15
~ Pov. Ashley ~
Powoli weszłam do pomieszczenia gdzie spodziewałam się swojego wkurzonego ukochanego. Nie miałam pomysłu jak mogła bym go uspokoić. Chodź prawda była by najlepsza dla mnie wiedziałam że nie mogę wsypać May.
- Hej... - powiedziałam nieumyślnie szepcząc.
Tord opierał się o biurko gdy tylko mnie zobaczył uśmiechną się. Niby fajnie, ale ten uśmiech nie był szczery. Wyglądał jakby był szczęśliwy z cierpienia jego ofiary. Zrobiłam krok w tył.
-Już mnie opuszczasz mój cukiereczku? - spytał dziwnie chichocząc.
-Tord...
-ZAMILCZ! -warknął uderzając mnie w twarz.
Szybko złapałam się za bolące miejsce. Na co on tylko się uśmiechną dodając. - Uwierz, że mnie boli to bardziej od ciebie.
Chciałam się obronić ale nie mogłam zrobić mu krzywdy. Nie wybaczyła bym sobie. Odwrócił się do mnie plecami by po chwil wrócić do mnie z małym nożem. Przygwoździł mnie do ściany trzymając przy mojej szyi nóż.
-Masz mnie szanować. Rozumiesz?! - spytał przyciskając mi do gardła ostrze. Ciepła ciecz powoli docierała do mojego mostka. Przestraszyłam się. Próbowałam wydostać się z jego uścisku ale nie dałam rady. Moją rękę która na sekundę poznała wolność przycisną mocno do ścian.
-Oj nie ładnie! - krzykną z ogromnym uśmiechem. Na parę chwil zabrał mi sztylet jedynie po to by następnie przebić nim na wylot mój prawy bok. Pisnęłam na co on tylko się zaśmiał. Niekontrolowanie użyłam swojej mocy by odepchnąć go na drugi koniec pokoju i wybiegłam jak najszybciej z pomieszczenia.
- Mam dość.... - pomyślałam gdy samotna łza odwiedziła mój policzek.
P-potrzebuję z nim pomocy... N-nie... Nikt nie może się dowiedzieć... Wbiegłam do mojego pokoju. Zamykam się w nim na kluczy i wyjmuje sobie żyletkę.
~ Pov. Paula ~
Siedzę w moim biurze jak zwykle się nudząc... Do puki Tord nie robi treningów nikt nie jest poszkodowany i się nudzę... Ale i tak mi płaci! Tak...
Moje jak że piękne rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi i ich skrzypnięcie. Odwróciłam w tamtą stronę mój wzrok i zobaczyłam Ethana z wielkim bukietem czarnych (i jedną fioletową) róż. Ostrożnie do mnie podszedł.
- Wiesz... Chciałbym ci coś powiedzieć... - zaczął lekko się wąchając. - No bo jest taka sprawa... Znamy się już długo... (Ta długo... dop. Aut.) I... Nie wiem jak ci to powiedzieć... Ashley mi doradzała ale nie wiem... - podrapał się po karku i podał mi róże a ja wstałam.
- Ja ciebie też... - podeszłam do niego, stanęłam na palcach i delikatnie pocałowałam w policzek.
- N-naprawę...? - zapytał lekko zdziwiony.
- Tak naprawdę... - wtuliłam głowę w jego tors.
~ Pov. Lili ~
Dostałam nowe zadanie... Jej! Ale jakieś wyjątkowe... Ja jestem od leczenia... Przecież jestem pielęgniarką a tu karzą mi kogoś zabić bo Melody jest akurat zajęta...
No to wracając do rzeczy... Idę w moich pięknych wysokich szpilkach stukając obcasami, po cywilu przez park gdzie ma być ten cały "Theo Brown" ma dziś być... Eh... Mam broń... Co może pójść nie tak? No co?! Eh... Denerwuje się... To moje pierwsze takie zlecenie...
Podchodzę do niego i od razu przystawiam broń do czoła. Na co on się tylko lekko uśmiechnął. Z-zaraz co?!
Po chwili poczułam ból przez który upuściłam pistolet na ziemię. Wykręcił mi rękę... O cholera jak to boli...
Puścił moją rękę i wstał.
- Następnym razem pomyśl nad taktyką kochana... Do następnego! - pomachał mi i odszedł w nie znana mi do tąd stronę.
- C-co tu się właśnie stało...? - zaczęłam wracać do armii z myślą że Tord mnie zabije... Nie wykonałam zadania... Ale ja się przecież w tym nie specjalizuje no!
~ Pov. Tord ~
Eh! Jestem na nią wkurwiony! One nie rozumie że ma mnie szanować?! Mam dość! Jeżeli sama nie zacznie to ją do tego zmuszę!
Rozmyślałem nad tym wszystkim idąc obok bazy reberiantów. Zdziwieni że wiem gdzie ona jest? Ha! Matt i Edd się jakoś nie kryją... A ja ich nie atakuję... Na razie nie... NA RAZIE...
A więc kontynułując... Idę właśnie obok bazy reberiantów i widzę... Rudą czuprynę... Z-zaraz...! Rudą czuprynę i skrzydła?! To nie możliwe...! J-jak... Myślałem że już nigdy go nie zobaczę... Eh... Tak bardzo go nienawidzę... Muszę go zniszczyć... Zabić, uprowadzić... Ale to nie takie łatwe... W końcu jest aniołem... Heh... I tak coś wymyślę...
Trzeba już wracać... Jest późno... No cóż... Chris szykuj się na spotkanie... STAREGO CHŁOPAKA... Zobaczymy czy twoje dawne uczucia powrócą i będziesz działać po dobroci...
~ Pov. Kawaii ~
Nie mogę uwierzyć w to jaki Nick jest romantyczny! Jest taki słodki! Czemu nie możemy być razem? Ciągle zadaje sobie to pytanie... A jaka jest odpowiedź? Prosta. Boję się powiedzieć o moich uczuciach do niego... Bo co jeśli mnie odrzuci? N-nie chcę tego... Bo ja go... Jango kocham... Co jeżeli kiedy mu o tym powiem odwróci się odemnie? Nie chce go stracić. Albo co jeżeli będzie się mną bawił? Eh... Czemu życie jest takie trudne kurwa...
~ Pov. Melody ~
Wracam z mojej randki... Tak... Mam chłopaka... Nazywa się Daniel (no uznajmy... ~ dop. Aut) tak bardzo go kocham! Jest taki słodki i uroczy a przy tym odważny i męski... (Sorki misia za to xD ~ dop. Aut.) Ciągle o nim myślę i nie mogę zapomnieć... Jest cudowny...
Rozmyślałam poprawiając ubranie i chodząc na palcach gdyż jest już po ciszy nocnej i szef może mnie zabić... Tak może.mnie zabić...
~ Pov. Maya ~
Tom przed chwilą wyszedł z mojego pokoju, bo gadaliśmy o tym że Tord wysyła nas razem na delegację... Nuuuuuuuuudy...! No ale tym czasem się pakuję pod czas mojego wewnętrznego pieprzenia...
Ale w sumie... Cieszę się... Tom to mój przyjaciel... I mam nadzieję że ta cała nudna delegacja pozwoli mi spędzić trochę czasu z nim... Ashley ostatnio się izoluje... I to nie tylko odemnie... Jest tak jak by... Zamknięta w sobie...?
Położyłam się z tą myślą i szybko zasnęłam.
927 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro