Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 26 ~


•••

Najpierw ujrzała Steve'a i Natashę, tuż za nimi podążali Sam, Wanda oraz Vision, który najwyraźniej był ranny.

Na końcu zobaczyła Rhodey'a oraz Bruce'a Bannera. Jego widok nieco ją zaskoczył. Ostatni raz widziała go podczas bitwy w Asgardzie.

— Wszystko w porządku? — Zapytała Jenna podbiegając do Visiona, któremu Wanda i Sam pomagali opuścić odrzutowiec.

— Zostali zaatakowani — Wyjaśnił szybko Wilson.

To wszystko przyprawiało ją o zawrót głowy. W ułamku sekundy jej spokój przerwała wiadomość o nadchodzącej wojnie. Wojnie, w której nie chciano jej pomocy.

Jenna natychmiast zwróciła się ku Steve'owi, który właśnie witał się z T'challą i Buckym.

— Steve. Musimy porozmawiać — Rzekła do przyjaciela, który spojrzał na nią smutno.

— Przykro mi, Jenn. Martwię się o ciebie i właśnie dlatego nie możemy ryzykować.

— Będziecie mnie potrzebować.

— Niewątpliwie — Przyznał Steve smutno i chwytając Jennę w ramiona dodał szeptem — Powinnaś się spakować. Za godzinę odlatujesz.

Kobieta czuła ogarniającą ją rozpacz. Miała ochotę krzyczeć i zbuntować się tej decyzji, jednak w głębi czuła, że obawy Steve'a są uzasadnione.

Patrzyła jak przyjaciel wdaje się w dyskusję z T'challą. Wnet poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z Natashą.

Po twarzy Jenny spłynęła pojedyncza łza, kiedy wtuliła się w dawna niewidzianą przyjaciółkę.

— Jeszcze nigdy nie przegraliśmy, Jenn. Nie martw się o nas. Damy sobie radę.

Jenna z całego serca pragnęła w to uwierzyć.

Po chwili do kobiet dołączył Bruce, który przywitał się z Jenną i opowiedział jej pokrótce o swoim spotkaniu z Thanosem. Wyznał jej, że wielu Asgardczyków poległo, w tym również Heimdall.

Jenna gorzko zapłakała nad losem Heimdalla, który pomógł Bruce'owi wrócić do domu. Obawiała się o życie Thora i Lokiego. Z ciężkim sercem usiadła na pobliskiej ławce i zakrywszy sobie twarz dłońmi, pomyślała:

Błagam, niech to będzie tylko sen.

Niestety to nie był sen i kilkanaście minut później stała już na pokładzie odrzutowca, który miał zabrać ją do domu.

Steve, Natasha i Bucky obserwowali ją, kiedy kobieta rozglądała się dookoła, chłonąc widok Wakandy. Miejsca, w którym zaznała spokoju i szczęścia.

— Start za pięć minut! — Krzyknął pilot — Za chwilę zamykam drzwi.

— Uważaj na siebie! — Zawołała Natasha i posłała przyjaciółce krzepiący uśmiech.

Steve intensywnie wpatrywał się w Jennę, błagając ją w myślach by wybaczyła mu jego decyzję o opuszczeniu pola bitwy.

— Dajcie im popalić, Kapitanie — Rzekła do niego, przełykając gorzkie łzy.

Przyglądała się twarzom przyjaciół chcąc zapamiętać ich jak najlepiej, kiedy pilot ponownie się odezwał:

— Dwie minuty do startu!

Jenna zerknęła na Jamesa, który przypatrywał się jej w ciszy.

Kobieta wzięła głęboki oddech i odwróciła wzrok od bliskich jej osób. Ruszyła w stronę miejsca pasażera, czując wewnętrzną pustkę, kiedy poczuła jak czyjaś dłoń chwyta ją za ramie.

Odwróciła się i ujrzała Jamesa, który bez słowa ją pocałował. Był to intensywny, pełen uczucia pocałunek, zwiastujący rozłąkę i pożegnanie.

— Minuta do startu!

Jenna spojrzała na Jamesa, który chwycił jej twarz i szepnął:

— I tak za długo z tym zwlekałem. Uważaj na siebie, Jenn.

Kobieta objęła go i mocno wtuliła się w jego tors, mówiąc:

— Do zobaczenia niebawem.

Mam taką nadzieję — Pomyślał James obawiając się wypowiedzieć te słowa na głos.

Mężczyzna spojrzał na nią po raz ostatni i opuścił pokład odrzutowca. Przed zamknięciem drzwi Jenna dostrzegła jeszcze zaskoczenie na twarzy Natashy i Steve'a.

Z sercem pełnym obaw i trosk zajęła miejsce pasażera po czym, nie zważając na obecność pilota, wybuchła płaczem.

•••

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro