chyba w takim razie nie ma co ją karać pracą - prychnął - Miała pomagać i robić swoje, a nie żebyś ty ją pilnował.

- Najwidoczniej jednak powinniśmy posłuchać Zayna i wziąć tą panią z polecenia, a nie z agencji - zaczął wyciągać talerze - Z milszych rzeczy, nasze szczeniaki potrafią dodawać i odejmować do stu.

- Dobrze sobie z nimi radzisz - pochwalił szatyn - W piątek będę w domu to poobserwuję sobie jej prace i jak wykonuje obowiązki.

- Staram się być mamą w całości, to daje mi w sumie frajdę - zaczął nakładać obiadu na talerze - W piątek w domu, podoba mi się ta informacja, chłopcy dawno prosili o grę w piłkę, a ostatni śnieg poszedł papa.

- Wezmę ich na pobliskie boisko i trochę rozruszamy kości - uśmiechnął się - Mi też to dobrze zrobi, ostatnio jestem zbyt wygodny.

- To ten czas roku, bo mimo wszystko człowiek nie chce spędzać całego dnia na zimnie - zaczął rozkładać pełne talerze po stole.

- Pójdę po chłopców, umyjemy ręce i pędzimy na obiad - postanowił Louis, kierując się do salonu.

Harry uniósł kącik ust, podążając wzrokiem za mężem. Tak, alfa potrafił go uspokoić jednym spojrzeniem, słowem jak nikt inny.

🐾🐾🐾🐾

To kiedy ostatni?

Kola💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro