12
Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne jak i literówki. Tak samo źle swormułowane zdania.
*********************************
~ Pov. Maya ~
Przepiękny sen zniknął ustępując tym samym przeszywającemu bólu głowy. Zimne, białe światło drażniło moje powieki. Chciałam coś powiedzieć ale nie mogłam. Czułam się bezsilna. Niewiem kim jestem ujął tu się znalazłam. Boję się. Muszę otworzyć oczy tylko tak dowiem się co się tu dzieje...
-Ałłł.... - syknęłam. Nie dałam rady się podnieść, ale kontem oka zauważyłam śpiącego chłopaka przy moim łóżku. Na jego widok poczułam przeraźliwy ból w skroniach. Moja ręka jak na komendę przesunęła się w stronę głowy. Pisnęłam z bólu. Moje ciało zsunęło się z białego prześcieradłami. Po chwili moja głowa zaliczyła nieprzyjemne spotkanie z podłogą. W gardle poczułam jakąś nieprzyjemną maź. Zaczęłam się krztusić. Krew spokojnie spływała po mojej brodzie. Zauważyłam że chłopak siedzący przy łóżku nagle się obudził, a nadodatek był już w połowie drogi do mnie. Gdy kucną przymnie czułam że jestem przygotowana na wszystko ale nie! Bo trzeba człowiekowi przecież namieszać w głowie! Nieznajomy powoli zbliżył się do mnie a potem... przytulił.
-Maya! Za co? - zdziwił się chłopak łapią się za bolące miejsce poczęstowanie przed-chwilą „prawym sierpowym". Rozejrzałam się po szpitalnym pomieszczeniu. Chciałam jak najszybciej z tond wyjść. Po lewej stronie pokoju znajdował się uchylone drzwi - czyli moja szansa! Czułam że zaraz stracę równowagę jednak wybiegłam z mego więźnia kierując się do ogromnych schodów. Odziwo dobrze znałam ten budynek, musieli trzymać mnie tutaj bardzo długo...
≈≈≈
Wciąż ani śladu końca. Słyszałam za sobą kroki - coraz bliżej i bliżej.
Nie mogę pozwolić znów się zamknąć! Gorączkowo szukałam czegoś co mogło by uratować mnie z tej straszliwej sytułacji.
Okno!!! - moja jedyna szansa! Bezmyślnie otworzyłam je i skoczyłam.
~ Pov. Tom ~
Tego się obawiałem... Maya wyskoczyła i poleciała w stronę lasu. Czemu tak zareagowała? Pewnie znowu nic nie pamięta... Co teraz mam robić! Nie mogę jej tak zostawić...
- Hey Tom. Jak tam Maya? - z zamyślenia wyrwała mnie Ashley.
- Ona....- podrapałem się po głowie i zrobiłem głupi uśmiech -uciekła...
- Co! - wrzasnęła
Odwróciłem wzrok. Tak się o nią martwiłem. Dziewczyna wbijała w mnie parzący wzrok więc szybko wskazałem na okno i pobiegłem na górę.
~ Pov. Maya ~
Wciąż biegłam. Było mi zimno, ale nie potrafiłam się zatrzymać. Łzy nieustannie spływały po moich bladych policzkach.
- Dam radę, dam radę... - próbowałam sama się przekonać
Gdzieś za sobą usłyszałam znajomy głos wołający moje imię. Upadłam na kolana. Wiem kto to.
- Ashley... - szepnęłam wtulając się w fioletowo włosą przyjaciółkę.
Powoli wszystko w mojej głowie zaczęło się układać...
~ Pov. Ashley ~
- Już... Ciii... Jestem tu... Tak to ja... - delikatnie głaszczę moją przyjaciółkę po głowie. - Wracajmy... Jest zimno a ty jeszcze musisz odpocząć... Chodź... - złapałam ją za rękę i wstałam. Powoli zaczęłam iść w stronę budynku Armii. - Tom się martwi... Nieźle mu przywaliłaś... - spróbowałam trochę rozluźnić dość napiętą atmoswerę. Nagle Maya się zatrzymała.
- Ja nie chcę tam wracać... - cicho szepnęła. Obróciłam się w jej stronę.
- Ja... Rozumiem... Wiem o tym... Ale... Jak na razie to jest najbezpieczniejsze miejsce... A ja nie chce żeby tobie się coś stało... Przepraszam że musimy tam iść... Ale tam jest naprawdę bezpiecznie... - chyba zrozumiała moje słowa, ponieważ zaczęłyśmy znowu iść ale w bardzo niezręcznej ciszy.
~ Pov. Kawaii ~
Właśnie znajduję się w naszym salonie Elity i przygotowuje wszystko na nocowanie. Zaptacie jak to się stało? Eh... Po prostu... Uznałam że my dziewczyny potrzebujemy takiego babskiego... I tylko BABSKIEGO spotkania co chyba już wyraźnie zaznaczyłam. Musimy razem popłakać w poduszki, pooglądać romansidła i na nich znowu płakać, pozwierzać się, pomalować się wzajemnie, po wygłupiać i po nażekać... No po prostu porobi to co zawsze robią dziewczyny na mocowaniu... I właśnie dla tego skończyłam z toną kocy, poduszek, kołder, lodów w zamrażarce i czekolad. Wszystkie dziewczyny już o tym wiedzą. Nawet May i Ashley powiedziałam jak tylko się dowiedziałam że już wróciły... To będzie chyba najlepsze co mnie tu do tej pory spotkało...
~ Time sklep do 19 ~
Wszystkie siedzimy już w kułeczku i jemy lody świetnie się bawiąc. Cieszę się że tak to wyszło.
Jesteśmy już po romansidłach, płakaniu razy dwa, narzekaniu, malowaniu i wygłupianiu. Czyli teraz pora na zwierzanie.
- Dobra dziewczyny pora na zwierzenia! - powiedziałam z uśmiechem i klasnęłam wesoło w dłonie. - Paula zaczynaj i powiedz czy jesteś już z Ethanem? Hm?
~ Pov. Paula ~
Zarumieniłam się na to co przed chwilą usłyszałam.
- M-może... - odwróciłam wzrok od nich na bok. Spoważniałam. - Ja już sama nie daję rady jako pielęgniarka... - Lekko posmutniałam. - Ale znalazłam moją pomocnicę/zastępczynię... Nazywa się Lili Vanhell... Ma niby doświadczenie... Ale jednak jest młoda więc trzeba ją będzie ją trochę przyuczyć ale to nic. Ashley... Tord się na to zgodzi?
- Na pewno. - fioletowo włosa lekko się uśmiechnęła. - A jeżeli nawet nie to ja się zgadzam.
- Co?Jak to? - Kawaii i Maya wypowiedziały te trzy słowa w tym samym czasie, po czym popatrzyły na siebie groźnym wzrokiem.
- No... - Ashley założyła jeden kosmyk włosów za ucho. - Zostałam Liderką...
- Gratuluję! - różowo włosa szybko znalazła się przy niej i zamknęła w szczelnym uścisku. Ja jak i Maya postąpiłyśmy dokładnie tak samo.
- Tyle że ja tego nie chcę... - nasza nowa Liderka powiedziała przyciszonym i lekko smutnym głosem.
- Ale... Dlaczego...? - tym razem odezwała się sarkastyczna. - Myślałam że tego chcesz...
- No właśnie... Przecież to twoje marzenie... - kolejny raz odezwała się różowo włosa a ja siedziałam cicho w skupieniu analizując nowe informacje.
- To marzenie Torda... A ja chce go wspierać... Bo wiem że to właśnie JEGO MARZENIE... Ja ego nie chce... Mnie ta myśl przytłacza... - na chwilę przerwała. - Heh... Może teraz kolej May...
~ Pov. Tom ~
Razem z chłopakami czyli Tordem i Ethanem, idziemy do naszego salonu zobaczyć o czym gadają dziewczyny. Stoimy obok drzwi i słuchamy. Właśnie mówi Maya. Rozpoznaję po głosie. Ciekawe co powie...
- Choruję na Astmę. - powiedziała a my wpadliśmy do pokoju przez uchylone drzwi, bardzo zdziwieni. O-ona... To chyba groźne... Spojrzała na nas.
- Co wy tu do kurwy nędzy robicie?! - wykrzyknęły w jednym momencie i spojrzały się na siebie po czym, wybuchnęły śmiechem.
- E-em... M-y... - Tord próbował coś wyjąkać ale i tak mu się nie udało.
- Ile słyszeliście? - zapytała już lekko spokojniejszym tonem głosu Maya.
- Choroba. - odparł jednym słowem mój fioletowo włosy przyjaciel rozwiewając w moment wszystkie wątpliwości.
Cdn.
Ps. 1054 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro