~ 26 ~
•••
— Przyjadę po ciebie we wtorek w południe — Oznajmił Steve przez telefon. — Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy i nie zapomnij o paszporcie.
— Zrozumiane, Kapitanie — Odparła Jenna i z uśmiechem na twarzy odłożyła telefon.
We wtorek miała udać się do Wakandy, gdzie siostra T'challi – Shuri pomoże jej uporać się z problemem niekontrolowania swoich mocy.
Steve'owi udało się wydostać przyjaciół z więzienia i wszyscy zaszyli się w kryjówkach do czasu aż sprawa nieco ucichnie.
•••
Tej nocy Jennę nękały koszmary o płonącym złotym mieście. Niespokojnie wierciła się na łóżku, kiedy usłyszała męski głos.
Poderwała się z łóżka i rozejrzała dookoła, będąc gotowa do walki.
— Jenno. Potrzebujemy cię.
Kobieta zamarła w miejscu. Rozpoznała ten głos.
Ponownie się rozejrzała, jednakże nikogo nie ujrzała.
— Heimdallu, czy to ty?
— Twój dom i lud cię potrzebują.
Wtedy za oknem rozbłysł strumień jasnego światła, a Jennie zabiło mocniej serce.
W mgnieniu oka przebrała się i wybiegła na zewnątrz, gdzie bez wahania pozwoliła pochłonąć się światłu.
•••
Jenna czuła jak się unosi. Ogarnęło ją zapomniane uczucie oraz ekscytacja.
— Twój dom i ludzie cię potrzebują. — Te słowa powtarzały się w jej głowie.
Dom.
Nagle poczuł stały grunt pod nogami i szeroko otworzyła oczy. Bifrost.
Asgard.
Jednakże chwila ekscytacji szybko minęła, wszak przed nią rozgrywała się właśnie zacięta i krwawa walka.
— Ragnarok — Ponownie usłyszała w głowie głos Heimdalla.
•••
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro