Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 10 ~

Ultron uciekł do internetu przez co miał dostęp do wszystkiego. Wiedział o Mścicielach więcej niż oni sami.

Z samego rana Tony i Bruce zamknęli się w laboratorium, chcąc wymyślić sposób by pochwycić Ultrona zanim ten wyrządzi większe szkody.

Jenna zaś, nie wiedząc co z sobą począć, udała się do Sama w odwiedziny.

Wilson przywitał kobietę z szerokim uśmiechem na twarzy, jednakże szybko on wyparował, kiedy Jenna opowiedziała mu o wczorajszych wydarzeniach.

– Wygląda na to, że mamy przechlapane... – Mruknął pod nosem mężczyzna.

– Jakoś temu zaradzimy – Odparła ciemnowłosa po czym zapytała – Jakieś postępy w sprawie z Barnesem?

Sam kiwnął przeczącą głową i wzdychając ciężko odparł:

– Facet rozpłynął się w powietrzu. Ciężko go pochwycić. Kiedy udaje mi się natrafić na jakiś jego ślad, okazuje się on zmyłką.

– Prędzej czy później go znajdziemy. Teraz jednak muszę wracać do wieży i dowiedzieć się jak wygląda sytuacja. Tony zapewne ostrzegł już wszyskich o nowym zagrożeniu. Czekają nas dni pełne wrażeń.

Po tych słowach Jenna pożegnała się z Samem i wróciła do wieży, gdzie czekali już na nią Mściciele.

Okazało się, że podczas jej nieobecności drużyna zdążyła się już trzy razy pokłócić, Strucker został zamordowany, a na domiar złego Thor przekazał im wiadomość, że Ultron zabrał ze sobą berło Lokiego.

Cudnie... – Westchnęła w myślach Jenna.

Nazajutrz czekała ich długa podróż do Republiki Południowej Afryki.

– Za 5 minut będziemy w Johannesburgu – Oznajmił Clint reszcie drużyny.

– Bądźcie ostrożni – Rzekł Steve chwytając swoją tarczę.

Na miejscu Mściciele natknęli się na Ultrona oraz rodzeństwo Maximoff z Sokovi.

Jenna skradała się u boku Natashy, gdy nagle dobiegły do nich odgłosy walki.

– Nie używaj ognia bo wszystko pójdzie z dymem – Ostrzegła ją Natasha. – Łącznie z nami.

Kobiety rozdzieliły się by wspomóc resztę drużyny w walce.

– Musimy się zbierać... – Oznajmił Clint w słuchawce.

Jenna powaliła na ziemię dwa roboty, gdy nagle poczuła jak zaczyna kręcić jej się w głowie. Zerknęła za siebie i dostrzegła Wandę Maximoff.

– Co Ty... – Szepnęła lecz nagle znalazła się w zupełnie innym miejscu.

Kroczyła przed siebie wśród popiołów spalonego lasu. Czuła ogarniającą ją nienawiść, a zarazem strach.

Rozejrzała się dookoła lecz nie mogła niczego dostrzec przez unoszący się w powietrzu dym.

– Jenna!

Kobieta usłyszała wołanie za sobą. Odwróciła się i ujrzała Mścicieli oraz kilku policjantów mierzących w nią bronią.

Ruszyła w ich stronę lecz natychmiast się zatrzymała.

Dopiero teraz dostrzegła, że jej przyjaciele również są wobec niej wrogo nastawieni.

– Steve? – Zapytała nie rozumiejąc owej sytuacji.

– Nie zbliżaj się! – Krzyknął Tony. – Dla własnego bezpieczeństwa.

– Bezpieczeństwa? – Z gardła Jenny wydobył się kpiący, chrapliwy głos. Lecz to nie ona wypowiadała owe słowa. – Nie boję się was. Nie jesteście w stanie mnie pokonać.

– Nie chcemy z Tobą walczyć, Jenn – Rzekła Natasha, która jako jedyna nie celowała w nią bronią – Chcemy Ci pomóc.

– Co się dzieje!? – Pomyślała z trwogą Jenna.

Zza Steve'a wyłonił się Bucky, który bacznie obserwował każdy ruch kobiety.

– Nie potrzebuje niczyjej pomocy. – Oznajmiła wrogo Jenna tym samym kpiącym tonem co poprzednio – Jestem niepokonana!

Po tych słowach ziemia zatrzęsła się niebezpiecznie a tuż po tym zaczęła się osuwać w miejscu, gdzie stali Mściciele.

Jenna pragnęła podbiec do nich by im pomóc lecz jej ciało nie reagowało. Czuła się niczym więzień we własnym ciele.

Nagle wolnym krokiem podeszła do osuwiska, z którego dobiegały do niej krzyki Mścicieli, niemogących uporać się ze śmiertelnym żywiołem.

– Jenna!

Kobieta podskoczyła w miejscu i w panice zaczęła się rozglądać dookoła.
Ponownie znajdowała się w odrzutowcu.

Westchnęła z ulgą na ich widok swojej drużyny.

– Co się stało? – Zapytała nieco słabym głosem.

– Niektórzy z was odpłynęli... – Oznajmił jej Tony. – Banner zaś zdemolował w tym czasie połowę miasta.

Jenna westchnęła cicho próbując wymazać z pamięci owe wizje, które wywołała w jej głowie Wanda.

– Dokąd zmierzamy? – Zapytała po chwili Clinta, który jako jeden z niewielu wydawał się być zupełnie normalny.

– Do kryjówki.

•••

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro